Prace zamieszczone na tym blogu (jak i szablon) są mojego autorstwa.Więc uszanuj moją pracę jak i czas spędzony przy tym i nie umieszczaj ich na innych stronach! Dziękuje! :D

piątek, 10 grudnia 2021

Rozdział 64/ +16

 

Starałam się poprawiać błędy na bieżąco, jeśli jakieś się pojawią, to wybaczcie. Jak będę miała więcej czasu, to przejrzę rozdział jeszcze raz. ;) Dorosłe życie wciąga niesamowicie, także i z czasem jest gorzej, ale spokojnie, cały czas pracuję nad kolejnymi rozdziałami. Pomysł jakiś jest, tylko, albo nie ma kiedy pisać, albo się nie chcę i już. ;)
______________________________________________________



Patrzył, na żywo rozmawiającą ze sobą grupkę osób, upijając w końcu łyk piwa, które podał mu chwilę temu szwagier Oli. Stał tak przy ognisku, jak jakiś kołek, bowiem było mu trochę zimno. Był przecież już początek października, a on nie był przyzwyczajony do takich temperatur.
W Korei zawsze było cieplej, o takiej porze, niżeli w Polsce. W rozmowach, o anomaliach pogodowych w owym kraju, dziewczyny gdzieś podjęły wątek panujących tutaj temperatur. Jednakże on się nie spodziewał, aż takiego zaskoczenia! Był przekonany, że będzie jednak niewiele chłodniej, niż w jego ojczystym kraju. Do tego, Olka, sama mówiła mu, że dzisiejszy dzień i tak należał do najcieplejszych. Że co kurde?! Ja tu zamarzam!
Jinki, westchnął i uśmiechnął się lekko do ukochanej, gdy ta w trakcie rozmowy z mamą, spojrzała się na niego. Jej rodzicielka również, co tylko utwierdziło mężczyznę w przekonaniu, że właśnie jest namiętnie przez nie obgadywany.
Całe spotkanie odbywało się w domu siostry dziewczyny, jednakże z racji zrobienia ogniska przez jej szwagra, wszyscy wyszli, aby przy nim się ogrzewać, rozmawiać i nawet smażyć kiełbaski. Nawet jeśli brzmiało to dość irracjonalne.
Zapoznanie z rodzeństwem blondynki poszło lepiej, niż Lee tego oczekiwał. Na początku było trochę niezręcznie, jednakże, przez ogromne poczucie humoru reszty, stosunki ociepliły się. Jego ukochana wspomagała go w trudniejszych chwilach, kiedy nie wiedział, jak wymówić jakieś słowo po polsku, lub czegoś nie zrozumiał, za co był jej niezmiernie wdzięczny. W sumie sądził, że i tak udało mu się nieco zapunktować tym, że chociaż próbował używać języka polskiego.
Przy okazji, byli jeszcze partnerzy i dzieci rodzeństwa zielonookiej. Także trochę tych ludzi się nazbierało, jak na zwykłą małą biesiadę rodzinną przy ognisku. Nawet był zaskoczony tym, że nikt nie wspomniał o nim, jako o chińczyku. Nawet dzieci! Był świadkiem takich zdarzeń i nie był nigdy z tego zadowolony. To tak, jakby na Polaków mówili, że są Rosjanami.
Każdy raczej dopytywał, o jego kulturę, jak się poznali z Olą? Jak to jest być tak wielką gwiazdą - bowiem Polka mówiła co nieco, o jego zawodzie i nawet sytuacjach odnośnie sasaeng.
Było też pytanie, jak doszło do tego, że zostali parą? Wymijająco odpowiadali, że polubili się mocniej, niż reszta, poszli na kilka spotkań i jakoś, to dalej poszło. Przecież nie będą im mówić, jak naprawdę, to wszystko się potoczyło, prawda? Nawet jeśli od początku i tak czuli do siebie miętę, niezależnie od tego, że dziewczyna spotykała się z Tae.
Ona sama nie wyobrażała sobie, aby wracać wspomnieniami do tej chwili, kiedy to odkryła zdradę ukochanej osoby. To było dla niej zbyt bolesne. Dla kogo by nie było?
Już przed wyjazdem ustalili pewną zasadę co i jak, powtarzali to często, więc opowiadając o tym, wręcz sami wierzyli w taki przebieg zdarzeń. Podobno często powtarzanie kłamstwo, staje się w końcu prawdą...
Koreańczyk po tych wszystkich przebytych emocjach, potrzebował się wyluzować, wyrzucić z siebie stres. A cóż może być bardziej idealne, od chłodnego bursztynowego płynu zwanym piwem? Chyba jedynie soju. Jednak nie mając dostępu do danego alkoholu, piwo było również czymś na zasadzie zbawienia dla niego i jego ducha - nawet jeśli było mu po nim jeszcze zimniej. Jednak starał się, o tym nie myśleć i nie trząść portkami z zimna, niczym galaretka, bo to zapewne wyglądałoby dziwnie. Wszyscy stoją normalnie przy tym ognisku, a ten mimo to, miałby nagle drgawki, jakby po nim co najmniej mrówki chodziły.
Lee uchodził trochę za nieśmiałego, to było dla niego naprawdę nowe przeżycie i doświadczenie. Polski nie szedł mu jakoś rewelacyjnie, łamał go trochę. Nawet z angielskim miał lekkie trudności. 
Języki nie były jego mocną stroną, jak u Kibuma, czy Minho. Jednakże z pomocą ukochanej, udawało mu się jakoś dogadać.
Dzień tak szybko mu zleciał, że nawet nie wiedział kiedy, a byli już na gospodarstwie, na którym były konie. Z tego co zrozumiał, siostra blondynki, wraz z mężem, zajmowali się tym zawodowo, co związane było z końmi. Wokalista, był tym zdumiony, bowiem bardzo szanował ludzi, którzy żyli ze swojej pasji i robili to, co najbardziej lubią. On sam wykonywał zawód marzeń. Mimo, iż był trudny i ciężki.
Mężczyzna w końcu wstał z drewnianej ławki - bo ileż można na niej marznąć przy ognisku -  i postanowił, że przejdzie się kawałek. Może nawet do stajni? A co! Nie na co dzień widzi się konie, prawda? Tym bardziej w Korei. Poza tym, jego ukochana też pałała miłością do tych wspaniałych i mądrych zwierząt. Aby tego było mało, jeździła kiedyś! Marta, razem z nią, za tych dobrych czasów młodości. W sumie dzięki tej pasji się poznały.
Mężczyzna podszedł do blondynki, która w tym czasie rozmawiała z tatą. Przepraszając przyszłego teścia łamanym polskim, chwycił drobną dłoń dziewczyny i pociągnął za sobą. Szli do stajni w milczeniu, przez co od razu wspominał w myślach całe, to spotkanie z rodzicami dziewczyny. Jedno było pewne - przeżył to. 

