Prace zamieszczone na tym blogu (jak i szablon) są mojego autorstwa.Więc uszanuj moją pracę jak i czas spędzony przy tym i nie umieszczaj ich na innych stronach! Dziękuje! :D

środa, 6 października 2021

Rozdział 63. / +16

 


 

Ola, zasnęła w objęciach ukochanego stosunkowo szybko. Kiedy sobie smacznie spała, Onew, delikatnie wyswobodził się z jej objęć i wstał, aby po cichu ogarnąć kilka rzeczy. W planach miał też przygotowanie zaręczynowej niespodzianki. Gdy wszystko było ogarnięte, położył się, ostatni raz zerkając na pierwszą z kartek, leżącą na stoliczku nocnym. Następnie ustawił budzik, aby wstać chwilę wcześniej od Oli, i zasnął. Kiedy budzik zaczął dzwonić nad ranem, wybudził go i dziewczynę. Jednak szybko szepnął jej do ucha, aby jeszcze nie wstawała i pozwoliła sobie na dłuższy sen. Oczywiście tłumaczył jej to tym, że zdrowiej będzie dla niej i dziecka. Wstał szybko i popędził do kuchni, aby przygotować posiłek na śniadanie. Gdy było, to już zrobione, umył się, a później usiadł przy stole. Włączył telewizor i zaczął oglądać program muzyczny, wyczekując, aż jego ukochana się przebudzi. Był cały zestresowany, ale nie mógł się doczekać tej chwili. Miał nadzieję, że jej odpowiedź, na ostatnie pytane będzie brzmiała ,,Tak''.



*


Oczy poruszyły się niespokojnie pod powiekami. Ciche westchnienie ulotniło się z delikatnych, malinowych ust. Dziewczyna zaczęła się przebudzać. Rozchyliła niechętnie swoje powieki, a jej kolorowe tęczówki przez chwilę zaczęły wpatrywać się w biały sufit. Odwróciła w końcu głowę w bok, aby spojrzeć na Jinkiego. Nie było go. Zmarszczyła swoje brwi i usiadła się, gładząc swój brzuch.
- A ten twój ojciec, to gdzie już wybył? - westchnęła i zaczęła się rozciągać, dostrzegając wiszącą na krześle szarą luźniejszą sukienkę do kolan. Ponownie tego dnia zmarszczyła swoje brwi, myśląc, że pewnie Lee chce, aby ją dziś ubrała. W końcu pochyliła się w stronę stoliczka nocnego po telefon, aby zobaczyć godzinę. Było chwilę po ósmej.  Jej uwagę przykuła też jakaś karteczka i leżący na niej płatek róży. Chwyciła karteczkę, czytając co było na niej napisane.


Witaj skarbie! <3
Zagramy w pewną grę? Zadam Ci kilka pytań i możesz na nie odpowiedzieć tylko ,,tak'', lub ,,nie'', dobrze? Na końcu dowiesz się, o co w tym wszystkim chodzi. Czekam na Ciebie w salonie z ostatnią niespodzianką. Jednakże proszę Cię, abyś na razie nie ubierała sukienki, to późniejszy krok. Tylko w pierwszej kolejności udała się do naszej łazienki, przy pokoju. Czeka tam na ciebie niespodzianka. Każda karta podpowie Ci, co masz dalej robić. Każde pytanie na które odpowiesz, zakreśl kółeczkiem i weź wszystkie kartki ze sobą, dobrze?


,, Pierwsze co w tobie pokochałem, był twój uśmiech i charakter. Czy ty też jako pierwsze we mnie, to pokochałaś?''


,,TAK''
,,NIE''


Dziewczyna przeczytała wszystko uważnie i uśmiechnęła się pod nosem, zastanawiając się, jak, to było. Na wspomnienie tych początków, aż serce zabiło jej stosunkowo szybko. To nie był wtedy dla niej łatwy czas. Ciężko jest wybierać między dwojgiem osób, których bardzo się lubiło i zaczynało czuć coś więcej.
Chwyciła długopis leżący samotnie na szafce i zakreśliła odpowiednią odpowiedź.

 
,,TAK''


Uśmiechnęła się ponownie. Była bardzo ciekawa, co ją za niespodzianka czeka w łazience. Jednakże miała małe podejrzenia. Zawsze czuła lekką irytację, że musi czekać na niespodziankę. Odkąd pamięta, gdy nawet Marta, miała coś dla niej i nie chciała pokazać, lub powiedzieć, od razu, ta dociekała, aby tylko przyjaciółka się wygadała. Brunetka z reguły wtedy nie dawała za wygraną, chociaż trzeba było przyznać, że nie raz była bliska, aby ulec młodszej.
Gdy Europejka dotarła do pomieszczenia, nie myliła się co do podejrzeń. Czekała tam na nią ciepła kąpiel przy świecach. Zamknęła za sobą drzwi i podeszła do zlewu, na którym leżała przy kranie kolejna karteczka.


