Prace zamieszczone na tym blogu (jak i szablon) są mojego autorstwa.Więc uszanuj moją pracę jak i czas spędzony przy tym i nie umieszczaj ich na innych stronach! Dziękuje! :D

niedziela, 24 lutego 2013

Rozdział 30/ +16








Głośne i jakże melodyjne śpiewanie ptaków, przebudziło śpiącą blondynkę. Wywołało, to pomruk niezadowolenia z jej ust.
- Co jest? Ptaki, o tej porze zimowej? - pomyślała sobie czując, jak ciepłe promienie słońca rażą lekko, jej zamknięte powieki, a twarz otula lekki wiaterek. - Chwila moment... Jestem na dworze? - zmarszczyła brwi, kolejny raz się dziwiąc. Czując, że coś jest nie tak, otworzyła niepewnie powieki i zobaczyła przed sobą błękitne i bezchmurne niebo. Wręcz energicznie usiadła i zamarła widząc, iż znajduje się, na jakimś łóżku! Żeby było zabawniej, mebel znajdował się, na jakiejś polanie, malowanej różnoraką roślinnością.
Ola, spojrzała na wolne miejsce obok siebie. Jej oczy nerwowo zaczęły szukać drugiej postaci, która jeszcze chwilę temu, wtulała się w jej plecy. Podrzuciła kołdrę do góry, jakby miało jej to pomóc, w poszukiwaniach.
- Gdzie ja jestem? Gdzie jest Taemin? - jej głos lekko zadrżał, a ciemnozielone oczy zawzięcie przyglądały się pustej i cichej okolicy. Widząc niedaleko znajdujący się las, poczuła dziwny niepokój. Tak też myśląc, iż to jakiś sen, przetarła niezdarnie oczy. Niestety nic to nie dało. Podjęła, więc inną próbę. Uszczypnęła delikatną skórę w dwóch miejscach. Na dłoni i policzku. Niestety, nawet ta metoda nic nie dała... Westchnęła z niepokojem i wtedy dopiero zorientowała się, że ma na stopach czarne półbuty. Jej nogi, aż do kolan, zdobiły śnieżnobiałe podkolanówki, z czarnymi kokardami na bokach. Wodząc wyżej wzrokiem ujrzała, na sobie piękną, błękitną i lekko falowaną sukienkę. Była ona do kolan i posiadała szerokie ramiączka. Dodatkowo była zdobiona białym i granatowym szyciem, na dole spódnicy i ramiączkach. - Marta, jeśli to twoja sprawka, to od razu ci mówię, że to nie jest śmieszne! - Polka krzyknęła, lecz odpowiedział jej, tylko świst wiatru i szelest trawy. - Oh?! Co to było?! - zlękła się, widząc jakieś długie uszy, ukazujące się znad wysokiej trawy. Zaciekawiona tym, wstała szybko z łóżka i zaczęła biec, w stronę uciekającego... Białego zwierzęcia, o ludzkim ciele?! Co do...
Serce podeszło jej do gardła, na ten widok, ale cóż, nogi odmawiały jej posłuszeństwa, zmuszając ją do dalszego pościgu.
- Co tu się...? Serio, to nie jest śmieszne! - Ola, nie rozumiała dlaczego biegnie, za tym ''czymś'', w stronę ogromnego dębu. - Jest... - szepnęła zdyszana i zwolniła biegu, gdy dziwna postać zatrzymała się, w pobliżu wysokiego drzewa. Z sercem w gardle, sięgnęła leżącą obok niej grubą i niedługą gałąź, po czym zaczęła podchodzić bliżej. Momentalnie poczuła ulgę i zdziwienie, widząc dobrze sobie znajomą postać. - O-Onew...? - odrzuciła gałąź i przetarła kolejny raz oczy, gdy zobaczyła szatyna. Miał długie i białe uszy, które wyrastały z jego głowy. Jego nos był nieco zniekształcony, przypominając ten królika, a tuż obok niego, wyrastało kilka białych wąsów. Dziewczyna zjechała wzrokiem w dół, widząc jego ubranie. Jinki, miał na sobie 
 białą koszulę, spodnie w kant, kamizelkę i surdut, w kratę, prezentujący wszelakie odcienie brązu i szarości. Co najdziwniejsze, szatyn miał duży i puszysty ogonek, którym nerwowo merdał, jakby się czegoś obawiał. Jego wzrok był skierowany w jej stronę, a na jednym z oczu, miał przymocowane okrągłe szkło kontaktowe. - Onew? Dlaczego jesteś królikiem? - dziewczyna podeszła bliżej, parskając śmiechem z wyglądu przyjaciela. Po chwili jednak przestała widząc, jak spogląda nerwowo, na zegarek, przypięty łańcuszkiem do pasiastych spodni. Nagle zrobił przerażoną minę, rozglądając się dookoła.
- O nie! Jestem taki spóźniony! - westchnął i w mgnieniu oka wskoczył do dużej nory, znajdującej się obok dębu.
- Zaczekaj! Onew! - Ola, krzyczała i ruszając do biegu, potknęła się, o własne nogi. Przez to, wylądowała, przy wielkiej norze. Podniosła się i podeszła bliżej, aby kucnąć, przy czarnej otchłani.
- Ej! Co tu się dzieje?! Marta! To nie jest śmieszne! Onew, to się także ciebie tyczy! - dziewczyna krzyczała do wielkiej nory, z której wydobyło się jedynie echo jej głosu. Zrobiła zniesmaczoną minę, gdy zaczęła się zastanawiać, dlaczego wszystko jest takie dziwne? Jej ubranie, łóżko, na pustej polanie, Onew, wyglądający, jak królik. Do tego nie wiedziała, gdzie jej ukochany się podział?! Przecież, przed zaśnięciem, tulił ją do siebie, niczym największy skarb!
Schylając się niepewnie, nagle poczuła, jak traci równowagę i wpada z krzykiem, do wielkiej, i czarnej dziury. Wyciągnęła ręce, ku jasnej poświacie, prowadzącej do wyjścia, gdy spadała w dół. Mimo dość szybkiego upadania, zdążyła zarejestrować jakieś lewitujące rzeczy. Były, to dziwne lampki po bokach ścianek, książki, małe zegarki podobne do tych, co miał Onew.
Co dziwne, jej dłonie po prostu przenikały, prze owe rzeczy, niżeli uderzały z okrutną mocną.
Nagle poczuła, jak lekko na coś upada, mimo spadania z tak dużej wysokości. Otworzyła niepewnie oczy i zobaczyła, że leży w wielkim i czarnym lesie, co było bardzo dziwne... Przecież dosłownie chwilę temu, spadała w dół, prawda?
Ola, wstała powoli i otrzepując sukienkę z niewidzialnych paprochów, zaczęła się rozglądać. W lesie panował nieduży półmrok, a co kilka metrów, latały świetliki, dodając magii całej scenerii. Ola, zauważyła nawet, niedaleko pasące się stado saren. I wtedy nagle, jej oczom mknęło coś białego.
Onew...
- Ej poczekaj! Nie biegnij tak szybko! - blondynka ponownie zaczęła gonić Onew, wyglądającego, jak hybryda królika. To było dla niej coraz dziwniejsze! Zwłaszcza, że ledwo była w stanie dogonić mężczyznę. Gdyby nie jego uszy, prawdopodobnie już dawno, by go zgubiła. Jednak owe uszy, zaczęły niknąć, coraz bardziej w gęstwinie ciemniejącego lasu. Blondynka zatrzymała się nagle, widząc przed sobą duże i fioletowe drzewo, które ozdabiała chmara świetlików. 
- Co jest? - jęknęła niezadowolona, przecierając twarz dłońmi. - To naprawdę nie jest... - urwała przerażona, gdy ujrzała nagle jakieś duże i kocie oczy, w kolorze złota. Zmieniły się jednak po chwili, w odcienie cyjanu. Prawie krzyknęła, gdy poniżej nich, pojawił się szeroki i śnieżnobiały uśmiech, bowiem nie widziała sylwetki, w czarnej gęstwinie drzewa.
Po jej ciele przeszły nieprzyjemne ciarki, gdy wokół niej, panowała nieznośna cisza. Mogła, przez to usłyszeć, swoje głośno i szybko bijące serce.
- Kim ty...? - zapytała niepewnie, a wtedy jej oczom ukazała się postać Kibuma, którą oświetliły przybyłe świetliki. Chłopak siedział, na grubej gałęzi drzewa, wpatrując się w nią ponownie żółtymi ślepiami, niczym Edward Cullen, ze ,,Zmierzchu''. Na czubku jego czarnych włosów, poruszały się jasnofioletowe uszy, w czarne pasiaste pręgi. Zaś duży ogon, tego samego koloru, merdał radośnie w tę i z powrotem, wisząc leniwie w dół. Kibum, także miał koci nos i wystające obok czarne wąsy. - Key? Ty też? - Ola, zapytała z niedowierzaniem, widząc rapera. Nagle wybuchła niepohamowanym śmiechem, lecz ucichła, widząc jego przemianę w kota. Parsknął w jej stronę, jak na Divę przystało, co było jeszcze dziwniejsze...
- Skąd znasz moje imię? - zapytał, a na jego ustach powstał chytry uśmieszek, gdy dojrzał strach w oczach dziewczyny.
- Key nie żartuj sobie... Przecież się znamy! - dziewczyna zmarszczyła swoje brwi. - Po za tym, gdzie ja jestem? I... Dlaczego wszyscy robicie sobie ze mnie jakieś żarty?! - pytała zaniepokojona, a jej wzrok nerwowo szukał Onew, za którym chwile wcześniej podążała.
- Ale, to nie są żadne żarty... - Kibum, zeskoczył z gałęzi, po czym objął ramieniem Polkę. Jego ogon radośnie merdał nad jej twarzą, łaskocząc ją po nosie, swoim włosiem. Dziewczyna jednak, miała w sobie, na tyle dużo niepokoju, że w końcu odepchnęła go energicznie od siebie. Coraz bardziej się go bała. Zwłaszcza jego oczu, które miały strasznie jasny odcień i zmiennobarwność.
- Key! To naprawdę nie jest śmieszne! Powiedz mi, gdzie ja do jasnej cholery jestem?! I, gdzie jest Marta?! To na pewno jej pomysł! Tylko ona ma takie! - mówiła coraz bardziej zdenerwowana. Objęła się ramionami, ponownie rozglądając się dookoła dziwnego lasu. Nagle ujrzała, jak 
Kibum, przemienił się w kocura, wspinając się, na gałąź, nad jej głową. Zrobiła dwa kroki w tył, jakby bojąc się, że owa postać, na nią wskoczy.
- Jaka Marta?
 - zapytał kocur, po czym zaczął lewitować, nad przerażoną dziewczyną, doznającą kolejnego szoku. - Nie znam takiej. - dodał, obracając się dookoła własnej osi, gdy zniżał się w dół, ku dziewczynie. Następnie ulotnił się w powietrzu, pozostawiając po sobie pustkę.
Ola, wytrzeszczyła oczy, bowiem nie spodziewała się tego, co chwilę temu zaszło. Następnie zaczęła panicznie się rozglądać, gdzie to dziwne ''coś'', będące Kibumem, zniknęło? Ogólnie cała ta sytuacja, coś jej przypominała. Jakby przeżywała coś, na pozór Deja Vu... Jednakże nie potrafiła sobie przypomnieć, skąd to wszystko jest dla niej dość znajome? Już miała zacząć wołać Key, gdy nagle zobaczyła znajomego Królika. Uśmiechnęła się i od razu podążyła za nim. Niestety ten, widząc ją, kolejny raz zaczął uciekać. Dziewczyna nie dając za wygraną, pędziła za nim, aż jej brakowało tchu. Nagle kolejny raz się potknęła i przeturlała kilka metrów w dół. Zajęczała coś pod nosem, leżąc na swoim brzuchu. Nie rozumiała, jak to się stało, ale nic ją nie bolało! Wtedy dojrzała przed sobą jakieś buty. Uniosła niepewnie wzrok i zobaczyła... Jonghyuna.
- Jonghyun? Dlaczego... Dlaczego wyglądasz, jak jakiś klaun? - jęknęła, widząc kolejnego Lśniącego chłopaka, który był bardzo kolorowo ubrany. Miał, na sobie bordowo-czarną marynarkę, dużą apaszkę w kolorowe grochy, jak i wielobarwne spodnie. Dodatkowo duży kapelusz, w kolorze popiołu, zdobił jego głowę. Był on opleciony krwistoczerwoną wstążką, a spod niego, wystawały rudawe i kręcone włosy, sięgające mu do żuchwy. Te dumnie współgrały z krzaczastymi brwiami, takiego samego koloru. - Boże Jonghyun... Co oni ci zrobili?- blondynka szepnęła, wstając powoli, na równe nogi. Przyglądała się, przy tym twarzy Jonga, upudrowanej wręcz białym pudrem, pomalowanym ustom, jak i oczom dookoła, jasnoczerwonym kolorem. On także miał jasne i złote oczy, co wywołało gęsią skórkę, na ciele dziewczyny.
- Witaj piękna nieznajoma! Kim jesteś i co cię do nas sprowadza?- zapytał wesoło, a jego kolorowa apaszka, nabrała więcej barw. Jakby wyrażała to, co czuł jej właściciel...
- Jonghyun, przecież mnie znasz...
- Znam? - zdziwił się, drapiąc się po brodzie.
- Tak! Proszę cię i ty nie udawaj... - dziewczyna jęknęła bez sił. - Sama nie wiem, co tutaj robię... Może chociaż, ty mi powiesz, co tu się dzieje? Albo, gdzie się znajduję? - dodała, wskazując palcem, na siebie i rudowłosego Kapelusznika. Widząc jednak, jego równie zdezorientowaną minę, westchnęła przeciągle.
- Cóż... Może spróbujemy, to wyjaśnić, przy herbatce? - mężczyzna zaśmiał się i obejmując ramieniem jasnowłosą, podprowadził ją do wielkiego stołu. Ku jej zdziwieniu, siedział już, przy nim Onew i Key! Ola, zmarszczyła czoło, widząc ich dokładniej. Kolejny raz, jej ciało opanował niepokój. Co prawda jakoś odsłona Key jej nie dziwiła, mimo tych zmieniających kolor oczu, ale... Onew będący zającem i Jonghyun, jakimś Kapelusznikiem? Klaunem? Który uśmiechał się non stop, jakby był po dobrych używkach? I do tego te jego rude włosy i ubiór... Polka wzdrygnęła się, na samą myśl, jak będzie wyglądać dalszy ciąg, tego cholernego dziwactwa? Cała ta sytuacja, powoli przyprawiała ją, o ból głowy...
Ola, usiadła grzecznie, przy stole, wpatrując się w Kibuma i Onew, z dziwną, i zdegustowaną miną. Ci aktualnie popijali herbatkę, przy wesołej konwersacji. Ani myśleli, aby zwrócić, na nią swoją uwagę! Dopiero, gdy uderzyła pięścią w stół, oboje prawie rozlali, na siebie herbatę. Jonghyun, w tym czasie, o mało co nie stłukł swojej porcelanowej zastawy. Co najzabawniejsze, była ona ozdobiona królikami i kotami.
- Czemu uciekałeś, kiedy chciałam z tobą porozmawiać? - zielonooka patrzyła hardo, w stronę Onew.
- Bo... Bo... - Jinki, zaczął się jąkać. W końcu nic nie powiedział, tylko zaczął zakrywać swoje oczy długimi i śnieżnobiałymi uszami. Dziewczyna podniosła pytająco brew i westchnęła, kierując wzrok w stronę fioletowego Kota. Dopiero teraz zauważyła, że reszta ciała Kibuma, zdobi fioletowo-czarny meszek. Już chciała go,o coś zapytać, ale kolorowy Kapelusznik, ją uprzedził.