- A, więc to ty jesteś ten Jinki.  - Azjata popatrzył się ponownie na przyszłą teściową i szybko się reflektując, odpowiedział łamaną polszczyzną, kłaniając się przed tym lekko. 
- Tak, proszę pani. Bardzo miło mi państwa poznać.
Ola, stojąca obok - jak jej się wydawało - wręcz bladego mężczyzny, tylko wypatrywała, kiedy ten połamie sobie ten biedny język od głosek typu: ę, ą, ć i innych. Polski należał przecież do jednych z trudniejszych do nauczenia.
- Nam też miło poznać, widzę, że próbujesz mówić po polsku. Szanuję to. - odparła rodzicielka blondynki.
- Tak, staram się przynajmniej. Chociaż... nie wszystkie... nie wszystkie... um, przepraszam. - zarumienił się, i pośpiesznie po koreańsku poradził się ukochanej, jak wymawia się na polski - ,,słowa'' i ,, umiem'', bowiem jeszcze się trochę gubił w tym wszystkim. - Chociaż nie wszystkie... słowa umiem. Jednak próbuję. Umiem też mówić trochę po angielsku -  Ji, zaśmiał się i po chwili spoważniał, zastanawiając się, co oni tacy poważni są? Idealnym tłem muzycznym byłaby piosenka Shinee ,,Why so serious?". Aż sobie to wyobraził.
- To ucz się ucz, póki młody jesteś i nie chcesz, aby była między nami bariera językowa. - mama Oli, w końcu zdobyła się na uśmiech. Szeroki, szczery, więc Lee poczuł się nieco swobodnej, a tym bardziej, kiedy przytakujący na słowa żony, ojciec blondynki poklepał go po ramieniu. Również lekko się uśmiechając. Jednakże można było dostrzec w jego spojrzeniu nadal panującą powagę. Po kim Ola, jest taka wesoła i dobra? No chyba, nie po rodzicach... - pomyślał.
- Właśnie, przecież zostaniesz naszym zięciem, prawda? A dogadać się jakoś musimy. Nawet jeśli nasza najmłodsza córka będzie z tobą żyła tak daleko. - mężczyzna przytaknął skinieniem głowy, na słowa przyszłego teścia, chociaż część słów musiała mu przetłumaczyć Polka, bowiem nie wszystko rozumiał. Po tych kilku słowach, rodzice blondynki uśmiechnęli się szczerze, chociaż zdaniem Jinkiego, nadal w ich oczach panowało ograniczone zaufanie względem niego. Mimo to, cały ciężar spadł mu z barków, a z każdym kolejnym oddechem było mu łatwej wciągać powietrze. Kto by przypuszczał, że możliwość normalnego oddechu może sprawić tyle radości i przyjemności? A może Ola, jednak ma tą wesołość po rodzicach?
Piosenkarz, czuł się tak, jakby był między młotem, a kowadłem. Jak na razie nie mógł rozgryźć tego, czy podołał zdaniu planu ,, Poznawanie teściów z przyszłym zięciem", czy nie.
Niby tutaj byli poważni, zaraz się późnej uśmiechali, żartowali sobie. Stwierdził, że Polacy są dziwni, nie urażając Polaków, rzecz jasna... Po prostu jest przyzwyczajony do nadmiernej szczerości swoich rodaków. Zamiast kawa na ławę, to człowiek musi się doszukać drugiego dna. W Korei, to tam nie patrzą. Nie podoba się? To się, to okazuje. Podoba się? Także! 
Ola, coś tam wspominała i Marta, że rodzice blondynki mają stanowczy charakter, i można pomyśleć na pierwszy rzut oka, że nie mają przyjemniej osobowości. Po czasie widać, że są naprawdę dobrymi i miłymi ludźmi, z głową na karku. W sumie tą głowę na karku po kimś Ola, musiała odziedziczyć, prawda? Nawet brunetka śmiała się, że pierwsze początki, gdy odwiedzała blondynkę, to trochę się jej rodziców bała. Czuła się niezręcznie, a z czasem widząc, że ją lubią, sama była przy każdym spotkaniu mniej spięta. Sama też mówiła, że może takie podejście miała, ponieważ akurat jej rodzice są mega sympatyczni na dzień dobry. Żartowała wtedy dalej, że jeśli wyjdzie jej z Choi, to ten będzie miał ułatwione zadanie. Nawet jeśli będzie problem z komunikacją.
Lee musiał też stwierdzić, iż myślał, że będzie gorzej. Jednak jak widać, faktycznie, ciężko ich rozgryźć, ale raczej nie da się ich nie polubić. Po prostu nie bojący się mieć swojego zdania dorośli ludzie.
- Dobra, wystarczy, bo ten wasz przyszły zięć zaraz mi tu zejdzie z tego świata. Ja w sumie też, jeśli zaraz się nie położę spać. Nogi mi spuchły i okropnie bolą. O ile sama nie jestem spuchnięta, od noszenia w sobie cały dzień waszego potomka. - jak na zawołanie Polka zaczęła ziewać, przeciągając się przy tym leniwie. Grymas na jej twarzy świadczył dobitnie, że tu i teraz, w tym momencie, potrzebuje odpoczynku.
Lee słysząc owe słowa, wręcz poczuł się uradowany, że zaraz ta nietypowa i dość niezręczna chwila minie. Miał nadzieję, że w końcu będzie kiedyś dobrze. Mógł tylko wierzyć w słowa Marty, że rodzice jego ukochanej przekonają się z czasem bardziej do niego i zaistniałej sytuacji.
- Masz rację Olka, idźcie wypocząć, bo późnej jedziemy na grilla do twojej siostry.
- Oh, super.
- Także też nie śpijcie za długo, abyście zdążyli się przygotować, jasne? - odparła z matczyną troską rodzicielka. Pogładziła ramię ukochanej córki, gdy objęła ją swoim ramieniem. Złożyła motyli pocałunek na jej skroni, uśmiechając się do niej ciepło. Całej tej sytuacji uważnie przyglądał się Koreańczyk. Właśnie dostrzegł inne oblicze przyszłej teściowej i nabrał większej nadziei, że będzie tylko lepiej.
- Tak mamo...
- No i późnej poznamy się lepiej Jin. Teraz nie wyglądacie za dobrze. - odezwał się w końcu ojciec dziewczyny, skłaniając się na delikatny uśmiech w stronę jakże bladego przyszłego zięcia. Mógł przysiąc, że jeszcze chwila i ten padnie albo ze zmęczenia, albo ze stresu związanego z poznaniem ich.
- Właśnie Jinki, przygotuj się, na poznanie mojego świata i reszty mojej zwariowanej rodzinki. - blondynka zaśmiała się, widząc minę swojego ukochanego, jakby co najmniej dowiedział się, że jest adoptowany.
I tak oto, kiedy położyli się spać na jakieś 4 godziny, w końcu wstali po południu, a następnie zjedli coś małego. Po posiłku ogarnęli się i przyjechali na tą uroczą wieś znajdującą się poza miastem.
Kiedy byli już w stajni, podszedł do pierwszego lepszego konia, o skarogniadym umaszczeniu. Pogłaskał nieśmiało czoło zwierzęcia na którym widniała nieduża biała odmiana. Chyba mu się spodobało, bowiem koń wyciągnął głowę bardziej w jego stronę, aby ten tylko nie przestawał dopieszczania go. Lee zaśmiał się na to, zerkając pełen szczęścia na ukochaną. Kto by pomyślał, że zwykłe głaskanie może sprawić tyle radości! Albo, to piosenkarz miał stanowczo za mało styczności ze zwierzętami i dlatego tak się teraz cieszył. Reszta koni przyglądała im się uważnie z zaciekawieniem.