,,Podoba się niespodzianka? Ha! Na pewno! Zrelaksuj się przed rozpoczęciem tego dnia. Tylko nie każ mi na siebie długo czekać! Gdy odpowiesz na pytanie, wróć do sypialni. ;)

,, Gdy pierwszy raz cię pocałowałem, żałowałaś później tego? Przecież już wtedy umawiałaś z Taeminem. ''

 
,,TAK''
,,NIE''


Blondynka przygryzła dolną wargę, wracając do tego momentu sprzed prawie roku. Pamiętała bardzo dobrze, jak obruszyło jej serce. Wtedy zaczęła darzyć przyjaciela nieco innym uczuciem, niż tylko przyjaźnią. Było, to jej zdaniem zakazane, bowiem umawiała się z Tae.
Pokręciła długopisem w palcach, w końcu zaznaczając w kółeczku odpowiednią odpowiedź.

 
,,NIE''


Europejka nie zdawała sobie sprawy, ale kąpiel w pianie i przy świecach była naprawdę tym, czego od dawna potrzebowała. Jeszcze do tego gdy włączyła sobie spokojną melodię pianina na Youtubie, już w ogóle działało to na nią relaksująco.
Wygrzewając się i myjąc przy okazji, zaczęła się zastanawiać, co ten lider wymyślił za niespodzianki. Skąd w ogóle mu się to wzięło? Skąd to natchnienie? Czyżby wyjazd tutaj był związany z tym co planuje?
Dziewczyna westchnęła, kończąc wycieranie ręcznikiem swojego wilgotnego ciała. Nałożyła na siebie  biały szlafroczek i udała się do sypialni. Podeszła do sukienki i chwyciła za karteczkę.



,, Odkąd cię poznałem bliżej, pragnąłem być z tobą w związku, chodzić na randki, później na przykład stworzyć z tobą rodzinę. Nie było nam, to pisane. Jednak zdarzył się pewnego rodzaju cud... Czy żałujesz tego, co się wydarzyło i, że to ja jestem ojcem dziecka, a nie... Taemin?

 
,,TAK''
,,NIE''


To pytanie sprawiło, że blondynka poczuła przez chwilę nieprzyjemne kłucie w klatce piersiowej, przypominając sobie tamte wydarzenia. Tamten okres był dla niej naprawdę ciężki i trudny. Była wtedy mocno zagubiona. Nie wiedziała co ma robić. Do tego ta wieść, o ciąży sprawiła, że w jej głowie zaczęły pojawiać się pytania, o przyszłość.
Ciche westchnienie wydobyło się z jej ust. Myśląc nad odpowiedzią, postanowiła się ubrać w wyznaczoną sukienkę. W końcu, gdy to zrobiła i się lekko pomalowała, usiadła się na łóżku. Zwiesiła głowę i w końcu ją podniosła, wpatrując się w stronę okna, za którym widniała plaża z pomostem. Widząc, że wszystko z niego zniknęło, domyśliła się, że Lee postanowił już wszystko posprzątać. W końcu wstała, chwyciła długopis i znając już odpowiedź na, to pytanie, zaznaczyła ją.

 
,,NIE''


Jak ciężko wtedy nie było... Nie żałowała takiego obrotu akcji. W sumie nawet się cieszyła wtedy, że wyszło tak, a nie inaczej. Po tym co zrobił jej maknae, nie wyobrażała sobie, jak jej życie mogłoby potoczyć się dalej, gdyby nosiła jego dziecko pod sercem.
Gdy była gotowa, chwyciła wszystkie karteczki i długopis na wszelki wypadek, gdyby jednak czekały na nią kolejne pytania.  Nie myliła się, gdy wyszła na korytarz, czekała na nią kolejna karteczka. Słysząc dźwięk telewizora i lecącej w nim jakiejś k-popowej piosenki, spojrzała na kartkę.


,, Gratuluję, dotarłaś do przedostatniego pytania! Mam nadzieję, że nie wprawiłem cię w gorszy nastrój niektórymi pytaniami. Są one dla mnie ważne i pomogą mi przy ostatniej niespodziance. Obiecuję, że ostatnie pytanie sprawi, że będziesz najszczęśliwszą kobietą na ziemi! <3

,, Czy jesteś szczęśliwa u mojego boku i uważasz, że będę dobrym ojcem dla naszego dziecka?''

 
,,TAK''
,,NIE''


Zielonooka przygryzła dolną wargę i pomyślała przez chwilę nad ostatnim pytaniem. Jin miał już tyle okazji, aby się wykazać i ani razu jej nie zawiódł. Nie ważne, czy było to teraz, czy dawniej. Zawsze mogła na niego liczyć w pewien sposób. Odpowiedź na to pytanie była oczywista.


,,TAK''


Podążyła ze wszystkimi kartkami do salonu, gdzie oczekiwał na nią lider i oniemiała. Na stole stał w wazonie bukiet białych róż i przygotowane śniadanie.
- O, już jesteś? Witaj skarbie, jak się spało? - mężczyzna wstał od stołu i podszedł do niej bliżej.
- Hej, bardzo dobrze, a tobie?
- Mi też. - odpowiedział i pocałował czule czubek jej głowy.
-Powiedz mi, co to za poranne łamigłówki przyszły ci do głowy, hm? - dziewczyna pomachała mu przed twarzą karteczkami, mrużąc podejrzliwie swoje powieki. 
- A zobaczysz. - odparł, tajemniczo się uśmiechając, co jeszcze bardziej pogłębiło ciekawość blondynki.
- Pięknie wyglądasz w tej sukience. Widzę, że trafiłem z rozmiarem
- No i to idealnie! Sądzę, że nawet uda mi się ją za miesiąc jeszcze założyć, bo jest taka fajna, elastyczna. Dziękuję - pocałowała policzek Jinkiego, uśmiechając się czule w jego stronę.