- Ok, może zacznijmy od nowa, hmm? - uśmiechnął się szeroko, ujawniając szparę, między jedynkami. - Kim jesteś i jak tu się znalazłaś? - dodał, upijając łyk herbaty z typowym siorbnięciem. Oli, aż zazgrzytały zęby, na ten dźwięk. Następnie westchnęła głęboko i zaczęła opowiadać. Gdy skończyła, każdy patrzył, na nią uważnie, co trochę ją peszyło. A najbardziej ich oczy... Te cholernie jasne i przeszywające, na wylot jej ciało. - 
Czy ja dobrze zrozumiałem? Obudziłaś się w łóżku, które stało, na wielkiej polanie? - Jonghyun, podrapał się po brodzie i zakręcił, na palec rudy kosmyk włosów. Key z zamiłowaniem zajadał się ciastkami, a Onew, zerkał nerwowo, na zegarek.
- Tak i uwierz, że dla mnie, to też było dziwne. - Ola, westchnęła ciężko, aby w końcu spojrzeć hardo, na całą trójkę. - Powiedzcie, ale tak szczerze! Czy, to jakiś wasz cholerny kawał? - blondynka zgromiła wzrokiem zgromadzonych, którzy popatrzyli po sobie, pełnymi niezrozumienia minami. - A może, to Marta, was do tego namówiła, hmm? - zakpiła, krzyżując ręce, na piersi. - Ok, nabrałam się, więc gdzie ona jest? I cała reszta? - mruknęła, lustrując ponownie Kota, Królika i Kapelusznika, których miny nagle zrzedły.
Co tutaj się dzieje?! - pomyślała i zmarszczyła brwi, czując nasilający się ból w skroniach.
- Skąd mamy, niby wiedzieć? - odezwał się nagle mruczącym głosem Key. Bawił się, przy tym swoimi długimi wąsami, co lekko przeraziło dziewczynę.
- Eh, znowu te cholerne pytania, zagadki i kto wie, co jeszcze? - szepnęła czując, jak granica jej wytrzymałości psychicznej, zaraz eksploduje.
- Prawda jest taka, że w sumie my także nic nie wiemy. Nawet nie wiem, kim jest Marta? I reszta? Kim jest cała reszta? - Jonghyun, odparł smutno, po chwili robiąc głupi uśmieszek, w stronę podirytowanej już całą sytuacją blondynki.
- Jak, to jaka? Brakuje Taemina i Minho. O Marcie, już wiecie. Najbardziej zastanawia mnie fakt, jak możecie nie wiedzieć kim oni są! O sobie, już nie wspomnę! - warknęła zbyt głośno, przez co stado ptaków, wzbiło się ku niebu, z przeraźliwym krakaniem. Zerknęła ku górze, widząc czarne postacie, lecące nad koronami drzew. Na jej skórze ponownie zawitała gęsia skórka.
-  Ale skąd mamy, to niby wiedzieć? - Kibum, prychnął i ulotnił się w powietrzu, aby po chwili zmaterializować się, na krześle obok. Blondynka prawie wrzasnęła, na tą niespodziewaną sztuczkę. Jak on ją do cholery zrobił?! - I kim u licha jest Marta? Taemin i Minho? - Kot dodał, bawiąc się długim kosmykiem blond włosów dziewczyny. Ola, dopiero teraz zauważyła, że jej włosy są, o wiele dłuższe, niż na co dzień. Dosięgały jej, aż do pasa!
- Jak, to skąd? Przecież się przyjaźnimy! Tak samo wy z Taeminem i Minho! Poza tym, jesteście zżyci, jak rodzina! I proszę was, zakończmy tę cholerną zabawę... To już nie jest śmieszne, a przerażające! - w ciemnozielonych oczach, pojawiły się pierwsze łzy, bezlitośnie rozmazując widzenie dziewczyny.
- Key idioto... Nie odzywaj się już skoro, o niczym nie wiesz! - Kapelusznik warknął, na Key z szyderczym uśmieszkiem, na co on stulił pod siebie ogon, parskając groźnie w jego stronę.
- Ja znam tamtą dwójkę, oni także, tylko udają, że nic nie wiedzą...
- Jak, to udają?! - odparła zirytowana, mierząc oskarżycielskim wzrokiem Onew i Kibuma. Ci jedynie popatrzyli po sobie, wzruszając ramionami.
- Słuchaj... Ola. - Kapelusznik, uchwycił brodę blondynki i skierował jej twarz ku sobie. Widząc jej zmieszaną minę, uśmiechnął się ciepło. - Możemy ci pokazać, gdzie jest Taemin i Minho, ale...
- Ale?
- Ale nie powiemy ci, gdzie jest Marta.
- Co?! Dlaczego?
- Od razu ci mówię, że raczej z nimi nie porozmawiasz... - Kapelusznik westchnął smutno, co zaintrygowało dziewczynę.
- Raczej z nimi nie porozmawiam? O co tu chodzi? - szepnęła pod nosem, po czym uszczypnęła się kolejny raz, aby sprawdzić, czy to na pewno nie jest sen. Zrobiła, to tym razem, o wiele mocniej, niż uprzednio. W jej oczach od razu pojawiły się łzy, gdy nie wybudziła się z tego dziwnego snu.
- Jonghyun, jest tylko jedno wyjście, prawda? - wspomniany słysząc to, spojrzał niepewnie na Kibuma, a następnie, na Onew, który zaczął nerwowo tupać nogą. Dziewczyna patrzyła z uwagą, na ich zaniepokojone miny i zaczęła się zastanawiać, dlaczego tak zareagowali, na propozycje Key? Nagle Kot i Królik, stanęli przy Kapeluszniku, aby się naradzić. Gdy już, to zrobili, stanęli obok zielonookiej, a wtedy Jonghyun, wyciągnął w jej stronę rękę.
- Gotowa, na spotkanie z Damą Pik i Serce? - zapytał z szerokim uśmiechem, czego nie odzwierciedlali Key i Onew. Ten drugi, aż trząsł się ze strachu, jakby miało, to być jakieś niebezpieczne spotkanie. - Tylko od razu mówię, że aby się czegoś dowiedzieć, będziesz musiała odpowiedzieć, na jedną z ich zagadek... - rudowłosy trącił palcem czubek nosa, zdezorientowanej dziewczyny, po czym dopił swoją herbatę do końca. - No, to w drogę! - podparł się hardo pod boki, wywołując parsknięcie u Key.
- Chwila moment! Jaka Dama Pik i Serce? I jakie znowu zagadki?!
- Zobaczysz... Chodź. - ponaglał, wyciągając w jej kierunku swoją dłoń. Dziewczyna zaczęła się, przez chwilę wahać, ale widząc minę reszty, westchnęła poddańczo.
- Dobrze, chodźmy. - odparła zaniepokojona i złapała Kapelusznika za dłoń. Nagle bieg akcji jakby przyspieszył. Ledwo się obejrzała, a była w jakimś dużym ogrodzie, w którym było pełno żywopłotów, jak i wszelakiego koloru hortensji, i róż. Nie zdążyła się dobrze po nim rozejrzeć, bo przed ich czwórką, stanęło dwóch strażników. Ich zbroje wyglądały, niczym karty. Jeden z nich, miał namalowane po środku duże serce, a ten drugi pik.
- Co tu robicie? Czy czasem Dama Pik i Serce, nie zabroniła wam tu przychodzić? - strażnicy skierowali pytanie do Jonghyuna, Kibuma i Onew. Ci w mgnieniu oka odsunęli się, unosząc pokojowo ręce do góry. Następnie popatrzyli, na siebie znacząco, odwrócili się, na pięcie i uciekli, pozostawiając blondynkę samą sobie.
- Świetnie, co za banda tchórzliwych kurczaków... - prychnęła pod nosem, lecz jej mina zrzedła, gdy nagle strażnicy unieśli ją, trzymając pod pachami. Następnie ruszyli, przed siebie, w tylko sobie znanym kierunku. Ola, nie szamotała się, bowiem wiedziała, że to nic nie da. Nawet jeśli, udałoby się jej wyswobodzić z uścisku, to była prawie, że pewna, iż daleko by nie uciekła. Bo niby gdzie? Okolicy nie znała. Ba! Przecież ona nawet nie wiedziała, gdzie jej dusza się zabłąkała? Czuła się, jak w jakiejś bajce, ale jakiej?! Chwila namysłu i dostała olśnienia!
- Alicja, w krainie czarów? Nie... To jakieś żarty! - pomyślała i zaśmiała się kpiąco, co wywołało ironiczne miny, na twarzach mężczyzn.
Gdy mężczyźni weszli do wielkiego pałacu, jej oczom ukazały się dwa duże trony. Jeden był ze znakiem serca, drugi ze znakiem pik.
- Ale tu ślicznie... - szepnęła i nagle poczuła, jak dwójka mężczyzn stawia ją, na równe nogi. Ustała niepewnie, na błyszczącej powierzchni, na której były lekkie odbicia serca i pik. W dalszym ciągu zapatrzona, na przecudowne rzeczy, usłyszała nagle granie, na trąbkach i odgłos bębnów. Prawie wrzasnęła przestraszona, patrząc na instrumenty. Wtedy kątem oka zauważyła, jak dwie sylwetki wchodzą na wielką salę. Powiodła za nimi wzrokiem i zamarła, widząc przed sobą Minju i Jisoo. Były ubrane w ogromne i ozdobne suknie. Jisoo, miała wyszyte serce, na piersi, a Minju, symbol pik. Ich fryzury były upięte w wysokie koki. Dama Serce, miała włosy w kolorze szkarłatnej krwi, a dama Pik czerni. Oczy blondynki, zalała wściekłość, a siły coraz bardziej rosły w jej ciele. Miała naprawdę już wszystkiego dość nie wiedzą, czy starczy jej sił, na kolejne fanaberie.
- Co tak ważnego, doprowadziło do przerwania naszego relaksu?
- Jisoo, jak zawsze urocza i arogancka. - Polka prychnęła pod nosem, zaczynając rozumieć, dlaczego wszyscy nazywają je Damami Pik i Serce. Jej rozmyślenia przerwał głos jednego ze strażników, stojących za nią.
- Wasza wysokość! Nie wiemy skąd ona się wzięła! Znaleźliśmy ją, razem z Kapelusznikiem, Kotem i Królikiem, którzy uciekli! - na ustach Damy Serce, zawitał chytry uśmiech. Był, on skierowany w stronę ochroniarzy, którzy jakby wiedzieli, o co jej chodzi, odwzajemnili go.
- Akurat tak się złożyło, że wrócili. - usta Damy Pik, wykrzywiły się tajemniczo, a w oczach pojawił się dziwny błysk.
- Co wy tutaj robicie? - Ola, spytała spokojnie, lecz przez zaciśnięte zęby. Jej myśli od razu zaczęły powracać, do raniących wspomnień. Nie trwało, to długo, bowiem ironiczny śmiech obydwóch dziewczyn, przykuł jej uwagę. Patrzyła z pogardą, jak podchodzą do niej bliżej. Stanęły naprzeciwko, z wysoko uniesionymi głowami i z wyższością jej się przyglądały.
- To, że nas znasz, to nas nie dziwi, ale... Może  jednak, to ty powiesz nam, jak się nazywasz? I co cię tutaj sprowadza, hmm, zamiast wyskakiwać, z tak niegrzecznym tonem, hmm? - Jisoo, zaczęła obchodzić blondynkę dookoła, ponownie lustrując ją wzrokiem. Minju, zaś stała cały czas naprzeciwko, patrząc hardo w ciemnozielone oczy Polki.
- Chwila moment, wy też nie wiecie, kim jestem? - zakpiła i zamilkła, gdy kolejny raz, obie Damy zbliżyły się do niej. Nagle poczuła nieprzyjemny ból, gdy Jisoo, chwyciła ją mocno dłonią, za twarz, wbijając swoje szpony w jej policzki.
- Odpowiesz nam, czy nadal będziesz pyskowała?
- Jestem Ola i przyszłam tu, z tamtą trójką. - zaczęła nieco niewyraźnie. - Szukam reszty przyjaciół i podobno możecie mi pomóc. Przynajmniej tak, to zrozumiałam, pojawiając się tutaj... - w oczach Oli, wezbrały łzy, gdy ból nasilał się. Po chwili poczuła ulgę, gdy Dama Serce, odsunęła dłoń, od jej zaczerwienionej twarzy. Była bardziej, niż pewna, że aktualnie ma kilka śladów, po wbitych mocno pazurach. - Powiedzcie mi, gdzie mogę znaleźć Minho i Taemina? Bo założę się, że skoro nie wiecie kim jestem, to nawet nie zapytam, czy znacie Martę? - blondynka popatrzyła po Damach, które wymieniły się tajemniczymi spojrzeniami. - Zapewne wpierw będę musiała odgadnąć waszą zagadkę, aby dowiedzieć się wszystkiego, prawda? - dodała. Damy spojrzały, na siebie i wybuchły głośnym i piskliwym śmiechem. Ola, zmarszczyła swoje czoło, bowiem nie rozumiała, co tak śmiesznego, było w jej słowach? Gdy już chciała, coś dodać, nagle jedna z nich, pstryknęła palcami.
- To raczej nie będzie konieczne. - Minju, uśmiechnęła się kpiąco, po czym wraz z przyjaciółką, skierowała się w stronę wielkiej komnaty. Ochroniarze ponownie pochwycili blondynkę, tym razem ciągnąc ją za nimi.
- Co, to jest? - Polka szepnęła, będąc w szoku, gdy ujrzała sześć łóżek, na których coś leżało, pod białymi płachtami. Jej serce zamarło, na kilka chwil, w obawie, iż mogą, to być jej przyjaciele. Prawie pisnęła, gdy jej scenariusz się ziścił, po odkryciu materiału, przez strażników.
- Widzę, że chyba rozpoznałaś swoich znajomych. - Jisoo, skierowała palcem, na leżące postacie, na łóżkach. Byli, to Minho, Marta, Taemin, Jonghyun, Key i Onew, którzy mieli dziwnie spokojne twarze. Blondynka podeszła niepewnie do łóżek, na drżących nogach. Czuła, jak jej nogi, coraz to bardziej robią się miękkie, a serce, o mało co nie wyrwie się, z jej klatki piersiowej.
Gdy ustała, między łóżkiem Marty i Taemina, ujrzała wtedy, że ich twarze są dodatkowo blade, jak i usta. Zerknęła niżej, na ich klatki piersiowe, które ku jej obawie, nie ruszały się, tylko spoczywały w jednym miejscu. Odskoczyła gwałtownie, gdy wszystko do niej doszło, ze zdwojoną siłą. Nie musiała, o nic pytać. Wiedziała... Jej serce zakuło boleśnie, zmuszając ją, do upadnięcia, na kolana. Ból, był tak silny, że powoli odbierał jej zdrowy rozsądek. Rozpłakała się, popadając w histerię, gdy chwytała za chłodne dłonie, raz Martę, a raz Taemina. Na Onew, była w stanie, tylko zerkać, bowiem leżał zbyt daleko, aby i go mogła dotknąć. Czyżby, to co właśnie się działo, było dla niej karą, za myśli i o nim?
To było dla niej już za wiele...
Ostatkami sił zmusiła ciało, do wstania. Jej złość dosięgnęła zenitu, jak i nienawiść względem Dam. Mało brakowało, aby rzuciła się w ich stronę z zamiarem zrobienia im jakiejś krzywdy. Była wściekła za to, co zrobili jej przyjaciołom! Ci leżeli teraz spokojnie, bez zmartwień, o najbardziej drobne szczegóły w ich życiu. Już nic nie widzieli, nie czuli, a nawet nie słyszeli. Ich serca przestały działać, niczym bateria w starym zegarku.