- Ładny. Jak, ma na imię?
- Eschnapur. - odpowiedziała, uwieczniając chwilę zdjęciami i filmami, używając do tego aparatu w telefonie.
- Esch... Co? 
- Eh... - westchnęła dziewczyna, kiedy wysłała materiały na ich wspólną grupę z chłopakami, w aplikacji Kakaotalk. W końcu wspólnie podjęli praktykę prawidłowej wymowy imienia kopytnego, przez mężczyznę. W końcu po dłuższej chwili, udało mu się wypowiedzieć imię. Cichy i melodyjny chichot wydobył się z ust dziewczyny.
- Widziałem, że robiłaś mi zdjęcia.
- Tak...
- Nie ładnie tak z zasko... - nie dokończył, bo dziewczyna go wyprzedziła, mówiąc dalej.
- Już nawet poszły na naszą grupę na Kakaotalk.
- Oh, naprawdę?! To się wszyscy zdziwią. - zaśmiał się i objął dziewczynę ramieniem. - Mam nadzieję, że wyszedłem chociaż dobrze. 
- Kochanie, przecież to oczywiste, że zawsze wychodzisz dobrze na zdjęciach.
- No tak, lata praktyki. - odparł, wypinając przed siebie dumnie klatkę piersiową, co ponownie rozbawiło jego ukochaną. Pocałował czule czubek głowy dziewczyny i wspólnie zaczęli podążać w stronę wyjścia ze stajni.
- Dlaczego nie jeździsz już konno?
- Bo ja wiem? - blondynka wzruszyła ramionami, chwytając ciepłą dłoń ukochanego. Od razu poczuła się jakoś tak bezpiecznej.
Kiedy wręcz już wychodzili, wydobyło się za nimi ciche rżenie, na co zareagowali śmiechem.
- Ktoś tu zaczyna tęsknić za tobą. - Polka śmiała się dalej, zerkając jeszcze ostatni raz na Eschnapura, wypatrującego ich z boksu. - Jednakże wracając... Chyba problemem jest brak czasu... No i teraz dochodzi do tego ciąża. - westchnęła ze smutkiem, bowiem brakowało jej tych dawnych lat i czasu, kiedy po szkole jeździły z Martą, na konie, wraz z innymi dziewczynami.
- Hmm rozumiem, jednakże jestem zdania, że skoro coś się lubi, lub kocha, to powinno się rozwijać w tym kierunku. Chociażby dla własnej przyjemności. - mimo, iż dłonie czarnookiego były chłodne, to Ola, nie wzdrygnęła się na czuły dotyk jej policzków, kiedy przystanęli sobie przy dużym drzewie. 
- Wiem kochanie, jednakże bywają rzeczy ważne i ważniejsze. - spojrzała mu głęboko w oczy -  Sądzę, że kiedyś wrócę do tego. Może nie w sport, jak kiedyś, ale w rekreację. Zaciągnę przy okazji Martę, bo wiem, że też jej tego brakuje.
- Dobry pomysł! We dwójkę raźniej. - zdążył dokończyć zdanie, a jego oczy przybrały łudząco większego kształtu. Wpadł na jakiś pomysł. - Wiem! Jak nasze maleństwo będzie większe, to możecie też razem jeździć! - podekscytował się ową wizją. Pomyślał nawet, że mógłby sam spróbować tego sportu.
O ile u Onew, czasami tęczówki były mało widoczne, tak teraz w ogóle ich nie było widać, gdy jego powieki uformowały się w półksiężyce.
- Pomyślimy i zobaczymy. - delikatny uśmiech wdarł się na usta blondynki. Była mile zaskoczona, że mężczyzna ma zamiar tak się poświęcić i spróbować "skosztować" jej pasji.
Westchnęła cicho, nieco ociężale, gładząc się po brzuchu, kiedy to poczuła delikatny ruch dziecka. Pamięta, jakie było jej zaskoczenie, kiedy poczuła, to pierwszy raz. Lee gładził wtedy ją po brzuchu i nagle znikąd poczuła to, jakby coś się w niej poruszyło. Było, to na domiar przerażające i zaskakujące. Ogólnie powoli coraz ciężej było jej chodzić z brzuszkiem, który nieco urósł, od jej ostatniej wizyty w Polsce. O zakładaniu butów wolała nie wspominać. Teraz miała lekkie trudności, a co to będzie za chwilę? Brzuch rósł jej teraz szybciej.
Czy było wspomniane, że Ola, nie miała jeszcze okazji poznać rodziców lidera? Nie? Jak to wyszło? Żadne z nich nie wiedziało. Rodzice Jinkiego, wiedzieli już, że ten zostanie ojcem, a oni dziadkami. Każdy był w jakiś sposób zabiegany, a rozwiązanie było coraz, to bliżej. Stanowczo musieli w końcu zorganizować spotkanie i przy okazji omówić sprawy związane z ich ślubem. Niestety w Korei nadal niezbyt dobrze patrzyło się na ciążę przed ślubem. Tym bardziej starsi ludzie, którzy byli dość konserwatywni w swojej wierze. Trzeba było mieć tylko nadzieję, aby rodzice mężczyzny zaakceptowali jego wybrankę, jak i fakt, że zostaną dziadkami.
- Ogólnie rzecz biorąc, chętnie sam bym spróbował.
- Serio? Jestem zaskoczona i zdumiona. - dziewczyna popatrzyła na niego z wyraźnym zaskoczeniem. Nie spodziewała się takiej reakcji. Raczej mało który facet chce podzielać pasję ukochanej, którą jest jeździectwo. - Wiesz kochanie, to, że ja to lubię, nie znaczy że musisz też zacząć. - zaczęła niepewnie, zatrzymując się naprzeciwko ukochanego. Nie wiedzieli, że reszta par oczu przypatruje im się z zaciekawieniem, 
W sumie tylko Olka, z całego rodzeństwa miała związać się z obcokrajowcem. Każdy wiedział, że od zawsze lubiła Azję. Mangi, anime, muzykę. Zaczęło się od Japonii, a skończyło na Korei. 
- Ale tak nie jest! - zaczął, gestykulując przy tym rękoma. Nie chciał, aby myślała, o tym w ten sposób. Naprawdę chciał tego spróbować! Był tym zaintrygowany. - Jestem bardziej ciekaw, jak to jest i chciałbym spróbować! Chłopacy będą mi zazdrościć, a co! - blondynka zaśmiała się cicho i wtuliła w ciepłe ramiona ukochanego. W końcu doszli do ogniska i usiedli przy reszcie, która dyskutowała ze sobą zawzięcie, w międzyczasie podsłuchując, jak oboje rozmawiają po Koreańsku. Nie było im dane słyszeć tego i zawsze byli ciekaw, a kiedy już słyszeli, to niewiele. Teraz mieli okazję posłuchać dłużej.
- No dobrze, dobrze. - cukierniczka spojrzała w czarne tęczówki, mając wrażenie, jakby co najmniej wpatrywała się w czarną otchłań - jak jesteś ciekaw, mogę pogadać z siostrą odnośnie jazdy. Sądzę, że nie będzie miała nic przeciwko i jakiś czas się znajdzie.
- Naprawdę?! 
- Tak. Przy okazji mogłabym uwiecznić tę chwilę i wysłać chłopakom. To byłoby lepsze, od samych zdjęć i filmu z końmi. - zaśmiała się - Jak, to powiedziałeś - a niech zazdroszczą, czy jakoś tak. - jasnooka zaśmiała się, i wyciągnęła telefon. - Oho, już się odzywają.
- Tak? Co piszą?
- No sobie zobacz, masz telefon. - wytknęła w jego stronę język. - Oh, zapomniałam, roaming. Dobra, spójrz na moim. - odparła, bowiem sama miała dwa numery, Polski i Koreański.
Mężczyzna odebrał telefon i zaczął przeglądać konwersację. Dość długą...

Od: Diva
,,Omo! Gdzie cię tam wywiało? Skąd tyle koni?! O.O''

Od: Dino
,, Było im mało gruchania w domu, to przenieśli się na sianko 3:) Nie ładnie... ''
 
Od: Marta
,, Oppa! Bo dostaniesz w dziób! ''

Od: Dino
,, Co w dziób? Co w dziób? Taka prawda. Zarazili się od ciebie i Choi :D ''

Od: Marta
,, Poczekaj, dostaniesz na dwa razy! Niech tylko do was przyjadę, to zrobimy ci z Minho, takie paranormal activity, że zginiesz śmiercią marną, jak twoi gadzi poprzednicy -_-" ''

Od: Żabol
,, Skarbie, nie nakręcaj się już tak... :* Onew, dobrze wyszedłeś, chociaż wyglądasz na zmęczonego podróżą. Ola, też. Trzymajcie się tam... ''

Od; Diva
,, Ktoś tu chyba zaraz ma okres 3:) Choi, zrób coś z jej humorkami. Nie wiem, kup wór żelek, czy coś... spełnij jej zachcianki erotyczne... ''

Od: Żabol
,, Ktoś tu chyba jest zazdrosny, że nie porucha, a inni tak... :D ''

Od: Diva
,, Zamilknij na wieki ropucho... -_-'' ''
 
Od: Marta
,, Boże... Minho... nawet tego nie skomentuje x.X "

Od: Żabol
,, No co? Taka prawda skarbie :* "

Od: Marta
,, Key, ty też zginiesz, zobaczysz... -_-'' Boże, Ola wracaj... Ja tu z nimi zwariuje! ;__; ''

Od: Maknae
,, Woo hyeong, ale zaskoczenie! Niech ci Ola, zrobi sesję zdjęciową i pyk, damy na okładeczkę gazet.
Matko, pohamujcie się... -_-" " 
Jak widać, u nas bez zmian. Trudne sprawy, i  inne sytuacje życiowe, niczym z paradokumentu... :D ''
 
Od: Dino
,,Marta, to chyba my prędzej z wami zwariujemy... Jęki i skrzypnięcia łóżka to już mi się śnią po nocach... o.O ''

Od: Marta
,,Pff, kolejny chyba spragniony seksu i zazdrosny, jak to napisał Choi: że nie porucha, a inni tak.
Jednak zostawiam, to bez komentarza... i tak zginiesz ty i ta wredna diva...:* ''
 
Od: Ola
,, Hej, tu wasz hyeong Onew! Jak się macie? Dbacie o siebie? 

 Od: Diva
,, Yah! Ty mała, wredna... eh, za długo ze sobą przebywamy chyba, bo nie wiem jaką ripostą ci pocisnąć, aby cię ruszyło... -_-' ''

Od: Marta
,, No cóż z kim się zadajesz, takim się stajesz oppa :* Uczę się od najlepszych! <3
Onew, super zdjęcia! Sznapi widzę cię lubi. ^^ Jak Ci się podoba w Polsce? ^^ ''

Od: Ola
Czytając wasze komentarze, to wszystko już wiem... Po staremu...
Tutaj jest naprawdę pięknie i super. Chociaż minusem jest to, że jest mega zimno, a jeszcze zimy nie ma ;_;
W Korei to normalnie wczesna wiosna w przeciwieństwie do Polski. Dzięki za te jakże cudowne komentarze...
Może siostra Oli pozwoli mi pojeździć, byłby filmik, lub zdjęcia, jednak boję się, o kolejne deprawujące komentarze... -_- "

Od: Żabol
,, Jak dla mnie możesz śmiało nagrywać i się pochwalić. Chętnie popatrzę, jak ci idzie! :D
Tak w ogóle, to jak tam spotkanie z przyszłymi teściami? ;) ''
 
Od: Ola
,,  Taaa, piszesz to, bo też chcesz się pośmiać... tak właśnie mnie kochacie...  ;__; "

Od: Diva
,, Nie marudź, pochwał się i napisz w końcu, jak tam wizyta i teściów?! "

Od: Ola
,, O człowieku, tyle mini zawałów, to nawet na koncertach nie przeżyłem. ;_; Jednak za długo by pisać, zgadamy się na wideo rozmowę.''

Od: Marta
,, Onew, no chyba nie było, aż tak źle? :( 
Nakręciłeś się po tym co ci powiedziałam pewnie... wybacz. ;_; ''

Od: Ola
,,Jak napisałem, powiem wam przy jakimś wideo czacie. Do późnej! ;) ''

Od: Diva
,, O ile się go doczekamy... No to teraz czas na Olkę, aby poznała swoich przyszłych teściów! ''

Od: Dino
,, Będzie ogień... Oby twoi rodzice hyeong wszystko zaakceptowali... ''

Od: Marta
,, Jongi, nie strasz mi tutaj mojej Oli! Wiemy jakie są mniej więcej zwyczaje i podejście rodziców do niektórych rzeczy... Jej i tak wystarczy już stresów ze względu na ciążę...''