W końcu oboje podeszli do stołu.
- Ten bukiet to dla mnie?
- Hmm... dobre pytanie - odparł, wyciągając go z wazonu i podając dziewczynie.
- Z jakiej to okazji?
- Bez okazji. Po prostu za to, że jesteś - skłamał, ale dziewczyna nie musiała tego wiedzieć. Wystarczyło to, że dowie się tak naprawdę niedługo, z jakiego powodu.
- Coś chyba kombinujesz? - Polka zmrużyła swoje powieki, lustrując uważnie lekko spiętego lidera. Był naprawdę na domiar miły, niż zazwyczaj.
- Ja?! Skąd! - zaśmiał się, jednakże głos mu zdradziecko zadrżał, co tylko utwierdzało dziewczynę, że ten naprawdę coś kombinuje. Cholera...
Wziął w pośpiechu kartki od dziewczyny i zaczął przeglądać jej odpowiedzi z szybko bijącym sercem. Unikając rzecz jasna jej coraz, to bardziej wwiercającego się spojrzenia.
Ku jego zaskoczeniu, na każde pytanie Ola, odpowiadała zgodnie z jego myślą.
- I co? Zdałam test panie profesorze? - Ola, droczyła się z nim mówiąc słodkim głosem, zaczynając zajadać się pysznym śniadaniem. Zakręciła kilka włosów na palec, uśmiechając się kokieteryjnie. Lee, aż grdyka drgnęła, gdy przełykał nerwowo ślinę. Jednak szybko odchrząknął, odkładając karteczki na stoliczku, przy swoim talerzyku.
- Hmm... No nie wiem, nie wiem. Zostało przecież jeszcze jedno pytanie i ono będzie decydowało, o pani przyszłości - odparł tajemniczo, wchodząc w grę dziewczyny, 
przez co oboje zaczęli się z tego śmiać.
Śniadanie minęło im przyjemnie. Jednak blondynce nie dawało spokoju, dlaczego ten się tak denerwuje.
- Jinki, serio, co ty taki zdenerwowany jakiś? Blady do tego. Jakbyś się miał zaraz mi tu oświadczyć - akurat, gdy Ola wypowiedziała ostatnie zdanie, szatyn popijał wodę. Wręcz do raz wypluł ją przed siebie, cudem nie opluwając swojej ukochanej. Zakrztusił się resztkami przezroczystej cieczy, łapiąc łapczywie oddech. - No nie mów... - szepnęła dziewczyna, będąc w szoku. Jednak widząc, iż Lee uaktywniło się Onew Condition i zaraz jej tu zejdzie z tego świata - nim ona zdąży zostać przyszłą-niedoszłą żoną - wstała prędko, klepiąc go po plecach. Gdy ten już do siebie doszedł, popatrzył czule w oczy zielonookiej, przygryzając swoją wargę. Kurde, że musiała walnąć takim tekstem! Aish!
Dziewczyna stała i patrzyła wyczekująco na obrót akcji, gdy Jin, w pochylił się w stronę marynarki wiszącej na jego krześle i wyciągnął z niego pudełeczko z pierścionkiem. Patrząc czule w oczy ukochanej, klęknął na jedno kolano. Podał jej kartkę z ostatnim pytaniem, a gdy ją wzięła, wyciągnął otwarte pudełeczko ze skromnym, srebrnym pierścionkiem w środku.
- Jinki, Ty... Ty naprawdę... - oczy dziewczyny zaszkliły się momentalnie, gdy zaczęło do niej coraz to bardziej dochodzić, co tu się właśnie wyczynia.
- Ciii, przeczytaj głośno ostatnie pytanie i w ciszy zakreśl odpowiedź, następnie pokaż mi ją, dobrze?
Dziewczyna skinęła głową, że rozumie, widząc, jak mężczyzna mocno to przeżywa. Spojrzała na pytanie napisane na kartce, i wręcz załkała, szlochając przy tym. Piosenkarz widząc jej reakcję, był pewny jej odpowiedzi. Nie cieszył się jednak z wyprzedzeniem. Być może ona płacze, bo tego nie chce i jest zdruzgotana faktem, że musi go odrzucić? Zranić?
-  Ola, jesteś najcudowniejszym darem, jaki w życiu dostałem od tego świata. Jesteś moim życiem, nadzieją, wiarą i miłością. Czy... - głos dziewczyny zadrżał niebezpiecznie. Momentalnie pojawiła się gula w jej gardle, co uniemożliwiło jej szybkiej kontynuacji. Jednak Ji, był cierpliwy. - Czy zostaniesz moją żoną? - dokończyła w końcu, a po jej policzkach poleciało kilka kolejnych łez, pogłębiając wcześniejszą drogę tych poprzednich. Chwyciła długopis, zakreśliła tylko na razie jej znaną odpowiedź. Przygryzła dolną wargę i drżącymi dłońmi odwróciła kartkę w stronę ukochanego, aby mógł zobaczyć jej wybór. Spojrzał w stronę papieru i zamarł.