Oczy Oli, zaszklił się jeszcze bardziej powodując, iż spływały po zarumienionych policzkach.
Dziewczyna nie mogła, w to uwierzyć, że jej najlepsi przyjaciele, już nie żyli. Ich twarze zrobiły się jeszcze bardziej blade i sine. Wywołało to, jakże zimne i nieprzyjemne ciarki, okalające jej ciało. Prawdopodobnie nigdy więcej, nie zaśmieją się do niej, z takim ciepłem, jakim zawsze, to robili.
Ola, spojrzała na resztę, najbardziej gromiąc wzrokiem Damę Serce i Pik.
- Dlaczego? Dlaczego?! - jęknęła żałośnie, siadając na podłodze, gdy wściekłość rosła w niej z ogromną mocną. - Dlaczego oni?! Poza tym, ta trójka jeszcze parę chwil temu żyła! - podminowana wskazała palcem, na Jonghyuna, Key i Onew. Damy nic sobie z tego nie robiąc, zaczęły się śmiać kpiąco, jakby ranienie Oli, sprawiało im chorą satysfakcję.
- Nie martw się, oni już tam, na ciebie czekają. - Jisoo, puściła do niej oczko.
- C-co?! - Polka zdążyła z siebie wyrzucić, wstając na trzęsące się nogi. Kręciła głową z dezaprobatą, powoli podchodząc, w stronę rozbawionych Dam.
- Żegnaj... Ah! Bym zapomniała! Pozdrów od nas, swoich przyjaciół! - Minju, zakpiła z niej kolejny raz, wybuchając donośnym śmiechem. Nagle spoważniała i ni z sąd, ni zowąd, wymierzyła w jej stronę broń, naciskając na spust...
- Nie! Nie! Nie! - Ola, zerwała się do pozycji siedzącej, czując perlący się pot, na ciele. Jej oddech był nierównomierny, oczy łzawiły słonymi łzami, a serce niemiłosiernie bolało. -Taemin...? Taemin...?! - jęknęła rozpaczliwie, gdy jej wzrok jeszcze nie przyzwyczaił się, do ciemności, jaka panowała w pokoju.
Chłopak słysząc zrozpaczone krzyki, także podniósł się gwałtownie do siadu. Zapalił szybko lampkę, przy łóżku i widząc roztrzęsioną blondynkę, od razu ją w siebie wtulił.
- Ci... Spokojnie. Jestem tutaj. Jestem... - szeptał jej do ucha, gładząc przy tym jej blond włosy.
- Taemin, to... To było straszne... - jęknęła zrozpaczona. Taemin, odsunął się od niej, a widząc łzy w jej oczach i na policzkach, delikatnie otarł je kciukiem.
- Miałaś jakiś koszmar? - zapytał czule, mimo iż nadal był mocno zaspany i zaczął ziewać.
Ola, zaczęła mu wszystko opowiadać roztrzęsionym głosem, bardziej wtulając się w nagi i gorący tors ukochanego. Jego ciepłe ciało i rytm bijącego serca, powoli uspokajał jej zszargane nerwy. Zwłaszcza, gdy opowiadała mu już końcówkę swojego snu. Była najbardziej wstrząsająca, wywołując kolejne łzy w jej oczach.
- Ci... Spokojnie. Nie płacz już. To był, tylko sen. - Taemin, pocałował ją w czoło, po czym położył delikatnie, samemu robiąc, to tuż obok. Podparł się, na ręku i delikatnie zaczął gładzić dłonią, jej jeszcze lekko przerażoną twarz. 
- Dziękuję... - Polka szepnęła, wtulając się w niego mocno, przez co Taemin, ułożył się, na plecach, a na jego ustach, pojawił się ciepły uśmiech.
Ola, westchnęła zadowolona, gdy poczuła jego dłoń w swoich włosach, leniwie wodzącą po jej głowie. Przymknęła swoje powieki, uspokajając się jeszcze bardziej. Cieszyła się, że po nieśmiesznym żarcie jej wyobraźni, szatyn potrafił dać jej poczucie bezpieczeństwa.
Momentalnie zrobiło jej się głupio, gdy myślami wróciła do wczorajszego wieczora. Po tym, jak wyszła spod prysznica, Lee nie zauważył, iż płakała. Być może, cała zasługa leżała w nikłym świetle, które panowało w pokoju? Albo w fakcie, iż od razu podeszła do walizki udając, iż szuka w niej czegoś? Cieszyła się, że nie wpadła, bowiem nie miała ochoty do tego wracać i go, o zgrozo... Martwić, bądź denerwować. Wiedziała bardzo dobrze, jaki stosunek ma Taemin, do jej relacji z Jinkim. Oboje byli świadomi, iż ten nadal coś do niej czuje...
Gdy Taemin, wczoraj udał się po niej pod prysznic, ona weszła pod kołdrę. Gorący prysznic i chwila uronionych łez, pozwoliły jej wyzbyć się okropnych myśli. Tak też położyła się do łóżka, ze spokojniejszą głową. Czuła takie rozluźnienie, że nie wiedziała kiedy, a usnęła. Nawet dołączający do niej Taemin, nie był w stanie jej wybudzić.
- Już dobrze? - szatyn zerknął, w stronę wtulonej w jego tors blondynki. Gdy ta skinęła głową, ucałował czule czubek jej głowy. - Dasz radę zasnąć?
- Teraz już tak. - dziewczyna wtuliła się jeszcze bardziej, czując bezpieczeństwo i ogromną miłość, jaką dawał jej Lee. Nawet nie wiedziała kiedy, a ponownie zasnęła.
Rano obudził ją szum wody spod prysznica, przez co odniosła wrażenie, że reszta nocy nie trwała zbyt długo. Widocznie musiała rozbudzić się z koszmaru wcześnie rano, a że była zima, na dworze nadal panował mrok.
Roztwarła leniwie powieki, marszcząc swoje czoło, gdy ujrzała panującą jasność w pokoju. Rozciągając się leniwie odkryła, iż nie było już, przy niej Taemina. Tylko szum wody zdradzał jej, iż jest on pod prysznicem, a to sprawiło, że wyobraźnia zaczęła działać. Przygryzła dolną wargę i sięgnęła telefon. Było kilka minut po ósmej, a oni mieli czas, na wymeldowanie się, do dwunastej. Mieli także czas, dla siebie, więc z tą myślą wstała powoli z łóżka. Zrobiła, to niechętnie, ale pragnienie znalezienia się obok Taemina, było silniejsze.
Nacisnęła powoli, na klamkę z radością lustrując, iż drzwi nie były zamknięte, na zamek. Następnie weszła do środka, a jej oczom ukazała się naga sylwetka mężczyzny, stojąca do niej tyłem. Szatyn stał ze zwieszoną głową, pozwalając ciepłym kroplom wody, spływać po jego głowie i ciele.
Jego mokre, jasnobrązowe włosy, okalały jego twarz, niedbale się do niej przyklejając. Serce Oli, aż zabiło mocniej, na ten widok, a w podbrzuszu pojawiło się znajome łaskotanie. Przygryzła dolną wargę, wpatrując się w mężczyznę, który zaczesywał mokre włosy do tyłu. Gdy ją dojrzał, uśmiechnął się, przecierając mokrą twarz z nadmiaru wody.
- Witaj mój piękny słoneczniku... - odparł ściszonym głosem, a na jego ustach pojawił się psotny uśmieszek. - Chcesz do mnie dołączyć? - dodał, nie mogąc się powstrzymać, od zadania tego pytania. Odsunął się od deszczownicy, bez grama wstydu podchodząc bliżej oszklonej ścianki. Spojrzał głęboko, w ciemnozielone oczy dziewczyny, które wpatrywały się w niego z zafascynowaniem. Nie widział w nich strachu, co było dla niego znakiem aprobaty, ze strony dziewczyny. Tak, więc nie zważając, na fakt, iż moczy wszystko dookoła, zaczął powoli zdejmować z niej piżamę. W międzyczasie zainicjował pocałunek, który dziewczyna ochoczo oddała.
Gdy Polka stała, już przed nim naga, wzmocnił pocałunek i zaczął wodzić leniwie mokrymi dłońmi, po jej nagiej tali, i plecach. Czuł pod opuszkami palców, jak jej ciało tężeje, a skóra przybiera formę ciarek, zapewne od chłodu. Nie chcąc przyprawiać, ją o większy dyskomfort, wciągnął ją pod deszczownicę, aby się ogrzała. Wtulił ją w siebie, dłońmi rozmywając ciepłą wodę, na jej ramionach, plecach i tali. - Wyspałaś się? - wyszeptał w jej ucho, muskając raz za razem rozgrzaną skórę, na szyi.
- Yhym... Aczkolwiek smutno mi było, że nie obudziłam, się obok ciebie. - dziewczyna uniosła wzrok, ignorując rozbryzgującą się wodę. Zrobiła smutną minę, po chwili zamierając, na tę seksownie skupioną minę Koreańczyka. Uniósł powoli wzrok, nie zważając, na wpadające mu w oczy morkę końcówki włosów.
- Wybacz mi... Obiecuję, że ci to wynagrodzę... - Taemin, mruknął w jej usta, dłonią schodząc niżej, aby ścisnąć jej pośladek. Gdy dziewczyna jęknęła, uśmiechnął się tajemniczo, po czym wsunął dłoń, pomiędzy jej uda.
- Taemin... - szatyn uśmiechnął się, na jej słowa, które wypowiedziała z westchnieniem. Pozwolił jej wtulić się bardziej, w swój tors, gdy zaczął leniwie wodzić palcami, po jej kobiecości. - Jak tak dalej pójdzie, to na pewno ci wybaczę. - wyjęczała, opierając mocniej czoło, o jego bark.
- O, to mi chodzi skarbie... - wyszeptał wprost do jej ucha i nieco wzmocnił pieszczoty. Dziewczyna, aż stanęła na palcach, bardziej zaciskając swoje dłonie, na umięśnionych ramionach Tae. Bała się, iż w innym przypadku upadnie, od buzującego w jej ciele podniecenia.
Gdy była już blisko, szatyn zaprzestał swoich czynów, wywołując na jej ustach zawiedzenie. Jednak jego dotyk i czułe spojrzenie, uspokoiło ją, dając jej wiarę, że na pewno tak tego nie zostawi. On bardzo dobrze wiedział co robi, gdy z dogodną czcią, rozprowadzał żel do mycia, po jej ciele. Polka nie chcąc być dłużna, sama zaczęła myć nagie i umięśnione ciało Taemina. Ta chwila była dla nich bardzo intymnym czasem i szansą, na lepsze poznanie siebie. Zwłaszcza dla Oli, przełamującej swoje granice. Już nie czuła obaw i wstydu, aby pewniej dotykać tancerza. Podobało jej się, na tyle mocno, że śmielej zjechała dłońmi po torsie Lee, zahaczając opuszkami, o jego podbrzusze. Patrząc mu prosto w oczy, ujęła trzon jego sterczącego penisa, zaczynając go stymulować. Zadowolenie w oczach Taemina, napawało ją większą odwagą, więc śmiało zerknęła w dół. Zaparło jej dech, widząc średniej wielkości, żylastą męskość. Podniecenie momentalnie wzrosło, a serce dudniło jej niemiłosiernie w piersi.
A podobno Azjaci, mieli bardzo małe penisy... 
- Kocham cię... - mężczyzna wyszeptał, pochylając się ku niej, aby w końcu ją pocałować. Gdy ich usta złączyły się w namiętnym pocałunku, on ponownie zaczął stymulować jej kobiecość. Oboje pogłębili pocałunek, dając sobie wzajemną przyjemność.
- Ja ciebie także, Lee Taeminie. - Ola, zdążyła jęknąć w jego usta, gdy nagle poczuła, jak ukochany przywiera ją do szklanej ścianki. Zaskoczona oparła się, o nią swoimi dłońmi czując, jak Koreańczyk obejmuje ją jedną ręką za barki. Dominował nad nią i ku jej zdziwieniu, podobało jej się to. Czuła się, przy nim nadal bezpieczna i wiedziała, że może mu zaufać. Jednak w dalszym ciągu, nadal to było dla niej coś nowego. Dominujący Taemin, był czymś niezwykłym patrząc, na fakt, w jakim świetle był reprezentowany, przez agencję SM. Miał być słodki, momentami nieporadny i diabelnie seksowny w teledyskach i na scenie. To drugie, pokazywało prawdziwą twarz Taemina, jednak fani... Byli pewni, iż taki naprawdę nie jest. To było zaszczytem dla Oli, że miała tę możliwość poznania go takiego, jakim jest naprawdę. Schlebiało jej niemiłosiernie, że jest bardziej władczy i męski, jak w teledyskach, na których widok dech zapierał jej w piersi.
Ola, jęknęła zadowolona, czując ponownie dotyk Lee, między swoimi nogami. Wpierw był leniwy, jednak pieszczota z każdą chwilą nabierała, na sile. To sprawiało, iż dziewczynie zaczynały mięknąć nogi. Oparła się, więc bardziej, o szybę, wypinając swoją pupę ku szatynowi. Czuła męskość Lee, ocierającą się, o jej pośladki i wiedziała, że jemu także jest dobrze. Naparła, więc mocniej na niego czując, że i Taemin, wzmocnił pieszczoty, na jej kobiecości. Było jej tak dobrze, że gdyby nie ręka Lee, tuż pod jej piersiami, zapewne osunęłaby się, na podłogę.
- Oh Taemin... - jęknęła, podpartą dłonią ścierając nadmiar kropli z oszklonej szyby.
W danym momencie żałowała, iż nadal jest dziewicą. Gdyby nią nie była, to zapewne zdrowy rozsądek przestałby działać, a ona dałaby się zerżnąć Taeminowi, pod prysznicem. Skoro robił takie cuda, z jej łechtaczką, to co dopiero by było, gdyby miał dostęp do jej cipki?
Po chwili oboje oddali się spełnieniu, wtulając się w szklaną ścianę, która chyba, tylko cudem, wytrzymała ich wspólny ciężar. Ola, zerknęła za siebie, wpatrując się wpierw w rozanielony wzrok szatyna.
- Wybacz, doszedłem na ciebie. - odparł cichym głosem, dochodząc do siebie, po orgazmie. Ola, zerknęła w dół, widząc w dalszym ciągu jego członka, między swoimi pośladkami i spermę, na dole swoich pleców. Spływała już leniwie w dół, wraz z dostającą się, między nich wodę. Przygryzła dolną wargę i odwróciła się w stronę mężczyzny, ujmując jego rumiane policzki.
- W porządku, cieszę się, że mogliśmy się temu oddać wspólnie. - westchnęła czując, jak dłonie Taemina, myją jej plecy i pośladki. Gdy stanęła, na palcach, ich usta połączyły się w czułym pocałunku, a ona cieszyła się, że tym razem doszła z myślą, o Taeminie, a nie Onew...








*







Ola, weszła powoli do domu, nie mogąc powstrzymać szerokiego uśmiechu. Czas, który spędziła z Taeminem, dał jej dużo pozytywnej energii i nie tylko... Spoważniała jednak, gdy przywitała ją pustka. Brakowało, tylko na środku mieszkania toczącego się krzaczka i jakże znajomego dźwięku jastrzębia i wiatru.
- Jest tu kto? - zapytała i po chwili ujrzała wychodzącą z łazienki brunetkę. Ta widząc ją, uśmiechnęła się i podeszła do niej. Przytuliła ją mocno do siebie, dając buziaka w policzek.
