Prace zamieszczone na tym blogu (jak i szablon) są mojego autorstwa.Więc uszanuj moją pracę jak i czas spędzony przy tym i nie umieszczaj ich na innych stronach! Dziękuje! :D

czwartek, 4 czerwca 2015

Rozdział 60/+16



(Wiem, jak długo czekacie na ten rozdział, więc postanowiłam dłużej was nie trzymać bez niczego i dodać epilog oddzielnie, a nie razem z rozdziałem, jak miałam w planach na początku. Mam nadzieję, że się spodoba, miłego czytania ludziki moje! <3)
 
Mimo, iż niektórzy już czytali, to opowiadanie, postanowiłam, że jednak rozbuduje bardziej rozdział 60 i epilog. Czytając je, poczułam zniesmaczenie i jakiś brak, zawód, że tak wszystko szybko potoczyłam. Nie było weny, rozumiem to poniekąd. Może, ktoś, kto to czytał i chętnie wraca do tego, będzie miał okazję przeczytać to jeszcze raz, z lepszym rozwinięciem. Nawet jeśli minęło kilka lat. 

Pozdrawiam, wasza MartaK

~*~

Trzy tygodnie później...

Zielono-niebieskie oczy spojrzały w stronę spokojnego jeziora, a tchnięte lekkim wiaterkiem blond włosy, muskały bezceremonialnie bladą skórę twarzy. Po drugiej stronie jeziora, można było dojrzeć galerę, amfiteatr, halę sportową i wiele innych budynków. Przechadzający się chodnikami ludzie, w ten piękny i słoneczny początek pierwszych dni czerwca, spacerowali bez pośpiechu. Jedni z uśmiechami na twarzy, inni zabiegani.
Z drobnych ust wydobyło się ciche westchnienie, pomieszane z żałosnym jękiem. Wzrok podążył na kremowe buty portowe, oparte na siedzeniu ławki. Ręce niepewnie obejmowały uniesione i zgięte w kolanach nogi, a ciało wydawało się bardzo spięte. W pewnym momencie kobiece oczy zaszkliły się, a to było jedynie początkiem nadchodzącego szlochu. Zbyt długo, to wszystko w sobie trzymała, aż do teraz. Nadal nie mogła w to uwierzyć. Te mdłości od dłuższego czasu, wahania nastroju, spóźniający się okres... Nie umiała dopuścić do siebie nowiny, że jest w drugim miesiącu ciąży. Co prawda, to był dopiero początek. Nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać. Za dobre siedem miesięcy ujrzy przed swoimi oczyma to, co planowała raczej ujrzeć jeszcze nie w tak młodym wieku. Miała plany na to, jak to wszystko będzie wyglądało. Zaręczyny, ślub, praca, stały dach nad głową i wyżywienie, a potem dopiero planowanie dziecka, i jego poczęcie.
Od powrotu do Polski, jej świat od ponad dobrych dwóch tygodni zaczął się zmieniać, a od dnia dzisiejszego po dowiedzeniu się, o owej nowinie, którą podejrzewała, obrócił się, o sto osiemdziesiąt stopni, jak nie trzysta sześćdziesiąt.
Od kilku dni jej mama podejrzewała, że poranne mdłości, pogorszenie się nastroju, przy wyczuciu przez nią ( jak dla niej mocnych ) zapachów jedzenia, nie było związane z chorobą. Do tego dochodziło osłabienie i omdlenia. Rodzicielka podejrzewała, że córka też przypuszcza, to co ona. Postanowiła, więc zaprosić ją na prywatną rozmowę, i na spokojnie wszystko wyjaśnić, pomóc, zaradzić. Mimo, iż między nią, a Olą były przyjazne stosunki, ogromna miłość i mocna rodzinna więź, z trudem było jej rozpocząć temat. Nawet jeśli przebyła już nie jedną taką rozmowę ze starszym rodzeństwem blondynki. Wiedziała, że jej córka wie, iż może na niej polegać, ale temat wpadki nie był czymś przyjemnym do oznajmienia rodzicom. Tym bardziej, że przed wizytą u lekarza, Aleksandra, zastanawiała się czyje, to dziecko. Onew, czy Taemina? Czuła wewnętrzny wstyd.
Jednak, jak na mądrą i rozgarniętą osobę przystało, starała się być spokojną i wysłuchiwać rad matki, aby wybrała się do ginekologa, i upewniła, że to wszystko jest prawdą. Prawdą, że jej rodzicielka po raz kolejny zostanie babcią. Blondynka tak, też zrobiła. Poszła z rodzicielką wiedząc, że to doda jej otuchy. W końcu kto, jak kto, ale matka była najlepszą przyjaciółką dla swojej córki i ogromnym wsparciem. Europejka kolejny raz doświadczyła tego, kiedy po wyjściu od lekarza ze łzami w oczach, mama przytuliła ją mocno do siebie i zaczęła pocieszać, że wszystko będzie dobrze. Zielonooka nie musiała nic mówić, kobieta już wiedziała.
Z relacji lekarza odniosła, że jest w drugim miesiącu ciąży, co według jej przypuszczeń oznaczałoby tylko jedno: Onew jest ojcem. Z Taeminem, o wiele wcześniej odbyła nocne rozkosze, co by musiało spowodować ciążę nieco szybciej. Z ogromnym wstydem powiedziała lekarzowi co i, jak i ten był wręcz pewien, że ojcem jest drugi z mężczyzn. Zalecił jednak przeprowadzenie tak na wszelki wypadek testu DNA, kiedy dziecko się narodzi.
- Nie mazgaj się już tak. Będzie dobrze i zostanę kolejny raz babcią! - odparła wesoło kobieta średniego wieku, patrząc z miłością w oczach w stronę najmłodszego dziecka. Pragnęła pocieszyć swoją córkę, ale chyba za bardzo jej. to nie wychodziło. Blondynka miała nadal zgorzkniałą minę. - No nie pusz się tak! Czas działać i się nie martwić, aby maleństwo rosło w siłę, kochanie. - odparła i przytuliła po raz kolejny zrozpaczoną dziewczynę. - Chodźmy na lody, a potem będziemy myślały nad tym, kto poprowadzi twoją ciążę. Czy chcesz tu zostać już do narodzin, czy wrócić. Czy powiesz temu... On... Oni...
- Onew, bądź Jinki. Jinki, to jego prawdziwe imię. - poprawiła z niezadowoleniem imię prawdopodobnie przyszłego ojca dziecka.
- Onew, Jinki... no nie ważne, kontynuując. Czy powiesz mu w końcu, że zostanie tatą? W sumie, wypadałoby z nim porozmawiać, nie uważasz? - zagadnęła, przeczesując blond włosy córki, patrząc na nią z pewnym współczuciem i wsparciem. Ta spojrzała na nią i westchnęła ciężko. Następnie jej wzrok powędrował na brzuch, a drżąca dłoń pogładziła go. Bała się tego, co teraz nastąpi. - Poza tym pamiętaj, masz w nas wszystkich wsparcie. - pogładziła pokrzepiająco jej ramiona i ucałowała czule w skroń.