- No cóż, zdziwieni, zaskoczeni, były pochwały, czyli każdy napisał tak, jak podejrzewałem - westchnął, oddając telefon jasnookiej, aby kolejno podrapać się po głowie, na której miał ciepłą czapkę. 
- No i nawet gdy nas nie ma, atmosfera ciągle ta sama. Biedna Marta, musi się z nimi sama użerać.
- No... Pomyśl sobie teraz, co ja przeżyłem, przez te kilka lat... - westchnął cierpiętniczo i po chwili zaśmiał się na wspomnienie kilku rzeczy z udziałem jego i chłopaków. Były wzloty i upadki, jednak musiał przyznać, że byli mocno zgranym zespołem. - Nie chcesz przeczytać, co napisali?
- Nie, może później, to zrobię. Idziemy do domu? Wszyscy już tam się udali.
- O tak! Zaraz mi odpadnie wszystko! - aż zadrżał, nawet jeśli cały czas siedzieli przy ognisku. Jednak kiedy już szli w stronę budynku, mina mężczyzny była zmieszana.
W środku przysiedli się do stołu zaczęli jeść.
- To, na jak długo przylecieliście?
- Tylko na tydzień. Jinki, i tak ledwo co zdobył aż tyle wolnego. W grudniu idzie do wojska i teraz ma z chłopakami, o wiele więcej pracy.
- No tak, praca piosenkarza nie jest łatwa. Fajnie, że udało ci się zdobyć trochę wolnego i przylecieć, aby nas poznać. Zwłaszcza teściów. Chyba nie było tak źle co? - żartowała jedna z sióstr Aleksandry, udając, że wcale nie widzi zdegustowanych min rodziców.
- Też się cieszę, że się udało i bardzo miło było mi was poznać. Zwłaszcza państwa. - Lee ukłonił się w stronę przyszłych teściów, uśmiechając się do nich wesoło.
Ci odwzajemniali uśmiech, a tata Oli nawet pokusił się, aby polać przyszłemu zięciowi trochę wódki.
- I nie było tak źle. - zażartował,  i cieszył się, że nie uraziło, to rodziców.
W końcu opowiedział co nieco informacji odnośnie zaciągnięcia się do wojska, że w Korei, to obowiązkowe jest. W końcu każdy wzniósł toast.
- Planujecie ogłosić zaręczyny w mediach?
- No cóż... - zaczął, drapiąc się po głowie. Jeden z trudniejszych tematów, bowiem każdy fan reagował inaczej. Teraz głośno było właśnie, o Chenie z Exo, który to ogłosił, że się pobiera i ma dziecko w drodze. Brzmi znajomo? Lee troszkę obawiał się podobnego odniesienia do jego wydarzeń z życia. Azja bunt, aby Onew wywalić z gruby za zdradę - jak w przypadku Chena, to było - a reszta Świata będzie się cieszyć. W takich sytuacjach cieszył się, że ludzie z innych kontynentów Świata bardziej szanują i akceptują decyzję swoich idoli. - Prędzej, czy później trzeba będzie, ponieważ i tak w końcu wyszłoby wszystko na jaw, a że fani są dla mnie ważni, to wolałbym im sam to ogłosić, bądź przez agencję, a nie jeśli mieliby się dowiedzieć od czasopism plotkarskich. Mój kolega z branży jest w podobnej sytuacji i nie za dobrze zostało, to u nas przyjęte. - westchnął, trochę bojąc się, że wlazł właśnie w przysłowiowe gówno, z tym swoim długim językiem i szczerością do bólu.
- Czyli, że albo będziecie mieć spokojne życie, albo nie?
- Powiedzmy. - głupiutki uśmiech pojawił się na ustach lidera, a modlitwy do bogów wezbrały w siłę, aby tylko rodzice nie dowiedzieli się, jak naprawdę to wszystko wygląda. Zwłaszcza, jakim niebezpieczeństwem są sasaeng. - Jednakże, proszę, nie martwcie się. My i tak już jesteśmy praktycznie emerytowanymi piosenkarzami. Teraz większy szał jest na nowych artystów. - w pokoju rozniósł się jakże niepewny śmiech mężczyzny. Starał się załagodzić dziwnie sztywną i grobową sytuację. Nie chciał być brany za tego, co nie będzie w stanie dać bezpieczeństwa dziecku i przyszłej żonie. Na szczęście towarzystwo roześmiało się razem z nim.
- No oby tak było. Nie chcielibyśmy, aby nasza córka czuła się zagrożona i żyła w wiecznym stresie. - ton głosu ojca dziewczyny świadczył o tym, że nie do końca jest przekonany co do związku córki z kimś sławnym. Jednakże miłość nie wybiera.
- Tak, tak, oczywiście. - wstał, i ukłonił się nisko w stronę teściów, okazując im tym ogromny szacunek. - Kochani, Jinki, właśnie okazał wam ogromny szacunek, więc uszanujcie, to i traktujcie go dobrze. - Polka wytłumaczyła zachowanie ukochanego, widząc zaskoczone miny rodziców. Kiedy Lee usiadł, ta pogładziła ramię ukochanego, w formie wsparcia.
- A, czy ktoś go źle traktuje?
- Nie, ale... jesteście...
- Trochę surowi? - wtrącił ojciec. - Skarbie, musimy troszkę być. Już bez przesady, że aż tak go katujemy. Prawda Jin?
- Katu... co? - zapytał lekko zdezorientowany, bowiem zapomniał, co to słowo znaczy, bądź nie było mu dane go się jeszcze nauczyć. Z pomocą przyszła mu Ola, tłumacząc na Koreański.
- Oh, jest wszystko w porządku naprawdę! Koreańczycy też są nieco surowi, szczerzy. Sądzę, że w pewien sposób się polubiłem z państwem. - uśmiechnął się szeroko, jak to on.

- Ogólnie tak wracając do rozmowy, o rodzicach... - zaczął niepewnie czując, że zaraz wywoła kolejne lekkie niezadowolenie Polaków. Chociaż trzeba było przyznać, że nie reagują na szczęście tak gwałtownie, jak Koreańczycy. - Jak wspomniałem wcześniej, o zasadach panujących w Korei, sądzę, że... Ola nie będzie miała też lekko przy pierwszym spotkaniu z moimi rodzicami, także będzie remis. - śmiał się nerwowo, wypijając cały kieliszek wódki, jak każdy i nagle momentalnie spoważniał, skwasił się, zrobił minę, jakby co najmniej ducha zobaczył! W sumie było, to spowodowane smakiem Polskiej wódki, jednak w większej mierze chodziło, o to, że przypomniał sobie o tym, że Kibum, też wspomniał, że blondynka może nie mieć łatwo z poznaniem przyszłych teściów. Chodziło, o pewne zasady w Korei. Starsze pokolenie woli wpierw zaręczyny, ślub, a na końcu potomstwo.
- Oj chyba nie będzie, aż tak źle... Oli nie da się nie lubić  - zdążył powiedzieć i wtedy ujrzał wyraz twarzy mężczyzny. - Co jest Onew? Za mocna? - melodyjny śmiech teścia, jak i reszty rozniósł się po jadalni. 
-Nie, nie, to nie tak, już piłem waszą wódkę, po prostu coś mi się przypomniało. - uśmiechnął się niemrawo, przygryzając następnie swoją wargę. Zrobił, to na tyle mocno, że mało brakowało, aby sobie jeszcze przegryzł te usta, a szkoda by było, aby je okaleczył. 
- Czyli rozumiem, że pijesz dalej?
- Tak, tak...
- Kochanie, jesteś pewien? Na pewno wszystko gra? Pobladłeś. - troskliwy melodyjny głos wydobył się z ust jego ukochanej. - Chodzi o twoich rodziców? 
- Tak, tak, wszystko ok, nie martw się i nie przejmuj tym. - skwitował, mówiąc po Koreańsku, podając kieliszek, aby przyszły szwagier polał mu ponownie przezroczystego płynu. Pragnął wymazać wszystkie uporczywe myśli, które dręczyły go beznamiętnie. Nawet jeśli miałoby być, to skutkiem jutrzejszego kaca.

- Jinki... - jej ton zabrzmiał stanowczo, a zielone oczy, aż pociemniały. Było, to spowodowane, albo niezadowoleniem, albo soczewkami i światłem, jakie panowało w pomieszczeniu.
- Ola, naprawdę nie martw się niczym na zapas. - nie zmieniał języka, przez co każdy patrzył na nich niczym ciele na malowane wrota, bowiem nie byli w stanie ich zrozumieć.
Piosenkarz nie chciał martwić ukochanej, bowiem sam nie był w stanie przewidzieć zachowania rodziców na wieść, o ciąży. Wiedział, że nawet jeśli ta teraz odpuści, to i tak, gdy przeczyta wiadomość, będzie na nowo drążyć. Teraz nie było na to czasu, a raczej nie chciał bardziej rozwijać tego tematu przy reszcie jej rodziny. Nawet, gdyby rozmowa odbyła się po koreańsku.
Upił kolejny raz całą zawartość kieliszka, pragnąc zapomnieć, o tym kłującym bólu w całym ciele. Jego rodzice byli dobrymi, miłymi i radosnymi ludźmi, jednakże mieli też swoje zakorzenione zasady. Sądził, że Aleksandra, zostanie przez nich zaakceptowana, jednakże wiedział również, że czeka go ciężka gadka. To nie ją będą winić za brak myślenia, tylko jego, że dopuścił do czegoś takiego. Bowiem jest dorosły i raczej powinien wiedzieć, jak się zabezpieczać przed takimi sytuacjami, prawda? Jego rodzice wiedzieli już, że się zaręczył, ale nie wiedzieli, że zostaną zaraz dziadkami. Od zawsze było mówione, że jeśli będzie miał wybrankę, to chcą ją poznać dopiero po zaręczynach. Dość dużo osób starszej daty ma jeszcze takie podejście do związków. Nawet przyszła mu do głowy myśl, jakby rodzice Choi zareagowali na fakt, że Marta jest w ciąży, gdyby faktycznie ich obawy sprawdziły się te kilka miesięcy temu? Z tego co wiedział, polubili ją i zaakceptowali, nawet jeśli dryblas jeszcze jej się nie oświadczył. Jednakże, gdyby faktycznie ciąża nie okazała się wtedy fałszywa, to kto wie, czy Marta, też nie miałaby pod górkę, Choi w szczególności.
Jednakże wracając... Niestety, Jinki dobrze wiedział, że w Korei nadal panuje taki zwyczaj i przeświadczenie, że jak się ma dziecko przed ślubem, to dla rodziny w pewien sposób jest to hańba. Bardzo nie chciał, aby to tak wyglądało i było odbierane.
Kiedy tak rozmyślał i upijał już z trzeci kieliszek, bowiem tempo nagle narzuciło się dość szybkie, nie zauważył, że blondynka uważnie mu się przypatruje i widzi, że coś go trapi.
- Może  troszkę zwolnisz?
- Spokojnie, będzie dobrze, mam mocną głowię, jak ty, przecież wiesz. - obejmując dziewczynę swoimi ramionami, ucałował czule jej czoło.
- Tak, tak, zobaczymy jutro. - dziewczyna zmrużyła swoje powieki, mając wrażenie, że dręczy go myśl, o jego rodzicach. Jak, to chłopy mieli w zwyczaju, przecież Lee się nie przyzna tak od razu, prawda? No chyba, że na dzisiejszym, lub jutrzejszym łożu śmierci.


*

Kilka godzin później...

- A nie mówiłam... - mruknięcie Oli emanowało taką grozą, że gdyby była postacią z anime, to czaiłaby się za jej plecami czarna aura. Ręce miała skrzyżowane na piersi, wzrok wpatrzony w pijanego w trzy przysłowiowe dupy, Jinkiego. Nie żeby miała problem, aby wypił sobie z przyszłym teściem, szwagierkami i szwagrem, bo wiadomo, alkohol zbliża ludzi podobno. Jednakże wszystko ma swoje granice, prawda?
- Oj kochanie no... ja nie jestem przecież pijany...
- Jesteś...
- Wcale, że nie! - mruczał pijackim głosem Lee, próbując wstać, jednakże wychodziło mu to co najmniej koszmarnie. Czuła, że tak wyjdzie. Tempo jakie mieli wiele razy w Korei pijąc wódkę z Polski, było o wiele spokojniejsze, niż dzisiejszego wieczoru. Lider przeliczył się co do tego, że skoro tam zawsze miał dość mocną głowę w trakcie picia, to i pijąc z Polakami będzie ją miał. Ta, na pewno...
Dłoń dziewczyny przykryła twarz, w formie zażenowania ową sytuacją.
- Dobra Olka, najwyżej zostańcie z rodzicami u nas na noc i wrócicie jutro. - zasugerowała siostra blondynki, a raczej bardziej zarządziła, patrząc na również mocno pijanego męża.
- Tata, jak zwykle zrobił ich w bambuko, albo serio ma tak mocną głowę. - jasne oczy bohaterki powędrowały na ukochanego skośnookiego mężczyznę.
- Od razu, że tata zrobił ich w bambuko. Pić trzeba umieć. - śmiał się mężczyzna w średnim wieku, ignorując złowrogie spojrzenie żony.
- Tak zróbmy Olka. Skoro twoja siostra sugeruję nam nocleg, to warto skorzystać. I tak babcia już śpi, więc szkoda byłoby ją budzić. - zaśmiała się rodzicielka, gładząc po plecach swoją najmłodszą córkę. Było już bardzo późno, więc wolała przenocować, niż jechać, o tak późnej porze z powrotem do domu. -
- Dobra, trzeba przetransportować te zwłoki na razie na fotel, a później na sofę, jak ją pościelę. Wezmę i dam mu też miskę w razie, gdyby miał wymiotować. - westchnienie wydobyło się z jej ust. Sama nie wiedziała, czy czuję złość, czy bardziej zmartwienie, że ten jutro będzie miał największy zgon w życiu. - Tato! Załatwiłeś ich tą wódką i bimbrem swojej roboty, to chodź teraz nam z nimi pomóż!



*


Nie wiedział, czy mu się to śniło, czy naprawdę ktoś wwiercał mu się w głowę jakąś wiertarką, albo co najmniej jakimś młotem pneumatycznym. Nie miał pojęcia, że samo oddychanie może przyprawiać, o bóle migrenowe głowy i żołądka. Cykanie zegara w oddali odbijało się niczym echo w jego głowie, co było kolejnym czynnikiem niesprzyjającym jego aktualnego stanu.
Kiedy się przekręcił i poczuł ciepłe promienie słoneczne na twarzy, syknął niczym jakiś wampir, na widok wody święconej, bądź czosnku.
- Cholera, moja głowa... - jęknął w ojczystym języku, dotykając głowę lewą ręką. Słyszał jakieś głosy dochodzące z oddali, jednakże nawet kiedy były ciche, to miał wrażenie, jakby były głośne.
Postanowił podjąć, to ciężkie ryzyko i otworzyć  końcu swoje migdałowe powieki. Były tak ociężałe, że nie był w stanie pojąć, jak mu się to udało.
Podniósł się na łokciach i zaczął rozglądać dookoła, aby zlokalizować, gdzie się aktualnie znajduje.
Wyglądał niczym kupka stu dni nieszczęść i jednej nocy.

Ku jego zdziwieniu leżał na rozłożonej sofie, mając na sobie jedynie bokserki i koszulkę.
Do danej sytuacji pasowałaby idealnie piosenka Zenka Martyniuka ,,Jak do tego doszło, nie wiem...'', bowiem w głowie lidera zespołu Shinee, była totalna pustka, a bardziej urwany w pewnym momencie film. Ostatnie co pamiętał, to chwile po śpiewaniu piosenek, po polsku, których nie rozumiał, ale coś tam majaczył kaleczącym polskim. O starszych koreańskich utworach nie wspominając - których notabene nie znała nawet Olka. No i do tego pamiętał jakieś tańce. Już zaczynał rozumieć, dlaczego wszystkie części ciała go bolą...

Lee pamiętał też śmiechy z tego powodu, i poczucie zaakceptowania kogoś z takim poczuciem humoru.
Podniósł się powoli do pozycji siedzącej, a z jego ust wydobył się kolejny syk cierpienia i goryczy. Nie wiadomo, czy łapanie za głowę miało coś pomóc w nasilającym się w niej bólu, ale ponownie to zrobił. Nawet nie pamięta, aby kiedykolwiek tak się spił. Nawet z chłopakami z branży i dziewczynami.
- Dzień dobry kochanie, jak się czujesz? - Zagaiła po koreańsku młoda kobieta. Piosenkarz spojrzał zmrużonym wzrokiem na siadającą obok niego ukochaną, która w przeciwieństwie do niego, nawet bez makijażu wyglądała przepięknie. Jednak uważał, że jej głos mógłby być, o kilka oktaw cichszy. Moja głowa... - Chcesz może kawy?
- A można wybrać opcję pogrzebu? - jęknął, marszcząc czoło, przez co ledwo było widać jego czarne oczy pod powiekami. To był dla blondynki dość słodki widok. Miała wrażanie, jakby widziała pandę. Umierającą, ale nadal słodką. Jakkolwiek, to absurdalnie brzmi.
Dziewczyna zaśmiała się cicho, jednak dla mężczyzny, to było wystarczająco głośne i bolesne dla jego uszu.
- Kochanie, mogłeś mnie posłuchać i tyle nie pić, a byłoby wszystko dobrze. Masz, napij się trochę kawy. - dłonie dziewczyny podsunęły pod nos mężczyzny kubek z przyjemnie pachnącą kawą. Przyjemny zapach mógł się wydawać tylko dla niej, bo dla piosenkarza był wręcz odrzucający, mimo, iż tak, jak Olka, lubił bardzo kawę. Wręcz od razu się odwrócił w przeciwnym kierunku, natrafiając na złowieszcze promienie słońca, zaglądające przez okno. Jakby nie miało kiedy świecić słońce, tylko akurat dzisiaj!
Przysłaniając się uniesioną ręką, odwrócił się ponownie w stronę ukochanej. Wtedy znowu poczuł odrzucający go aromat kawy. Cholera... Normalnie, wszystko próbuje go zabić!
- Podziękuję skarbie. Skuszę się jednak na trochę wody z cytryną. - westchnął cicho. - Dzień dobry. - powiedział zażenowanym głosem po polsku, kiedy ujrzał mamę i siostrę ukochanej. Ukłonił się przy tym lekko, czując przytłaczający ból w skroniach, który z premedytacją chciał chyba odczuwalnym ''ściskaniem'', wycisnąć ostatnie życie z jego mózgu.
- Witaj Jinki. Chyba, nie będę się nawet pytała, jak się czujesz, bo nie wyglądasz za dobrze.
- Um... ma pani rację. - westchnął, czując większe zażenowanie. - Pragnę przeprosić za to i jeśli zrobiłem coś głupiego w stanie nietrzeźwym. Głupio mi, bo nie pamiętam, czy dobrze się zachowywałem. - podrapał się z tyłu głowy, a niektóre słowa które miał wypowiedzieć podpowiadała i tłumaczyła mu Olka, bowiem nie był w stanie wszystkich sobie przypomnieć.
- O, kochany, tak zabawnego szwagra, to jeszcze nigdy nie mieliśmy! - zaśmiała się siostra blondynki, podając mężczyźnie szklankę wody z cytryną. Ten ukłonił się, dziękując jej szczerze za to. Napełniła go wewnętrzna radość, że wszystko się udało.
- To się cieszę. - westchnął i zaczął powoli pić wodę, czując jej cudowny i chłodny smak w ustach. O tym, że też go mocno suszyło po alkoholowej libacji, to raczej nie było wspomniane.
Kiedy skończył pić, popatrzył na uważnie mu się przyglądającą ukochaną.
- Miałam rację. - powiedziała w końcu, kiedy zostali chwilę sami w salonie z aneksem kuchennym.
- Huh?

- Oj kochanie, kochanie, na łożu śmierci wyćwierkałeś mi wszytko. Nawet już chciałeś spisywać testament. O błaganiu, o litość nie wspominając. - odparła poważnie, ale nie mogła się powstrzymać i zaśmiała się. Jednakże jej uśmiech zniknął tak diametralnie, jak się pojawił.
Onew, chyba już zaczął powoli rozumieć, co się wydarzyło w nocy.
- Rany, co ja ci takiego powiedziałem, że masz taką minę? Przysięgam, nie mam żadnej kochanki! - jęknął, przygryzając swoją wargę.
- Tak? - droczyła się z nim.
- No tak! Naprawdę! - był prawie zrozpaczony, bo nie mógł sobie przypomnieć, co takiego jej wygadywał. - Skarbie, powiedz mi proszę, o co chodzi? - szepnął, łapiąc jej drobne dłonie w te swoje.
Westchnienie wydobyło się z ust dziewczyny. Wyciągnęła swoje dłonie z objęć mężczyzny, aby wstać i udać się po telefon. Widząc urządzenie, Lee zaczął już bardziej podejrzewać, o co chodzi.
- Pozwól, że przytoczę ci pewną frazę, napisaną przez naszych przyjaciół. - odparła, wchodząc w aplikacje Kakaotalk i zaczęła czytać kilka ostatnich komentarzy. W tym momencie czarnooki był już pewien swoich obaw. - Jakby tego było mało, wykorzystałam twój stan upojenia i wygadałeś mi wszystko. O Rodzicach i sasaeng.
Liderowi zrobiło się nagle jakby bardziej zimno. Czuł się po prostu zmrożony, kiedy dostał pewnego rodzaju olśnienia, a dziury w pamięci się pomniejszyły, przypominając mu rozmowę.

Kiedy dziewczyna się odświeżyła, wróciła do salonu, gdzie leżał prawie zasypiający na sofie Lee. Usiadła obok niego ze szklanką wody i zaczęli rozmawiać. W sumie, to on zaczął, kiedy czuł, że helikopter w jego głowie zaczyna się rozkręcać. Wtedy zaczął temat, aby dziewczyna wzięła kartkę i zaczęła spisywać jego testament. Ubolewał nad faktem, że nie zrobił tego przed samym wyjazdem. Dziewczynę trochę to bawiło, ale też i niepokoiło w jakim stanie upojenia był jej ukochany. Miała nadzieję, że jakoś, to przeżyje.
- Dobra kochanie, powiedz mi lepiej, o co chodzi z tymi rodzicami, co pisaliście na Kakaotalk?
- Eh... - jęknął pijackim głosem, a powieki prawie mu się zamykały. - Moi rodzice są ogólnie sympatyczni, weseli i mili. U was jest inaczej z podejściem do ciąży przed zaręczynami, czy ślubem. W Korei... - przystanął, kiedy zaczęło mu się odbijać wódką. -
Pokolenie starszej daty ma głupie przeświadczenie, że to trochę hańba, kiedy dzieci mają dziecko przed zawarciem związku małżeńskiego.
- Nie chcę cię martwić, ale sam nie jestem w stanie przewidzieć zachowania rodziców na wieść, o ciąży. Wiedzą, o zaręczynach, ale o zostaniu dziadkami nie miałem odwagi ich jeszcze poinformować. - jego wzrok był tak smutny i skruszony, że dziewczyna nie wiedziała do końca, jak ma podejść do tej wypowiedzi.
- No to czas najwyższy, to zrobić kochanie, bo ja już w ponad połowie ciąży jestem.
- Kurde, wkurzą się. - jęknął, klepiąc się roztwartą dłonią w czoło.
- Słucham? Wkurzą? Rany Jinki.... w tym momencie, to mnie załamujesz.
- Wybacz skarbie, to ja dostanę zjeby, nie ty, uwierz mi. Ten czas tak szybko leci, sama wiesz, że miałem ograniczony czas na wszystko.
- Teraz to się wymigujesz... Nawet przy mnie mogłeś zadzwonić, jak spędzaliśmy wolny czas razem.
- Eh, no racja... Nie martw się... Oni przyjmą cię z ciepłem, ja to chyba nie spojrzę im w oczy do końca życia. Chociaż... Chyba bardziej martwią mnie sasaeng. Niby za nami już tak nie latają, ale wieść o moich zaręczynach i zostaniu zaraz ojcem, może wywołać skandal, jak z Chenem z Exo. - mruczał, robiąc dzióbek z ust, kiedy sobie to wszystko wyobraził, jak kolega z branży niezbyt przyjemnie to przechodzi.
- Nie wierzę w to co słyszę... - jęknęła dziewczyna, wstając z łóżka. Teraz czuła się wręcz przerażona. Co jeśli psychofani będą próbowali ją skrzywdzić, albo Lee?
Zaczęła chodzić w tę i z powrotem, denerwując się tym wszystkim jeszcze bardziej. Nie wiedziała co gorsze, brak akceptacji ze strony przyszłych teściów, czy szalone sasaeng, które potrafiły być nieobliczalne. Nie ważne, że Shinee przyćmiewały z lekka nowsze i świeższe zespoły. Cały czas byli przecież na topie.
- Kochanie... nie denerwuj się i chodź spać. Będzie dobrze. - helikopter dawał się coraz mocniej we znaki, więc wypowiedź szatyna bardziej przypominała majaczenie, niż mówienie.
- Jak mam się nie denerwować? Nie dość, że twoi rodzice, to sasaeng, jak agencja ogłosi twoje zaręczyny.
- Dlatego nie chciałem ci nic na razie mówić, że rodzice, o niczym nie wiedzą, a mam zamiar zabrać cię na poznanie z nimi. - odparł, pomijając już temat zbyt nachalnych fanów.
- Słucham?! Mam iść na spotkanie z nimi z brzuchem, kiedy o niczym nie wiedzą? - w dziewczynie wezbrała lekka złość na fakt, że ten zawsze odpowiedzialny za cały zespół i wiele innych czynników mężczyzna, bał się rodzicom oznajmić całą prawdę. Co jeśli, to ona tak naprawdę zostanie źle odebrana i niezaakceptowana? Mogą przecież pomyśleć, że jakimś cudownym planem zaciągnęła go do łóżka i zaszantażowała, że ma się z nią ożenić, bo inaczej wyjawi jakieś sekrety w prasie. Lider był sławną osobą, więc taki scenariusz mógł się ziścić.
-
Skarbie, naprawdę uspokój się. - mówił pijackim głosem. - Oni zawsze byli wyrozumiali w różnych kwestiach, więc i ten przypadek powinni zrozumieć, prawda? - jęczał, prawie już zasypiając. Zmienił więc pozycję na leżącą na boku, bowiem było mu wtedy nieco lepiej.
Helikopter tak nie męczył. Miał nadzieję, że nie skończy się zwróceniem całej zawartości z imprezy.
Ola, potarła twarz dłonią, nie mogąc w to wszystko uwierzyć. Usiadła w końcu ponownie na łóżku, kiedy Jin, już zasnął. Była nieco roztrzęsiona tymi wiadomościami, więc postanowiła zaparzyć sobie melisy. Będzie musiała jakoś stawić czoła nadchodzącym wydarzeniom. Nie ważne, w jaki sposób się one potoczą.

- Cholera... - jęknął w ojczystym języku i schował twarz w dłoniach. - Skarbie, damy radę.
- Wiesz co teraz czuję? Jakie przerażenie? - jęknęła, a w jej oczach pojawiły się łzy. Jedna z łez spłynęła po jej policzku. Lider na ten widok, jakby diametralnie wytrzeźwiał i zapomniał, o dokuczających mu dolegliwościach. Odstawił szklankę z wodą, otarł niechcianą łzę z policzka ukochanej, a następnie przyciągnął ją bliżej siebie. Otulił swoimi męskimi ramionami ciało dziewczyny, a pełne usta ucałowały jej skroń. Naprawdę nie chciał jej zmartwić.
- Przepraszam kochanie. Wiem, że te słowa, to może za mało, ale naprawdę jest mi głupio i przykro. Damy radę, a ja będę starał się też przy okazji was chronić. Nie wybaczyłbym sobie, gdyby coś wam się stało. - westchnął, gładząc dłonią blond włosy jasnookiej dziewczyny.
To będzie ciężki okres i czas dla owej dwójki. Jednak musieli to przezwyciężyć.





1 komentarz:

  1. Cześć!
    Niestety mam dla ciebie trzy wiadomości...
    Po pierwsze – (ta gorsza...) Niestety nie przeczytam tego opowiadania, bo nie przepadam za SHINee... :(
    Po drugie – przeczytałam właśnie twój scenariusz z Chanyeol'em (cudo), więc wpadnij tam może przeczytać komentarz... Czekam na jakieś nowe scenariusze na tym blogu * ^ *
    Po trzecie – wiadomość, a raczej propozycja... Zapraszam cię na swojego bloga: https://unravel--freedom.blogspot.com/ . Ale nie po to by się zareklamować! Chciałabym Ci zaproponować wzajemne motywowanie się do działania oraz stworzyć na Facebooku grupę "wsparcia" :D Jeśli byłabyś zainteresowania to na mojej stronie jest nieco więcej na ten temat c:

    Pozdrawiam,
    Talon ^^

    OdpowiedzUsuń