- Jak tam weekend z Taeminem? - dziewczyna uśmiechnęła się cwano, lustrując uważnie przyjaciółkę. Widząc, na jej policzkach rumieńce, uśmiechnęła się jeszcze szerzej, bowiem chwilę temu, ich nie było! - Chwila moment! Coś ty taka rozanielona? - zmrużyła podejrzliwie powieki głowiąc się, czy przyjaciółka czasem, nie przeżyła swojego pierwszego seksu. Marta, miała większe doświadczenie, więc nic się, przed nią nie ukryje. - Uprawialiście w końcu seks?! - brunetka prawie pisnęła, przez co Ola, zakryła jej usta dłonią w obawie, iż Gongchan, coś usłyszy.
- Nie, ale... - przerwała, ledwo powstrzymując szeroki uśmiech. Marta, zaśmiała się, wytykając palcem dziewczynę.
- Widzę, że było gorąco! Nie okłamiesz mnie! - dodała, powstrzymując się, od kolejnego piśnięcia, po czym skierowała się w stronę kuchni, aby wstawić wodę. Plotki, przy herbacie, czy kawie, zawsze były na miejscu. - Może namówię Minho, aby tam pojechać...? Wiem! A może pojechalibyśmy tam w czwórkę? - dziewczyna ekscytowała się, wyciągając już z szafki kubki.
- Rany... Z tobą i Minho? - jęknęła niezadowolona. - Żebyśmy słyszeli wasze dzikie orgie? Nie ma mowy! - Ola, podeszła do przyjaciółki, wsypując do kubków kawę rozpuszczalną. Tradycyjnie przyjaciółce wsypała mniej, bowiem kawa miała, na nią zbyt pobudzające właściwości.
- Oh, nie przesadzaj, ok? - brunetka prychnęła, zerkając z dezaprobatą, na rozbawioną przyjaciółkę. - Lepiej sama pokaż swoją prawdziwą twarz, opowiadając mi, o tym, co robiłaś niegrzecznego z Taeminem. - dziewczyna poruszyła brwiami, ignorując zabójcze spojrzenie przyjaciółki. W końcu obie parsknęły śmiechem i przy kawie i słodkościach, oddały się plotkom.






*






Gdy Taemin wrócił do nowego domu, nie zdziwił go fakt, iż zastał wszystkich w domu. Key i Minho, gotowali coś w kuchni, wykłócając się, o coś. Jonghyun, był w salonie, siedząc w obszernym fotelu. Zeszyt w jego dłoniach i ołówek, świadczyły, o tym, iż tworzył nowe słowa do piosenki. Onew zaś krążył, przy schodach, rozmawiając z kimś, przez telefon. Taemin, miał nadzieję, iż był, to menadżer, a nie na przykład Ola.
- O! Wrócił nasz lovelas! Jak tam pobyt z Olą? Zaliczyłeś już swój pierwszy raz Taeminku? - Kibum, nagle odkrzyknął z kuchni, za co dostał strzała z dłoni w plecy, od równie rechoczącego Minho.
Cóż było, to silniejsze od niego...
- Zamknij się Key! Przecież, to po nim widać, że wyjazd był bardzo udany!
- Kto wie? - Taemin, zaśmiał się tajemniczo, kręcąc z niedowierzaniem głową. Następnie skierował się w stronę garderoby, aby pozostawić tam rzeczy do prania. Mijając Jinkiego, oboje zmierzyli się wzrokiem, wymieniając się niedbałym przywitaniem. Słysząc, iż lider rozmawia z menadżerem, szatyn odetchnął z ulgą. Nikt nie wiedział, że Taemin, miał momentami obawy, iż ten, w końcu odbije mu Olę. Oboje bardzo dobrze dogadywali się w sferze intelektualnej. Kto wie, czy nie byłoby tak także i w formie cielesnej? Ola, miała często filozoficzne podejście do życia i myśli, gdy Taemin, starał się żyć chwilą. Jinki, zaś miał podejście podobne, do Oli i to sprawiało, iż szatyn czuł się momentami niepewny.
- Opowiadaj, jak tam było? - Choi wyszczerzył się szeroko, patrząc w stronę siedzącego przy wyspie Taemina. Jonghyun, widząc przybyłego, także się dosiadł, będąc ciekawym wszystkiego.
- Proszę, proszę! Kto to wrócił! - Jong, nie byłby sobą, gdyby nie zaczął poruszać brwiami, niczym zbereźny wujek. Oczywiście dostał za to, kuksańca w ramię, od Taemina.
- Cóż... Powiem wam, że było świetnie. - odparł, szczerząc się szeroko, co nie umknęło uwadze pozostałej trójki, parskającej śmiechem.
- To widać po tobie. - Jonghyun, parsknął śmiechem, podkradając kawałek marchewki z miski. Spotkało się, to z groźnym spojrzeniem Kibuma.
- Minho, koniecznie musisz tam kiedyś pojechać z Martą. Będziesz miał dużo pretekstów, aby się do niej w końcu dobrać, jak to się mówi, w naszym języku. - tancerz zaśmiał się wesoło, parskając jeszcze większym śmiechem, widząc Minho, kręcącego z dezaprobatą głową. Mina Key, także wyrażała więcej, niż tysiąc słów.
- Chyba twoim, bo ja nie używam takich określeń... - Choi prychnął, nakładając kimchi do miseczek. - Ale sądząc po twojej wypowiedzi, odnoszę wrażenie, że między tobą, a Olą, dużo się działo.
- Oj działo... Ah te jej ciało, mrrr... - szatyn wyciągnął ręce przed siebie, po czym zaczął mruczeć, ściskając powietrze. To wywołało gromki śmiech u reszty, prócz Onew, który akurat dołączył do nich. Zmierzył dyskretnie Lee, kręcąc z dezaprobatą głową.
- Taemin, co to miało być? Bawi cię macanie powietrza? - Kibum, parsknął śmiechem, aż czerwieniejąc. Następnie zaczął parodiować równie rozbawionego Taemina, co wywołało kolejną salwę śmiechu. Rzecz jasna Jinkiemu, w dalszym ciągu nie drgnęły kąciki ust.
- Nie! To nie tak! - szatyn parsknął śmiechem i przygryzł dolną wargę. - Po prostu, było cudownie. Ten wyjazd, jeszcze bardziej nas do siebie zbliżył i mogę śmiało powiedzieć, iż Ola, jest cudowną kobietą. Uwielbiam jej charakter i...
- I ciało. - starszy Kim poruszył sugestywnie brwiami, unikając kolejnego kuksańca w ramię, od młodszego Lee. Jednak nie dawał za wygraną, zaczynając wkładać palec w kółko, zrobione z palców u drugiej dłoni. Jego brwi podskakiwały wesoło, wywołując kolejną salwę śmiechu u Minho i Kibuma. Onew, prychnął pod nosem, odwracając wzrok. Miał już powoli dość tych informacji.
Zastanawiał się, po jaką cholerę tutaj w ogóle przychodził? Teraz niepotrzebnie słuchał, tych wszystkich rzeczy...
- Cóż, nie będę ukrywał, że to też. - szatyn zerknął, na psotnie uśmiechającego się Jonghyuna. - Ktoś, chyba mi tu zazdrości. - prychnął i zerknął w stronę zniesmaczonego lidera. Starał się nie wyszczerzyć triumfalnie. - Weekend minął nam naprawdę wspaniale. Piliśmy szampana, moczyliśmy się w jacuzzi, rozmawiając i żartując. Nie będę wam tu opowiadał szczegółów, ale jak wspomniałem, naprawdę zbliżyliśmy się do siebie. - Taemin, uśmiechnął się lekko i pokiwał głową, zgadzając się sam ze sobą. Chłopacy także pokiwali głowami, uśmiechając się. Cieszyli się, iż kryzys u tej dwójki minął.
- Ja tam jestem pewien, że mi, o wszystkim opowiesz. - wtrącił nagle Kibum, uśmiechając się pewnie.
- Abyś później go zawstydzał?! Spójrz, tylko na niego! Prędzej, to mi, o wszystkim powie, niż tobie! - Minho, podszedł do Kibuma, pełen pretensji, jednak jego drgające w uśmiechu kąciki ust zdradzały, iż jest bardzo rozbawiony.
- Nieprawda! Taemin, to mi powiesz, nie jemu, prawda? - Kibum, parsknął śmiechem, przyciągając do siebie prychającego Choi.
- Myślę, że zaraz żadnemu z was nie powiem. - Taemin, skwitował z powagą, po czym wszyscy wybuchli śmiechem, prócz Jinkiego. Ten w dalszym ciągu mierzył Taemina zazdrosnym wzrokiem. - Było naprawdę cudownie i namiętnie. Tyle! - tancerz także zaczął chichotać i przygryzł dolną wargę.
- Dobra, dobra. Na pewno wymiękniesz i w końcu to zrobisz! Wypaplasz, nam wszystko! - Jong, prychnął z niedowierzaniem, znając zbyt długo Lee, aby uwierzyć w jego słowa.
- Moim zdaniem Taemin, to co wydarzyło się, na wyjeździe, powinieneś zostawić, tylko dla siebie. To wasza prywatna sprawa, co tam robiliście. - gdy Jinki, się odezwał, wszyscy popatrzyli w jego stronę. Śmiechy ucichły i zrobiło się w kuchni dość grobowo.
- Nie rozumiem?
- Gdyby Ola, była moją dziewczyną, nie chwaliłbym się, jak podniecone dziecko, że uprawiałem z nią seks. A twoje zachowanie zdradza, że doszło, między wami do czegoś więcej. - Jinki, zmierzył Taemina, poważnym wzrokiem, gdy wstawał z hokera. Ten odwzajemnił jego spojrzenie, a w całej kuchni nastała grobowa cisza.
- Ej przestańcie...
- Nikt ci nie każe tego słuchać, to raz, a dwa, z tego co wiem, ona nie jest twoją dziewczyną... - Taemin, zakpił z cwanym uśmieszkiem, ignorując słowa Minho. Następnie zarzucił lekko głową na bok, aby poprawić wpadające do oczu włosy i zerknął, na telefon.
- Racja... - Jinki, odparł oschle. - Będę na górze, gdybyście coś potrzebowali. - dodał, po czym udał się do swojego pokoju, pozostawiając czwórkę przyjaciół, w niezręcznej ciszy.







*






- Minho? Jesteś pewien, że to dobry pomysł, abym tam z tobą jechała? - brunetka zerknęła niepewnie w stronę rapera, który siedział, za kierownicą samochodu. Wręcz z ledwością panowała nad stresem, jaki próbował nad nią zapanować. Ku jej zaskoczeniu, Koreańczyk uznał, że chce zabrać ją do Incheon, skąd pochodził. Tam zamierzał zapoznać ją, ze swoimi rodzicami. Nawet jeśli, oboje znali się prawie rok i byli parą, od niecałych trzech miesięcy...
Cała akcja z wyjazdem, wyszła trochę, na łeb, na szyję. Minho, zdążył się już pochwalić rodzicom, że kogoś ma. Oczywiście dodał wzmiankę, o innej narodowości swojej ukochanej, ile czasu się znają i jak długo są już parą. Zaintrygowani rodzice zasugerowali, że skoro Minho i tak przyjeżdża, to ma zabrać ze sobą Martę. To było dość podejrzane dla brunetki. Mimo informacji, o tak krótkim związku, jego rodzice i tak chcieli ją poznać! Zapewne byli bardzo zaskoczeni i zaintrygowani informacją, iż Marta, jest innej narodowości. Być może, cały ten pośpiech i chęć poznania jej świadczył, o tym, że oboje martwili się, o syna? Może oboje myśleli, iż dziewczyna chce go wykorzystać? Tak też mogło przecież być! Marta, miała jedynie nadzieję, że nie wydarzy się sytuacja, w której rodzice Minho, zaczną kazać mu z nią zerwać. Chyba by się wtedy załamała, bowiem naprawdę czuła z każdym dniem, że Minho, jest jej drugą połówką. W głębi serca czuła, iż zaczynała go naprawdę kochać! Nawet jeśli, oboje przerobili już pierwszą, ale na szczęście niedużą kłótnię. Dlaczego? Cóż... Minho, powiedział jej, o wyjeździe, dwa dni przed wyjazdem. Dla Marty, była to zbyt szybka akcja, bowiem zawsze lubiła coś zaplanować wcześniej. Minho, zaś nie widział żadnego problemu... Tłumaczył się tym, iż czuje w kościach, że będą ze sobą naprawdę długo, więc nie boi się, jej przedstawić. Marta, zaś cieszyła się jego słowami, ale czuła ogromne obawy. Nawet jeśli znali się, już prawie od roku, to nadal zagłębiali wiedzę, o sobie! Już nawet pomijając fakt, iż w kulturze Korei, nadal gdzieniegdzie istniała tradycja, przedstawiania rodzicom dopiero swojej przyszłej żony! Na szczęście, to powoli zanikało, przez fakt, iż było coraz więcej mieszanych par.
- Oczywiście, że tak! Jestem pewien, że od razu zaskarbisz sobie ich uznanie! - Minho, zerknął pokrzepiająco w prawo. Aż serce go zakuło, na widok przejętej miny brunetki. Wyglądała co najmniej tak, jakby jechała, na jakieś skazanie! -  Nawet chłopacy stwierdzili, że poznając cię pierwszy raz, od razu wywarłaś na nich wrażenie sympatycznej i miłej. Także nie martw się. - brunet zmienił bieg, na wyższy, a następnie zdjął dłoń z drążka, aby ująć tę brunetki.
- Yhym... A później okazało się, że posiadam mroczniejszą stronę. - brunetka odburknęła bez krzty pewności siebie. Zaśmiała się jednak, widząc pełną dezaprobaty minę Choi. To odwróciło, na chwilę jej uwagę. Stres był jednak nieugięty, powracając ze zdwojoną siłą, gdy wjeżdżali już na teren Incheon. Polka serce, poczuła wręcz w gardle. - Wiedzą chociaż, jak wyglądam?
- Nie. Wiedzą jedynie, że jesteś innej narodowości, ile czasu się znamy i jesteśmy ze sobą, a reszta, to niespodzianka.
- O boże... - brunetka jęknęła, zaciskając palce, na pasie. Zapewne, by tak nie przeżywała wszystkiego, gdyby cały proces poznawania rodziców, przeszedł prawidłowo... A nie w pośpiechu, jakby zaliczyli wpadkę, chcąc zdążyć ze ślubem, przed rozwiązaniem. - Pewnie twoi rodzice myślą, że jestem jakąś piękną i zgrabną kobietą. Dodatkowo modelką, o niebotycznie długich włosach i nogach! A tu co? Wyskoczy im taka nieokrzesana Marta, o wzroście krasnala ogrodowego, dosięgająca ci do ramienia...
- Bez przesady... Słodko wyglądasz, z tym swoim metr pięćdziesiąt dwa, przy moim metr osiemdziesiąt pięć. Nawet nie muszę dodawać, jak przy okazji bardzo mnie pociągasz, prawda? - Choi oparł się łokciem, o podłokietnik, gdy zatrzymał auto, przed sygnalizacją. Następnie zmierzył brunetkę zalotnym spojrzeniem, przykładając kciuk i palec wskazujący do twarzy. Poruszył sugestywnie brwiami, wywołując rozbawione parsknięcie u dziewczyny. 
Chciał, być bardziej przekonującym ze swoimi słowami.