 *

Tak, jak obiecała mamie, za jej namową postanowiła oznajmić, o owej nowinie Jinki'emu. Nie zrobiła jednak tego od razu. Bała się. Przez kilka dni główkowała i składała składne zdania, aby to wszystko zabrzmiało bardziej mądrze, niż tandetnie. I tak każdą kolejną kartkę papieru ugniatała w kulkę i rzucała na dywan.
- No chyba sobie żartujesz w danym momencie moja droga. - odparł nieco srogi, ale nadal ciepły głos kobiety. Weszła z kubkiem ciepłej herbaty i z niezadowoloną miną do pokoju, omijając niczym miny białe kuleczki porozrzucane po niemalże całym pokoju. - Rozumiem, że przeżywasz kryzys wieku średniego, rozmyślając nad powiedzeniem Onew, o dziecku w formie staroświeckiego listu. Jednak na litość boską... takim zachowaniem na pewno nigdy mu, o tym nie powiesz, wiesz? A z twoich opowiadań, o nim domyślam się, że lepiej będzie, jak powiesz mu, jak najszybciej, aby potem pretensji nie było. - mruknęła stanowczym rodzicielskim głosem i zaczęła zbierać kuleczki, wrzucając do kosza jedna po drugiej. Rozumiała zdruzgotanie córki, ale to nie znaczyło, by ta zaraz zaśmiecała pół pokoju nieskładnymi listami na kartkach!
- Przepraszam mamo. Zostaw to, ja posprzątam. - westchnęła bez życia, wstając powoli z łóżka. Znów czuła te niedogodne mdłości, które sprawiły, że aż zmarszczyła swoje czoło.
- Nie, siedź już tam i wypij herbatę póki ciepła. - kobieta uśmiechnęła się i podała córce kubek, wracając do poprzedniej pracy. Blondynka podziękowała i upiła łyk herbaty z nadzieją, że jej to pomoże. Naprawdę nie czuła sie za dobrze - No i nie patrz, jak sprzątam tylko dzwoń do tego mojego zięcia. Wieczności nie będzie czekał ten twój rozśpiewany książę. Jak jest wokalistą, to rozmowa pewnie pójdzie wam śpiewająco. - zaśmiała się, wrzucając ostatnią białą kulkę do kosza. Dała córce całusa w policzek i wyszła z pokoju, aby dać jej chwilę prywatności. Ola, i tak zdążyła jęknąć niezadowolona ze słów mamy, która to usłyszała, i pokręciła tylko głową, zamykając w końcu drzwi.
Europejka mruknęła coś pod nosem. Po kiego mama nazywa go zięciem, jak jeszcze nic nie wiadomo? Nie wiadomo, czy to zaakceptuje, czy będzie chciał wziąć za to wszystko odpowiedzialność. Może i taki był, ale najczęściej bywało tak, że najbardziej odpowiedzialni ludzie, czasami wymiękali. Bała się, że ta informacja zniszczy jemu życie i osobę publiczną, jaką widzą go internauci. Mimo, iż Jinki nigdy nie przejmował się opinią publiczną, to nikt nie miał pewności, czy nie zacznie, jak wszystko wyjdzie na jaw. Przecież wtedy, to będzie taki skandal, że odbije sie ogólnie na Shinee.
Wzięła głębszy wdech, patrząc na laptopa, jak na jakąś śmiercionośną szczepionkę, którą ma sobie sama wstrzyknąć. Dłonie jej drżały niemiłosiernie. Zwalała to, jak zwykle na kawę. Stanowczo musiała przestać tyle jej pić, jak zalecała pani ginekolog. To nie wpływało za dobrze na płód.
Sięgnęła jeszcze ten nieszczęsny telefon leżący na półce przy łóżku, i spojrzała na zegarek. Wychodziło na to, że w Korei dochodziła 21, a to oznaczało, że Lee, będzie już w domu i na pewno na Skype. Do tego w swojej kawalerce, więc to dodawało jej otuchy, że tylko, jak na razie on, o wszystkim się dowie.
Tak naprawdę od przylotu do Polski, z nikim nie zamieniła przez kilka dni żadnego słowa. Dopiero później odważyła się napisać do Onew, i Marty, tłumacząc się i przepraszając, że wszystko jest u niej dobrze, kiedy ci byli dociekliwi, chcąc wiedzieć, jak najwiecej, o jej samopoczuciu. Zwłaszcza Marta. Nawet jej żarty, że osiwieje przez nią, jeśli nic nie zdradzi nie przełamały młodszej. Brunetka jakoś nie mogła uwierzyć, że jest tak kolorowo, jak twierdził Ola. Ta - choćby nie wiadomo, jak bardzo obje chcieli wiedzieć co u niej - to nie chciała za wiele pisać i widywać się na Skype. Tym bardziej po nowinie, o ciąży. Dlatego też Jinki, był zapewne zdziwiony propozycją pogadania przez kamerkę, przy najbliższej okazji, na co Ola, niezmiernie się przygotowywała. Chociażby pisząc ciągły tekst na kartkach, co kompletnie mijało się z celem.
Naprawdę po przyjeździe tutaj nie miała żadnej ochoty na jakiekolwiek konwersacje. Była okropnie przybita zdradą Taemina. Tak bardzo mu ufała, kochała. Kochała... Dopiero zaczęła się nad tym mocno zastanawiać, czy bardziej jego, czy... Jinkiego? Była cholernie zdruzgotana. Miała już tego wszystkiego po dziurki w nosie. Ten cały natłok myśli momentami nie dawał jej sieskupić za dnia i spać po nocach. Do tego, jakby tego było mało, dowiedziała się, że zostanie matką. Gdyby nie rodzina, popadła by w depresję tak mocną, że wątpliwe, by było, że zadziałają na nie jakieś psychotropy.


,,Jesteś?''

Zadrżała, widząc to. Od razu spojrzała na nadawcę, a jej serce ustało na chwilę. Onew... 
Tak bardzo się boję.

,,Możemy porozmawiać przez kamerkę? Mogę cię... zobaczyć?''

Przygryzła dolną wargę, cała drżąc. Ostatnimi dniami nie wyglądała za dobrze. Nie otrząsnęła się jeszcze do końca po zdradzie Lee, i po wieści sprzed tygodnia, o ciąży.
Ola siedząc na łóżku, spojrzała na siebie w lustro, stojące w rogu pokoju. Nie wyglądała za atrakcyjnie. Jednak, chwila moment! Dlaczego ona tak się przejmowała swoim wyglądem?! Od zawsze nie wstydziła się chodzić przy wokaliście bez makijażu, w dresie z nakremowaną buzią. Czasem nawet z maścią na diodzie będącą upierdliwym pryszczem! To było co najmniej chore, że przez chwilę wstydzła się prawdziwej siebie, albo... faktycznie zaczęła nagle coś czuć do lidera, co było nieco absurdalnym. Jęknęła zdesperowana, patrząc niczym ciele na malowane wrota na kolejne słowa mężczyzny na czacie. Oh co robić? Boję się...
 

,, Ola? Jesteś tam? Halo? Jeśli nie chcesz, to po prostu to napisz. Jednak... bardzo mi zależy, by cię znowu ujrzeć. Wtedy... uciekłaś tak nagle. Proszę, wytłumaczmy sobie kilka rzeczy. Tak... tak bardzo za tobą tęsknie, jak i wszyscy. ''

Oblizała swoje drobne usta, trzymając w powietrzu gotowe do pracy dłonie, które chciały tak bardzo mu coś napisać, ale coś je blokowało. Wzięła kilka głębokich wdechów i przymknęła na chwilkę powieki. W końcu zdała się na odwagę.

,,Przepraszam, mama była w pokoju.''

Ah te słodkie kłamstewka... 


,,Tak, możemy porozmawiać przez kamerkę. Kto pierwszy dzwoni?''


,,Ja.''


Bała się, cholernie bała się jego reakcji. W końcu wydobył sie dźwięk połączenia, co ją lekko przestraszyło. W końcu odebrałą połączenie. Na ekranie pojawił się On. Poczuła w sobie jakąś tęsknotę. Siedziała przed tym laptopem, patrzyła na jego smutną twarz, która zawsze była tak bardzo pogodna i sprawiająca, że uśmiech samoistnie zakwitał na ustach. 
Przywitanie, chwila rozmowy, co u każdego z nich i nastała cisza. Przyglądali się sobie uważnie, jakby próbując teraz czytać sobie w myślach. Atmosfera robiła się tak gęsta, że jeszcze chwila, aby musiała iść po nóż, by wyciąć w niej dziurę i na nowo móc widzieć twarz swojego przyjaciela. Tak bardzo utęsknioną za nią. Czy jej wyglądała tak samo?
Wręcz czuła, jak cała się poci od stresu. Nagle poczuła nostalgię za przyjaciółką, która zawsze umiała ją rozbawić i odstresować w złych chwilach. Nawet jeśli jej słowa, to czasem były jakieś bezsensowne głupoty. Jednak liczyło się to, że się starała, prawda?
Zerknęła na zegarek widniejący w prawym rogu laptopa i zastanawiała się, jak Marta, zareaguje na wieść, że jej najlepsza przyjaciółka zostanie mamą. Będzie jej prawiła kazania, czy może walnie kilka tych swoich pomocnych i podnoszących na duchu słów? Będzie na pewno kręciła bekę z tego, że gdyby też wtedy zaszła w ciążę z Choi, to obie by z brzuchem chodziły. No i ucieszy się, że ojcostwo padło na Onew, nie Taemina. Przed wyjawieniem sekretów tego drugiego, szczerze go nie lubiła, a teraz? Zapewne nienawidziła i za każdym razem pałała furią. Tak naprawdę, to przez niego jej najlepsza przyjaciółka wyjechała do Polski i po tym, że... przespała się w sumie z Jinkim.
Marta, musiała tam bardzo tęsknić za nią. Nie raz wypomniała jej, to w wiadomościach. Może dziś i z nią w końcu pogada. Stęskniła się za jej głosem. Za nią całą.

Kiedy wróciła do świata żywych, On przyglądał się jej uważnie, wyczekując, aż coś powie. Miała wrażenie, że on czuje, że to będzie coś poważnego. Tak wytrwale wyczekiwał, że nawet leżąca przed nim zupa błyskawiczna w specjalnym opakowaniu nie umiała przyciągnąć jego uwagi, stygnąc i wołając, aby ją w końcu zjadł.
 - Onew? To bardzo skomplikowane. Oczekuję bardziej z twojej strony wyrozumiałości, niżeli współczucia, czy coś.
- Dobrze, cokolwiek to będzie, wiesz, że przyjmę po harcersku.
 
Próbował się zaśmiać, ale widziała, że jest spięty. Jego rysy twarzy, postawa, mowa.
Dziewczyna wzięła głębszy wdech i próbowała zignorować dudniące w jej piersi serce. Wcale, a wcale nie ułatwiało jej to zdania. Głupi narząd.
- Jinki, ja... Jestem w ciąży.
Zero reakcji, szoku, czy jakichkolwiek uczuć z jego strony. Poczuła się dziwnie.
- Um, j-jak to w ciąży? - w końcu odparł, marszcząc nieco brwi, jakby Ola powiedziała mu coś, co jest sprzeczne z jego dotychczasową wiedzą. Po chwili się zreflektował, jak niegrzecznie się zachował. - Wybacz i... gratuluję? Kto jest ojcem dziecka? Taemin? - imię kolegi wypowiedział dość oschle, po czym przejechał górnymi zębami po dolnej wardze. Oli, nie umknął fakt, że mężczyzna po raz kolejny w trakcie ich dzisiejszej rozmowy mocno się spiął.
- Nie, Onew. - szepnęła, spuszczając głowę i wzrok w dół, na klawiaturę laptopa. Czuła, że zaraz chyba dostanie jakiegoś zawału, od szybko i mocno bijącego serca. Raz kozie śmierć... - Ty nim jesteś. - teraz to ona przygryzła dolną wargę. -  Z Taeminem zawsze się zabezpieczaliśmy. Uważaliśmy. Jednak my... nie.
Była świadkiem tego, jak jego i tak już poważne rysy twarzy stają się jeszcze bardziej mocniejsze, spięte. Wyglądał, niczym te amerykańskie gwiazdeczki show biznesu, które przesadziły z zażyciem botoksu. To był naprawdę dziwny widok, do tego jego zawsze promienna twarz, zdawała się teraz niezdrowo blada. Wręcz biała niczym kartka papieru. Jakby co najmniej cała krew zeszła z okolic jego twarzy, i rozpłynęła się w dalekich wirach powietrza Nibylandii. Jego wzrok wiecznie radosny, teraz wydawał się spokojny, za spokojny. W sumie był bardziej bez emocji, a po chwili zimny, przerażony, jakbym oznajmiła mu, o czyjejś śmierci. Zabiła jego plany na życie, była wręcz pewna. Nie chciała tego. Nie chciała, by dźwigał, to wszystko na swoich barkach. I tak wiele bólu mu przyniosła, odrzucając go całe życie. Nie chciała dawać mu kolejnego. 
To ją zabijało od środka, a serce przypominało bolesnym biciem, że jego robi, to prawdopodobnie gorzej. Jakby miało umrzeć teraz, zaraz. W końcu zaczęła mówić, chcąc mu wyznaczyć pewną zasadę, zanim zacznie gadać jakieś swoje mądrości, których chyba bała się usłyszeć.
- Jinki, żeby było jasne, nie potrzebuje tego co wspomniałam wcześniej. - Ola, wiedziała w głębi serca, że Onew, będzie chciał wziąć za, to odpowiedzialność. Tak naprawdę nie miał za co. To ona dopuściła do tego wszystkiego, tchnięta frustracją za haniebne czyny Tae. - Nie potrzebuje twojej odpowiedzialności za to. To, ja nas w to wpakowałam, a raczej siebie, więc proszę, nie bądź tchnięty poczuciem winy i żalem. Nie próbuj mi wmówić, że zechcesz mi pomóc. To ja zostanę matką. - zaczęła mówić, jak najęta, a jej głos drżał co drugie słowo. Denerwowała się i była pewna, że Lee widzi to gołym okiem. 
Nie potrzebowała współczucia, ani wsparcia tylko dlatego, że coś poszło nie po ich myśli. Nie chciała by się zmuszał, bo robienie czegoś z przymusu jest najczęściej bez sensu. Nic nie przynoszącym elementem układanki, który kompletnie nie pasuje do danego obrazu.
Wiedziała, a raczej czuła, że zna swój honor i będzie chciał wziąć wszystko na swoje ramiona. I tak też się stało.
-  Ty matką, a ja... ojcem. - powiedział poważnie, odwracając wzrok w bok.
- Ola... Rozumiem, że jesteś przerażona tym wszystkim, ja również, ale uwierz mi, że sama nie dasz sobie rady. - mruczał niezadowolony, próbując zabrzmieć niczym najlepszy profesor od wychowania rodzinnego. - Nie, żebym w ciebie nie wierzył, bo zawsze wierzyłem. Po prostu przestań być wiecznie samodzielna i niezależna! Co to za wychowywanie dziecka samemu, bez ojca?! Też maczałem w tym palce i zamierzam wziąć za to odpowiedzialność! - mówił zły, ale po chwili opanował donośny głos i wrzące emocje, widząc szklisty wzrok zielonookiej. -
To moje plemniki sprawiły, że rośnie w tobie nowe życie... kochanie. - Przygryzł dolną wargę, jakby nie był pewien, czy użył odpowiedniego określenia. Czy w ogóle mógł tak do niej powiedzieć? - Rozumiałbym, gdybym... chciał odrzucić je, ale... w głębi serca chcę ci pomóc. Chce brać w tym czynny udział, Ola. Skoro to moje dzieło, to wezmę za nie odpowiedzialność, jak wspomniałem i przestań chrzanić, że się do czegoś zmuszam! Od kiedy znasz mnie lepiej niż ja sam, co?
Bulwersował się, ale Aleksandra uważała to za urocze i słodkie. Do tego te słowo - kochanie. Aż jej serce wesoło zabiło, a policzki zaczerwieniły się. 
Otarła delikatnie mokry policzek, jednak po chwili kolejna łza podążył po nim pośpiesznie, aż do brody.
- Może i bałem się kiedyś małego Yoggeuna, ale teraz mi przeszło. - Chwila ciszy nastała w głośnikach. - Chyba. - Dodał wyraźnie zawstydzony. W jej uszach rozbrzmiał jego śmiech. Trochę poddenerwowany, ale szczery.
- Ale!
- Skoro mówię, że wezmę odpowiedzialność, to tak będzie i koniec kropka! - mruknął wyraźnie niezadowolony, roniąc jedną łzę. Nie było, to niezadowolenie ze względu, iż był zły z takiego obrotu akcji, tylko, że jego sympatia mówiła takie głupoty. No jak mogła?!
Ogólnie, to co mężczyzna powiedział, i z jaką reakcją, wprawiło serce dziewczyny w szybsze bicie, i o nie małą palpitację.

Onew, przeczesał włosy do tyłu i westchnął, mówiąc w końcu spokojniej. 
- Przecież wiesz, że cię kocham, więc jakbym mógł zgodzić się na twoje warunki? Dla mnie to... pewnego rodzaju radość, że osoba którą kocham, da mi potomstwo. I nie próbuj nawet wymyślać, że popsułaś mi karierę, czy coś. Wiem, jaka jesteś. Za dobrze cię znam. - wycelował palec w monitor, wprost na zielonooką, mrużąc groźnie oczy. - Wiecznie piosenkarzem nie będę przecież, a nawet jeśli, to przecież muszę założyć w końcu kiedyś rodzinę, prawda? Fani zrozumieją. 
Fani... Boże...
Mężczyzna westchnął, uśmiechając się delikatnie, a jej oczy zaszkliły się. Nim się spostrzegła, zaczęła majaczyć, a on dzielnie wysłuchiwał, nie ponaglał, by się uciszyła. Pozwalał wylać wszystkie jej żale i komplementy, jak na tacy. 
- Przylecę do polski. - rzucił nagle, a ta cała wręcz zbladła.
- Co?! O nie, nie, nie! Nie możesz! 
- Dlaczego? 
- To za daleko! No i masz trasy i w ogóle! - gorączkowała się, patrząc na niego wręcz przerażona. - Ja... nie chcę, by ktoś na razie dowiedział się, o tym, prócz ciebie i Marty, ok? Poza tym, znając ją, na pewno mnie nie posłucha i przyleci tu pierwszym lepszym samolotem. Więc wybacz Onew, ale ona jedna wystarczy mi na głowie, rozumiesz prawda? To czasem nadopiekuńczy człowiek jest. - zaśmiała się, drapiąc się w kark. - Jeśli będę gotowa, to chcę oznajmić, o ciąży wszystkim przy twoim boku, dobrze? Możemy tak zrobić?
Mężczyzna westchnął wyraźnie niezadowolony z takiego obrotu akcji, ale nie miał innego wyjścia, jak przytaknąć na prośbę dziewczyny. W sumie z tego wszystkiego zapomniał, że miał zarezerwowanych z zespołem kilka koncertów przed wojskiem, więc menadżer prędzej by go zabił, niż puścił taki kawał drogi do Europy.
Przeprosił ją, czując dziwne poczucie winy, że nie może być tam z nią w Polsce. Naprawdę chciał okazać jej swoją niezmierną miłość i wsparcie w tych ciężkich chwilach. Uśmiechnął się pod nosem, nie mogąc w to uwierzyć, że zostanie ojcem! To była tak szokująca, a jednocześnie wspaniała nowina!

- Informuj mnie, o wszystkim, co związane z dzieckiem i tobą. Nawet, o tym, jeśli będziesz miała zamiar przylecieć. Ktoś będzie musiał was odebrać, jeśli Marta, napadnie cię w Polsce. - zaśmiał się i spoważniał od razu. W jego oczach biło troską, odwagą i pełną chęci do podjęcia zdania w formie kochającego ojca. Cieszyło, to w jakiś sposób Europejkę.
- Dobrze Onew...



 *


- Skąd ja to wiedziałam, że przylecisz do Polski, robiąc mi jeszcze wręcz w tym samym dniu przylotu ''niespodziankę'' swoją wizytą co? Mogłaś chociaż odpocząć po podróży.
Blondynka stała w wąskim korytarzyku w domu swoich rodziców i patrzyła z założonymi rękoma na piersi, na rozbierającą buty uchachaną Martę. Uśmiech nie schodził z twarzy brunetki, nawet jeśli przeżyła morderczy lot samolotem sama, do tego podróż pociągiem. Chyba nigdy nie miała tyle energii, co teraz. Ola, pamięta, jak nie raz chciała ją gdzieś wyciągnąć, ale ta zawsze próbowała się wymigać swoim zmęczeniem po rodzinnych spotkaniach i innych drobnych rzeczach.  

- Jest akcja.
- Jaka?
- Idziemy gdzieś? Na jakąś imprezkę?
- Um... nie chce mi się. Poza tym przed chwilą wróciłam od rodziny, no i wiesz...
- Oj, no chodź! Nie bądź drętwa. Sama ostatnio mówiłaś, że masz ochotę na tańce!
- Ta mówiłam, ale już nie mam ochoty i siły. Wybacz no! Eh, dlaczego zawsze jest tak, że jak mam ochotę, to ty nie i odwrotnie?
- Ty zawsze nie masz ochoty...
- Dzięki...
-  Marta, ty masz już 20 lat i nigdy nie miałaś faceta! Nie wiem, przeżyj może chociaż jakiś szalony pocałunek z nieznanym kolesiem, czy coś.
- Pff...
- To co? Idziemy?
- Eh, no ok, ale jak znowu nic się nie będzie działo, to ci łeb urwę, bo się nakręcę i dupa.
- To spędzimy wieczorek razem. Mam orzechówkę. Winko i w ogóle.
- Ok, przekonałaś mnie.
- Hihih.
 
Naprawdę rzadko spotykanym było widzieć Martę, w takim stanie, jak teraz. Mimo zmęczonej twarzy i ciała, tryskała energią, jakby co najmniej przesadziła z dawką napoju energetycznego. Wszystko jednak było jasne, co taką radość jej przynosiło. Ciąża Oli, i zostanie przybraną ciocią lada moment. Ola, myślała, że już ją dostatecznie rozgryzła, ale chyba nigdy tego do końca nie zrobi, bo brunetka potrafiła być różna, niczym pogoda.
- Bo znasz mnie lepiej, niż ja własną kieszeń kochanie. Witaj moja ty mamusiu! - odparła entuzjastycznie i przytuliła się mocno do przyjaciółki. Kiedy zorientowała się, że postąpiła nieostrożnie, wręcz niczym poparzona odskoczyła do tyłu - Oh, wybacz! Po prostu... dawno cię nie widziałam i cholernie się stęskniłam no, i będę zaraz dumną ciocią nie? - wyszczerzyła się, wręcz o mało co nie piszcząc z podekscytowania. Jej oczy błyszczały radośnie i wydawały się ciemniejsze, przez naprawdę dużą źrenicę.
- Będziesz. Jeszcze nic nawet nie widać i za szybko pewnie nie będzie, bo mam gruby brzuch standardowo.
Kiedy Marta dowiedziała się o ciąży, Ola, chyba nigdy nie zapomni tego tęgiego i pobladłego wyrazu twarzy dziewczyny, i wypowiedzianego z przerażeniem - Z Taeminem?! Powiedz, że się mylę i jakimś magicznym sposobem, niczym Maryja, przez boga, zostałaś zapłodniona przez Onew.
Te słowa wręcz zabiły blondynkę. Marta, jak zawsze kreatywnie się wypowiadała na dany temat. Wcale, a wcale ''nie'' wrednie. Póżniej, kiedy dowiedziała się prawdy, cała krew która odeszła wcześniej z jej twarzy, wróciła na miejsce i pojawił się błogi spokój wraz z ulgą. Ola, uznała, że to było naprawdę wredne, że Marta, tak mówiła, ale rozumiała ją po części i nie miała tego za złe.
 Następnie, na drugi dzień poinformowała przyjaciółkę, że ma zarezerwowany lot do Polski z samego rana i ma się jej spodziewać. Nie mogła przecież zostawić przyjaciółki w takiej chwili! Musiała ją wspierać i nakłaniać do radości, że ojcem został Jinki, a nie młodszy Lee. Chociaż raz coś poszło po jej myśli.
No i tak też właśnie teraz była tu u niej w domu, i rozsiewała optymizmem na lewo i prawo, zachowując się niczym prze szczęśliwe dziecko, które dostało wymarzoną zabawkę. W sumie Marta, takim trochę była, ale to wzbudzało raczej rozczulenie u innych, niżeli negatywne myśli.
- Przywalę ci kiedyś za te pieprzenie, o grubym brzuchy, wiesz? - wysyczała przez zęby i trąciła palcem wskazującym czoło przyjaciółki. - Jesteś cudownie zbudowaną kobietką z krągłościami na swoim miejscu, jak ja, a nie patyczkiem. Tylko, że różni nas jedna wada. Ja nie mam takich cycków, jak ty. - zielonooka wydęła dolną wargę, wchodząc głębiej pomieszczenia za przyjaciółką. Przywitała się z jej babcią i nagle zawstydziła się na swoje wcześniejsze słowa. Jak zwykle palnęła w idealnym momencie co trzeba. Aleksandra. zaśmiała się za to, zabierając za robienie herbaty.
- Oj Martuś, ciesz się, że w ogóle coś ci wystaje. ,,C'', to nie tak źle.
- Taa.
- No ,,taa''. Zawsze na coś narzekasz. Minho, za mało cię komplementuje, czy jak? Bo ja często widziałam, że ciężko mu było oderwać wzrok od twoich piersi, jak miałaś koszulkę z dekoltem. - dziewczyna zaśmiała się, wkładając saszetki z zieloną herbatą do dwóch kubków.
- Nie no, w sumie masz rację. - zarumieniła się soczyście, kiedy ujrzała, że babcia Oli, wszystko słyszy i uśmiecha się do niej. W końcu czym prędzej czmychnęła do pokoju przyjaciółki, kiedy ta już miała zrobione herbaty i zabierała się do zabrania ich do pokoju.
Dziewczyny spędziły ze sobą naprawdę miły i przyjemny wieczór. Rozmawiały dużo, przytulały się i nie obyło się bez macania przez Martę, jeszcze niewidocznego brzuszka i oglądania zdjęcia z pierwszego USG.
Brunetka miała lekkie trudności z wyjaśnianiem swojego nagłego powrotu do Polski reszcie - zwłaszcza Choi. -  ale każdy starał się nie dopytywać za wiele, domyślając się, że już złapała kontakt z Olą, i postanowiła ją odwiedzić. Nawet przekonać do powrotu. Do tego dochodził fakt, że stęskniła się za lekko upierdliwymi rodzicami i chciała z nimi spędzić trochę wolnego czasu, skoro była ich jedyną córką. Musiała oczywiście opowiedzieć więcej o swoim wybranku Minho, bo przez Skype było czasem ciężko. Ach te problemy z połączeniem...Do jej rodziców nadal nie dochodziło do końca, że ich córka związała się z Azjatą. Jednak widząc ją taką szczęśliwą, cieszyli się, że jest tam ktoś, kto ją również kocha i wspiera. Na początku trochę było narzekania, że czemu nie Polak i tak dalej, ale widząc zdjęcia jego i Marty, byli wręcz zaskoczeni jego urodą. Wysoki, wysportowany i do tego przystojny, z dobrym stylem. Wyglądał inaczej, niż sobie to wyobrażali. Do dziś pamięta, jak im o nim opowiadała pierwszy raz.
 - No i mam chłopaka. Nazywa się Minho. Jest trzy lata starszy ode mnie
- Marta, nie dość, że wyprowadziłaś się taki kawał Świata od nas, to do tego jeszcze jesteś z Chińczykiem?
- Koreańczykiem tato... - jęknęła, mając czasami dość, wrzucania Koreańczyków do wora pod tytułem ,,Chińczyki''. Jakby inni azjaci nie istnieli...
- On jest naprawdę cudownym mężczyzną. Jestem przy nim szczęśliwa.
- To coś więcej może? - zaśmiała się rodzicielka dziewczyny. 
- Nie wiem, mam nadzieję, że tak... Już poznałam jego rodziców i w ogóle. Poza tym, kiedyś spróbuję go ze sobą zabrać i wam go przedstawić. Najwyżej nauczę go trochę Polskiego, aby mógł coś tam wydukać.
- Ty już lepiej od niego tyle nie wymagaj, bo jeszcze ci ucieknie.
- Oj wątpię - dziewczyna zaśmiała się, przypominając sobie te wszystkie perypetie, jakie przeszła z brunetem.
 
Przez nieobecność dziewczyn, sprawunek nad cukiernią mieli mieć Gongchan wraz z Sujuną. Już nie raz zajmowali się nią sami i szło im to naprawdę rewelacyjnie. Poza tym zastanawiali się nad otwarciem drugiej sieci w jakimś budynku, aby mogli mieszkać nad swoją działalnością tak, jak dziewczyny. Takie praktyki bez głównej szefowej były naprawdę pomocne. Układało im się bardzo dobrze, więc stwierdzili, że mogą podjąć takie ryzyko.
Chyba najbardziej boleśnie wyjazd szatynki odczuwał Minho, bowiem w każdej wolnej chwili pisał do niej, nawet jeśli była, to jedynie minka inicjująca całusa, lub też towarzyszące dwa słowa: kocham cię. Jak na przykład teraz. Mimo, iż w Korei już wybiła północ, a Choi miał rano spotkanie w radiu, to napisał do niej, czy doleciała bezpiecznie, że ją kocha i już tęskni. To zawsze mocno rozczulało serce szatynki.
- Aigoo... jaki uroczy ten twój mężczyzna. - Ola, zajrzała w telefon przyjaciółki, uśmiechając sie czule. Odkąd brunetka przyszła, nieprzyjemne dolegliwości jakby ustąpiły.
- Spadaj, lepiej napisz do swojego. Rozmawiając z nim przed odlotem, miałam wrażenie, że tylko myśli, o dziecku.
- Serio? Cholera, pewnie przez, to będzie jeszcze bardziej niezdarny. - westchnęła. Szatynka za to zrobiła tajemniczy uśmieszek. - Ej, co się tak uśmiechasz, co?
- Ja? Coś ty, wydaje ci się. - odparła, ale po jej minie było widać, że coś ukrywa.
- Marta.
- Oj no wróci stary niezdarny Onew, z początków, jak już nie wrócił. Raz nawet zabrał mnie do sklepu z ubraniami dla dzieci, bo chciał niby tylko pooglądać, przez co, o mały włos nie przypłaciliśmy przez fanów niusem, że jestem jego wybranką i prawdopodobnie spodziewam się dziecka, taaa. - blondynka zaczęła się donośnie śmiać, aż miała łzy w oczach. - Poza tym, czy to nie wzbudzi w chłopakach pewnej ciekawości, dlaczego nagle i ja wróciłam do Polski, a Jinki, chodzi zamyślony, jak nigdy? Sam Minho, nie chciał dać mi spokoju i dociekliwie dopytywał, dlaczego wylatuje na nieokreślony czas. Jakby czuł, że tu nie chodzi tylko, o rodziców, ale i, o ciebie. Ah, szkoda było mi się z nim rozstawać, ale... było, to niezmiernie miłe pożegnanie przed odlotem. - przygryzła dolną wargę, a Ola, już wiedziała, co się działo w ich mieszkaniu.
- Mam nadzieję, że grzmociliście się w pokoju gościnnym, nie znowu na mojej połowie łóżka.
- Oj, Ola, no... nie zdążyliśmy nawet tam dojść. - odparła zakłopotana, bawiąc się nerwowo palcami. Jej policzki pokryły się dorodną czerwienią, kiedy sobie to wszystko przypomniała.
 
 - Jesteś okropna! - pełne usta Minho, mruknęły w te brunetki, kiedy oboje całowali się namiętnie na schodach, które prowadziły do mieszkania dziewczyn. Nie mógł znieść myśli, że ta ma zamiar wylecieć do Polski i go zostawić na... no właśnie, sama nie wiedziała na ile czasu.
- Dlaczego? - duże i łapczywe dłonie wsunęły się pod spódniczkę dziewczyny, sunąc w górę po zewnętrznych stronach ud, ściskając po chwili pośladki.
- Bo mnie zostawiasz. - Choi mruknął w usta dziewczyny, po czym wziął ją na ręce, sadzając na swoich biodrach. Wszedł po kolejnych schodach do mieszkania, uśmiechając się pod nosem, kiedy jego kobieta całowała z zamiłowaniem jego szyję. W końcu kiedy ta zaczęła ponownie całować namiętnie jego usta, oddał pocałunek i pośpiesznie posadził ją na blacie kuchennym, odpychając na bok różne przedmioty, aby mieli więcej miejsca. Był na nią tak napalony, że najchętniej kochałby się z nią nawet na tych schodach.
- Minho, nikt cię nie zostawia. - fuknęła, czując, jak jej stringi zostają ściągnięte w dół. Od razu poczuła lekki chłód w innym miejscu. Jej oczy, aż zabłysły pożądaniem. Jego oczy błyszczały tak samo. Tak, stanowczo, to będzie dobry seks.
- Jak, to nie?! - mruknął Choi, już w jej szyję, wsuwając dłoń pod stanik,  masując jedną z jej krągłych piersi. Dziewczyna, aż jęknęła, kiedy to opuszek palca trącił kilka razy jej sterczący sutek. - Nie wiem, jak ja bez ciebie wytrzymam. - popatrzył czule w jej zamglone spojrzenie.
 
- Chyba chciałeś powiedzieć, że bez seksu. - Marta, zaśmiała się, masując swoją kobiecość, patrząc na dryblasa przebiegle, kiedy ściągnął do kostek swoje spodnie i bokserki. Widziała, że podobało się jemu to co widział. Aż oblizał swoje usta, jakby widział co najmniej dobry kąsek do zjedzenia. Polce w sumie też spodobał się bardzo widok sterczącego penisa Choi. Aż, zrobiło się jej ciepło gdzieś w dole brzucha. 
- To też, ale i tak mam na myśli w większej mierze ciebie. No i twoje cycuszki. - uśmiechnął się, samemu dotykając jej kobiecość. - No dobra, za nią też będę tęsknił. - mruknął zawstydzony, wsuwając delikatnie jeden palec do wnętrza pochwy, na co brunetka jęknęła z rozkoszą. Poruszając swym palcem, przypatrywał się twarzy dziewczyny. wykrzywiającej się w rozkoszy. Następnie zniżył się i zaczął ją dość pośpiesznie dopieszczać językiem. W końcu przestał, wyjął prezerwatywę z portfela i nałożył na swoje prącie. Byli tak mocno siebie spragnieni, że Choi, czując, iż ta jest mokra, splunął na swoją dłoń, rozmasowując ślinę po długości męskości. Wpił się w usta dziewczyny, powoli wsuwając się do jej ciasnego i gorącego wnętrza. 
- Umm... - mruknął, przygryzając lekko wargę dziewczyny, po czym rozchylił szerzej te swoje pełne usta.
- Ah, Minho... - jęknęła, marszcząc nieco brwi, od chwilowego dyskomfortu. Jednak po chwili było już na tyle dobrze, że oboje rżnęli się, niczym króliki w godach.
Marta, objęła nogami biodra mężczyzny, wodząc dłońmi po jego umięśnionym ciele, znajdującym się pod koszulką na ramiączka. Stop, co? Jak to możliwe, że Choi ma nadal koszulkę? - pomyślała i po chwili zaczęła mu ją zdejmować. Zielonooka lubiła go takiego, nieco agresywnego i zaborczego. Jednak tylko w łóżku!
Mężczyzna chwycił dłonią delikatnie jej szyję, wiedząc, jak ona to uwielbia. Poczuł po chwili, jak ta zaciska się na nim kilkakrotnie, dochodząc. To zawsze na nią działało. Na początku takie zabawy go lekko przerażały, bo bał się, że jeszcze ją udusi i co wtedy? Bo kurde naoglądała się pornosów i później chciała próbować różnych rzeczy. Jednak mimo strachu, odważył się spróbować. Zamiast ściskać jej szyję, po prostu lekko ją obejmował dłonią i tak oto praktyka czyni mistrza. Doprowadzał ją tym do szaleństwa.
- Jesteś taka piękna, jak jesteś wyuzdana, wiesz? - mruknął zadowolony, dając im chwilę na odpoczynek. Ucałował drobne usta ukochanej, zakładając kosmyki włosów za jej ucho. Popatrzył na nią chwilę i stwierdził, że podjęła dobrą decyzję, o zapuszczeniu grzywki, która była rozdzielona na boki.
- Mmmm, mówisz? Też lubię cię takiego. - zaśmiała się i nie było jej dane powiedzieć nic więcej, bo Choi kontynuował swoje ruchy, uśmiechając się szelmowsko. Tym razem złapał za włosy z tyłu jej głowy, dając jej kolejna falę przyjemności. Jej piersi falowały w górę i dół, a twarz wykrzywiała się w grymasie rozkoszy, jakie fundował jej partner. Ujęła kilka jego włosów z tyłu głowy, odchylając mu lekko głowę do tyłu. Przez to, że nikogo nie było w domu, brunetka pozwalała sobie na donośne jęki. W końcu doszli oboje, wtulając się w siebie i dysząc. Śmiejąc po chwili z tego wszystkiego, wymienili się czułymi pocałunkami.
- Jak Ola, się dowie, gdzie się pieprzyliśmy, to nas oboje zabije. - Minho, zaśmiał się, całując czule drobne usta ukochanej.
- Aby tylko. Żywcem nas pochowa! - odparła szatynka, czując, jak jej policzki robią się, aż gorące.
 
- Jak to nie zdążyliście nawet dojść do pokoju? - blondynka zmarszczyła swoje brwi, patrząc na starszą groźnie. Po Marcie, i Minho, można było się spodziewać wszystkiego. Do dziś pamięta, jak Jonghyun, kiedyś wracając szybciej, nakrył ową parę, jak uprawia seks w samochodzie. Bezwstydnicy.
- No bo... blat kuchenny był bliżej... - brunetka odpowiedziała ze skruchą.
- Marta, no! Ile razy, to powtarzałam, abyś nie grzmociła się z nim na blacie, stole i tak dalej! To obrzydliwe! - Marta, zaśmiała się nerwowo, gładząc się po karku, czując się zażenowana. Jednak musiała przyznać, że i tak zawsze było warto.
- Oj nie pusz się tak, bo maleństwo musi mieć spokój. Wszystko odbywało się z prezerwatywą, spokojnie. - odparła ze śmiechem i pogładziła znowu brzuszek przyjaciółki, na co ta wywróciła oczyma, a następnie westchnęła z braku sił na tą dziewczynę. Tu już nie chodziło, o tą prezerwatywę! Jednak, o miejsca w jakich, jak te króliki się ze sobą grzmocili!
- Bym coś powiedziała, ale już sobie daruję. - fuknęła z powagą, aby po chwili uśmiechnąć się ciepło. - Ciesze się, że jesteś.
- Ja też. Tęskniłam, mocno. Jesteś dla mnie, jak siostra.
- Ty dla mnie też.
Dziewczyny przytuliły się do siebie i już zaczęły plany na wspólne wolne popołudnia przynajmniej do czasu, aż Ola, nie będzie w trzecim, lub czwartym miesiącu ciąży. Wtedy jeśli się zdecyduje, będzie mogła bez obaw poronienia wsiąść do samolotu i wrócić do Korei z Martą.


2 komentarze:

  1. Łaaaah ~~ Jak zobaczyłam, iż jest nowy rozdział, to aż podskoczyłam z radości. No czekałam, ale było naprawdę warto. Przyjemnie się czytało i z każdym zdaniem byłam ciekawa co będzie dalej.
    Serdecznie pozdrawiam i życzę dalszych natchnień do pisania, bo szczerze powiedziawszy podziwiam Twą pracę i cierpliwość.
    A może kiedyś wydasz swoją własną książkę, któż to wie? xD
    Pozdrawiam.!

    OdpowiedzUsuń
  2. Tego się nie spodziewałam, Ola w ciąży o.O
    Najbardziej rozwalił mnie Minho i jego wyobraźnia :D
    Super rozdział, czekam na następny :D
    Życzę weny.

    OdpowiedzUsuń