,,TAK''


Widząc odpowiedź, był przez chwilę w wielkim szoku, aby następnie wstać i zacząć cieszyć się z tego.
- Naprawdę? Naprawdę zgadzasz się zostać moją żoną?! - krzyknął uradowany i gdyby nie fakt, że Polka była w ciąży, to zapewne objąłby ją i zaczął kręcić się z nią dookoła własnej osi. Pozostał przy objęciu jej, jednak robiąc to ostrożnie, gładząc tył głowy.
- Tak, no chyba, że mam zmienić zdanie, jak ci nie odpowiada? - droczyła się z nim, jednak głos zdradzał, że bardzo się z takiego obrotu akcji cieszy.
Odsunęli się od siebie i popatrzyli czule w oczy. W końcu Jinki, wyjął pierścionek z pudełka i założył go na jej palec serdeczny.
- Nie, nie, nie. Nie ma już zmieniania zdania - mruknął i pocałował czule delikatne usta ukochanej, które tak uwielbiał. Uczcili, to wydarzenie jeszcze szampanem bezalkoholowym, namiętnym seksem i ponowną kąpielą w jeziorze, nim wyruszyli w podróż powrotną.



*

 
 
- Myślicie, że niespodzianka im się spodobała i udała? Dzisiaj wracają, a Ola, nawet mi się jeszcze niczym nie pochwaliła - brunetka urażona zachowaniem przyjaciółki, zrobiła grymas na twarzy, podchodząc do chłopaków, aby zetrzeć kurze w salonie. Cała czwórka siedziała ze sobą i dyskutowała, o różnych rzeczach, a kiedy nastała cisza, Marta, ją wykorzystała. Klęknęła na kolana przy stoliczku kawowym, aby zacząć go przecierać. Widać było po niej, że przeżywa to chyba tak mocno, jak lider, przed misją ,, zaręczyny". W sumie co się dziwić, dziewczyny były dla siebie, jak siostry.
Mimo, iż Marta, miała sprzątać w dormie chłopaków pod ich nieobecność, to zdarzało się jej sprzątać, nawet kiedy w nim byli. Jednak robiła, to tylko wtedy, gdy wiedziała, że nie spędzi z nimi w jakiś sposób czasu, jak i z Minho, bowiem byli czymś zajęci. Mieli też swoje sprawy. Nie musieli co wolny czas spędzać z dziewczynami, prawda? Tym bardziej przed pójściem na przymusową służbę, każdy chciał spędzić też czas z innymi przyjaciółmi, rodziną, jak tylko nadarzyła się okazja.
- Oh, spróbowaliby nie! - fuknął kluczyk, wstając gwałtownie z sofy. 
Jego zniesmaczony wyraz twarzy, gdy pomyślał tylko, o takiej opcji, wyrażał więcej, niż tysiąc słów. 
- Zrobiliśmy im lepsze zaręczyny, niż te na instagramach i youtubach! I na pewno się udały! Tylko się pewnie pieprzą tu i tam, jak pewna para w tym domu - uśmiechnął się od ucha do ucha w cwany sposób, ignorując zabijające go spojrzenie Marty, i Minho. Ma szczęście, że nie jest możliwe, aby z oczu cisnęły pioruny, bo byłoby już po nim. - Mała! Może naprawdę powinniśmy otworzyć jakąś własną działalność i robić takie kreatywne rzeczy? Co myślisz? Oczywiście, spotykałabyś się sama z klientami, bo mnie zaraz każdy rozpozna. - westchnął, przygryzając swoją wargę.
- Jak to? Taki wszechmocny kluczyk nie dałby rady zrobić sobie charakteryzacji? - zaczęła uszczypliwie zielonooka, lubiąc drażnić się z tym osobnikiem. - Oh, a myślałam, że nie ma rzeczy, jakiej byś nie zrobił. Co poradzić? - zrobiła dzióbek i wstała na równe nogi, czując, że zaraz zacznie się gonitwa. Nie od dziś było wiadomo, że zawsze tak to się kończy. W sumie Marta, mogła tylko dziękować za to Kibumowi, bowiem jej kondycja zawsze po takich gonitwach się poprawiła.
- Yah! Ja ci normalnie zaraz coś zrobię! Wiesz co? Łaskotki! - Kibum, zaczął się niebezpiecznie blisko zbliżać dziewczyny.
- Łaskotki? O nie, nie, nie Kibum. Wiesz, jak bardzo tego nie lubię.
- Oj tak, wiem... - oczy Key, jakby zabłysły diabelskim blaskiem. W końcu rzucił się na dziewczynę. Ta mimo swojej zwinności, nie uciekła mu za daleko. Gdy ją dorwał, przewiesił ją sobie przez ramię. - A teraz porywam cię na łaskotki! - i zaczął kierować się w stronę schodów. Dziewczyna zaczęła mu się wierzgać, wiedząc, co ją czeka. Kim był bezlitosny, jeśli chodziło, o łaskotanie jej.
- Yah! Kim Kibum! Możesz z łaski swojej zostawić moją dziewczynę w spokoju? - burknął Minho, gdy upijając smoothie, patrzył uważnie na przyjaciela, a reszta przyglądała się całej akcji uważnie.
- Hm... niech pomyślę... - zaczął Kim, ignorując w dalszym ciągu próbę ucieczki brunetki, z jego ramienia. - Nie. Adios! - dodał i czmychnął na górę, z piszczącą Europejką. Chwila i już ich nie było na dole. Choi wstał obruszony, niczym jakiś kogucik i już chciał iść za nimi, kiedy to Jong, złapał go za nadgarstek. Dryblas popatrzył na niego piorunująco. No, bo jak tak może go powstrzymywać, kiedy jego ukochana jest w "śmiertelnym" niebezpieczeństwie!
- Daj im pobyć też czasami samym. Przyjaźnią się, czy to źle?
- No nie, ale...