- Oh kochanie, ja wiem, jak na ciebie działam, ale tutaj chodzi, o twoich rodziców! - dziewczyna jęknęła i wypuściła z westchnieniem powietrze. - Jedyny plus, to fakt, iż faktycznie robię dobre wrażenie i mam słowiańską urodę, jak uwielbiacie... - Marta, prychnęła i przygryzła mocno dolną wargę, gdy czuła w piersi, szybko bijące serce. Jak tak dalej pójdzie, to zejdzie, na zawał. Albo zarzyga cały kokpit, bądź o zgrozo! Puści pawia w domu rodziców Minho! To byłoby już za wiele, dla jej dumy! - Minho, przepraszam, że tak marudzę, ale jestem tak zestresowana tym wszystkim! Zobaczysz, że oni dostaną zawału, jak mnie zobaczą! - dziewczyna panikowała coraz bardziej, przed ważnym dla niej spotkaniem.
- Z tym zawałem, to się zgodzę, ale dostaną go tylko dlatego, że jesteś taka urocza i wyglądasz niewinnie! - Minho, uśmiechnął się czule, chcąc podnieść ukochaną bardziej, na duchu. Domyślał się, jakie to dla niej ważne i stresujące. Nowa sytuacja, ludzie i całkowicie inna kultura. - Mama lubi takie słodkie dziewczyny, jak ty. Pamiętam, że zawsze próbowała mnie z takimi swatać i do dziś suszy mi głowę, dlaczego jeszcze nie mam nikogo?! - dodał, parskając śmiechem, gdy ruszył ponownie samochodem.
- Co do twoich związków, to... Twoi rodzice poznali w ogóle Minju? Byliście przecież ze sobą dość długo, prawda?
- Owszem, ale nie poznali jej, ale wiedzieli, że kogoś mam. Pokazywałem im nawet zdjęcia z nią, filmiki i cóż... Mimo, iż Minju, była wtedy jeszcze trainee, to nie grzeszyła urodą. Podobała im się z wyglądu, ale mimo to i braku poznania jej osobiście, moi rodzice nie patrzyli uchylnie, na ten związek. Oboje mówili wtedy, że nawet patrząc, na jej zdjęcia, źle jej się z oczu patrzy. Oczywiście kpiłem z tego i mówiłem, jak mogą tak oceniać osobę, której nie znają?! Ba! Nawet śmiałem powiedzieć, że dałbym sobie rękę uciąć za to, że to cudowna i kochana dziewczyna! I co? Chodziłbym dzisiaj bez ręki... - Minho, odwrócił swój wzrok, gdy mówił wszystko kpiąco, bowiem był sam zawiedzony swoim nadmiernym zaufaniem.
- Oh... Teraz, to już w ogóle dołożyłeś mi stresu... Aczkolwiek, to prawda... Minju, jest bardzo fałszywa.
- Oj daj spokój! Naprawdę będzie dobrze i mojej mamie, na pewno skradniesz serce! Zobaczysz!
- Szczerze mówiąc, twoja mama akurat mnie nie martwi, tylko...
- Tylko?
- Twój tata...? - zawahała się. - Jak mi go pokazałeś, na zdjęciach i filmikach, to od razu zaczęłam sobie wyobrażać, jak pożera mnie poważnym wzrokiem. Rozumiesz, co mam na myśli? 
- Fakt, mój ojciec wydaje się być obserwatorem i słuchaczem, niż duszą towarzystwa... - brunet odparł nieco zakłopotany. - Ale to pewnie dlatego, że jest trenerem i w większej mierze skupiony jest, na obserwacji i dowództwie. - zaśmiał się i ponownie ujął dłoń dziewczyny, gładząc ją pokrzepiająco.
- Mam obawy, że on akurat, będzie przeciwny naszemu związkowi. Nie chciałabym być postrzegana, jako osoba, chcąca być z tobą, tylko dla sławy.
- Ja wiem, że taka nie jesteś i to jest najważniejsze.
- Dziękuję, to kochane z twojej strony. - Marta, uśmiechnęła się, po czym wzięła kilka głębszych wdechów. - Ale wiesz co? Mimo tego całego niepotrzebnego stresu, to cieszę się, że poznam twoją rodzinę. - dodała z uśmiechem. - Minsuk, też będzie?
- Na pewno!
- Oh... Chyba stresuję się jeszcze bardziej!
- Przypominam ci, że nie jedziesz, na aranżowane spotkanie przedmałżeńskie, tylko na poznanie rodziców swojego chłopaka! - Choi żartował sobie, kręcąc z rozbawieniem głową. Udawał, przy tym nieco zazdrosnego. Cieszył się, że chociaż, na chwilę poprawił równie rozbawionej brunetce humor.
- Oh wiem! Mój kochany zazdrośniku! - dziewczyna, nachyliła się ku Choi i dała mu szybkiego buziaka w policzek.
- Nie kuś! - Minho, spojrzał w jej stronę, mierząc ją zalotnym wzrokiem.
Mimo, przyciemnionych mocno szyb z zewnątrz i faktu, iż jechali, o dziwo pustą ulicą, nadal istniało ryzyko, iż ktoś go rozpozna.
- Ok, będę grzeczna. - dziewczyna puściła do niego oczko, po czym oparła głowę, o bok fotela. Zaczęła wpatrywać się, przez szybę samochodu, na lekko ośnieżone ulice Incheon. Bała się trochę tego spotkania. W Polsce każdy inaczej się do siebie odnosi, niż tutaj. Owszem, może i miała pojęcie, odnośnie okazywania szacunku, ale zawsze mogła popełnić, jakiś błąd. Myślała też, nad tym, jak się dogada? Co prawda, znała dość dobrze koreański, lecz bała się, że jednak nie zrozumie jakiegoś słowa. Takie głupie rozmyślenia, a jak potrafiły utrudnić człowiekowi życie...
Gdy Minho, oznajmił, iż zaraz będą na miejscu, dziewczyna poczuła nagle, jak drży pod skutkiem stresu. Zagryzła delikatnie wargę próbując sobie wmówić, że będzie dobrze. Nie. Musiało być dobrze! Rozkochać w sobie jego rodziców, to był jej cel. Może, to było przesadne stwierdzenie, ale na pewno chciała, aby zapamiętali ją na długo... Choi Minho, jeden z najbardziej pożądanych mężczyzn w Korei, ma dziewczynę... Do tego Polkę, która nie jest długonogą blond pięknością. Marta, była ciekawa, jak pójdzie rodzicom Minho, wymawianie jej imienia? Do dziś pamięta, jak reszta zespołu, miała z tym, na początku problem. Na samą myśl, zaśmiała się z tego, przykuwając chwilową uwagę chłopaka.
- Co cię tak nagle rozbawiło? - Minho, zerknął w jej stronę, marszcząc lekko swoje brwi. Zaczynał się powoli martwić zachowaniem ukochanej, jakby popadała ze skrajności w skrajność. Chwilę temu przeżywała stres i wręcz zmuszała się do śmiechu, gdy aktualnie robiła, to naturalnie.
- Przypomniało mi się, jak kiedyś nie umieliście dobrze wymówić naszych imion. No wiesz... Marta i Ola, a raczej Aleksandra.
- Oh, tak! To był zabawny czas. Cała ta sytuacja, była dla nas czymś nowym, mimo iż zdarzało się, że w teledyskach mieliśmy kobiety innego pochodzenia. - mężczyzna wtórował dziewczynie swoim śmiechem. - Ale chwila moment... Czy ty zastanawiasz się, jak moim rodzicom się, to uda? - zmarszczył z rozbawieniem swoje brwi, zerkając w jej stronę.
- Jak ty mnie znasz...
- Dadzą radę, więc się nie martw i przestań analizować, bo się, tylko niepotrzebnie nakręcasz. - odparł z troską. Sam zaczynał chłonąć stres dziewczyny, również analizując, jak przebiegnie całe spotkanie. Mimo krótkiego stażu związku pragnął, aby rodzice zaakceptowali Martę. Minsuk, na pewno to zrobi, bowiem tak, jak i on, był bardzo otwarty, na nowych ludzi...
- Mówisz?
- Yhym... Znam cię już wystarczająco długo, aby wiedzieć, co ci po głowie chodzi. - mężczyzna, tym razem spojrzał dłużej, w stronę zestresowanej Polki. Aktualnie natrafili, na czerwone światło, więc mieli chwilę, aby skupić się, na sobie. - Obiecuję ci, że będzie dobrze. W razie co, obronię cię, jak na prawdziwego mężczyznę przystało!
- Kochanie, to było bardzo kochane z twojej strony.
- Wiem, bo zrobię wszystko, abyś była szczęśliwa.
- Wszystko? - dziewczyna zaczęła poruszać zalotnie brwiami i gdy chciała coś dodać, po prostu parsknęła śmiechem, widząc niezadowoloną minę Choi.
Mężczyzna zacmokał niezadowolony i odwrócił wzrok, gdy ruszał autem z miejsca. Marta, wiedziała bardzo dobrze, że na czas pobytu u jego rodziców, ten będzie musiał trzymać rączki, przy sobie.
- Co ty na to, aby włączyć jakąś miłą muzyczkę? - dziewczyna zmieniła temat, powstrzymując się od kolejnego parsknięcia.
- Shinee, na przykład?
- A kto to? - brunetka zrobiła pytającą minę, po czym wybuchła śmiechem.
- Naprawdę zaczynasz sobie grabić! - Choi obruszył się, z ledwością powstrzymując się od śmiechu. - Jak mogłabyś nie znać zespołu, w którym śpiewa twój ukochany?!
- Mój ukochany? 
- Yhym... Seksowny i namiętny. - Choi poprawił się, na miejscu kierowcy, jakby próbując wypiąć, przy tym swoją pierś do przodu.
- Seksowny i namiętny? Ah, już wiem i przepraszam! - uniosła poddańczo dłonie, ku górze. - Jednak znam ten zespól i pana, który jest moim ukochanym. - Marta, musnęła go w policzek i wróciła, na swoje miejsce. Zawadiacki uśmieszek, nie zamierzał zniknąć z jej ust, na widok ponownie obruszonej miny Choi.
- Podobno?! - prychnął, mierząc ją ostrzegawczym wzrokiem, ale prawda była taka, iż kochał te ich zaczepki. - Pff, poczekaj tylko! Nawet pobyt, u moich rodziców mnie nie powstrzyma, aby przypomnieć ci, że takiego masz!







*






Lekkie zdenerwowanie, niecierpliwość i oczekiwanie - to siedziało w głowie Oli, gdy widziała tych wszystkich ludzi. Wpatrywali się oni w nią, Sujunę i Gongchana. Chyba cała trójka nie spodziewała się tego, iż na bankiet przyjdzie, tyle osób. Na ogromnej sali, było przynajmniej z dwieście gości! Wszyscy czekali, na przemowę burmistrza, która miała się odbyć, za parę chwil.
Marta, miała być z nimi, na owym bankiecie, lecz jej ukochany, zaplanował niespodziewane ''porwanie'' jej, do swojego domu rodzinnego. Ola, miała nadzieję, że Marta, zostanie tam ciepło przyjęta, przez rodzinę Minho i że nie odwali jakiejś głupiej gafy. Chwila... Wróć! Na pewno tak się nie stanie! Brunetka, na pewno zostanie dobrze przyjęta, ponieważ zawsze była mile widziana, w oczach starszych osób. Była miła, kulturalna, pomocna i kochana! Takie cechy dorośli lubili najbardziej, u młodych ludzi. Niestety ci, z każdym rokiem są coraz gorsi i bez szacunku, dla osób wyższej rangi.
Nagle Ola, pobladła niezdrowo, gdy w głowie nasunęła się jej pewna myśl. Co, to będzie, gdy ojciec Taemina, dowie się, że ona tak naprawdę zna, jego sławnego syna? Na pewno będzie zawiedziony faktem, iż go okłamała! I, to w żywe oczy! Wisienką, na torcie będzie informacja, że z nim jest i to już od dłuższego czasu. W tej sytuacji, to na pewno dozna jakiegoś szoku! Aż w głowie nasunęła jej się kolejna myśl, jakby wszystko się potoczyło, gdyby nie była skłócona z Lee? Zapewne by był wzburzony faktem, iż jakimś cudem poznała jego ojca, ale na pewno byłby bardziej wyrozumiały. Może nawet po krótkiej rozmowie, doszliby do wniosku, że czas na powiedzenie prawdy? A tak, oboje byli uwiązani kłamstwem, z którego na pewno przyjdzie im się wytłumaczyć, przed rodzicami Taemina.
Nagle z rozmyślań, wybił ją głos burmistrza Seulu, który zaczął swoją wypowiedź. Ola, spojrzała niepewnie w stronę starszego mężczyzny. Akurat przedstawiał ich trójkę, jako najwspanialszych cukierników. Dodał również, iż to oni przyrządzili najlepsze słodkości, jakie kiedykolwiek widział i jadł. Serca całej trójki, biły radośnie, a na twarzy gościł wdzięczny i radosny uśmiech, na te jakże miłe słowa i westchnienia. Zwłaszcza, tych wszystkich zaproszonych gości, przez co czuli się zaszczyceni.
Ola i Gongchan, popatrzyli na siebie porozumiewawczo, gdy w ich głowach krążyła jedna myśl - wziąć udział w konkursie, który znalazła Marta. Gdy i Gongchan, dowiedział się, o tym, był równie zaoferowany, do spróbowania. Jednak po dzisiejszym dniu, oboje byli bardziej, niż pewni, iż powinni wziąć udział. Cukiernia po tym bankiecie, na pewno zdobędzie większy rozgłos i kolejnych klientów.
Gdy oboje mieli się do siebie odezwać, aby potwierdzić myśli, podszedł do nich uradowany burmistrz. Był elegancko ubrany w granatowy garnitur, emanując klasą. Jego posiwiałe włosy były zaczesane nieco do tyłu, a męska woń perfum, przyjemnie drażniła nozdrza całej trójki.
- Dobra robota! Jestem zachwycony waszą pracą! O! Widzicie?! - rozbawiony burmistrz, wskazał na swoje usta, z których uśmiech nie miał zamiaru zejść, ani na chwilę.
- Mówiłam panu, że w te słodkie cuda, zawsze wkładamy najwięcej serca.
- Ola, nie kłam, ok? Ty nie dałaś tyle serca tortowi, co Sujuna, tym babeczkom. - Gongchan, zmierzył poważnym wzrokiem przyjaciółkę i przytaknął głową, zgadzając się sam ze sobą. Oczywiście żartował sobie z niej. Jednak jego gra aktorska, była wręcz, na mistrzowskim poziomie.
Ola, uniosła brew ku górze, prychając pod nosem, jak typowy Koreańczyk. Cóż, z kim się zadajesz, takim się stajesz, prawda? Tak też typowe reakcje Koreańczyków, nieco zaczęły wchodzić jej w krew i nie tylko jej. Marcie, w szczególności się ostatnio udzielało. Zwłaszcza prychnięcia i kręcenie oczyma, jak na szkołę Kibuma, przystało...
Sujuna, stojąca tuż obok, zarumieniła się soczyście, na słowa Gongchana, a minister śmiał się z jego słów. Następnie poklepał chłopaka po ramieniu, po czym zostawiając ich samych, odszedł w stronę reszty gości.
- Gogchan, to nie było miłe! Ola, także dała z siebie bardzo dużo, a przypominam ci, że ona w międzyczasie chodziła, na uczelnię i pracowała! - Sujuna, skarciła bruneta, przez co jego chytry uśmieszek, zszedł z ust.
- Spokojnie Sujuna, przyzwyczaiłam się do tego, że Gongchan, czasami rzuca bardzo suchymi żarcikami. - Ola, dotknęła ramienia kumpeli. Chwila ciszy, jedno spojrzenie i obie już się śmiały, z zażenowanego chłopaka.
- Aish... Szkoda, że nie ma tu Marty. Ona chociażby mnie pocieszyła! - brunet dąsał się dalej.
- Ale przecież Sujun... Ał! Za co to? - Ola, nie dokończyła, bo czarnooka ją szturchnęła. Mimo to, brunet i tak załapał, co blondynka zamierzała powiedzieć. Zmarszczył lekko brwi, robiąc pytającą minę.
- Ola, ale sama widzisz, że ona nie chce... - mężczyzna odparł z cwanym uśmieszkiem, wkładając niedbale dłonie, w kieszenie eleganckich spodni. Patrzył, przy tym prosto, na zarumienioną Su.
- To nie tak... - rudowłosa zająknęła się, uciekając swoimi czarnymi oczyma, przed tymi No. Ola, zachichotała wesoło, zastanawiając się, kiedy w końcu dojdzie do tej dwójki, że miłość zaczyna, między nimi kwitnąć? Miała nadzieję, że szybko dojdzie do nich, co takiego ich do siebie ciągnie. Uważała, iż pasują do siebie i cieszyłaby się, gdyby i oni dołączyli do ich paczki, jaką tworzyła z Martą i Shinee.
Polka pozostawiła ową dójkę samym sobie, podchodząc do stolika. Poczęstowała się lampką prosecco, czując tęsknotę za ukochanym. Jej oczy rozejrzały się po ogromnym pomieszczeniu, dostrzegając piękne rzeźby, obrazy i rzeczy, związane z Koreą Południową. Myślami oddała się zajęciom z ojcem Taemina, dzięki którym była w stanie oddać całe serce, tym wszystkim wypiekom. Nagle zamarła, gdy jej oczom, ukazała się znajoma postać, w tłumie. Mężczyzna szedł w jej stronę, szeroko się uśmiechając. Jej serce zabiło szybciej, gdy jego twarz, tak bardzo przypominała jej, o ukochanym. I nie, tylko... Przypominała jej również, o kłamstwie i tajemnicy, jaką ukrywała, wraz z Taeminem. Przez, to serce podeszło jej, aż do gardła.
- Pan Lee? Co pan tu robi? - Ola, uśmiechnęła się szeroko, unosząc lekko brew. Nie mogła uwierzyć, że ojciec Taemina, o którym jeszcze parę chwil rozmyślała, właśnie stał naprzeciwko niej. Jego kąciki ust, były uniesione lekko w górę powodując, że mężczyzna wyglądał uroczo, mimo swojego podeszłego wieku. I wtedy do Oli, doszła kolejna myśl, że aktualnie się nieco wygłupiła. Przecież ojciec Taemina, uczył historii Korei, więc mogła się domyślić, iż przyjdzie na dane wydarzenie. - Przepraszam, to zabrzmiało głupio, po prostu... - Ola, zaczęła zakłopotana, a pan Lee zaśmiał się wesoło, lekko klepiąc ją w ramię.
- W porządku, nic się nie stało. - mężczyzna ponownie się uśmiechnął, przez co jego oczy ułożyły się w półksiężyce. Wręcz od razu zaraził, tym uśmiechem blondwłosą dziewczynę, która odwzajemniła uśmiech. Wyszło jej, to trochę niezręcznie, ale Koreańczyk zdawał się, tego nie zauważyć. W dalszym ciągu dręczyły ją wspomnienia z dnia, gdy Taemin, dowiedział się, iż zna jego ojca. - A odpowiadając, na twoje pytanie, to nie byłbym sobą, gdybym tutaj nie przyszedł. Byłem ciekaw samego wydarzenia, jak i twoich wypieków, i powiem ci, że bardzo mi się podoba twoja praca. Widzę, że dużo wyniosłaś z mojej nauki i cieszę się, że okazałaś tę wiedzę w tak piękny i słodki sposób. - mężczyzna zachichotał wesoło, zarażając tym ponownie blondynkę. Ta stała lekko zestresowana, w głowie zastanawiając się, jak mężczyzna zareaguje, gdy w końcu dowie się całej prawdy? Będzie zły? Zawiedziony? A może jednak będzie się cieszył? W sumie nie raz żartowali z małżonką, że z Oli, byłby dobry materiał, na synową.
- Dziękuję panie Lee, za tak piękne słowa, ale to nie tylko moja robota. Przyjaciele również mi, w tym pomagali. - Ola, wskazała na stojących już obok niej Sujunę i Gongchana. Ci grzecznie ukłonili się przed nim, uśmiechając się szeroko. Gongchan, w pewnym momencie, zaczął uważnie przyglądać się mężczyźnie, ponieważ kogoś mu bardzo przypominał. Jednak nie mógł sobie przypomnieć kogo?
Do tego, to jego nazwisko, które wypowiedziała Ola, zaczynało powoli łączyć ze sobą zagubione kropki. Co prawda, bardzo dużo Koreańczyków je posiadało, chociażby nawet taki Jinki, ale ten wygląd... Sposób mówienia, uśmiechania się, całe zachowanie... Koreańczykowi wystarczyły kolejne głębsze spojrzenia, aby nagle w jego głowie, zapaliła się lampeczka. Zamarł, samemu niedowierzając w swoją spostrzegawczość. Chcąc się upewnić, nachylił się do Oli i szepnął jej coś, na ucho. Jego słowa wywołały lekki szok, na jej buzi i spojrzenie, niczym patrzące ciele, na malowane wrota. Sujuna i pan Lee spojrzeli, na siebie pytająco, po czym ich spojrzenia powróciły do tamtej dwójki.
- Przepraszam pana najmocniej, ale muszę coś obgadać z Gongchanem. Moglibyśmy zmówić się później, jeśli nam się uda ponownie spotkać?
- Pewnie, jak najbardziej i nic się nie stało. - mężczyzna wysłał w jej stronę uśmiech, na co ona odwzajemniła go. Następnie wraz z Gongchanem, ukłonili się w jego stronę i odeszli kawałek dalej.
- Skąd ty...? - Ola, popatrzyła, na przyjaciela z szokiem, łapiąc jego przedramię. Następnie zerknęła w stronę pana Lee i Sujuny, którzy razem ze sobą rozmawiali.
- To jest ojciec Taemina, prawda? - Olę, aż zmroziło, na słowa przyjaciela. Przez chwilę wpatrywała się w niego zaskoczona. Widząc, iż nic się, przed nim nie ukryje, westchnęła zrezygnowana. 
- Tak masz rację, to był ojciec Taemina.
- Wiedziałem! - mężczyzna uśmiechnął się zwycięsko. - On wie, że ty i Taemin? - No zrobił taką minę, jakby co najmniej coś przeskrobał, a nie Ola i Taemin.
- W tym rzecz, że nie wie... - Polka westchnęła cierpiętniczo, po czym sięgnęła po kolejną lampkę prosecco. Mężczyzna widząc to, także sięgnął po kieliszek, aby dodać dziewczynie otuchy.
- Ale, jak to nie wie? Skoro się znacie, to... Pomyślałem, że jednak, o wszystkim wie. No wiesz, że sprawę z tym kłamstwem, że się nie znacie, już wyprostowaliście. - czarnooki odparł z westchnieniem, po czym zerknął, na zamyśloną Polkę.
- N
ie zamierzam mu nagle wypalić, że jestem dziewczyną jego syna, która wcześniej udawała, że go nie zna. To byłoby, zbyt kompromitujące. Poza tym, jeśli tata Taemina, miały się, o nas dowiedzieć, to wolałabym, abyśmy mu oboje, o tym powiedzieli. Rozumiesz?
- Oczywiście, zrobisz, jak uważasz... Jednak moim zdaniem, ojciec Taemina, powinien wiedzieć, o waszym sekrecie. - Gongchan, spojrzał się z powagą, na blondynkę, przez co gula pojawiła się w jej gardle.
 - Rozumiesz, do  czego dążę? Jeśli Taemin, będzie chciał cię zaprosić do siebie, do domu, to co wtedy? Wymyślicie bajeczkę, jak to się w sobie zakochaliście, u niego w domu? - dodał, a jego czarne oczy, spojrzały na nią przenikliwie.
Jego słowa, dały dziewczynie do myślenia. Oboje z Taeminem, byli w dość słabej sytuacji. Jeśli faktycznie dojdzie, do wspólnego spotkania, to przecież nie mogła wypalić słów typu - Panie Lee, znałam już wcześniej pana syna. Ba! Nawet wtedy, gdy mi go pan przedstawiał! Po prostu nie widziałam konieczności, aby mówić, o naszym związku''. - Przecież te słowa brzmiały absurdalnie! Tak nie mogło być! Miała nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży i nie wyniknie z tego, głupia afera. Nie chciała być postrzegana, jako ktoś, kto dobrze wie, kim jest Taemin i ma zamiar go wykorzystać, dla własnego celu. Ona sama, była dobrą osobą i brzydziła się takim zachowaniem.
Ola, odważyła się ponownie spojrzeć w ciemne oczy bruneta, który nadal oczekiwał, na jej odpowiedź. Wzięła głęboki wdech, oczami wyobraźni widząc to, o czym wspomniał No.
- Nie wiem Gongchan... Nie wiem. - jej zielone oczy skierowały się, na starszego mężczyznę, którego widziała w oddali. W dalszym ciągu rozmawiał z Sujuną, uśmiechając się do niej wesoło. Ola, przygryzła dolną wargę, przenosząc wzrok, na przyjaciela. Była całkowicie bezradna, jak nigdy dotąd. Zastanawiała się, jak rozwiązać, to wszystko. Lepiej, być szczerym i powiedzieć teraz całą prawdę, czy jednak przemilczeć? Mogłaby wpierw obmyślić plan z Taeminem, w jaki sposób wszystko wyjaśnić, jego rodzicom...
Myśli, coraz bardziej nasilały się w głowie Oli. Zmarszczyła delikatnie czoło, gdy poczuła, jak lekki ból głowy, zaczyna się nasilać od nadmiaru myśli. Już prawie szlag ją trafił i jedyne co miała ochotę zrobić, to wtulić się w ramiona Taemina, bądź Marty. Następnie wylałaby z siebie te dręczące ją myśli, aby zaznać spokoju ducha i umysłu.
- Ola? Wszystko w porządku? - z rozmyślań wybił ją głos bruneta i jego dotyk, na ramieniu.
- Tak, tak. Nic mi nie jest.
- Na pewno? Jesteś strasznie blada i... I masz chyba gorączkę. - dłoń No delikatnie dotknęła jej ciepłego czoła, a oczy z troską wnikały w te aksamitne tęczówki, kolorem przypominając wzburzone morze.
- Po prostu głowa mnie rozbolała. Potrzebuję nieco świeżego powietrza, więc zaraz wracam. - Polka uśmiechnęła się, zdejmując jego dłoń z czoła i nie czekając, na jego odpowiedź, poszła w stronę wyjścia.
- Chyba za bardzo zaczęła, o tym myśleć... Biedna. - Gongchan, westchnął cierpiętniczo, w duszy karcąc się, że w ogóle poruszył ten temat.
- O czym i kto? - mężczyzna przeraził się, gdy Sujuna, nagle się przed nim zmaterializowała, z impetem opierając się ręką, o filar. Zerknęła wpierw, na niego, a następnie, na oddalającą się blondynkę.
- Aish! Przestraszyłaś mnie! - burknął niezadowolony, ignorując ten pełen ironii wzrok dziewczyny.
- Wybacz. - odparła z uroczym uśmiechem, ale psotne diabliki iskrzyły w jej oczach. - Gdzie poszła Ola? - zapytała, na co Gongchan, westchnął ciężko. Następnie złapał ją za dłoń i wyszedł na zewnątrz. - Ej! Gdzie mnie tak ciągniesz? - rudowłosa starała się za nim nadążyć, gdy ten przemilczał jej pytanie. Powtórzyła je, jednak bez skutku. Gongchan, ciągnął ją dalej, przemieszczając się z gracją, między ludźmi. - Gongchan, zatrzymaj się! - Sujuna, oparła się tak mocno nogami, że No, aż cofnął się do tyłu. Był nieco zaskoczony, że takie chuchro, jak ona, było w stanie zatrzymać jego, prawie dwumetrowego kolesia!
- Chciałaś wiedzieć, gdzie jest Ola, więc właśnie dążyłem do tego, aby ci pokazać.
- Ok, ale... Gongchan, idioto! Jest zima, a ty właśnie wyciągnąłeś mnie, na zewnątrz, w samej sukience! - mężczyzna zmarszczył czoło, po słowach dziewczyny. Następnie spojrzał, na brak górnego odzienia, u dziewczyny, które mogłoby zakryć jej gołe ramiona. Momentalnie zrobiło mu się głupio. Chcąc naprawić swój błąd, zdjął swoją marynarkę i otulił jej lekko zmarznięte ciało. Następnie schował ich za obszernym filarem i delikatnie przywarł swoim torsem, do jej ciała. Dłońmi zaczął wodzić, po jej okrytych ramionach, aby wywołać uczucie ciepła. - Dzięki. Chociaż coś. - dziewczyna westchnęła, unosząc wzrok ku górze. Ich spojrzenia zetknęły się ze sobą.
- Wybacz moją nieumyślność. - odparł niskim głosem i bardziej otulił dziewczynę swoją marynarką, gdy ta zadrżała z zimna.
- Spróbuję... - mruknęła, odwracając nieco zawstydzony wzrok, a Gongchan, nie mógł oderwać od niej wzroku.
Była taka piękna, delikatna, urocza i z nutką pewności siebie. Dochodził, do tego ten jej mocny charakter. Serce zabiło mu mocniej, podpowiadając, iż nie może już dłużej zwlekać... Po prostu nie może! Jego ciało chciało poczuć jej delikatny dotyk. Wargi smak jej jasnoróżowych, pełnych ust, a oczy... Pragnęły widzieć jej uśmiech, najlepiej dwadzieścia cztery godziny, na dobę. Gdy Gongchan, na nią patrzył, to czuł, jak cały płonie, a motylki wykonują szalony taniec uczuć, w jego brzuchu. Jak do tej pory, żadna dziewczyna nie wzbudziła w nim takich emocji, jakie aktualnie odczuwał. Owszem miał powodzenie u kobiet, które kokietowały z nim, na każdym kroku. Tak też, n
a swój wygląd nie mógł narzekać. Był wysoki, przystojny i dobrze zbudowany, o pełnym wargach i dużych, migdałowych oczach. Pierwszy raz w życiu, chciał naprawdę spróbować, z kimś się związać. Zaczynały go już nudzić przelotne przygody, które z czasem zaczęły być dla niego codziennością. Nie wiedział czemu, ale pragnął poczuć, jak to jest zawalczyć, o dziewczynę, która nie wpada mu od razu, w ramiona, na jego skinienie. Wiedział, iż jeśli naprawdę ma coś z tego być, będzie musiał się postarać, aby zdobyć jej serce. Czuł, że to będzie trudne, ale serce podpowiadało mu, aby spróbować.
- Słyszysz mnie? Halo? Ziemia do Gongchana. - mężczyzna zmarszczył brwi i zamrugał intensywnie oczyma. Właśnie dał się przyłapać, na wpatrywaniu się w nią i ignorowaniu tego, co mówi. Jedynie słyszał melodię jej głosu, która z każą chwilą otumaniała go, coraz bardziej.
- Um, wybacz. Zamyśliłem się... Mówiłaś coś?
- Tak, że coraz bardziej, przez ciebie marznę! Jeśli będę chora, to poczujesz mój gniew, na swojej skórze! - dziewczyna zrobiła naburmuszoną minę, wytykając w stronę mężczyzny palec.
- Oh.... Zadziorna, jak zawsze... - zaśmiał się i nawet nie wiedział kiedy, a jego dłonie wtuliły Sujunę, w jego tors, a policzek oparł się, o bok jej głowy.
- Gongchan co ty...?
- Masz rację, chodźmy do środka, bo nie mam zamiaru dostać od ciebie lania. - mężczyzna odsunął się i z szerokim uśmiechem, pogładził ją lekko po upiętych włosach. Następnie zaciągnął ją do środka, od razu kierując w stronę stolika, z alkoholem. Ten działał rozgrzewająco, na ciało.
Sujuna, w tym czasie patrzyła, na niego oniemiała. Nie wiedziała dlaczego, ale nie kontaktowała chwilowo ze światem. Coś ją ogłuszało. Serce? Rozum? Może wszystko, na raz? Kolejne jej spojrzenie zawiesiło się, na jego dużej dłoni, gdy obejmował ją ramieniem, wtulając w swój bok. Ona sama przytrzymywała dłonią, jego marynarkę, czując woń męskich perfum, które już dobrze znała. Gdy oboje ustali, przy stoliku z alkoholem, mężczyzna podał jej kieliszek wina. Podziękowała mu skinieniem głowy, upijając prawie połowę zawartości. Unikała wzroku Gongchana, jak ognia, rozglądając się po tłumie. Wtedy dojrzała ratunek.
- O patrz! Tam jest Ola. - jasnowłosa wskazała w stronę Oli, która błądziła po sali, z komórką w dłoni. Gdy ich dojrzała, zmarszczyła lekko brwi, po czym podeszła bliżej, uśmiechając się tajemniczo.
- Od razu się zapytam, czy ja, o czymś nie wiem? - jej spojrzenie wystarczyło, aby oboje zaczęli zaprzeczać, lecz w głowach i tak mieli co innego. - Udam, że wam wierzę, ale na kilometr widać, że coś was łączy. - blondynka puściła oczko, lustrując z uwagą Sujunę. Była nadal ubrana w marynarkę No, który wręcz powstrzymywał się, od szerokiego uśmiechu. Jego kąciki ust, wręcz zdradliwie unosiły się ku górze.
- Dobra, może pójdziemy i spróbujemy naszych wypieków, zanim całkowicie znikną ze stołów?
- Jest już po dziewiętnastej, więc ja.....
- Sujuna, nie obchodzi mnie to, że nie jadasz nawet po osiemnastej. Jest okazja, więc z niej skorzystaj!
- Ola, jak ty to robisz, że jak zwykle ci ulegam?
- To moja słodka tajemnica. - Ola, puściła oczko do rudowłosej i obejmując ją ramieniem, skierowała się z nią do stołu, gdzie znajdowały się makaroniki. Gongchan, nie udał się za nimi od razu. Po prosu stał w jednym miejscu i wpatrywał się w Sujunę. Miała, na sobie obcisłą, granatową sukienkę, która idealnie eksponowała jej nienaganną figurę. Dodatkowo jej karmelowe włosy, idealnie komponowały się z jej bladą cerą i czarnymi, jak noc oczyma.
Gdy ponownie doszło do niego, że znowu się zapatrzył, pokręcił głową, marszcząc czoło. Następnie odchrząknął nieprzyjemną gulę w gardle i podszedł bliżej dziewczyn. Już chciał coś powiedzieć, jednak Ola, była szybsza.
- Wiecie co? Przypomniało mi się, że muszę, o coś zapytać pana Lee, więc zostawiam was samych. - Polka puściła oczko do chłopaka i poszła w przeciwną stronę. Sujuna i Gongchan, popatrzyli, na siebie.
- A, więc... - brunet zaczął, przygryzając dolną wargę.
- A, więc? - Sujuna, zmarszczyła brwi, prawie parskając śmiechem. - Wow, ładnie zaczynasz rozmowę z kobietą. - dodała sarkastycznie, biorąc kęs makaronika. Prawie parsknęła śmiechem widząc, jak oczy No zataczają okrąg, a usta wyginają się w grymas.
- Zawsze musisz dogryźć, co?
- Cóż... Nie od dziś wiesz, że jestem trochę cięta. - puściła do niego oczko, obiecując sobie, że drugi makaronik, lądujący w jej ustach, będzie tym ostatnim.
- Owszem i szczerze? To mnie w tobie pociąga najbardziej... - dziewczyna zamarła, na te słowa z upchniętym od jedzenia policzkiem. Następnie zerknęła zaskoczona, na swoją dłoń, którą ujął brunet. 
- S-słucham? Co masz na myśli? - Kang oderwała swoją dłoń patrząc, na bruneta z pewnego rodzaju szokiem. Temu zrzedła mina. Nagle przestało go bawić, to całe zamieszanie wokół niego. Wystarczyły, tylko jej słowa, aby to spowodować. Serce zabolało, a skrzydlate motylki opadły w czarną otchłań rzeczywistości. Czy ona naprawdę nie wdziała, iż mu się podoba? Sam nie raz przyłapywał ją, na wpatrywaniu się w niego! Dlaczego więc zachowuje się tak, jakby i jej nie ciągnęło do niego?
- Nie ważne... Idę po coś mocniejszego, też chcesz? - brunet odwrócił głowę w bok, odpowiadając niedbale.
Następnie odszedł, wgłębiając się w tłum, gdy dziewczyna zmarszczyła czoło, kiwając z dezaprobatą głową. Czuł, jak Sujuna, odprowadza go wzrokiem. Nawet nie musiał się oglądać za siebie, aby czuć go na sobie. Zaskoczony, smutny i przeszywający. Czuł się, jak głupek. Gorzej! Czuł się, jak kompletny idiota, niepotrafiący dobrze zagadać z dziewczyną!
- Nie ważne? Idę po coś mocniejszego, też chcesz? Co, to do cholery miało być?! - burknął pod nosem, gdy podszedł do stołu z alkoholem. Sięgnął kieliszek z szampanem i wypił, go za jednym haustem. - Mam ochotę się upić i wyznać jej wszystko, a później... Niech się dzieje, co chce. - westchnął, sięgając po jeszcze jeden kieliszek. Następnie ponownie wypił do dna, jego zawartość. Nie obchodziło go to, jak dojdzie do domu. W sumie miał mocną głowę, ale miał ochotę upić się tak, na odwagę. Jeśli już wszystko wyzna Sujunie, to liczył się z konsekwencjami, tego czynu. Już miał sięgnąć po trzeci kieliszek, gdy jego oczom ukazała się Ola. 
- Co ty robisz? - odparła i zabrała mu kieliszek z szampanem. Widocznie musiała wcześniej ujrzeć całą sytuację, aż do momentu, aż ten podszedł do stołu z alkoholem.
- O co ci chodzi? - Gongchan, odpowiedział jej pytaniem, na pytanie, mając chłodny ton głosu i wyraz twarzy.
Widząc, jednak uniesioną brew ku górze i równie poważny wyraz twarzy, co ten jego, zmiękł. Ola, nie była niczego winna, więc nie miał prawa być wobec niej oschły.
- Ekhem, wybacz... - odparł niedbale, odwracając wzrok.
- Powiesz mi, gdzie jest Sujuna?
- Stoi nadal, przy... - urwał swoją wypowiedź, gdy zerkając w stronę stołu z wypiekami, nie dostrzegł tam rudowłosej. Momentalnie pobladł, czując strach i niepokój, jaki zapanował w jego ciele.
- Coś jej powiedziałeś niestosownego, że masz taką minę? - blondynka zmarszczyła swoje czoło, samemu próbując odszukać wzrokiem jasnowłosą. Mimo soczewek, nie była w stanie i tak jej dostrzec, w tłumie ludzi.
- Cholera... - No burknął i ruszył w poszukiwaniu Koreanki. Jego serce w jednym monecie się zatrzymało, a w raz z nim czas. Nagle dla jego oczu, nic innego nie było widoczne, a jego uszy zamknęły się, na inne dźwięki. Liczyła się ona. Tylko ona...








*






- Gotowa? - Minho, zapytał, gdy zatrzymał auto, na poboczu uliczki, przy kamiennym i wysokim murze. Następnie zerknął w jej stronę znad maseczki, bowiem musiał ukrywać swoją tożsamość. Nie chciał, aby fani, czy reporterzy doszli do tego, gdzie mieszkają jego rodzice. Ci, gdy nie była tego potrzeba, potrafili się wszędzie zmaterializować.
Brunetka siedziała spięta w aucie, wyglądając przez okno, na okolicę, jaka ich otaczała. Po obu stronach uliczki, znajdowały się domy i domki mieszkalne. Okolica była naprawdę piękna i urocza. Jednak nawet jej piękno, nie było w stanie oderwać natrętnych myśli z jej głowy. Okrutnie stresowała się tą wizytą. Miała nadzieję, że pobyt tutaj, pójdzie po jej myśli i zostanie zaakceptowana.
Gdy wyszli z pojazdu, brunet wyjął walizkę, w której były ich ubrania. Następnie ujął dłoń Marty, przez co zwróciła na niego uwagę. Jego czarne oczy, lustrowały ją z czułością, a kciuk zaczął gładzić wierzch skóry. Teraz jej serce biło nie, tylko ze stresu, ale i na widok ukochanego.
- Wszystko będzie dobrze, zobaczysz. - odparł i zsunął maseczkę, na brodę, gdy stali we wnęce, przy wejściu na posesję. Uśmiechnął się do niej czule, chcąc dodać jej otuchy.
Prawda, była taka, że on także był nieco zestresowany. Nie mógł jednak, tego okazać Marcie, bowiem ta potrafiła zarażać się czyimiś emocjami, jak grypą. Minho, był pewien, iż jego matka wręcz zakocha się w jego dziewczynie. Uwielbiała urocze, miłe i skromne kobiety, a brunetka taka była. No chyba, że ktoś stanął jej, na odcisk... Wtedy potrafiła być nieco kąśliwa, utrzymując, jako takie zasady dobrego wychowania.
Marta, przygryzła dolną wargę i pokiwała głową, na znak nadziei, w słowa Choi. Na posesję, wchodziło się, przez drewnianą i wysoką bramę, przez co Marcie, skojarzyło się, to z typowymi dramami. Gdy oboje znaleźli się już po drugiej stronie bramy, dziewczyna patrzyła oniemiała, na widok, jaki miała przed sobą.
- A, więc tu mieszkają moi rodzice. - Minho, wskazał piękny i nieduży dom, otoczony kamiennym murem i wysoką roślinnością. Budynek, był parterowy, a jego wyląd utrzymany był, w połączeniu stylu nowoczesnego i koreańskiego. Posiadał motyw szarych cegieł, drewna i bieli.
- Ale śliczny. Te urocze i nieduże domy, chyba najbardziej podobają mi się w Korei. Zwłaszcza utrzymane w pradawnym stylu. - Minho, uśmiechnął się, na jej słowa.
- Chodźmy, bo strasznie zimno jest, a i rodzice już nas wyczekują. - Minho, skinął niezauważalnie głową w stronę domu, gdzie z jednego okna, ktoś wyglądał. Dana osoba robiła, to tak dyskretnie, że był bardziej, niż pewien, iż była, to jego mama. Następnie ruszył z walizką przed siebie, oglądając się za brunetką. Szła za nim wolno, niczym na skazanie, czego nie ukrywała nawet jej blada twarz. A z tego co zauważył, Polka pomalowała się lekko.
- Minho?
- Hmm?
- Stresuje się... A jeśli mnie nie zaakceptują? Co wtedy? - Marta, dogoniła go, patrząc tak psim wzrokiem, że aż jego serce, zabiło boleśnie. Naprawdę nie chciał wywoływać w niej, aż takiego stresu! Może faktycznie chłopacy mieli rację, że zabieranie Marty, do rodziców, było trochę zbyt szybkim i ryzykownym posunięciem?
Minho, przystanął przy jednej z dużych choinek, aby nikt ich nie widział. Odstawił walizkę obok i ujął rumiane policzki Polki, patrząc czule w jej przestraszone oczy.
- Skarbie... Wiem, że to wszystko wyszło tak szybko, ale przecież nie będziemy ich dzisiaj prosili, o zgodę, na zaręczyny. Prawda? - Minho, odparł z lekkim uśmiechem, unosząc nieco brwi.
- Fakt... Ale stresuję się tak, jakby to one miały być. - brunetka zaśmiała się, rumieniąc się, na samą myśl, o tym. Czy ona właśnie dała znać Minho, że mimo tak krótkiego związku, brała go już pod uwagę, jako przyszłego męża?
Choi wszedł do środka jako pierwszy z walizką, a za nim Marta. Cóż, w Korei nie obowiązywały zasady, jak w Polsce, iż przepuszcza się kobiety przodem. Tak też była w stanie mu, to wybaczyć, aczkolwiek starał się i czasami ją przepuszczał.
- Mamo! Tato! Już jesteśmy! - Minho, zawołał z niedużej sieni, gdy oboje rozbierali się z odzieży wierzchniej. Gdy ubrali już przygotowane dla nich kapcie i weszli w głąb domu, dostrzeli podchodzących do nich rodziców Minho.
- Jesteście już? To wspaniale! - kobieta w średnim wieku, uśmiechnęła się ciepło. Marta, także uśmiechnęła się przyjaźnie, sztywniejąc nieco, na widok Koreańczyków. Mama Minho, była niewysoką kobietą, o delikatnych rysach twarzy i ciepłym spojrzeniu. Trochę bezwstydnie i z zaciekawieniem lustrowała Martę, wzrokiem, uśmiechając się szczerze. To dla Marty, było to zrozumiałe, bowiem niecodziennym było jeszcze w Korei, przedstawianie dziewczyny z innego kraju. Owszem, zdarzało się to, ale nie na takim poziomie, jak w innych krajach.
Ojciec Minho, był niewiele niższy od Minho i w przeciwieństwie do żony, jego wyraz twarzy wyrażał pełne skupienie i powagę. On również lustrował Polkę uważnym wzrokiem i nieodgadnionym wyrazem twarzy. Ani się uśmiechał, ani nie patrzył złowrogo w jej stronę. Brunetka także posłała mu lekki uśmiech, czując szybko bijące serce, ale już w gardle, a nie w piersi. Czy, tylko jej nagle zrobiło się dziwnie duszno? Dziękowała sobie w duchu, iż ubrała prostą, czerwoną sukienkę do kolan z falowanym dołem i czarne rajstopy, z niskim poziomem krycia. Jej długie włosy były rozpuszczone i założone za jedno ucho, a uszy zdobiły nieduże czerwone kolczyki w kokardki.
Marta, zerknęła w stronę Minho i ukłoniła się z nim równocześnie, ukazując szacunek jego rodzicom.
- Mamo, tato, to jest Marta. - Minho, z wręcz niepewnym uśmiechem, przedstawił rodzicom brunetkę, pragnąc ich akceptacji. 
Oczywiście, to było jego życie, ale w Korei nadal, było ważne słowo rodziców, które było także dla niego ważne. Koreańczycy często kończyli swoje związki, przez brak zgody rodziców. To pokazywało, jak wysoko byli w hierarchii. Minho, czułby się okrutnie załamany, gdyby nie dostał pozytywnej reakcji. Mimo, iż jej jeszcze tego nie wyznał, to kochał Martę. Jednakże nie był pewien, co by zrobił, gdyby rodzice wyrazili sprzeciw.
- Oh, miło cię poznać! - mama Minho, chyba zawsze tryskała taką radością, bowiem nie była wstanie przestać się uśmiechać. Jego ojciec zaś, nadal nie zmienił wyrazu twarzy, dodając przymrużone oczy. Czy on próbował właśnie prześwietlić Martę, na wylot? Niczym, jakiś wykrywacz kłamstw?!
Polka ponownie ukłoniła się, przed Koreańczykami, momentalnie zapominając języka w gardle, oczywiście tego koreańskiego. Bała się, że palnie jakąś gafę, gdy rodzice Minho, o coś ją zapytają. Zawsze w stresujących ją sytuacjach, trzęsły jej się dłonie, albo ona cała i robiła głupie błędy. Traciła momentalnie kontakt z koncentracją i chyba całym ciałem...
- Mi również miło, że mogę państwa poznać. - brunetka odparła, gdy udało się jej wykrzesać z siebie koreańskie słowa, co ucieszyło rodziców Choi. Widocznie ich syn, zapomniał wspomnieć, iż Polka mówi w ich języku. Pytanie nasuwało się kolejne, ile tak naprawdę już, o niej wiedzą? Wychodziło, na to, że faktycznie mogą wiedzieć, tylko o stażu ich znajomości, związku i że Marta, jest z innego kraju. Tak, jak wspominał wcześniej Choi.
-  Oh! Mówisz po koreańsku! Świetnie! Baliśmy się z mężem, że ciężko będzie, nam się dogadać. Minho, nic nam, o tym nie wspominał, prócz faktu, że pochodzisz z Europy. - kobieta zmrużyła groźnie powieki, mierząc wzrokiem zakłopotanego rapera.
- Naprawdę, nic wam takiego nie mówiłem? - Minho, zdawał się być zaskoczony, tym faktem.
- Oczywiście, że nie! Powiedziałeś tylko, że poznałeś wspaniałą dziewczynę i czy mógłbyś ją do nas zabrać?! Owszem, ale dałeś nam, dość prozaiczne informacje, jak skąd jest i ile się znacie. - kobieta podparła się z oburzeniem pod boki, będąc niezadowoloną z zachowania syna. - A, gdy chciałam coś z ojcem, od ciebie wyciągnąć, po prostu, to zignorowałeś! Powtarzałeś ciągle, że zobaczymy i dasz, nam znać! - dodała pretensjonalnie, unosząc głos, co było normą u Koreańczyków. Dramaturgii wypowiedzi kobiety, dodawała szmatka, którą kobieta wywijała przed nosem rapera.
- Oh, naprawdę? To wybaczcie. - Minho, zakłopotał się, uśmiechając się głupio. 
- Cóż, skoro już jesteście, to poznamy cię lepiej, przy obiedzie. Akurat ten zaraz będzie gotowy, więc Minho? Pokaż jej pokój, w którym będzie spała i przyjdźcie za chwilę, na obiad, ok? - kobieta puściła oczko do brunetki i ruszyła w stronę kuchni. Jednak momentalnie się zatrzymała, kierując swój wzrok, na syna. - Ah! Minho? Zrobiłam twój ulubiony jjajangmyeon. Mam nadzieję, że twoja dziewczyna, też go lubi, bo skoro nic nie powiedziałeś, to improwizowałam. W razie czego przygotowałam jeszcze różne dodatki i bibimbap.
- Wszystko zjemy ze smakiem! Prawda kochanie? - brunet uśmiechnął się czule w stronę pobladłej brunetki, która zerknęła, na niego wzrokiem, przestraszonej sarenki. Wszystko, przez fakt, iż jego ojciec, jako jedyny milczał, lustrując wszystkich mówiących wzrokiem. Oczywiście najczęściej zerkał w stronę Europejki.
- Oh, oczywiście! - Marta, odparła nieco łamanym koreańskim, przez stres, pragnąc mieć już, to krępujące spotkanie za sobą. Gdyby, to była Polska, zapewne mniej by się denerwowała. Chociaż... Kto wie?
Para udała się w głąb korytarza, w którym znajdowały się drzwi po obu jego stronach. Na samym jego końcu, były dwa pomieszczenia naprzeciwko siebie i jedno po środku. Raper wytłumaczył dziewczynie, że naprzeciwko nich jest łazienka, po lewej salon, a po prawej kuchnia. Dziewczyna skinęła głową i zerknęła na pozostałe drzwi. Po lewej stronie, był jedne, a po prawej dodatkowe dwa. Za tymi pierwszymi znajdował się stary pokój Minho, a po drugiej stronie, jego starszego brata i rodziców. Całe wnętrze domu, było utrzymane w bieli, brązie i gdzieniegdzie szarości. Nawet Marcie, udało się dojrzeć kilka obrazów i małych ramek ze zdjęciami, przedstawiających Minho i jego rodzinę.
Gdy oboje weszli do pokoju Minho, oczy brunetki, aż zabłysły ekscytacją. On także był minimalistycznie urządzony. Ściany były białe, podłoga ciemnobrązowa, składająca się z paneli, a na nich znajdował się szary i puchowy dywan. Po lewej stronie, wzdłuż ściany, stała ramowa szafa, sięgająca, aż do sufitu, a tuż obok ramowe i białe łóżko. Marta, od razu rozpoznała ten model, pochodzący z Ikea, bowiem Ola, posiadała identyczne w Polsce. Był, to model Hemnes z rozsuwaną dolną szufladą, w której znajdowały się trzy półki. Łóżko było dość duże i wszechstronne.
Po prawej stronie znajdowało się biurko, w odcieniu ciemnego brązu i kilka wiszących szafek. Marcie, nie umknął fakt, ile Minho, posiadał książek i medali. Cóż, typowy pokój maniaka sportu... Zwłaszcza wisząca, na specjalnym stojaku piłka nożna i ta do kosza, wywołała w niej rozczulony uśmiech. Raper, był ogromnym fanem, tych sportów, mimo iż ona, niekoniecznie. Aczkolwiek grać, bardzo lubiła. Chęć rywalizacji, to była cecha, która ich do siebie także przyciągnęła.
- Dobra, to będzie twój tymczasowy pokój, bo tak, jak wspominałem, będziemy spać oddzielnie. Także weź z walizki co potrzebujesz i zabiorę ją do pokoju Minsuka.
- Tam będziesz spał? - odparła, przez co Minho, pokiwał głową ze smutną miną, przymykając za sobą drzwi. Najchętniej, złamałby wszystkie zakazy, aby tylko móc spać obok ukochanej.
- Yhym...
- A twój brat...?
- Też będzie. - Choi podrapał się zakłopotany w tył głowy, objawiając się reakcji Marty.
- Oh... Chyba się załamię całkowicie. Już jestem zestresowana, jakbym stała, przed jakimś najwyższym sądem! - Polka jęknęła cicho, wypakowując z walizki, potrzebne jej rzeczy. - W ogóle, to ci wstydu narobiłam. Tak skaleczyć koreański? Wstyd! - Marta, zakryła dłonią twarz, chcąc najlepiej zaszyć się w jakiś kąt, lub pod miotłę, niczym mała myszka.
- Przestań, było bardzo dobrze i będzie jeszcze lepiej! - raper kucnął obok ukochanej, gładząc ją po ciemnobrązowych włosach.
- Yhym... Na pewno. Już nawet nie wspominam tego, że stałam przez chwilę, jak posąg! Co za żenada! - mruknęła i wciągnęła gwałtownie powietrze, gdy Choi ujął jej twarz za policzki. Zamrugała kilkakrotnie powiekami, widząc wyraz twarzy chłopaka.
- Skarbie, było dobrze, więc nie stresuj się i wyluzuj. Zauważ, że moja mama, już cię polubiła! - dodał przekonującym głosem, uśmiechając się pokrzepiająco.
- Myślisz? - dziewczyna zapytała z nadzieją, odkładając rzeczy, na stojącą pod ścianą komodę, obok drzwi wejściowych, które, na szczęście były przymknięte. - Ale twój tata, patrzył na mnie tak... Poważnie. - dodała wręcz szeptem, gdy znalazła się blisko ukochanego. W duszy, aż karciła się za swoje zachowanie. Jak zwykle wszystko wyolbrzymiała!
- Mój tata często, ma powściągliwy wyraz twarzy i nadal nie dochodzi, do niego, że jesteś Europejką. Raczej oboje z mamą byli pewni, że wezmę sobie, na dziewczynę kogoś sławnego, jak ja. Rozumiesz? Oni mają świadomość, jacy są fani i prędzej zaakceptują obok swojego idola, kogoś sławnego, niżeli zwykłą osobę. To smutne, ale tak jest...
- W takim razie, będą się pewnie, o wiele rzeczy pytać, prawda? Zwłaszcza twój tata.
- Na pewno. - Minho, uśmiechnął się lekko i zaczesał ostrożnie zagubiony kosmyk, za ucho dziewczyny.
- Cóż, to zrozumiałe, że będzie chciał się dowiedzieć, o mnie czegoś więcej, niż tylko, jak mam, na imię i ile mam lat. W końcu jestem dziewczyną, jego sławnego syna! A, to już dodatkowo podejrzane! - Marta, zaśmiała się nerwowo, przeklinając w duszy swój zdradziecki głos. Ten śmiech miał być wyluzowany, a nie spięty, jakby została przyłapana, na złym uczynku.
Choi przemilczał to, kręcąc z rozbawieniem głową. Wstał, na równe nogi, gdy dziewczyna, zrobiła, to samo. Chwycił walizkę i zerknął pokrzepiająco w stronę dziewczyny. Naprawdę wyglądała, niczym przerażona sarna! Tylko jej jasny kolor oczu, nie pasował do tej wizualizacji. - Chodź, pokaże ci jeszcze raz, gdzie jest pokój Minsuka. W razie jak byś bała się w nocy iść sama do łazienki, czy po prostu się bała, to będziesz wiedziała, gdzie przyjść. Zawsze istnieje też opcja, że mocno zatęsknisz za mną i będziesz chciała, abym przyszedł chociaż, na chwilę. - Marta, prychnęła rozbawiona, na to puszczone oczko Minho, w kokieteryjny sposób.
- Chyba w danym momencie mówisz, o sobie... - prychnęła, mierząc go kpiącym wzrokiem, przez co jego mina, wyrażała oburzenie.
- Oho! Chyba ktoś tu robi się niegrzeczny, albo jest przed okresem. - dłoń rapera objęła i ścisnęła jej pupę, przez co dziewczyna wpadła w jego tors, zaciskając dłonie, na jego bluzie.
- Panie Choi, proszę mi tu nie szaleć i w końcu pokazać dalszą część, tego pięknego domu. - gdy Marta, się odsunęła, chłopak uśmiechnął się i łapiąc ją za dłoń, skierował ich do pokoju Minsuka.
- Tu jest pokój mojego brata. - wskazał drugi raz tego dnia, białe drzwi, przed nimi. - To właśnie tutaj masz przyjść, jeśli poczujesz się niekomfortowo, lub będziesz się bała. Wiem, że boisz się ciemności, gdy jesteś sama, więc chciałbym, abyś wiedziała, że w razie co... Uratuję cię, przed boogiemenem.
- Teraz, na pewno będę się bała! - brunetka mruknęła niezadowolona, krzyżując ręce, na piersi.
- Już mówiłem, uratuję cię. - Minho, uśmiechnął się czule i zaczesał zagubione kosmyki za ucho dziewczyny, na czym został przyłapany, przez ojca. Zerknął, na niego i uśmiechnął się lekko, lecz ten przyjrzał mu się jedynie i udał się do salonu. Gdy brunetka zerknęła za siebie, nikogo już tam nie było.
- Kto to był? - zapytała niepewnie, podejrzewając, iż był, to pan Choi. Minho, jedynie machnął dłonią i zaciągnął ją do pokoju. Dziewczyna rozejrzała się z myślą, iż pokój Minsuka, był bardziej chaotyczny, niżeli ten Minho. Było kilka rzeczy, zawieszonych, na fotelu. Kołdra, na dużym łóżku, była w ogóle niezaścielona, wyglądając tak, jakby przeszedł tu jakiś huragan. Ogólnie panował w większej mierze bałagan, w przeciwieństwie do pokoju Choi. Tam był nieskazitelny porządek.
- Nad czym tak myślisz?
- Zastanawiam się, czy ten porządek u ciebie w pokoju, zawsze był, czy było podobnie, jak teraz u Minsuka? - dziewczyna popatrzyła zamyślona na Minho, krzyżując dłonie, na piersi. W końcu nie wytrzymała i parsknęła śmiechem, gdy jego wyraz twarzy nachmurzył się.
- Jakbyś nie wiedziała... - prychnął i sam poszedł w ślady dziewczyny, chichocząc cicho.
- A tak w ogóle, to gdzie jest twój brat?
- Musiał coś załatwić i niedługo będzie.
- Oh, rozumiem. Fajnie, że będę mogła także go poznać. Widziałam jego zdjęcia w Internecie, ale jestem ciekawa jego charakteru.
- Jak go poznasz, to jestem ciekaw twojej opinii, o nim. - Minho, pokiwał głową, zamyślając się, na chwilę. - Chwila moment! Czemu znowu rozmawiamy, o moim bracie? Jestem od niego przystojniejszy, więc się już tak nie nakręcaj! - Choi ujął jej podbródek, patrząc swoimi czarnymi oczyma w te jej.
- Pff, kto niby się nakręca?
- No ty.
- Jasne... - dziewczyna prychnęła i uśmiechnęła się, gdy Minho, delikatnie ją pocałował.
- Widzisz? Nawet moje usta są lepsze!
- Patrzcie jaki skromny. Nawet się chwali swoimi ustami udając, że dobrze całuje. - prychnęła, odsuwając się z rozbawieniem od niego.
Gdy wyszli rozbawieni z pokoju Minsuka i skierowali się do salonu, minęli się, na korytarzu z ojcem Minho. Jego czujne spojrzenie, przewiercało ją, na wylot, co wywołało, na jej ciele nieprzyjemne ciarki.
Marta, uśmiechnęła się lekko, jak zawsze, to robiła, lecz mężczyzna niestety nie odwzajemnił jej uśmiechu. Odchrząknął jedynie i udał się dalej, przez co dziewczyna poczuła się dziwnie. Zaczynała coraz, to bardziej się przejmować, co takiego pan Choi, o niej myśli? Czyżby od razu mu się nie spodobała? Może ten wzrost? Jasne oczy? Pochodzenie? Jej wygląd? W Korei bardzo, na to zwracali uwagę, a ona nie była najatrakcyjniejszą kobietą. Była ładna, ale nie była idealna i zawsze uważała, że każdy jest wyjątkowy, na swój własny sposób. Widocznie ojciec Minho, miał inne zdanie, spodziewając się piękniejszej kobiety, u boku swojego syna. A może, to brak zaufania względem niej i jej zamiarów? Przecież jego syn, był sławny, na całym świecie!
Marta, zwiesiła wzrok, bowiem miała już dość tej dziwnej atmosfery, między nią, a ojcem ukochanego. Złapała mocniej dłoń czarnookiego, który spoglądając za siebie, domyślił się, że dziewczyna zaczęła lekko się stresować. Czuł każde drżenie jej ciała i lekko trzęsące się dłonie. Słyszał nawet jej nierównomierny i przyspieszony oddech. Gdy brunetka zerknęła, na niego, ona patrzył już, na nią smutnym i przepraszającym wzrokiem.
Choi nie wiedział, co ma zrobić, aby polepszyć samopoczucie Marty. Wiedział bardzo dobrze, iż jego ojciec zawsze był zdystansowany i nieufny, względem obcych ludzi. Nawet miewał swoje zasady, których często się trzymał i próbował wpajać jemu, jak i Minsukowi. Miał jednak nadzieję, iż jego ojciec cieplej podejdzie do całej sytuacji. Może błędem było mówienie rodzicom, że są ze sobą ta krótko, mimo prawie rocznej znajomości?
Choi westchnął, ponownie zerkając w stronę zasmuconej Marty. W duchu liczył, na to, że ta sztywna atmosfera, między dziewczyną, a jego ojcem, w końcu się rozluźni...










1 komentarz: