Wszystkie walizki były już spakowane i zapakowane do samochodu, którym mama blondynki miała zawieść dziewczyny na samolot do Warszawy. Nie była zbytnio zachwycona faktem, iż jej najmłodsza córka postanowiła wrócić do Korei. No, ale co mogła zrobić? Ola, była już dorosła i sama decydowała o tym, co zamierza robić w życiu. Do tego przecież czekał tam na nią ojciec jej pierworodnego, Jinki. Do dziś rodzice Oli, jak i Marty, nie umieli do końca znieść decyzji dziewczyn, dlaczego postanowiły wyprowadzić się tak daleko? Ta rozłąka czasami rozrywała serce.
Onew, obejrzał się i stwierdzając, że nie ma w pobliżu zagrożenia, zaczął pośpiesznie podchodzić w ich stronę. Jego wzrok spoczął na dziewczynach idących w jego stronę. Mimo, iż obie uśmiechały się szeroko, to Jinki, zastanawiał się, co ma teraz powiedzieć? Jak zareagować? Wiele razy, to wszystko przerabiali z Olą, przez Skype i uznali, że w sumie to nic złego, jak zaczną być parą. Skoro, i tak połączyło ich maleństwo pod sercem dziewczyny, to i tak się stresował. Chciał naprawdę dobrze wypaść!
- Witaj Jinki, dobrze cię znowu widzieć. - Marta, popatrzyła na niego znowu z tym cwanym, ale szczerym i szerokim uśmiechem, puszczając mu dodatkowo oczko.
Co za szalona dziewczyna. - pomyślał.
Dziewczyna odsunęła się od starszego mężczyzny i postanowiła sama spakować walizkę do bagażnika samochodu, więc od razu zostawiła parę samą. Była taka szczęśliwa z takiego obrotu akcji, że się ze sobą w pewien sposób zeszli. Nawet jeśli przed obojgiem było ogromne wyzwanie, zwane - dziecko. Teraz mogła być spokojniejsza, o przyjaciółkę. Onew byłby ostatnią osobą, która mogłaby ją w jakikolwiek sposób skrzywdzić.
- Oh... wybacz - westchnął i przygryzł dolną wargę, gładząc się po karku.
Po zachętach dziewczyny, Lee obejrzał się dookoła, aby sprawdzić, czy nikt ich nie obserwuje. Żadnych podejrzanych. W końcu delikatnie dotknął brzuszka i wyszczerzył się szeroko, nie mogąc w to uwierzyć, że rozwija się tam jego pierwszy potomek. Teraz dopiero poczuł i zrozumiał, że zostanie ojcem.
Może, to było samolubne, ale tylko czekał na reakcję Taemina, na to wszystko. Był pewien, że młodszy będzie zbierał szczękę wraz z zębami z podłogi.
Shinhye, rzuciła chłopaka zaraz po tym incydencie, kiedy Onew, razem z Olą, przyłapali ich w dormie, a biedny Tae, nie wiedział, co ma teraz zrobić. Bał się nawet pisać do Polki, wiedząc, że i tak się do niego nie odezwie. Nie po tym, co jej zrobił.
Dwójka odsunęła się od siebie, bowiem postanowiła swoje czułości pozostawić na później. Jeszcze ktoś ich w końcu zobaczy i kolejny raz będą na pierwszych stronach gazet i tych w internecie.
Popatrzyli na siebie jeszcze przez chwilę, a następnie wsiedli do niebieskiego mini coopera. Podróż do domu dziewczyn na szczęście też przebiegła bez komplikacji. Już na miejscu, Lee pomógł rozpakować Marcie, bagaże, zabraniając cokolwiek ruszać Oli, więc ta poszła już do cukierni i przywitała się ze swoimi pracownikami. Przebywający tam ludzie, byli nieco zdziwieni całym zamieszaniem, ale po chwili odkryli, iż to główna szefowa wróciła na swoje ''stare śmieci''.
Ola, przytuliła się z Sujuną, i Gongchanem, na szybko i obiecała im, że pogadają później. Nie chciała zakłócać tego spokoju w cukierni swoim przyjazdem. Ogólnie, jakoś tak wyszło, że z tego wszystkiego nawet nie zauważyli, że właścicielka cukierni jest w ciąży. No może Sujuna, zmarszczyła lekko brwi, w trakcie przytulania, że coś naparło na jej brzuch, ale na razie nie zawracała sobie tym głowy.
Europejka, pomachała im na odchodne i skierowała się do swojego mieszkanka wraz z Martą, wchodząc powoli po schodach na górę.
Jinki, akurat schodził po kolejną walizkę, ale widząc, że Chan niesie drugą, mrugnął do niego porozumiewawczo i w podzięce się ukłonił. Schował się prędko znowu na schodach, by nikt go nie rozpoznał i udał się na górę za dziewczynami.
- Witaj szkrabie! - odparł z szerokim uśmiechem i podczas kolejnego przytulania coś mu nie pasowało. - Oł, a tu co? Brzuszek? Przytyło się co?- zapytał ze śmiechem, patrząc na dziewczynę. Jednak coś mu nie pasowało. Ten brzuch nie wyglądał tak, jakby jego przyjaciółka przytyła. Nagle zrobił zaskoczoną minę, zaczynając coś podejrzewać. - Ola, Ty...
W końcu, kiedy pracownik wrócił do swojej pracy, cała trójka mogła na spokojnie posiedzieć.
- Cholernie mnie korci, by zadzwonić do Minosza, ale wiem, że nie mogę, bo to wszystko niespodzianką ma być. - jęknęła niczym jakiś desperat, krążąc w jedną i drugą stronę po środku salonu.
- Marta, przestań tak łazić w jedną i drugą stronę, bo zrobisz dziurę w podłodze to raz, a dwa, już mi się kręci w głowie i robi niedobrze, od patrzenia na ciebie, jak tak się kręcisz.
- To nie patrz. - wytknęła jej język.
- Masz owsiki, czy jak?
- A żebyś wiedziała! - szatynka obruszyła się. - Po prostu stęskniłam się za żabką. - westchnęła smutno i usiadła w końcu na sofie obok przyjaciółki. Wyjęła swój telefon i popatrzyła na widniejące na ekranie blokady zdjęcie ukochanego. Tylko ona mogła zrozumieć, tą tęsknotę buzującą w jej sercu i radość, że czas rozłąki się właśnie skończył. Nawet swoich urodzin nie była w stanie przeżyć ze swoim ukochanym, bowiem była wtedy jeszcze w Polsce, a teraz był już sierpień.
Jinki, siedział obok swojej ukochanej, od której w końcu dostał tę wymarzoną szansę na bycie razem. Przeczesywał jej włosy, jak lubiła, kiedy ta nieśmiało wtulała się w jego bok.
- Ugh... umrę chyba - jęknęła, zwieszając głowę w dół, przez co jej długie i ciemne włosy opadły jej na uda. Dwa miesiące bez ukochanego było dla niej wręcz katorgą, a co to będzie, jak ten pójdzie do wojska? Chyba będzie ślęczała pod murem wojska i biadoliła, by ją tam wpuścili. Chociaż na kilka chwil, lub jej ukochanego. Jeśli jednak wyślą go do powietrznego oddziału, albo morskiego, to nie będzie już w ogóle kolorowo. A było to możliwe, bo Choi był wysportowany. Poza tym sam coś wspominał, że dał prośbę, o przyjęcie go do jednostki morskiej.
Marta, popatrzyła smutno na zegarek, po czym wstała, idąc do kuchni.
- Muszę czymś zająć myśli, więc zrobię jakiś szybki obiad, a wy nacieszcie się sobą. - zielone oczy popatrzyły na parę, a usta uśmiechnęły się delikatnie. Kiedy ta odwróciła się do owej dwójki tyłem, aby zajrzeć do lodówki, nie zauważyła, jak oboje popatrzyli na nią smutno.
- Martwię, się o nią. Jak wy pójdziecie do wojska, to ona zwariuje. Ja przez nią w sumie chyba też troszkę. - blondynka westchnęła i automatycznie popatrzyła na swój brzuch. Pogładziła go delikatnie, mając na myśli, że znowu zostanie z tym wszystkim sama.
Poczuła ciepłe palce na podbródku, które uniosły jej zwieszoną w dół głowę do góry. Uniosła również wzrok, patrząc w czułe spojrzenie piosenkarza.
- Nie myśl teraz o tym. Ciesz się i żyj chwilą. - odparł, i zerknął za siebie, na Martę. Widząc, że ta cały czas jest odwrócona do nich tyłem, popatrzył znowu na Polkę, i postanowił delikatnie pocałować ją w usta. Była zaskoczona jego czynem. Popatrzyła w taki sam sposób, kiedy się odsunął, aby sprawdzić jej reakcję. Długo nie mógł tego widzieć, bo dziewczyna sama ujęła jego policzki i ponownie czule go pocałowała. Kiedy się odsunęła, oboje mieli rumieńce na policzkach.
- Zachowujemy się trochę, jak nastolatkowie, zaczynający randkowanie. - zaśmiała się, wtulając w bok mężczyzny. - Dziękuje, że jesteś Jinki. - Było jej w tych męskich ramionach naprawdę dobrze i bezpiecznie.
- Ja również dziękuję, że sprawiłaś, że moje życie nabrało sensu i kolorowych barw. - westchnął, całując jej czoło. Włączył jakiś program telewizyjny i zaczęli go wspólnie oglądać, nie będąc świadomym tego, że Marta,
zerka na nich z czułością,
Serce waliło szybko, a oddech wręcz stał się płytszy. Spojrzenia reszty na jej wystający brzuszek, były wręcz do przewidzenia, ale dziewczyna widziała, to raczej nieco łagodniej, a nie w formie: Kto ma większy tunel z ust? Tak, stwierdziła, że z łatwością mogłaby wrzucać do ich rozchylonych ust piłeczki pingpongowe. Może to nie był jednak dobry pomysł, ubierając sukienkę, która była w sam raz? Brzuszek odznaczał się jeszcze bardziej, niżeli miała wcześniej większą koszulkę.
Wszystkie spojrzenia poleciały na Taemina, prócz tego Minho, zajętego pożeraniem wręcz ust swojej ukochanej. Młodszy posiadacz nazwiska ,,Lee'' popatrzył z lekką konsternacją na swoich hyeongów, a później na Olę.
- A... Ale, jak to?! Ty... Ty z nim...? - Taemin, jąkał się, a na jego twarzy zaczął wkradać się niezadowolony grymas.
- Taemin... wracając do tego co mówiłam, to... Jeśli jeszcze pamiętasz, to ty mnie pierwszy zdradziłeś. - mruknęła już z powagą, a jej oczy wręcz pociemniały. Mina młodszego wręcz zrzędła i pobladła niezdrowo. - Także... Nawet jeśli zaczniesz mnie przepraszać i wmawiać, że wybaczysz mi ten wyskok w bok, to nie łudź się, że wrócę do ciebie. Nie ma mowy. Nawet jeśli jesteśmy na równi. - blondynka przygryzła dolną wargę, spuszczając na chwilę wzrok na swój brzuch. Pogładziła go czule i ponownie popatrzyła w oczy swojego już byłego chłopaka. - Postanowiłam, że skoro Jinki, i tak mnie od zawsze kochał, i postanowił wziąć za to wszystko odpowiedzialność, to dam mu szansę. - zielone oczy spojrzały w te czarne lidera, patrzące na nią z miłością. - Dzięki temu wszystkiemu doszłam do wniosku, że tak naprawdę to jego kochałam najbardziej. - spojrzała na tancerza, który, aż miał łzy w oczach, słuchając tego wszystkiego. Reszta przypatrywała sie temu wszystkiemu z zapartym tchem. Marta, wtulona w Minho, a Key w Jonghyuna. - Jednak... moja, jak się okazało, niezbyt pełna miłość do ciebie Taemin, przyćmiewała tę do Onew. - spojrzała na wokalistę, i z delikatnym uśmiechem odebrała jego pieszczotliwy pocałunek w czoło. Czuła również delikatny ruch kciukiem po wierzchu jej dłoni. Owszem było jej przykro, że tak, to wszystko wyszło, ale... wolała dać szansę temu, kto naprawdę ją uszczęśliwi, a nie przysporzy kolejnych problemów. Lider był zdyscyplinowaną osobą i nie robił niczego pochopnie, nie przemyślając wpierw tego. No może pomijając tę noc, gdy pijany kochał się z zielonooką namiętnie. Był po prostu przegranym, bo uczucia go zdominowały, no i alkohol. Jednak wyszło to obojgu na dobre. Czasami musi się coś wydarzyć nieoczekiwanego, aby zrozumieć pewne rzeczy.
Młodszy Lee wykrzywił usta w grymasie niezadowolenia. Oczy mu pociemniały, a oddech stał się widocznie przyspieszony. Tak bardzo tego wszystkiego żałował. Czuł też żal do Oli, chociaż tak naprawdę ona nie była niczemu winna, tylko on. On wszystko spieprzył. Pozwolił swoim uczuciom zrobić z niego zdradziecką świnię. Jednak w dalszym ciągu był w takim szoku, że nie umiał się pogodzić z zaistniałą sytuacją. No bo, jak to teraz miało wyglądać? Miał widzieć Polkę, z tym brzuchem? Do tego w objęciach swojego hyeonga? Nie był pewien, czy będzie w stanie to wszystko wytrzymać. Jeszcze, jakby tego było mało, jego rodzice pokładali ogromne nadzieję, że związek jego i blondynki zakończy się zaręczynami, ślubem, ciążą, dzieckiem. Gdy dowiedzą się, że oboje się rozeszli, to chyba rozszarpią go na drogne kawałeczki! Bo w końcu wyjdzie na jaw, z czyjej winy to wyszło.
- Rozumiem. Gratulacje... - burknął, wymuszając uśmiech, który wręcz raził cierpieniem, zawodem i smutkiem. Czując, jak niepohamowana złość się w nim kumuluje, w końcu ruszył do przedpokoju. Następnie było już tylko słychać trzask drzwi, warkot silnika samochodowego, pisk opon i ciszę. Nikt nie wiedział co siedziało teraz w głowie Taemina. No, może Kibum domyślał się co nieco. Znał go przecież najbardziej z całej czwórki. Jednak on, jak i reszta mogli mieć tylko nadzieję, że tancerz nie zrobi sobie nic złego. Jeszcze tylko tego brakowało, aby się przez wściekłość zabił, lub zrobił jakąś krzywdę.
Ola i Onew popatrzyli na siebie nieco smutno, po czym mężczyzna objął ją ramionami i przytulił do siebie. W końcu kiedy reszta mężczyzn popatrzyła na siebie smutno, podeszli do Oli, i zaczęli się z nią ostrożnie witać uściskiem.
- No co?
Nagle poczuła, jak ktoś ją obejmuje. Jej zielono-niebieskie oczy spojrzały w górę. To był Kibum. Patrzył na nią w tak czuły sposób, przeczesując kosmyk włosów za jej ucho, że aż poczuła przyjemne ciepło rozlewające się po jej ciele.
- Tylko mi tu nie płacz. Nie możesz rozumiesz? Tak musiało być, że nie będziecie mieć dzidziusia z tą żabą. - westchnął, ignorując piorunujące spojrzenie najwyższego z zespołu. - Poza tym, żabo jedna, ona ma rację, ty to wiesz, co palnąć niestosownego! Ja ci mówię, uważaj! Uważaj, bo ci ją ukradnę! - wtulił w siebie drobne ciało dziewczyny, kręcąc się z nią dookoła, kiedy to Choi próbował ją odciągnąć od niego, mrucząc coś, że na to nie pozwoli.
Jonghyun, westchnął, przyglądając się tej hołocie. w końcu popatrzył na Olę, i Onew, którzy ze śmiechem wpatrywali się na wygłupy reszty. Key akurat miał przerzuconą Martę, przez ramię i zaczął z nią uciekać dookoła sofy, przed goniącym go drugim raperem.
- Oni chyba nigdy nie wydorośleją. - westchnął lider z powagą, ale zaraz i tak się zaśmiał. Pokręcił głową i puścił dłoń dziewczyny. - Pójdę zrobić nam wszystkim lemoniady, a ty sobie porozmawiaj z nimi. - jak tylko to powiedział, tak od razu ruszył do kuchni. Jeszcze zdążył się odwrócić i spojrzeć z uśmiechem na blondynkę, puszczając przy tym jej oczko.
- To... kiedy ten termin? - zagaił Jonghyun, upijając łyk lemoniady.
- Ginekolog powiedział, że grudzień. - odparła blondynka.
- Śmiałbym się, jakby urodziło się w moje urodziny. - dodał po chwili Jinki, a na jego usta wpłynął tajemniczy uśmieszek. Dotknął wypukłego brzuszka, gładząc delikatnie. W końcu nie zważając na resztę, ucałował drobne usta blondynki. W salonie rozniosła się salwa śmiechu i krzyku, że jak oni mogą być tacy bezwstydni i się przy nich całować? Oczywiście też, na Minho, i Marcie, nie pozostawili suchej nitki, wypominając im te wręcz pożeranie się, kilka minut temu.
- Lubisz mnie podziwiać co? - zaśmiał się, a jego czarne tęczówki skierowały się w stronę dziewczyny, patrząc uważnie w jej jasne oczy. Ta zawstydziła się, przygryzając dolną wargę, wręcz do razu wtulając się w niego mocno.
- Kto niby kogo podziwia? - fuknęła w jego tors, wodząc teraz opuszkiem palca po jego torsie. Nim się zdążyła spostrzec, mężczyzna przekręcił ją na plecy, zawisając nad jej ciałem. Lustrował uważnie jej twarz, szyję, wyłaniającą się nieśmiało nagą pierś spod białej kołdry.
- No ty maluszku. - mruknął i pocałował ją namiętnie. - Tęskniłem mocno. Już mi się tak dłużyły te dni bez ciebie, że w tym wojsku chyba oszaleję. - mruknął, patrząc ponownie na nią uważnie. Przez chwilę robił to czule, aż w końcu, w dość poważny sposób, co nieco zaniepokoiło dziewczynę.
- Wszystko w porządku Minho? - zapytała czule, gładząc jego policzek dłonią. Ta mina zawsze zwiastowała to, czego nie chciała usłyszeć z tych pełnych ust.
- Sam już nie wiem. - mruknął, wykrzywiając twarz w niezadowoleniu. Dziewczyna przygryzła dolną wargę, patrząc, jak Minho, podnosi się i siada na brzegu łóżka, opierajac łokcie na kolanach. Dłonie oparł na czole, przymykając na kilka chwil powieki. Marta, widząc to, westchnęła i wtuliła się w szerokie plecy mężczyzny.
- Minho... co jest? - Trochę się obawiała tego co go męczy i miała nadzieję, że nie chodzi tutaj, o ich związek. Co najgorsze, o zgrozo, o zerwanie! Chyba, by tego nie przeżyła, za bardzo go kochała.
Mężczyzna zaś siedział zamyślony, wpatrując się tępo w okno, które było naprzeciwko niego. Na zewnątrz powoli zachodziło słońce, ptaki ćwierkały wesoło, a deliktne chmury powoli gromadziły się, przygotowując dzień do nadejścia nocy.
Jakiś czas temu dostał z wojska odpowiedź, czy przyjęli go do marynarki wojennej. Bardzo chciał się tam dostać, mimo, iż wiedział, że jest to najbardziej wymagający i zdyscyplinowany rodzaj wojska w Korei. Jednak gdzieś z tyłu głowy, myśląc o Marcie, i ich związku, miał nadzieję, że dostanie się jednak gdzie indziej. Niestety, los lubi być przekorny i gdy dostał odpowiedź, dowiedział się w niej, że został przyjęty do marynarki. Na początku mocno się z tego cieszył, jednak po chwili poczuł, jakby ktoś wylał na niego kubeł zimnej wody. Co będzie z Martą? Ich związkiem? Nie będą mogli się widywać tak często, ponieważ ten w większej mierze będzie przebywał na morzu. Miał obawy, że to może wszystko nie przetrwać. Jednak... jak on tak mógł?! Powinien wierzyć w ich miłość!
- Skarbie, muszę ci, o czymś powiedzieć. - westchnął i odkręcił się w stronę ukochanej. Następnie wciągnął ją na swoje kolana, nie zważając na to, że oboje są nadzy, tak jak pan bóg ich stworzył. Popatrzył na tę mieszaninę emocji na twarzy dziewczyny. Była taka urocza, strzelając czasami te miny.
- Zdradziłeś mnie?! - usta Marty, wykrzyczały, a oczy wręcz zaszklił się niebezpiecznie. Choi słysząc to, zrobił wpierw zaskoczoną, a następnie zażenowaną minę. Pokręcił przecząco głową i ujął jej policzek, wpatrując się czule w te przerażone kocie oczy. Czy już wspominałem, że mógłym się w nich zatracić?
- Aigooo, jakżebym mógł? Głuptasie... - westchnął, pukając palcem wskazującym lekko jej czoło. - Nic takiego nie zrobiłem. - westchnął, i czule pocałował dziewczynę. W końcu wziął dwa głębsze oddechy, bowiem musiał jej w końcu powiedzieć. - Już, wiem, gdzie przyjęli mnie do wosjka.
- Oh..., a więc to cię męczy. - westchnęła, smutniejąc diametralnie. Chyba się spodziewała, co chce jej przekazać, bo w końcu odparli równocześnie:
- Dostałeś się do marynarki wojennej.
- Dostałem się do marynarki wojennej.
Popatrzyli na siebie zaskoczeni i zaśmiali się. W końcu brunetka posmutniała kolejny raz. Spuściła głowę w dół, patrząc gdzieś w bok. W jej głowie krążyło wiele myśli. Pozytywnych, jak i negatywnych. Nawet nie zwróciła uwagi, że jej oczy zaszkliły się, a samotna łza podążyła w dół, po jej bladym policzku.
- Kocie... - szepnął Minho, mocno ją w siebie wtulając.
- Um... zależy co? - zaśmiała się przez łzy, po czym jęknęła, znowu roniąc łzę.
- Kiedy będę tam daleko, będziesz tutaj na mnie wyczekiwać, kochać jeszcze mocniej, i nie będziesz wątpić w naszą miłość, dobrze? Możesz mi to obiecać? - zapytał niepewnie, bowiem to było trochę samolubne z jego strony. Jednak bardzo chciał, aby ta miłość przetrwała. Chciał spędzić z nią resztę życia.
Dziewczyna popatrzyła na niego zaskoczona, i przygryzła dolną wargę.
- Minho, wariacie, ja za tobą szaleję, więc... Jak mogłabym tego nie zrobić? Nie obiecać ci tych rzeczy? - westchnęła, tym razem samemu ocierając ostatnie łzy. Poczuła się trochę zawiedzona postawą Minho. Jednak z drugiej strony starała się go zrozumieć. To co miało nadjeść, miało być czymś nowym w ich związku, poddając próbie czasu.
- Rozumiem kochanie i nie złość się. Chcę, aby nasza miłość przetrwała. - uśmiechnął się i po chwili oboje leżeli znowu na łóżku. Chciał coś dodać o tym, że nie tylko oczekuje ustnej obietnicy, ale też tej fizycznej, jednak wolał nie wywoływać niepotrzebnej kłótni. Brunetka była dość wrażliwa na takie tematy, w których doszukiwała się braku zaufania do niej. - A teraz chodź tu do mnie, bo mam słodką wizję, jak opierasz się seksownie, o ten parapet, rozkosznie do mnie wypinasz, podziwiając widoki za oknem, a ja cię rżnę bez opamiętania. - mruknął w jej usta, całując je namiętnie, ciągnąc po chwili dziewczynę z łóżka w swoją stronę, która nie miała żadnych przeciwskazań.
Hej!
OdpowiedzUsuńUwielbiam twój blog a to opowiadanie jest po prostu cudne. Przeczytałam go w jeden wieczór i nie mogłam się oderwać.
Nominowałam cię do LBA http://my-dream-is-love.blogspot.com/