- Właśnie hyeong, zostaw ich, i pograjmy w coś - dodał Taemin, uśmiechając się do niego ciepło. Kiedy raper posłuchał ich prośby, z nieukrywaną niechęcią chwycił dwa pady i podał chłopakom zamaszyście. Sam usiadł się z powrotem na sofie, dając im zagrać pierwszym w Mortal Kombat. Nagle dało się słyszeć żałosne jęki i krzyki Marty. Prośby i błagania, o pomoc. Najwyższy gwałtownie się podniósł do pionu i ponownie został zatrzymany przez dinozaura.
- Siad Choi, siad. Za minutę Key da jej spokój.
- Ja tak tego nie zostawię! I ja ci dam zaraz ,, siad".
- Daruj sobie. Nic jej przecież nie zrobi.
- No nie wiem! Może sprawi, że ona mi się tam zaraz udusi od śmiechu? - burknął brunet, i usiadł się znowu na sofie. Był tak naburmuszony, że minę miał niczym dziecko, któremu zabrano zabawkę. Jeszcze te skrzyżowane ręce na piersi dodawały całej tej otoczce kontrastu. W końcu na górze nastała cisza.
- Widzisz Minho, hyeong, przestał jej dokuczać.
- Taa, albo właśnie się przez niego udusiła. - fuknął, patrząc obrażony na sufit. 
Po kilku minutach dało się słyszeć głosy i kroki na korytarzu i schodach.
- Marta! Bo, nam ten żabol tutaj prawie dom rozniósł z zazdrości. - krzyknął najniższy wokalista, gestykulując przy tym rękoma, niczym na dinozaura przystało.
- Cicho bądź!
- Naprawdę? Oh skarbie, my tylko się wygłupialiśmy. - brunetka podeszła pospiesznie do kochanego, aby usiąść przy nim i się w niego mocno wtulić - Wiesz przecież bardzo dobrze, że kocham tylko jedną żabkę na świecie. - ucałowała obrażone usta wokalisty, patrząc na niego słodko.
- Marta, ja bym na twoim miejscu się mocno zastanowił, czy chcę spędzić z nim cał... - Kibum nie dokończył, bo Jong zdążył zasłonić mu usta w odpowiednim momencie. Mało brakowało, aby nieświadomie dał dziewczynie do zrozumienia, co ten Choi kombinuje. Wspomniany wręcz pobladł niezdrowo, sztywniejąc cały, jakby co najmniej zamarzł.
- Hmm? Co? - zapytała dziewczyna, marszcząc przy tym nieco swoje czoło. Nie rozumiała zachowania Jonga, dlaczego przerwał tak brutalnie wypowiedź kluczyka, no i Minho, który stracił chyba wszystkie kolory na twarzy.
- Nic, nic skarbie. Od rana plecie jakieś głupoty - wtrącił się Choi, z zamiarem wstania, aby zaciągnąć ją do pokoju, kiedy w tym samym czasie słychać było zajeżdżający samochód. Był to nikt innym, jak Jinki z Olą. Każdy odwrócił się w stronę drzwi wejściowych i kiedy tylko para weszła, wszyscy zamarli, wyczekując odpowiedzi.
- Hej wszystkim!
- No i jak?! Udało się? -
zapytał Jonghyun, podchodząc do nich bliżej. Ci popatrzyli na resztę poważnie, westchnęli, przez co każdy zaczął myśleć, że coś poszło nie tak.
 - Onew, chyba musimy im powiedzieć, co nie?
- Eh, tak, jednak nie wiem, czy będą z tej decyzji zadowoleni. Wiesz, starałem się i w ogóle.
- Ah! Cóż poradzić mogę na to? Wiesz co na ten temat uważam.
- No powiedzcie, to w końcu no! Czy moje starania i Marty poszły na marne, czy nie?! - marudzenie Kibuma odbijało się od ściany do ściany, niczym echo w dużym pomieszczeniu. Para ponownie na siebie popatrzyła, aby w końcu ogłosić nowinę.
- Zgodziła się!
 Krzyki całej reszty rozniosły się po całym pomieszczeniu, bowiem każdy trzymał za nich kciuki. Nawet Tae, rozumiejąc, że tak musi być. Nie mógł przecież wiecznie od tego wszystkiego uciekać. Co prawda wciąż bolało, jednak musiał sobie z tym bólem poradzić.
Każdy przywitał się z ową dwójką, gratulując im przy okazji. W końcu Taemin, podszedł jako ostatni. Wpierw stanął przy Oli. Patrząc uważnie w jej oczy, w końcu uśmiechnął się delikatnie.
- Gratulacje. Oby szczęście wam dopisało. - odparł, gładząc po głowie byłą dziewczynę. Następnie spojrzał na hyeonga, ściskając jego dłoń.
- Dziękujemy Taemin. Mam nadzieję, że nasze stosunki jeszcze bardziej się polepszą, bo... mimo tego co mi zrobiłeś, to nadal cię lubię. Każdy może w życiu zbłądzić.
- Tak, wiem... Też mam taką nadzieję. Przez to, że zbłądziłem, sprawiłem, że wasza dwójka zeszła się ze sobą. Widocznie, tak miało być. Jeszcze raz szczęścia wam życzę. - ostrożnie przytulił przyjaciółkę i przyjaciela, uśmiechając się nieśmiało.
 - Olcia, wszystkiego dobrego, tak się cieszę! - odparła brunetka, przytulając ponownie przyjaciółkę. Odebrała od niej walizkę i skierowała się z nią w stronę schodów, obgadując cały przebieg zdarzeń.
- No, to co? Trzeba to teraz opić, co nie? - Jong poruszył sugestywne brwiami.
- Oczywiście! Tylko... Może lepiej zostańmy przy soju, nie chciałbym znowu umierać po Polskiej wódce, albo przeżyć Kac Vegas w wersji koreańskiej. - zaśmiał się Kibum, na co każdy mu przytaknął, przypominając sobie, co działo się te kilka miesięcy temu, kiedy tak pobalowali.


*


Od zaręczyn minęło półtorej miesiąca. Jinki, do teraz nie wie, jak udało mu się dostać wolne na tydzień, aby móc polecieć z ukochaną do Polski i poznać jej rodzinę. Tym bardziej nie wie, jak udało mu się w takim natłoku pracy, nauczyć kilka słów z języka polskiego. Oczywiście sam chciał się nauczyć, aby Ola, nie musiała być ciągle tłumaczem. Przecież, to też w jakiś sposób jest męczące, prawda? Udało mu się jako tako ogarnąć podstawy, także sądził, że spokojnie może coś zrozumie i uda mu się coś powiedzieć. Z blondynką ćwiczył intensywnie i kiedy już podłapał kilka słów, prosił ją, aby często mówiła do niego w swoim ojczystym języku. Oczywiście nie obyło się bez śmiechu reszty, że trochę łamie mu się język przy wymowie, jednak już do śmiechu im nie było, kiedy dziewczyny "zmusiły" ich do wymowy kilku słów. Minho - z racji swoich planów na przyszłość - także podłapał dryg, aby nauczyć się kilka słów, albo najlepiej kilkanaście, aby móc się porozumieć w przyszłości z być może przyszłymi teściami. Kiedy brunetka pytała, go, o powód chęci nauki, ten wymijająco odpowiadał, że po prostu z czystej ciekawości chciał się nauczyć.
Onew, jadąc z blondynką na lotnisko, modlił się, aby nikt go nie rozpoznał. Nawet jeśli było już po dwudziestej pierwszej. Mogłoby się zacząć wtedy niewygodne pytania, odnośnie tego, co to za dziewczyna mu towarzyszy? Czy są razem? Dlaczego ona jest w ciąży? Czy, to jego dziecko? 
Mimo, iż Lee dostał wolne, to jego menadżer nie był zbytnio zadowolony, że ten chce sam polecieć do innego kraju, bez ochroniarza, lub dwóch ochroniarzy. Przecież piosenkarz był bardzo sławny i istniało ryzyko, że nawet przy najlepszej charakteryzacji, jakaś fanka go rozpozna.
Mimo, iż lot był późnym wieczorem, to Seul nadal był pełen życia na ulicach.
Jednak wracając, Jin, stwierdził, iż gdy pojawi się na lotnisku z ochroną, od razu padną podejrzenia, że musi, to być jakaś sławna osoba. Po prostu dogadali się z menadżerem, że podejmą ryzyko i może szczęście im dopisze? Lider zespołu miał ubrać się zwyczajnie, niż jak na gwiazdę przystało, bardzo modnie. Następnie agencja miała poinformować ochronę lotniska, że jedna z ich gwiazd, ma zamiar wylecieć do innego kraju, będąc incognito. Wiadomo, lepiej aby ochroniarze na lotnisku mieli w razie co na nich oko. Jeszcze najlepiej byłoby, gdyby od razu odizolowali młodych od reszty podróżnych. Ku zdziwieniu pary, faktycznie było więcej ochroniarzy, niż zazwyczaj. Akurat, kiedy przyjechali na lotnisko i zmierzali do bramek, aby za nimi poczekać na odprawę, podszedł do nich ochroniarz. Rozpoznając ich, poprosił, aby po przejściu kontroli na bramkach, udali się za nim. Jak się okazało, już wiadome było, dlaczego menadżer chciał ich zdjęcie w ubiorze. Musiał dać znać ochronie lotniska, aby czas oczekiwania na odprawę, ci mogli przeczekać w specjalnym pomieszczeniu. Dzięki temu oboje, a w szczególności Olka, mogli uniknąć niepotrzebnego stresu, który i tak już im trochę doskwierał, jak tylko dojechali na miejsce.
Blondynka dopiero teraz zdała sobie sprawę, co musieli przechodzić chłopacy, za każdym razem będąc na lotnisku. Co najgorsze, teraz i ona i być może i Marta, zostaną wciągnięte do tej gry, w której mogą zostać napadnięte, przez dobrych fanów, lub tych ze złym zamiarem. Sasaeng nigdy nie śpią. Wiadomo, że sława któregoś z partnerów, lub obojga, może narażać na nieprzewidziane wydarzenia.

Lot do Polski minął im w miarę szybko. Tym razem wylądowali w Gdańsku, bowiem po rozmowie stwierdzili, że tutaj może być bezpiecznej, niż lądując w Warszawie. Tam było więcej k-pop fanów, niż tutaj. No i Warszawa, to jednak Warszawa, inny stan umysłu, jakby to ktoś powiedział. Trójmiasto, było trochę bliżej od rodzinnej miejscowości dziewczyny, więc nawet i lepiej dla nich.
Jinki, cieszył się udanym lotem i gdy kierowali się z samolotu w stronę odprawy do wyjścia, był zdumiony, że nikt za nimi nie chodzi, nie robi zdjęć, nie napastuje ich. Miał ważniejsze rzeczy na głowie, a raczej osobę - Olę, niż zawracanie sobie jej nadgorliwymi fanami.
- Powiem ci, że nawet jeśli spotkamy twoich fanów, to nie będą za tobą latać, jak w Korei. Grzecznie zapytają, o autograf, czy zdjęcie, a nie, że będą robić z ukrycia i zaraz cały świat będzie wiedział, o twoim wypadzie tutaj. Chociaż mogliby się znaleźć i tacy. Jednak... Polacy są raczej bardziej kulturalni i szanują czyjąś prywatność, więc to mało prawdopodobne. - powiedziała Ola, gdy byli jeszcze w samolocie.
Jednak nikt Lee nie rozpoznał w dużych ciemnych okularach i czapce z daszkiem. Każdy go brał raczej za zwykłego Azjatę. Nawet jeśli nie miał maseczki. Blondynka zasugerowała, aby jej nie ubierał, bo mniej się będzie w oczy rzucał, kiedy nikt tej maseczki nie będzie nosił dookoła.
Akurat tym razem na dalszą podróż, wynajęli samochód, nie chcąc nikogo specjalnie fatygować. Trochę się sprzeczali, kto ma prowadzić i doszli do porozumienia, że się podzielą trasą. Wpierw miał prowadzić Onew, późnej blondynka.
Cała podróż była trochę męcząca, po kilku godzinach lotu - nawet jeśli lecieli nocą - i jazdy samochodem z samego rana. Jednak udało im się w końcu dojechać przed południem, a nawet przed 10!
Jinki, był oniemiały pięknem Polski. Jednak faktycznie, co inny kraj, to inny obyczaj, inne widoki, budynki, drogi itd. Wyglądał przez okno samochodu z takim zaciekawieniem, że aż oczy mu się cieszyły, układając się w półksiężyce. Ah, gdyby reszta załogi mogła być na jego miejscu, a najlepiej z nimi.
Kiedy byli już bliżej domu dziewczyny, Koreańczyk zaczął odczuwać coraz, to większy stres. Chyba najbardziej obawiał się spotkania z tymi wszystkimi dziećmi, od rodzeństwa Oli, niż z jej rodziną. Jeśli ktoś znał dobrze Jinkiego, lub chociaż oglądał ,,Hello baby", bardzo dobrze wiedział, że ten ma dość dziwny stosunek do nich. Dzieci ciągnęło do niego, a ten nadzwyczajnej w świecie się ich bał. Niczym siły nieczyste wody święconej, lub krzyża. Czy to nie zabawne? Kiedy lada chwila sam zostanie ojcem? Przecież nie będzie mógł wiecznie uciekać od swojego pierworodnego, prawda? Będzie musiał się w końcu przemóc i pomóc swojej ukochanej w opiece nad nim.
- Marta, daleko do ciebie mieszkała tutaj? - zagaił, kiedy, to przemieszczali się już ulicami niedużego miasta, jadąc w stronę domu rodziców blondynki.
- Nie, bardzo blisko. Jak mijaliśmy chwilę temu wiadukt, to jeszcze kawałek za nim.
- Hmm, faktycznie blisko. W sumie co się dziwić, takie urocze bardziej miasteczko, to jest, niżeli miasto.
- Zawsze się przy nim spotykałyśmy, jak miałyśmy iść na spacer, czy przejażdżkę rowerową. Ah... tęsknie za tamtymi czasami. - ciche westchnienie wydobyło się z ust dziewczyny - Wiesz, że wtedy naszym marzeniem było was spotkać, albo chociaż pojechać na wasz koncert? A tu proszę, co się narobiło - chichot dziewczyny wypełnił chwilową ciszę w samochodzie.
- Wy przynajmniej wtedy wiedziałyście, o naszym istnieniu, a my, o waszym jeszcze nie. Do czasu... aż, nie wróciłem kiedyś szybciej do domu i w taki oto przypadkowy sposób poznałem Martę - lider zaśmiał się, przeczesując swoje włosy. Czując, jak samochód zwalnia i w końcu skręca na parking pod domem, poczuł, że serce i żołądek to już siedzą mu normalnie w gardle. Jednak co miał zrobić, jak nie wysiąść z samochodu i stawić czoła wyzwaniu, jakie na niego czekało. Przecież nie mógł zwiać, prawda?
Standardowo, jak na mężczyznę przystało, wziął ich walizki i podążył za ukochaną w stronę drzwi wejściowych. Po dłuższej chwili, standardowo otworzyła im babcia Oli, mieszkająca na dole domu rodzinnego. Na jej ustach pojawił się szeroki uśmiech, a zaciekawienie na w jej oczach osobą obok jej wnuczki, nie dało się jej ukryć.
- Cześć babciu - dziewczyna weszła z mężczyzną do środka i przywitała się, ściskając ostrożnie straszą kobietę.
 - Witaj Olcia, w końcu  dojechaliście, to dobrze.
- Tak, tak, cała podróż minęła nam na szczęście szybko
-
W jej głosie było słychać lekkie dyszenie, jakby co najmniej zrobiła coś, co wymagało dużego wysiłku. Uśmiechnęła się, zarażając wszystkich dookoła tym szczerym i, jak zawsze ciepłym uśmiechem - Babciu, to jest Jinki, ojciec twojego prawnuka. I... Od niedawna mój narzeczony, ale możesz też na niego mówić Onew, prawda kochanie?
- Tak, tak - mężczyzna odparł wpierw po koreańsku, po chwili poprawiając się i powtarzając po polsku. Wręcz od razu zrobił się czerwony, czując, że to będą długie i pełne wrażeń wakacje. Dziewczyna uśmiechnęła się, spoglądając to na lidera, to na swoją babcię. W końcu Lee, trochę łamiąc Polski, godnie przedstawił się, robiąc niski ukłon, jak to w Korei zwykłym było robić. Tym bardziej, jeśli była, to osoba starsza. Trzeba było zaznaczyć, że była, to dla niego nowa sytuacja.
- Jak? Jin... Ji? - starsza kobieta podjęła próbę wymowy imienia Koreańczyka. Jednak, jak na starszej daty osobę, przychodziło jej to z trudnością.
- Proszę pani, może być Jin. Będzie dobrze. Łatwiej dla pani, to wymówić. Wiem, jak to jest. Sam miałem problem z powiedzeniem imienia Ola, czy Marta. - lekkie dukanie i trochę łamanie wymowy wydobyło się z ust mężczyzny. Wiedział, że mimo to, Olka i tak była z niego dumna, że udało mu się powiedzieć, aż tyle. Zawsze mógł niczego nie umieć i nie rozumieć.
- No dobrze, to będę wołać Jin, jak od dżina po polsku. - kobieta zaśmiała się, ale piosenkarz chyba nie od razu zrozumiał, co kobieta miała na myśli, o czym świadczył jego wyraz twarzy. Dopiero po chwili zielonooka mu to uświadomiła, więc zaśmiał się wesoło.
W końcu za namową babci, odnieśli rzeczy do byłego pokoju Olki, i ruszyli na górę, aby spotkać się z jej rodzicami.
- Mamo, tato, jesteście? - zagaiła dziewczyna, a słysząc, że telewizor jest włączony, już wiedziała, że rodzice są w salonie. Też czuła lekki stres, jak do tego wszystkiego podejdą jej rodzice. Niby im opowiadała, o przyszłym ojcu i mówili, że przyjmą go uprzejmie, na co miała nadzieję. Akurat jej rodzice lubili tylko niektóre jej koleżanki. Należała do nich oczywiście Marta.
- Tutaj jesteśmy Olka - usłyszała głos rodzicielki. W końcu oboje z Jinkim, mogli ujrzeć rodziców Oli, którzy siedzieli na kanapie i spoglądali w ich stronę. Gdyby porównać aktualny odcień skóry na twarzy Lee do ściany, to na spokojnie by się z nią zlał. Dosłownie!

Nie wiedział, czy rodzice Europejki, wyglądają tak na co dzień, czy to na jego widok mają takie jakby chłodne spojrzenie. Wręcz od razu zrobiło mu się jakoś tak zimniej. Niby coś tam opowiadała, że mogą być na początku poważni, jednak nie wiedział, że aż tak. Stał tak, niczym kołek, uśmiechając się lekko, do nich, kiedy ci nadal byli poważni, uważnie go lustrując. W końcu wstając z kanapy, wyłączyli telewizor i podeszli do nich bliżej, przez co mężczyzna przełknął głośno ślinę. Bynajmniej miał nadzieję, że nie było tego tak słychać, jak mu się wydawało. Jego ręce nagle stały się dziwnie chłodne, wilgotne, a jeszcze trochę i świat mógłby zacząć niebezpiecznie wirować przed jego oczyma. Do licha! Nawet przed debiutem tak się nie stresował!
- A więc, to ty jesteś ten Jinki - odparła rodzicielka dziewczyny, uważnie mu się przyglądając. Musiała przyznać, że na żywo robił prawie takie sam wrażenie, co na zdjęciach i nagraniach. Nie rozumiała razem z mężem, co jej córka widzi w tych Koreańczykach, no ale skoro jest szczęśliwa, to powinno być najważniejsze, prawda?



C.D.N.

 
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz