Prace zamieszczone na tym blogu (jak i szablon) są mojego autorstwa.Więc uszanuj moją pracę jak i czas spędzony przy tym i nie umieszczaj ich na innych stronach! Dziękuje! :D

niedziela, 30 stycznia 2022

Rozdział 65



    ________________________________________________________________________



Od powrotu narzeczonych z Polski minął dzień. Tylko, albo aż dzień czekania menadżera, na omówienie z młodymi dalszego planu. Musieli przecież zadecydować, czy ogłaszają się na dniach, że Jinki, się zaręczył, czy będą podejmować próbę krycia się z tym faktem. Chociaż jego zdaniem, lepiej byłoby, gdyby poszła informacja w świat, o zaręczynach, bowiem każdy już gdzieś tam wie, że Lee ma kogoś.
Do tego temat ciąży dziewczyny, to był już w ogóle jakiś kosmos. Każdy wiedział, jak mogło, to się skończyć, dając na to przykład członka zespołu Exo, Chena.
Jednakże wracając, brzemienna mogła zostać odkryta przez nadgorliwych fanów, z czym by się wiązało ujawnienie jej osoby w mediach, czego ta do końca nie chciała.
No wyobraźcie sobie, idziecie na zakupy i nagle ktoś was zaczepia na chodniku, bądź w sklepie, zadaje niewygodne pytania, robi zdjęcia, i tak dalej. No niezbyt fajne, prawda?
Ola, i Jinki, po przylocie, nie zdążyli zobaczyć się z Martą, i resztą zespołu, bowiem na szybkiego nocowali w cukierni. Było do niej najbliżej, a że wrócili prawie, że w nocy do Korei, to nie widziało im się gnanie na obrzeża miasta. Poza tym, w środku nocy, jak i kolejnego dni, by się z nikim nie spotkali. Chłopacy mieli swoje nagrania z rana, wywiady, a brunetka podobno miała pomóc przy czymś mamie Minho. No cóż, przyszłej teściowej wypada od czasu do czasu coś pomóc.
Para, jak tylko odpoczęła po podróży, zdążyła się rozpakować, a czas był już jechać samochodem do agencji.
W trakcie jazdy panowała między nimi dość grobowa cisza. Jednakże, nie przeszkadzało im to jakoś wybitnie.
Z menadżerem umówili się, o dziewiętnastej, kiedy na dworze było już ciemno. Woleli nie kusić losu, aby natrafić przez przypadek na jakiś fanów. Bywało tak, że sasaeng, nawet potrafiło zdobyć informacje, o pojazdach, jakimi podróżują gwiazdy. Co było iście chore...
Wysiedli z samochodu i udali się do wysokiego budynku. Przemierzając długie korytarze, napotkali kilka osób które znał tylko lider, bądź oboje. Widocznie trenowali, lub mieli spotkanie ze swoimi menadżerami.
Zapukali do drzwi, a zza nich wydobył się zapraszający ich do środka głos. Jak tylko weszli, ukłonili się i usiedli na krzesłach, przy ogromnych mahoniowym biurku. Szklanki z wodą i cytryną, wręcz od razu się przy nich pojawiły.
- Wy to naprawdę chcecie, albo doprowadzić mnie do czystego szaleństwa, albo do grobu. O siwieniu już nie wspomnę, bo ten etap z każdą kolejną akcją, rozwija się coraz, to bardziej. - zaczął jękliwym głosem mężczyzna w średnim wieku. Dość nerwowo przeczesał swoje czarne włosy, na których były już widoczne gdzieniegdzie wcześniej wspomniane siwe włosy.
Niby mówił, to pół żartem, pół serio, jednakże młoda para nie była zbytnio przychylna na takie poczucie humoru. Przecież tutaj chodziło w większej mierze, o zdrowie i bezpieczeństwo Oli. Reszta była mniej ważna, bynajmniej z punktu widzenia Lee. On był już przyzwyczajony do pewnych rzeczy i sytuacji, jego ukochana nie.
- Ajushi, proszę, bez takich żartów... - westchnął z niesmakiem szatyn, patrząc nieco pobłażliwie, co było dość odważnym ruchem, bowiem w Korei był dość spory nacisk na szacunek.

Następnie spojrzał na swoją ukochaną, której mina nie była również zbytnio zachwycona.
Mężczyzna przeprosił przybyłą dwójkę, aby następnie westchnąć ociężale, jakby miał jakiś ciężar na sobie. Pomasował swoje skronie i wstał z krzesła. Przeszedł się w ciszy, w stronę okna, podziwiając przez chwilę oświetlony kolorami Seul wieczorową porą.
- Dobra Lee Jinki, powiedz mi, jak ty to widzisz? Przez telefon wspominałeś, aby najlepiej nie robić konferencji, tylko ogłosić, to na Twitterze, Facebooku i innych stronach powiązanych z naszą agencją, jak w przypadku Chena. Dlaczego chcesz w taki, a nie inny sposób?

- Ajushi, a jak myślisz? Pamiętasz, jak było w przypadku Chena? Sądzę, że tutaj może być podobnie. Zjedzą mnie i Olę i tak po wpisie na social mediach, a co dopiero na konferencji prasowej. - westchnął i spojrzał na swoją ukochaną. Ta akurat wpatrywała się również w niego. Miała nadzieję, że będzie dobrze i ten nie zauważy jej zdenerwowania. Niby na zewnątrz wydawała się opanowana, jednakże w środku jej ciała, a bardziej w sercu, prawie panował chaos. Jak, nie apokalipsa...

- Hmm, rozumiem. No dobrze. W sumie, możemy po prostu zrobić też tak: po ogłoszeniu, że jesteście zaręczeni, szybko zorganizować uroczystość zaślubin,  zanim oddelegujesz się do wojska. O ciąży poinformujemy później, lub chwilę po tym, jak zaczniesz służbę. Ola, wiesz, jak wyglądają śluby w Korei? Są zapewne inne, niż w Polsce. - zapytał i dalej kontynuował, nie pozwalając dziewczynie na odpowiedź. Nie ważne, że ta, już nawet zdążyła usta otworzyć, chcąc udzielić odpowiedzi. - To jest tylko kilkugodzinna uroczystość. Ślub, a na końcu poczęstunek dla gości. Oczywiście wszystko z
 odbyciem się zdjęć młodych, kilka dni przed ślubem,  aby mogły one pojawić się na ściankach w antyramie, na bilbordach i tak dalej.
- Tak, wiem, jak to wszystko wygląda. - blondynka westchnęła cierpiętniczo, bowiem nie była zadowolona z faktu, że nawet nie mogła się wypowiedzieć. Hormony działały swoje.

- No i super! No to pomówcie z rodziną i zorganizujcie, jak najszybciej sesję i ślub, to mniej problemów później będzie. Nawet przy twoim porodzie. 

- Ajushi, jak tak dalej wszystko szybko będzie szło w mojej relacji z Onew, to do grobu zawitamy szybciej, niż myślę. - zażartowała w końcu dziewczyna, przyciągając na siebie spojrzenie mężczyzn. Wzruszyła obojętnie ramionami.

- Matko, kochanie, widzę, że od nadmiaru stresu udzielają ci się czarne żarty.


- Zawsze mogę, to też zwalić na zbyt częste przebywanie z wami wszystkimi. Zwłaszcza z Kibumem, Jongiem, i Martą. - melodyjny damski śmiech rozniósł się po pomieszczeniu. W końcu i mężczyźni też się zaśmiali. Przynajmniej przez chwilę atmosfera się nieco rozluźniła.
- Dobra, żarty żartami, jednakże sytuacja jest naprawdę poważna.
- Oj tak, ajushi nawet nie masz pojęcia, jak bardzo. Zwłaszcza, że przed Onew, iście trudne zadanie do wykonania. - dziewczyna dała kuksańca w bok, swojemu pobladłemu narzeczonemu.
- Jakie zadanie? Nie rozumiem.
- Wiesz ajushi, odnośnie ślubu, to jest jeden mały problem... - lider zespołu, jakby się zaciął na chwilę. Głupio było mu się przyznać, że jego rodzice jeszcze nie wiedzą, o żadnej ciąży. - 
Ale, to malusieńki problem. 
- Lee na boga, mów żeś w końcu!

- Jego rodzice wiedzą jedynie, że jesteśmy zaręczeni i zanim staniemy na ślubnym kobiercu, musimy ich poinformować, że zostaną dziadkami.

- Aish, co z wami wszystkimi jest ostatnio nie tak, co? Zatruliście się czymś, czy jak?! - menadżer złapał się za głowę, kiedy wstawał z krzesła. - Ja z wami naprawdę oszaleję! Powinienem dostać podwyżkę za te znoszenie nerwów i darmowego psychologa! Jeszcze tylko do tego cyrku brakowałoby ciąży Marty, z Minho, albo czegoś innego. Nie żebym im źle życzył, ale kurde róbcie wszystko po kolei, z głową! Aish... no zawał zaraz będzie, jak nic! - Z tego wszystkiego ponownie usiadł na krzesło, chociaż lepszym byłoby opisać, że wręcz na nie opadł ociężale. Napił się wręcz łapczywie wody, mrucząc dalej pod nosem tylko sobie znane słowa. Młoda kobieta i mężczyzna popatrzyli na siebie i przygryźli równocześnie swoje wargi, bowiem było im naprawdę głupio. Wszystko przez ten nieszczęsny alkohol! A rodzice mówili - pij z głową.
Taa...


*

Dzisiejszy październikowy dzień był piękny, słoneczny i do tego dość ciepły, niżeli w Polsce. Ruch w Gwangmyeong był wyjątkowo duży, ludzie się, jak zawsze gdzieś spieszyli. Do pracy, szkoły, na spotkanie. Nie przeszkadzało to Jinkiemu, poruszającego się samochodem po ulicach swojego miasta rodzinnego. Jechali aktualnie do domu jego rodziców. Oboje dość zestresowani. Nie byli pewni, jak to wszystko się potoczy. Lee, już w ogóle był blady, jak ściana. Mało co mówił, co było do niego niepodobne.

W końcu dojechali na miejsce. Lider zaparkował samochód pod kamiennym murem, niedaleko którego były duże drewniane drzwi wejściowe na posiadłość państwa Lee.
Młoda para wysiadła z samochodu i podążyła przed siebie, stając w końcu pod drzwiami do domu. Jinki, zadzwonił dzwonkiem i zaczęło się nerwowe wyczekiwanie. Para spojrzała na siebie wyczekująco, słysząc po chwili, jak ktoś otwiera zamek w drzwiach, a gdy ujrzeli rodzicielkę mężczyzny, uśmiechnęli się. Miał, to być wesoły uśmiech, ale coś poszło nie tak i wyglądał na niemrawy, u jednego, jak i drugiego z nich.
- No w  końcu się was doczekaliśmy! Witajcie i wchodźcie. - kobieta uśmiechnęła się, nie zaważając niczego podejrzanego w pierwszym momencie. Może też dlatego, iż blondynka miała na sobie płaszczyk jesienny? Do tego trzymała kwiaty przed sobą, specjalnie kupione z okazji poznania przyszłych teściów. Bądź mama tak bardzo cieszyła się na poznanie nowej synowej, że nie widziała niczego poza urodą Europejki. To było dla niej coś nowego.
Lee coś tam wspominał im, że jego narzeczona jest obcokrajowcem i pochodzi z Polski, aby byli przygotowani na poznanie jego ukochanej, będącej innej narodowości. Rodzice byli bardzo zaskoczeni tym faktem, ale najważniejsze było, aby ich syn był szczęśliwy.
- Dzień dobry. Jestem Ola, miło mi panią poznać i to są kwiaty dla państwa. - dziewczyna na drżących nogach, weszła, jako pierwsza, kłaniając się w końcu w niedużym przedpokoju, przed mamą ukochanego. Serce, to chyba zaraz miało zamiar wylecieć jej z piersi, bo tak szybko biło. Miała nadzieję, że nie zrobi jej się zaraz słabo i czegoś nie odwali.
Do tego tak bardzo chciało jej się pić! Kiedy podała kwiaty kobiecie, pragnęła unikać wzroku przyszłej teściowej, jednakże byłoby, to bardzo niegrzeczne z jej strony.
Tak bardzo się przecież bała tej reakcji. Ta jednak niczego nie zauważyła.
- Dziękujemy bardzo. Jesteś naprawdę ładna i urocza. Mój syn, to jednak ma dobry gust. - zaśmiała się wesoło. - Rozbierzcie się i wchodźcie do środka, do salonu. - odparła kobieta i zniknęła w głębi domu, aby zacząć znosić jedzenie na stół. Młodzi popatrzyli po sobie z przerażeniem i zaczęli się rozbierać. Ola, miała na sobie kremową sukienkę do kolan, w formie szerszego sweterka i czarne rajstopy. Brzuszek nieco jej odstawał i było co nieco widać, także nawet nie było mowy, o ukryciu ciąży. W sumie i tak musieli dzisiaj, o wszystkim powiedzieć, skoro Ola, za dwa miesiące miała rodzić.
- I co teraz? - zapytała szeptem, wpatrując się wyczekująco na narzeczonego. Też zerkała w stronę korytarza, czy nikt nie idzie.
- Idziecie?! - krzyknęła rodzicielka z pomieszczenia obok.
- Tak, tak, już idziemy! - odkrzyknął szatyn, przygryzając przy tym swoją dolną wargę. - No co? Po prostu tam wejdziemy i... jakoś się, to potoczy? - westchnął, gładząc się dłonią po karku. Naprawdę nie chciał narażać swojej ukochanej na taki stres, jednak był on nieunikniony. Sam nie wiedział, jak zareagują jego rodzice. Powiedzieć rodzicom telefonicznie, przed jej ujrzeniem też nie był dobrym pomysłem. Jeszcze mogliby pomyśleć, że złapała go na ciążę. Chociaż, to troszkę prawda, a raczej los pomógł im być w końcu ze sobą razem.
- Ale mam stresa. A, jak mnie nie zaakceptują? - jęknęła, patrząc smutno w przerażone oczy ukochanego. To spojrzenie w ogóle jej nie pomagało, trzymać napięcia i stresu w ryzach. W tym momencie pragnęła spokoju, wygodnego fotela, książki i pysznej jesiennej herbatki.
- Już ci mówiłem, to ja mam przechlapane, nie ty. - westchnął i w końcu pociągnął dziewczynę za sobą, trzymając mocno za rękę. - Mamo, tato, bo jest taka sprawa, że... - w tym momencie, o podłogę rozbiły się dwie szklanki.
- Omo! Jesteś... Jesteś w ciąży?! - rodzicielka wtrąciła się w słowo, zasłaniając po chwili swoje usta. Była w tak ogromnym szoku, że zapomniała prawie, jak się oddycha i mówi. Nawet rozbite przed jej nogami szkło, nie było w stanie przywrócić jej do świata żywych. Ojciec również patrzył oniemiały, aż oczy przecierając ze zdumienia. Zmarszczył nawet brwi w niezrozumieniu, jak to się stało? Nawet jeśli było, to dość logiczne.
Tego to się na pewno nie spodziewali.
- Ale... co tu się dzieje? Nie rozumiem? - kobieta złapała się za boki głowy. - Jak tak, bez ślubu i już ciąża? - fuknęła, a jej oczy, aż pociemniały ze złości. To był, jakiś absurd! -  Kochanie, czy ona cię do czegoś zmusiła? - popatrzyła nieufnie na blondynkę, której wyraz twarzy wyrażał pewnego rodzaju ogromny szok, a później żal, że w ogóle kobieta mogła tak pomyśleć.
- S-słucham? - głos jej zadrżał.
Chociaż, kiedy mama lidera przyglądała się przez chwilę Europejce, naszła ją myśl, że na taką nie wygląda, co zrobi wszystko, nawet pozwoli na wpadkę, aby być ze swoją wymarzoną gwiazdą.
- Mamo, to nie tak. Usiądźmy po prostu i porozmawiajmy. Na spokojnie. - głos szatyna brzmiał dla narzeczonej na bardziej przytłumiony, z każdym kolejnym wypowiedzianym słowem. Coś na pozór słuchania kogoś i w tym samym momencie zanurzania się pod wodę. Nawet nie czuła za bardzo obejmującej ręki jej talię.
Dziewczyna myślała, że była gotowa na podobny zbieg wydarzeń, jednak musiała stwierdzić jednogłośnie - Nie była.
Na daną chwilę, czuła się niczym niechciany zwierzak. Zwiesiła wzrok na swój wypukły już brzuszek. Co miała robić? Jak się zachować? Sądziła, że gospodarze inaczej może by zareagowali, gdyby dopiero była w drugim miesiącu ciąży, a nie na początku siódmego. W sierpniu, gdy była w czwartym miesiącu ciąży, tłumaczyła ukochanemu, że trzeba wszystkim dać znać, o ciąży i zaręczynach. Sama nie mogła sobie już przypomnieć, jak to wyszło, że znaleźli okazję, aby polecieć do Polski, ale nie znaleźli, aby spotkać się z rodzicami wokalisty? Jedno było pewne, powinno im być teraz tak bardzo głupio, że na kolanach, przy niskim skłonie, powinni błagać, o litość. W sumie, to Onew, bowiem to na jego brzemieniu było poinformowanie swojej rodziny, o takich nowościach w życiu. Dobrze, że przynajmniej, o zaręczynach wspomniał i że Ola, jest z Polski.
- Aigoo, a może, to on cię jednak do czegoś zmusił? - zagaił mężczyzna, dotykając ramienia dziewczyny, która ocknęła się z jakiegoś dziwnego amoku. Ujrzała parę ciemnych oczu, patrzących na nią wyczekująco.
- S-słucham? Nie, to nie tak. - uśmiechnęła się zakłopotana, kręcąc przecząco głową, że taka wizja mogła mieć miejsce. Czuła, jakby zaczynało jej brakować coraz bardziej powietrza w płucach. Ta cała sytuacja przytłaczała ją coraz, to bardziej.
Halo?! Czy można gdzieś tutaj zapaść się pod ziemię?
- Który, to już miesiąc? - kobieta zaczęła usuwać rozbite szkło z podłogi. Następie wycierać mokre ślady po rozlanej wodzie.
- Hmmm. początek siódmego...? - odparła słabym głosem, oddychając coraz to głębiej. Pragnęła uciec stąd, jak najdalej. 
- Początek siódmego?! Matko, przecież zaraz dziadkami będziemy! - kobieta była widocznie poruszona i zdenerwowana, łapiąc się za lewą pierś, gdzie znajdowało się serce. - Aigo... zaraz padnę chyba przez tego łobuza, no! - jęczała, a Ola patrzyła się na tą szopkę w zadumie, bo co ona miała niby powiedzieć? Czując się słabo, że aż wymiotować jej się chciało. O uczuciu kręcenia się w głowie nie wspominając.
- Jinki... coś ty przez tyle czasu robił? Dlaczego dowiadujemy się, o tym dopiero teraz? - mruknął surowo ojciec. Chwycił gazetę leżącą na stoliku, zwinął w rulon i zaczął uderzać nią, o plecy, ramiona i głowę Onew. Uderzany, zaczął uciekać od - na szczęście - niezbyt mocnych uderzeń ojca. - Mogłeś chociażby dać znać, że zostaniemy przy okazji dziadkami, jak informowałeś, że przedstawisz nam narzeczoną! Albo dać znać, abyśmy to my podjechali, bo ty nie masz kiedy! - oboje ganiali się tak po salonie przez chwilę, niczym postacie z kreskówki, Tom i Jerry. Matka na nich krzyczała, a zwłaszcza do męża, aby się uspokoił, bo może młodzi mieli też powód, dla którego dopiero ogłaszają im taką nowinę. Mężczyźni dopiero zaprzestali gonitwy, widząc, jak Polka staje przy krześle, blada niczym ściana. Oddychając głęboko, wręcz łapczywie jakby co najmniej nie mogła złapać tchu.
- Ola? Ola, Co się dzieje? - Jinki podbiegł do niej, łapiąc ją za ramiona, aby ta czasem nie upadła.
Był przerażony stanem, w jakim się znajdowała jego ukochana. Dopiero teraz doszło do niego, na jaki stres ją naraził. W głębi serca miał żal do rodziców, że tak gwałtownie zareagowali przy kobiecie innej narodowości i do tego w takim stanie! Jednakże, to była z jednej strony jego wina, a z drugiej, Korea. Tutaj, o wszystkim raczej mówiło się, mówi i będzie mówić szczerze i głośno.
- S-słabo mi. - szepnęła i gdyby nie fakt, że Lee trzymał ją mocno za ramiona, ta zapewne zemdlałaby na podłogę.
- Omo, co się dzieje? Kochanie, dobrze, się czujesz? - zapytała nagle z troską kobieta, gładząc ramię przyszłej synowej. Wręcz momentalnie całe niezadowolenie i wstyd za syna, ulotnił się niczym niewidzialny kurz. Teraz liczyła się przyszła synowa i potomek rodu Lee, noszony pod jej sercem.
- Mamo, przynieś wody, proszę. - zarządził stanowczym tonem mężczyzna, jak na lidera przystało. Matka posłuchała go i po chwili przyniosła szklankę wody z cytryną. Podała rzecz już siedzącej na krześle, nadal słabej dziewczynie, gładząc ją ponownie czule po ramieniu. Ojciec również przyglądał się temu wszystkiemu, z pewnego rodzaju poczuciem winy i smutkiem.
Po prostu chyba każdy rodzic zareagowałby podobnie, na takie wieści. Szokiem i niedowierzaniem. Złością, żalem.
Europejka, podziękowała za wodę, odbierając szklankę od starszej kobiety, aby móc wziąć kilka łyków. Naprawdę chciało jej się też przy okazji pić. Wyszło w końcu tak, że wypiła całą zawartość szklanki.
Czarnooki przykucnął przy źle czującej się narzeczonej. Ujął jej dłonie i czule ucałował. Spojrzał głęboko w oczy, tymi swoimi, zamglonymi, od delikatnych łez i pogładził brzuszek ciążowy, uśmiechając się czule.

- Troszkę lepiej? - wręcz kulił się w sobie.
- Tak, ale potrzebuję jeszcze chwili. - gładząc się przy okazji po brzuchu, wydała z ust ciche westchnienie. Nie chciała nic mówić, ale mały zaczął wariować w jej brzuchu, jakby czując jej zdenerwowanie.
- Rozumiem. - mężczyzna podniósł się i ucałował czule jej czoło, ujmując też już lekko zarumienione policzki. Widział, iż ta dochodziła już powoli do siebie, co go cieszyło.
Rodzice Onew, popatrzyli na scenę dziejącą się przed nimi, a później na siebie dość porozumiewawczo. Musieli odłożyć na bok wszelakie złości, zawody, i zaakceptować fakt, że zostaną zaraz dziadkami, i to nie byle jakimi! Nie każdy Koreańczyk ma ''zaszczyt'' zostania dziadkami wnucząt mieszanej narodowości.
 Do tego ta czułość ich syna, mocno ich zaskoczyła i jedynie przekonała, że owa dwójka naprawdę się kocha. Nic tutaj nie zostało zrobione bez uczucia. Dało im to nieco odetchnąć z ulgą, że ani ona nie wykorzystuje ich syna, ani on nie wykorzystał tej biednej dziewczyny.
- Bardzo cię przepraszamy. - zaczął ojciec szatyna, patrząc na Olę, ze skruchą. - Sama zapewne już wiesz, że nasz syn jest sławny, prawda? Nie chcielibyśmy, aby był on z kimś, kto jest z nim jedynie dla pieniędzy i zdobycia sławy.
- Ona, nie jest ze...
- Cicho, teraz ja mówię. - przerwał ojciec, patrząc na młodego mężczyznę karcącym wzrokiem. - Chcieliśmy, aby poznał kogoś, kto pokocha go takiego, jakim jest i może krótko się znamy, ale widać po was, że ciągnie was do siebie naprawdę, a nie tylko dla pokazu. Jeszcze raz przepraszamy. Naraziliśmy ciebie w takim stanie na ogromny stres. Jinki, tak samo. - państwo Lee zgodnie ukłonili się przed blondynką, której owe zachowanie wzbudziło mętlik w głowie. Nie rozumiała, co tutaj się kurde wyprawia!
- Nie bądź zła, ale dla nas to bardzo nowa sytuacja. - westchnęła starsza kobieta.
- Rozumiem, możecie być państwo spokojni. Gdyby Jinki, poinformował państwa szybciej, a nie kiedy jestem już przy końcówce ciąży, sądzę, że inaczej by się, to wszystko potoczyło. - odparła, nieco się już uspokajając. Cieszyła się, że jednak rodzice Lee, są bardziej wyrozumiali, niż sądziła. - Nieco wiem, jak wygląda w Korei sytuacja, odnośnie związków, ślubów, zwyczajów i tym podobnych. Dlatego też prosiłam Jinkiego, aby powiedział państwu szybciej, jednak mnie nie posłuchał. - ciche westchnienie wydobyło się z jej ust.
W końcu wszyscy przysiedli do stołu. Przez chwilę panowała niezręczna cisza, a
Onew, przemyślał sobie na spokojnie to co powiedziała jego ukochana. Miała bowiem ogromną rację. Gdyby sam napomknął, że zostaną dziadkami, jeszcze przed pojawieniem się brzucha u blondynki, też może rodzice inaczej, by to wszystko przyjęli.
Lider w końcu
wstał. Klęknął na kolana i ukłonił się bardzo nisko, ukazując tym swój szacunek.
- Bardzo was przepraszam, że tak to wszystko się potoczyło. Naprawdę ją kocham i mogę was jedynie zapewnić, że ciąża jest owocem naszej prawdziwej miłości do siebie, a nie jakąś wpadką. - lider nieco minął się z prawdą, chociaż co do tej miłości... to jednak miał co do niej trochę racji. Oboje z Olą, tak naprawdę żywili do siebie sympatią od bardzo dawna. Jednak wcześniejszy związek dziewczyny z Taeminem, nieco zagłuszał prawdziwe uczucia. Jak, to było naprawdę, będą wiedzieli tylko oni, Marta i reszta zespołu.
- Jak będzie drugie, to mamy nadzieję, że nas, o tym wcześniej poinformujecie, niż dopiero w połowie ciąży. - mruknęła rodzicielka mężczyzny, mając skwaszoną minę. Jednak tylko na chwilę, bo już uśmiechała się pogodnie. - Dobrze, jedzcie w końcu.
W tym samym momencie, Ola akurat upijała łyk wody. Gdy usłyszała słowa przyszłej teściowej, wręcz od razu wypluła całą zawartość wody z buzi, wprost na twarz siedzącego obok niej ukochanego. Jinki, upuścił w tym szoku telefon, a po chwili popatrzył na nią z ironią wypisaną na twarzy. Woda skapywała z jego brody na tors.


- Dzięki... - mruknął, wycierając w końcu swoją twarz z wody. Olka, zakrywała w tym samym momencie usta dłonią, patrząc przerażona po wszystkich. W końcu ukłoniła się nisko w stronę młodego Lee, a następnie przyszłych teściów, klnąc w myślach, że Ola Condition musiało jej się reaktywować akurat teraz.
Rodzicie popatrzyli na ową dwójkę z pytającymi minami, zwłaszcza pani Lee, nie rozumiejąc, co było takiego szokującego w tym, co powiedziała?
- Dobra, koniec wygłupów moi drodzy. Czas ustalić, co planujecie dalej? Ty Jinki, idziesz zaraz do wojska, dziecko urodzi się w podobnym terminie, tak?
- Tak, tato. Długo myśleliśmy z Olą, nad tym wszystkim, i sądzimy, aby nawet za miesiąc wziąć ślub, za to w Polsce, już po moim powrocie ze służby.
- Rozumiem. Sądzę, że to będzie najlepsza opcja. Będziecie już małżeństwem, kiedy ona będzie rodzić, więc też mniej problemów z formalnościami będzie. - westchnął starszy mężczyzna, kiwając twierdząco głową.
- Też tak uważam. Też dla nas nie będzie, to już takie trudne. Nie chcielibyśmy słyszeć od sąsiadów, czy widzieć w mediach słów krytyki, jaką hańbę przyniósł nam Jinki. Wiem, że to brzmi dość okrutne, kochana, ale tak jest.
- Rozumiem pani Lee. Wyszło, jak wyszło. Mogliśmy szybciej poinformować i załatwić sprawę, jednak były pewne komplikacje, brak czasu Onew i tym podobne. - dziewczyna spojrzała gdzieś w bok. Niby nie musiała się tłumaczyć, ale miała jakąś nieodpartą ochotę.
- No to w takim razie szybko rezerwujcie datę, kiedy każdy ma chwile wolnego i rezerwujcie.
- Mamo, to nie takie proste, muszę to skonsultować też z menadżerem, aby w razie czego zmienił nasz grafik.
- No, o to twojej mamie chodzi łobuzie jeden. - mruknął ojciec. - Im szybciej, tym lepiej. Bez zwlekania. - uśmiech ojca trochę załagodził stres obojga młodych. Skinęli głowami na znak, że rozumieją i ukłonili nieco. - A tymczasem, młoda damo, opowiedz nam coś więcej, o sobie.
Blondynka uśmiechnęła się i zaczęła, o sobie opowiadać. Jak się tu znalazła, dlaczego akurat wybrała na studia Koreę Południową, a nie Polskę, czy inny kraj? Ile ma lat, czy ma rodzeństwo. Jak poznała się z Lee Jinkim. Dosłownie wypytywali się, o wszystko.
Stres zniknął w końcu całkowicie, atmosfera przybrała bardziej przyjaznego nastawienia, dzięki czemu dzień minął im naprawdę miło.
Gdy było już dość późno, rodzicielka mężczyzny przygotowała im posłanie. Twierdziła z mężem, że nie ma co młodych rozdzielać, skoro dziecko i ślub i tak już w drodze.
Młodzi pożegnali się i udali do przygotowanego pokoju gościnnego. Ola, usiadła na skraju łóżka i westchnęła cicho pod nosem. Nie dało się jednak tego ukryć przed przyszłym ojcem dziecka, który od razu przysiadł obok. Ujął jej drobną dłoń, patrząc przez chwilę z uwagą w jej niby jasne, ale dość ciemne oczy.
- Wszystko ok? Zbladłaś. - zapytał cicho i położył sobie jej głowę na ramieniu. Objął ją ramieniem, wpatrując się w tylko sobie znany punkt pokoju. Czuł, jak nadal drży w jego objęciu.
- Tak, teraz już tak. Chociaż nie powiem, to spotkanie było dość stresujące dla mnie. Mały też dał mi chwilę popalić.
- Wiem,  i przepraszam cię za to. Mały naprawdę... No wiesz, kręcił się tam w tobie? - zapytał zaskoczony. Nie mógł nadal dopuścić do siebie faktu, że ich dziecko jest już na tyle duże, że rusza się już w łonie matki. Dość nieśmiało dotknął brzucha ukochanej, gdzieś po boku, czując, jak faktycznie, młody nieco się poruszał.
- Miałaś rację.
- Hmm? - dziewczyna odsunęła się, aby na niego spojrzeć.
- Miałaś rację, abym powiedział im, o wszystkim wcześniej. Może mniej by tego stresu było? - Lee przeczesał z lekką frustracją swoje jasnobrązowe włosy. Jego wyraz twarzy okazywał niezadowolenie, strach i żal do samego siebie. - Naprawdę się, o ciebie bałem, kiedy zrobiło ci się słabo. No i o... dziecko. - westchnął, mając już ten swój smutny wyraz twarzy.
Śmiało można byłoby stwierdzić, że wyglądał teraz niczym szczeniaczek.
Dziewczyna nic na, to nie odpowiedziała. Jedynie wtuliła się w niego mocno, całując czule kącik ust. Chwilę tak siedzieli w milczeniu.
- Idę się myć i spać. Dzisiejszy dzień naprawdę mnie wykończył. - skwitowała, wstając z łóżka. Zabrała ze sobą ręcznik dany przez przyszłą teściową i inne potrzebne jej rzeczy. W końcu wyszła z pokoju, pozostawiając mężczyznę samego.
Kiedy wróciła, Jinki, leżał na łóżku, przeglądając social media.
- Co tam oglądasz ciekawego?
- A dzisiejszą audycję Jonga. - odparł i zablokował ekran w telefonie. Wstał i podszedł do umytej już dziewczyny, która była ubrana w piżamę i szlafrok. Na głowie miała średniej wielkości turban z białego ręcznika. Makijaż już nie znajdował się na jej twarzy. Stała tak przed nim naturalna, jak pan bóg ją stworzył. Nawet w takiej edycji, mocno pociągała lidera. Miała coś takiego w sobie, że czasami nie potrafił oderwać od niej wzroku.
Ujął blade policzki dziewczyny, aby rozpocząć czuły pocałunek. Całowali się tak przez chwilę. Na koniec popatrzyli sobie czule w oczy.
- Kocham cię i będę kochał do końca świata i o jeden dzień dłużej. - uśmiechnął się, wywołując u swojej narzeczonej również uśmiech i rumieńce na policzkach.
- Ależ z ciebie romantyk. - zachichotała wesoło.
- No wiem. - odparł nonszalancko Lee. - Też idę się myć, bo jesteś tak piękna, że chyba zaraz cię schrupię. - śmiech dziewczyny rozbrzmiał w pomieszczeniu. - Zaraz wracam. - westchnął, całując ją czule w czoło i biorąc ze sobą rzeczy, wyszedł z pokoju. Kiedy wrócił, zastał już młodą kobietę śpiącą w łóżku. Zapewne czekała jeszcze na niego, ale sen był od niej silniejszy. - Jakoś sobie poradzimy z tym wszystkim, prawda? - odparł bardziej w przestrzeń, niż do kogoś. Położył się obok i po chwili również zasnął, delikatnie obejmując ją swoim ramieniem.




*



Był późny wieczór. Marta, kończyła przyrządzanie kolacji dla chłopaków, jak i Onew, i Olki, którzy mieli dzisiaj wrócić od rodziców. Brunetka przeżywała to spotkanie chyba gorzej, niż sama jej przyjaciółka. Rodzice Choi ją polubili, jednakże sama nie widziała, jakby się cała znajomość z nimi potoczyła, gdyby tamtego feralnego wieczora, okazało się, że jest w ciąży. Koreańczycy byli dość specyficzni i lubili się trzymać swoich zasad. Trzeba było przyznać, że w pewnym kwestiach, młodzi w Polsce byli bardziej rozwięźli, niż w Korei. Chyba, że mocno było, to ukrywane.
Nałożyła kimchi do półmiska i zaczęła wszystko znosić do salonu, na stolik kawowy. Westchnęła, zerkając na zegarek, gdy wycierała mokre ręce w ręczniczek.
- Już powinni tu być. - zdążyła powiedzieć, gdy światła reflektorów padły na nią przez okno, osłonięte długą firaną. Uśmiechnęła się i czym prędzej zdjęła fartuszek, odnosząc go w końcu do kuchni.
- Jesteśmy! Mamy nadzieję, że... Wooo! Kolacja już gotowa? - krzyknął Jong, wchodząc do środka, jako pierwszy. Jego mina wyrażała więcej, niż tysiąc słów.
- Tak, Jonguś, gotowa. Co? Zaskoczony jesteś? Myślałeś, że będę się tu obijać, co? - odparła z lekką ironią w głosie, odbierając buziaka w polik od Minho. Dryblas już wręcz mierzył zirytowanym wzrokiem tego gada, jakby co najmniej chciał go zgładzić.
- I to jak! Już chciałem cię właśnie zbesztać, że jeszcze nic nie gotowe, a tu taka niespodzianka.
- Pff... Widocznie wyprzedam z myśleniem ten twój mały gadzi móżdżek. - Marta, uśmiechnęła się chytrze, mierzwiąc włosy tego wrednego dinozaura. Widząc jego zirytowane spojrzenie, wręcz uciekła od niego, kryjąc się za plecami Choi.
- A ze mną, to się nie przywitasz? - odparł pretensjonalnie drugi z Kimów. Po chwili poczuł, jak małe coś wtula się w niego mocno.
- No witaj piękny. - zachichotała, uśmiechając się uroczo. - Teraz mi wybaczysz? - spojrzenie zielono-niebieskich tęczówek niczym u kota ze Shreka, zawsze działało cuda,
- No nie wiem, nie wiem. - droczył się z nią raper, wytykając język w jej stronę. - A nasze gołąbki, to gdzie są?
 - No, dzisiaj wracają. Powinni też zaraz zjechać. - brunetka skierowała się do kuchni, aby donieść jeszcze dzbanek z gorącą zieloną herbatą. - Także, lećcie się szybko ogarnąć i zapraszam na kolację. - dziewczyna automatycznie klasnęła w dłonie. Po chwili poczuła, jak ktoś obejmuje ją w pasie. W pierwszej chwili pomyślała, że to Minho, jednak coś jej nie pasowało. Spojrzała na osobnika odpowiedzialnego za to. Był, to nikt inny, jak Kibum.
- A może, chcesz się ze mną szybko ogarnąć? - poruszył sugestywnie brwiami. Spojrzał na drugiego rapera. Widział idealnie w swojej wyobraźni, jak Minho, ze skwaszoną miną, zaczyna stać w coraz większych płomieniach. Niższy raper uwielbiał go tak denerwować.
Nie ważne, że jeszcze chwila, i żabol im tu kurde spłonie od tej lekkiej zazdrości.
- Dziękuję za kuszącą ofertę, ale podziękuję.
- To może ze mną? - dołączył się niski Kim, oblizując swoje pełne usta. No tak, przecież jeden denerwujący Kim, to za mało... Muszą być dwa.
- Niestety, z bólem serca, że nie przytulę tych mięśni, też muszę odmówić. - brunetka odparła, chichocząc przy tym. Słysząc po chwili zwycięski rechot Choi, popatrzyła na niego z jedną uniesioną brwią. - Ty moja żabko się tak nie ciesz, bo z tobą też nigdzie nie mam zamiaru iść. - wytknięty język dziewczyny, lekko obruszył jej ukochanego. Nie tego się spodziewał.
- Poczekaj, będziesz coś chciała, a tym bardziej przytulić się do tych wszystkich mięśni. - mruczał niezadowolony, podnosząc po chwili sweterek z koszulą pod spodem, by ukazać fragment umięśnionego brzucha.
- Trudno się mówi. Najwyżej pójdę do Jonga. - Polka starała się być poważna, chociaż było to bardzo trudne, bowiem jej chłopak chyba nie spodziewał się takiej odpowiedzi.
- Co?! - j
ego mina wyrażała więcej niż tysiąc słów. - Jak to? Nie oprzesz się temu ciału?! No i co to ma być z tym Jongiem?

- Jak to? Nie oprzesz się temu ciału?! - jęknął, nie dowierzając w słowa ukochanej.
- Oj Minho, Minho, przecież wiadomym jest, że ona woli mnie.
- Zamknij się Key... - burknął do kumpla, a z jego oczu wręcz strzelały pioruny.
- Eh, chłopacy, gdzie trzech się bije, tam czwarty korzysta, czy jakoś tak, co nie Marta? - odparł z szerokim uśmiechem Taemin, o którym każdy chyba w jakiś sposób zapomniał, że jest obok.
Objął dziewczynę ramieniem i uśmiechnął się do niej przyjacielsko.
- Ja jestem dżentelmenem i  nie będę zachęcał cię do takich sprośnych rzeczy. - maknae popatrzył z triumfem po wszystkich, i w końcu uśmiechnął się w ten swój uroczy i szczery sposób. - Dzięki za kolację i dbanie, o nasz dorm. Ciężko pracowałaś. - przytulił dziewczynę do siebie i czym prędzej czmychnął na górę, aby się ogarnąć i uniknąć wojny ze swoimi hyeongami. Wcześniej wspomniani stali z minami, jak ciele wpatrujące się na malowane wrota.
- Można być miłym i bez zbereźnych myśli? Można! - Polka zaśmiała się, kręcąc przy tym głową. - Dobra, koniec tych żarcików, idźcie się ogarnąć, bo oni zaraz... przyjadą. - zdążyła dokończyć, a światła reflektorów ponownie oświetliły przez okno i firankę fragment salonu. - Widzicie? No już was nie ma! Sio! - ponagliła ich.
Cała trójka udała się na górę. Po chwili Ola z Onew, weszli do środka. Przywitali się z przyjaciółką. Lider, zaniósł ich bagaże na górę, a Marta z Olką, w tym czasie wymieniły się szybkimi wiadomościami z wizyty u teściów. Wiadomym było, że i tak, o wszystkim dowie się też i reszta, jednak, jak na kobiety przystało, musiały wymienić między sobą kilka słów.
 W końcu całą zgrają przysiedli do stolika na poduszkach i zaczęli jeść.
- I jak tam wam poszło?
- Szczerze? Tyle emocji w ciągu kilku minut i godzin, to ja nie pamiętam, kiedy ostatni raz widziałam. - odparła blondynka, sięgając pałeczkami nieco kimchi. - Marta, ubóstwiam twoje kimchi. 
- Dzięki, dobrze wiedzieć, że chociaż ktoś. Dla reszty za mało ostre jest. - brunetka wytknęła w stronę chłopaków język.
- No, bo jest! Kimchi, powinno być ostre! Ostre! - burknął Kibum, również i tak sięgając pałeczkami wcześniej wspomniane danie. Po chwili wylądowało ono w jego ustach. - Jednakże! - zaczął z pełną buzią. - Jest naprawdę godne rywalizowania z tym robionym przez Koreańczyków.
- Dzięki Key, to miłe. - Marta, uśmiechnęła się, upijając łyk ciepłej herbaty. Na szczęście na czas, kiedy każdy się ogarniał, była ona podgrzewana przez małą świeczkę na stelażu, więc nie zdążyła mocno ostygnąć. - Dobra, ale wracając. Było, aż tak źle?
- W sumie na początku, to myślałem, że mama i ojciec, to zawału dostaną.
- No, ja się nie dziwię. Widząc mój brzuch, mieli takie miny, jakby co najmniej ujrzeli ducha. - westchnęła smutno Ola. Na samo wspomnienie tego feralnego dnia, aż się wzdrygnęła.
- Jednakże, gdy dostawałem reprymendę od ojca, Oli zaczęło robić się niedobrze i słabo. To był punkt kulminacyjny, by każdy się ogarnął i porozmawiał na spokojnie. - Lee podrapał się po głowie, robiąc nieco zagubioną minę. Nadal czuł się głupio, że naraził dziewczynę na taki stres.
- O kurde, grubo widzę było. Spoko, że dobrze się wszystko skończyło. - odparł Jong, mieląc coś w ustach.
- Ale, zaakceptowali Olę i dziecko? - zapytał nieśmiało młodszy Lee, przygryzając po chwili swoją dolną wargę. Nadal mu zależało na Oli. Sądził nawet, że jeszcze gdzieś tam w głębi serca ją kocha. Była dla niego ważna i nie chciał, aby spotykały ją negatywne sytuacje.
Onew, słysząc pytanie młodego, spojrzał na niego zaskoczony, odrywając wzrok od telefonu, bowiem nie spodziewał się z jego strony takiego pytania. Prędzej od Choi, bądź Kibuma.
- Tak, w końcu zaakceptowali wszystko.
- Widzisz Choi, Marta też mogła to przeżyć. Mój biedny mały maluszek na szczęście nie został zainfekowany, przez żabie plemniki. - Kibum, przytulił do siebie brunetkę, robiąc z ust niezadowolonego dzióbka.
- Key! No bez przesady. - fuknęła dziewczyna, odpychając od siebie przyjaciela. - Zaraz mi tu obrazisz Olkę i Onew.
- Wszystko gra kochana. Najwyżej, Onew, zaciągnie go kiedyś znienacka do ciemnego pomieszczenia i ukarze sowicie swoim sławnym ttakbam. - niska kobieta powiedziała, to w tak poważny sposób, że Kim wręcz pobladł niezdrowo. Po chwili każdy zaczął się z tego śmiać, prócz wcześniej wspomnianego mężczyzny. W końcu rozmowa potoczyła się dalej, i opowiedzieli, o tym, co jeszcze robili w rodzinnym mieście lidera. Gdyby nie fakt, że był sławny, to zapewne mogliby porobić wiele więcej rzeczy, a tak? To skusili się na wieczorny spacer sami, innego dnia z rodzicami. Chociaż jakimś cudem udało im się zaliczyć kino na przedmieściach, uczęszczane bardziej przez starsze grono Koreańczyków. - A ślub, kiedy planujecie? - zagaił Jong, pałaszując ze smakiem ugotowane jajko z majonezem.
- Już zaplanowaliśmy. - odparł lider.
- Co?! - krzyknęli wszyscy, patrząc na przyszłą młodą parę, niczym ciele na malowane wrota.
- Ślub odbędzie się na początku grudnia. W sumie, to dziewiątego, akurat w twoje urodziny Minho. - zaśmiała się blondynka, spoglądając z uśmiechem na wspomnianego przyjaciela.
- W moje urodziny? Wow, jesteście niesamowici. Dwie imprezy upieczone na jednym ogniu! - zaśmiał się, po chwili upijając trochę wody z cytryną.
- Dobra, już tak się nie entuzjazmuj. Pamiętaj, czyj to będzie dzień. - skarcił go Onew, grożąc przy tym środkowym palcem, jakby chciał zrobić ttakbam.
- Nie, no jasne, jasne. - dryblas nieco się obruszył, jednakże po buziaku w policzek od ukochanej, na nowo się rozpromienił.
- Wiecie, jak duży będzie ten ślub? - zagaił Tae, polewając kolejną kolejkę soju dla wszystkich, prócz Oli.
- Chcieliśmy kameralny, ale ciężko będzie, gdy będzie rodzina, wy, i kilka osób z branży. - westchnął drapiąc się po głowie. - No zobaczymy, jak to wyjdzie i mam nadzieję, że ta informacja nie zdąży nigdzie wycieknąć, bo mimo, iż kocham swoich fanów, to nie chciałbym mieć tłumów w taki dzień. Narażać Oli, na jakiś stres, niebezpieczeństwo, jak i resztę osób, jak rodziny, przyjaciół. No wiecie, o co chodzi. - każdy pokiwał twierdząco głową. Jeśli, ktoś był dobrze zaznajomiony z gatunkami fanów w K-popie, to wiedział, jak to od tak zwanej kuchni, to wygląda.
- No to w takim razie wznieśmy toast za przyszłą parę młodą. Ola, nawet nie przyjmuję odmowy, aby być twoim pomocnikiem przy wyborze sukni ślubnej. - Kibum uniósł kieliszek z soju, puszczając w międzyczasie oczko do ciężarnej blondynki.
- Cóż, dobrze, ale pamiętaj, że czeka cię ciężkie zadanie. - zaśmiała się, wskazując na swój średniej wielkości brzuszek
- Da się zrobić! - machnął niedbale swoją ręką, robiąc przy tym swój divowski ruch. - Pamiętaj, że to ja jestem Key, Kim Kibum, największy wszechstronny maniak mody.
- Trzymam cię za słowo. - zaśmiała się blondynka.
- Ej, ej, ej! Ja też zamierzam przy tym uczestniczyć! - mruknęła starsza przyjaciółka.
- Ze swoim bezguściem? No nie wiem, nie wiem kruszynko. - odparł raper, robiąc dzióbek z ust, bardzo dobrze wiedział, jak to działało na dziewczynę.
- Co powiedziałeś? - mruknęła Marta, zakasując rękawy. Chwyciła rzecz za sobą. Była, to średniej wielkości poduszka, typu Jasiek. Kibum, nie zdążył się uchylić przed lecącą w jego stronę rzeczą, która w piękny sposób zatrzymała się na jego twarzy. - W punkt! Buahaha!
- Yah! Ty mały szkodniku! - dziewczyna chowając się za Choi, wytknęła w stronę drugiego rapera język, chichocząc w końcu podstępnie, niczym zły charakter z kreskówki. Ten śmiech był tak zaraźliwy, że w końcu cała ekipa zaczęła się śmiać.



*


Mimo, iż zima w Korei jest cieplejsza od tej w Polsce, to już w pierwszych dniach temperatura nieco spadła, jak i pierwszy puchowy śnieg. Biała powłoka, mimo iż nie było jej wiele, w delikatny, ale dość spektakularny sposób, otuliła niektóre miasta w Korei Południowej. Dodawało, to jeszcze większego uroku i pasji, w trakcie wyczekiwania świąt.
Dzisiejszy dzień był jednym z wyjątkowych. Lee Jinki, miał poślubić swoją ukochaną wielbicielkę, jaką była Ola. W sumie, można było śmiało rzec, że przed poznaniem go, była jego wielką fanką, jak i całego zespołu. Kto by pomyślał, że fanka wyjdzie za mąż, za tak zwanego swojego crusha? Takie rzeczy działy się w większej mierze tylko w filmach!
Blondynka popatrzyła ostatni raz na siebie w lustrze, przy asyście swojej przyjaciółki i asystentki ślubnej.
Jeszcze przed ceremonią ślubną, robili sobie z liderem sesję zdjęciową, jak to w Korei przystało, więc oboje widzieli siebie już w strojach ślubnych, jak i w hanbokach. Mimo, to Ola, denerwowała się z lekka - jak i zapewne lider - bowiem było, to dla niej, jak i dla niego ogromne wydarzenie. Będzie tyle obcych jej ludzi, ponieważ nie znała wszystkich z rodziny ukochanego.
Na szczęście udało się jej rodzicom przylecieć tu do Korei, na tą piękną uroczystość. Rodzice młodych poznali się co prawda na szybko, bo kilka dni przed ceremonią zaślubin. Był trochę mały problem, bowiem rodzice Jinkiego, nie znali polskiego, angielski też nie był ich najlepszą stroną. To samo tyczyło się rodziców Olki. Koreański ni w ząb, z angielskim mieli lekkie problemy. Jednakże z pomocą młodych, spotkanie dwóch rodzin, odbyło się w dobrej i miłej atmosferze. Rodzice dziewczyny dowiedzieli się co nieco, jak cała ceremonia wygląda w Korei. Mieli też się nie martwić, co powinni robić, bowiem zawsze na Koreańskich ślubach, są tak zwane asystentki, które pomagają przy sukni panny młodej, mówią, kiedy młodzi mają iść, gdzie ustać, z rodzicami tak samo.
Przy okazji zostało też omówione, aby drugi ślub odbył się w Polsce, jak tylko syn państwa Lee wyjdzie z wojska. Wtedy też, sytuacja się odwróci i to rodzice Koreańczyka przylecą do Polski. 
Perspektywa ślubów Polskich, też została między rodzinami omówiona. Wiadomym było, że jedna, jak i druga strona była nieco zaskoczona, bowiem w Korei była uroczystość i po niej, bądź w trakcie, w pewnym rodzaju oddzielne pomieszczenie z dostępem do jedzenia. W Polsce zaś, ślub odbywał się w kościele, w plenerze - nie zawsze zimą - jak i w urzędzie stanu cywilnego. Później impreza do białego rana, na sali, bądź modą były nawet stare stodoły, czy po prostu dwór.
- Będzie dobrze kochana. Wyglądasz obłędnie. - Oczy brunetki, aż zaświeciły z radością, jakby co najmniej zobaczyły składzik pełen złota i diamentów. Nie żeby Marta, była jakąś sroczką, co na takie rzeczy leci. Co to, to nie.
- Dzięki, ty również. Choi, to chyba siłą będzie musiał się powstrzymywać, aby cię nie porwać. 
- Też tak myślę. - odparła dość skromnie starsza, zarzucając teatralnie swoimi długimi, ciemnymi i nieco pofalowanymi włosami do tyłu, po czym zaśmiała się wesoło -  Sądzę, że Jinki, na twój widok, także. Nawet jeśli, już cię w takim wydaniu widział, to jednak magia dzisiejszego wydarzenia, przyprawi was o amnezję. No wiesz, poczujecie się tak, jakbyście widzieli się po raz pierwszy w takim wydaniu i konar zapłonie. - uśmiechnęła się, puszczając zalotnie oczko do młodszej.
- Marta! - mruknęła, wiedząc, co za zbereźne myśli chodzą przyjaciółce po głowie. -Ten Choi to naprawdę... deprawuje cię tylko bardziej.
- Hmm... może i masz racje? Chociaż w tej kwestii bym polemizowała. Wiesz, jaka jestem.
- Taa...
-  Ok, już czas. - odparła i pomogła dojść przyjaciółce do specjalnego pomieszczenia w którym goście witali się z panną młodą. Zielonooka została tam, wiedząc, że da to wsparcie jej przyjaciółce. Przyjmowała jakieś drobne upominki, robiąc w sumie w pewien sposób za świadkową.
Pan młody, Lee Jinki, nie widząc jeszcze swojej przyszłej małżonki w nowym wcieleniu, witał gości na wejściu, a za nim robili, to samo członkowie Shinee, wspierając swojego kochanego lidera w tym ważnym dla niego dniu.
Jinki, nie wiedział, jak menadżer to zrobił, ale na daną chwilę, w okolicy nie grasowali żadni fani, ani paparazzi. Miał nadzieję, że nie postraszył pracowników budynku, jak i innych ludzi. W jaki sposób? Na przykład jakimiś niestworzonymi historiami, o kontaktach z mafią i śmierci, jeśli tylko się dowie, że ktoś powiedział nieproszonym gościom, o zaplanowanym tego dnia ślubie.
Serio, umiał tak straszyć innych!
W końcu przyszedł czas na spotkanie zespołu z przyszłą panną młodą. Key płakał, bowiem cieszył się, że Ola wybrała jego propozycję sukienki.
Sukienka była naprawdę śliczna i delikatna. W type litery A. Dół materiału był szampański a na niego była nałożona warstwa białego tiulu, z drobinkami złota. Góra stwarzała wrażenie listków, w odcieniu bieli, układając się w lekki dekolt. Sukienka tak dobrze leżała na przyszłej mamie, że prawie ukrywała dość duży ciążowy brzuszek. Ola, naprawdę wyglądała obłędnie.
Blondynka gdzieś z tyłu głowy wiedziała, że opinie odnośnie jej ślubu z Jinkim, są przez innych różne. Jedni są zdania, że to prawdziwa miłość, a ten przypadek z ciążą miał im tylko w dość spektakularny sposób uświadomić, że to oni są sobie pisani. Odciągnąć ją od Taemina, który, jak widać, nie miał być księciem z bajki. Drudzy zaś byli zdania, że dziewczyna specjalnie, to ukartowała, po dowiedzeniu się, że Tae, ją zdradził. Skoro nie wyszło jej z jednym, to mogło z drugim, platonicznie w niej zakochanym, prawda? Wszystko wydaje się takie łatwe, dopóki ktoś nie jest w pułapce, w której zdaje sobie sprawę, że zaczyna darzyć dwoje bliskich sobie ludzi, tym samym uczuciem i nie wie co robić.
Na początku trochę się martwili, że może wyjść z tego nawet jakiś nieciekawy wyciek do mediów. Jednak w końcu stwierdzili, że ich to przysłowiowo pierdoli i nie mieli zamiaru dopuszczać do siebie takich plotek i toksycznych ludzi, więc zrywali kontakty. 
Co miało być, to będzie, kto wiedział prawdę, to wiedział. Koniec i kropka.
Gdy tylko rozpłakany Key poprawił na szybko swój makijaż, czym były kreski na linii wodnej dolnej powieki, zrobił sobie zdjęcie z Olką i życzył jej kilku miłych rzeczy. Na pewno tego, aby była dla Onew ważniejsza, niż jakieś tam kurczaki.
Następny był Jonghyun.
- Wszystkiego najlepszego i trzymaj w ryzach tego kurczaka, aby ci nie uciekł. - uśmiechał się szeroko, też złożył pannie młodej życzenia, komplementując, że pięknie wygląda.
- Pamiętaj, że on boi się dzieci. - ostrzegł z tym swoim cwanym uśmieszkiem.
- Dobrze, będę uważać. - zaśmiała się jasnooka.
- Ja na twoim miejscu uciekałbym od niego, gdzie pieprz rośnie. - żartował dalej.
- Hm... rozważałam to i to bardzo mocno. Jednak tutaj chyba miłość zwyciężyła, wiesz? - damski śmiech rozbrzmiał wesoło. Polka również zrobiła sobie wspólne zdjęcie z Dino, które robiła specjalnie wynajęta i zaufana fotografka.
- Wszystkiego najlepszego, kochajcie się zawsze mocno i pamiętaj, jak będziesz chciała pogadać, to prócz Marty, jeszcze masz mnie.
- Oh, dziękuję, zapamiętam te słowa. - blondynka uśmiechnęła się. Minho, zaś nagle zaskoczył wszystkich, po ukłonie delikatnie całując knykcie dziewczyny, od prawej dłoni. Uściskał delikatnie przyjaciółkę, i przysiadł obok, aby pozować do zdjęcia.
- Wszystkiego najlepszego Choi Minho. - odparła z szerokim uśmiechem, do mężczyzny, który już siedział obok niej.
- Dzięki kochana, tobie również jeszcze raz wszystkiego co najlepsze.
- Nie mogę się doczekać waszego dnia. - zaszeptała mu szybko do ucha, na co Choi zarumienił się soczyście. Zrobił głupi uśmieszek i skinął głową, pośpiesznie wstając i uciekając na bok.
- Co ona takiego ci powiedziała, że tak szybko uciekłeś? - zagadnęła Marta, na co Minho jeszcze bardziej się zmieszał, odpowiadając wymijające ,,Nic, nic, kochanie.''
Tak, gdyby tylko wiedziała, co ten ma planach na przyszłość... 
Przed przystąpieniem do sali Jinkiego, został jeszcze młodszy Lee, na pozowanie do wspólnego zdjęcia i życzenia młodej, jak najlepiej. Gdy ujrzał byłą ukochaną, był wręcz zaskoczony, jak pięknie wygląda. Zdradzieckie serce zabiło mocniej.
- Hej Ola, pięknie ci w tej sukience i makijażu. - odparł onieśmielony, patrząc jej głęboko w oczy, nieco zbyt długo, niż pozostali, co dało się zauważyć przez wszystkich.
Każdy, a zwłaszcza Taemin, zdawał sobie chyba sprawę, że chyba dzisiejszego dnia pluł sobie jeszcze mocniej w twarz, niż zazwyczaj, że przez swoją głupotę, stracił taki cud świata.
Jednak głupota nie boli, a czasu niestety nie da się cofnąć. Czuł do siebie ogromny żal, ale nie spodziewał się tego, że też i radość, że wszystko się tak potoczyło.
Na początku, gdy dowiedział się, o ciąży Oli, był wkurzony, bowiem miał nadzieję, że jeszcze wszystko się naprawi. Jednak los potoczył się inaczej. Był zdruzgotany, że ojcem zostanie ktoś, kto panicznie boi się dzieci. Sam je lubił, jednak trzeba było przyznać, że jeśli chodziło, o bycie dorosłym umysłowo, to niestety starszy Lee go w tym wyprzedzał.
Z czasem maknae, przyglądając się tej relacji - co prawda z bolącym sercem - zaczął sobie uświadamiać, że jednak los zrobił dobrze. Sam przekonywał się coraz bardziej do tego, że jego była bardziej pasuje do jego przyjaciela, niżeli do niego.
Był przekonany, że to z nim łączy ją wyjątkowa więź, polegająca na przyjaźni, partnerstwie, miłości i czułości. Jakże się mylił. To lider był tym pasującym elementem układanki, nie on.
- Dziękuję Tae. - Polka oderwała od niego spojrzenie, patrząc w dół na swój bukiet kwiatów, bowiem czuła, że każdy im się, jak zwykle uważnie przygląda z ciekawości.
Lee nie potrafił tak szybko nawiązać ponownie dobrej relacji z byłą. Rozrywający ból mu na to nie pozwalał. Rzadko, kiedy wymieniał z dziewczyną kilka słów, nawet po ich wspólnej rozmowie, o ich dalszej relacji. Odkąd pokonał przeciwności losu i wrócił na tor, starając się polepszyć ich stosunki, każdy bacznie się temu przyglądał.
- Ogólnie, jak się czujesz?
- Dobrze, chociaż troszkę się stresuję. - odparła z lekka zestresowana, bowiem gdzieś z tyłu głowy myślała też, o rodzicach, jak sobie dają radę. Dzięki boku udało jej się znaleźć tłumacza Koreańsko-Polskiego, który na pewno im ułatwi przejście przez, to wszystko w mniejszym stresie.
W końcu Ola i Taemin, zrobili sobie wspólne zdjęcie, zapominając, o tej z lekka niezręcznej sytuacji sprzed chwili.
Na samym końcu reszta podeszła razem z Martą, i zrobiła sobie wspólne zdjęcie.
Gdy skończyli, zawołali Jinkiego, aby mógł przywitać się ze swoją przyszłą żoną.
Mimo, iż widział ją już w takiej wersji na sesji ślubnej, to wręcz na jego twarzy pojawiło się oniemienie na widok przyszłej żony. Miał wrażenie, że wygląda jeszcze piękniej, niż jakieś dwa tygodnie temu.
Ola wstała z miejsca, uśmiechając się szeroko w ten swój słodki i uroczy sposób, gdy piosenkarz podszedł do niej i ukłonił się nisko. Ona również zrobiła, to samo. Serce u obojga, galopowało niczym szalone.
- Witaj. Pięknie dziś wyglądasz. - odparł wprost do jej ucha, uprzednio pochylając się nieco do przodu. Odsunąwszy się, pogładził czule jej zarumieniony policzek.
- Dziękuję, ty również wyglądasz zjawiskowo. - westchnęła, spoglądając głęboko w ciemne tęczówki, których spojrzenie, momentalnie ją uspokoiły.
- Jak się czują moje dwa skarby świata? - zapytał ponownie, zerkając na brzuszek, a następnie na ukochaną. Nie ważne było to, że każdy im się aktualnie przygląda.
- Trochę się stresuję, a mały chyba od mojego stresu kręci się bardziej, niż zazwyczaj. - jęknęła blondynka, gładząc w międzyczasie swój brzuch. Czuła, jak maleństwo kręci się i wierci, rozpychając się na wszystkie możliwe strony. To nie ułatwiało jej w skupieniu się całkowicie na wydarzeniu. Nawet dobrze, nie pamiętała, ile ludzi już spotkała.
- Może... chce, no wiesz? Wyjść już do nas? - śmiech Lee był lekko nerwowy, ale co się dziwić, gdy przeżywał, to równie mocno? Z drugiej strony bolało go, że nie będzie w pełni uczestniczył przy rozwoju dziecka przez kolejne dwa lata, tylko dość sporadycznie.
Miał zamiar przemóc swój strach przed dziećmi. Jednak, jak to wyjdzie w praktyce, to się okaże.
- Nawet tak nie żartuj!
- Dobrze, już dobrze. Już pora, idziemy? - mężczyzna wyciągnął zachęcająco w jej stronę swój łokieć, nie mogąc oderwać wzroku od ukochanej.
W końcu udali się na główną salę. Ze względu na to, iż czasami odbywały się w tym samym czasie inne śluby, młoda para wybrała wraz z menadżerem taki termin, w którym mogli zarezerwować cały budynek, aby nikt im nie zakłócił tak ważnego dnia.
Lee Jinki, starał się, jak najbardziej chronić swoje życie prywatne przed światłem dziennym, jak i reszta chłopaków z zespołu. Jednak były też takie sytuacje, w których trzeba było wyłonić chociażby rąbek jakiejś tajemnicy, aby później fani nie czuli się oburzeni, że pewne rzeczy są przed nimi ukrywane.
Z drugiej strony, prawda jest taka, że każdy powinien szanować prywatność innych i nie oburzać się tylko dlatego, że ktoś nie chce czegoś powiedzieć.
Gdy wychodzili już na główny parkiet, przy asyście asystentów, każdy kto mógł, nagrywał ich i robił zdjęcia. 
Całą ceremonia przebiegła pomyślnie. Była mała wpadka, kiedy język Jinkiego, odmówił posłuszeństwa i nieco przeinaczył jedno słowo. Później zdarzyło się, to Oli. Śmiechu było co nie miara. Duma rozpierała rodziców młodych, a ceremonia zapierała dech w piersiach.
Końcowy pocałunek, nieco onieśmielił młodą parę, ale udało im się zapomnieć o całym bożym świecie i złączyć swoje usta razem, w czułym i pełnym miłości pocałunku. 
Po wszystkim, każdy udał się na posiłek i odbył krótką rozmowę z nowożeńcami.
Minho, z racji swoich urodzin, wypił sobie nieco, ale wiadomo, to ślub jego przyjaciela, więc trzymał hardo fason. W sumie nie chciał też wywoływać fochów u swojej ukochanej, która będąc trzeźwą, nie bardzo lubiła przebywać w towarzystwie pijanego Choi. Bądź pijanych w trupa ludzi. Chyba, jak każdy.
Reszta chłopaków równie dobrze się bawiła, gdzieś w myślach zazdroszcząc swojemu liderowi, że ten właśnie stworzył swoją własną rodzinę.
Ten czas był tak magiczny, piękny i jedyny w swoim rodzaju, że minął owej dwójce nazbyt szybko.


*


- Dziękuję wam za dzisiejszą współpracę. - odparł Jong, po uprzednim wstaniu z krzesła. Ukłonił się nisko i uśmiechnął w ten swój zniewalający sposób.


Automatycznie przeczesał swoje włosy, kiedy to ubrał na siebie swój płaszcz zimowy. Podszedł do wszystkich prezenterów radiowych, żegnając się z nimi, bowiem dzisiejsza audycja poszła naprawdę świetnie. Już nie mógł się doczekać kolejnej. Często Minho, zaglądał do niego po ukończonych audycjach, jednakże przez ich mocno napięte grafiki przed wojskiem, dzisiaj nie był w stanie. Choćby miał góry przenieść.
- Ok, to pojutrze, spotykamy się na przedostatnią audycję, o tej samej porze Jong. - odparł główny prezenter, klepiąc młodego mężczyznę po plecach. Było mu szkoda, że młody wokalista zespołu Shinee, wraz z resztą członków, zaraz po świętach zaczynają służbę w wojsku, bowiem dobrze szło mu prowadzenie audycji radiowej.
- Dobrze hyeong. Miłego wieczoru, dbajcie o siebie! - wykrzyknął i wyszedł z sali. Założył na nos maseczkę i czapkę, podążając za kierowcą
i ochroniarzem z którymi przyjechał.
Dzisiejsza pogoda była paskudna. Był już osiemnasty grudnia, i jak nigdy sypał dzisiaj mocno śnieg i było dość ślisko. Także idąc musieli uważać, aby nie wywinąć jakiegoś orła.
Mężczyźni gdy doszli na miejsce parkingowe, wsiedli do minivana i ruszyli w stronę dormu Shinee. Kim, w czasie jazdy wsadził sobie do uszu słuchawki bezprzewodowe, włączył relaksacyjną muzykę i rozsiadł się wygodniej w skórzanym fotelu. To zawsze pomagało mu się rozluźnić.
Jego ociężałe powieki od zmęczenia i natłoku pracy przymknęły się. Miał już szczerze dość dzisiejszego dnia, a nawet trochę tego natłoku pracy, jaki im się teraz napatoczył. Był przemęczony. Potrzebował regeneracji.
Od rana dręczyło go jakieś dziwne uczucie, więc gdy tylko miał chwilę, wykonał szybkie połączenia telefoniczne do bliskich, jak i odpisał na kilka wiadomości.
Jonghyun, przysnął i spał tak do czasu, dopóki nie doszły do jego uszu niepokojące piski opon, natarczywy dźwięk klaksonu i krzyki jego hyeongów.
Wręcz zerwał się z siedzenia do pozycji siedzącej. Spojrzał przed siebie, w stronę przedniej szyby. Przed oczyma ujrzał oślepiające światło samochodu dostawczego, jadącego wprost na nich. Zdążył ujrzeć tylko tyle, gdy całe życie wręcz przewinęło mu się przed oczyma.
Jedynie w tym amoku dosłyszał krzyki.
Głuchy dźwięk uderzenia dwóch elementów.
Szarpnięcie.
W końcu nie widział i nie słyszał nic.
Nastała cisza.




____________________________________________

Nie zabijajcie mnie za to, co wydarzyło się w tym rozdziale...


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz