Prace zamieszczone na tym blogu (jak i szablon) są mojego autorstwa.Więc uszanuj moją pracę jak i czas spędzony przy tym i nie umieszczaj ich na innych stronach! Dziękuje! :D

poniedziałek, 7 stycznia 2013

Rozdział 18












Atmosfera w zespole nie napawała radością. Kibum, od dwóch dni tułał się po mieszkaniu, niczym zbity pies, lub ukrywał się w pokoju. Bynajmniej próbował, bo biorąc pod uwagę fakt, że cała ich piątka spała w jednym pokoju, nie było to łatwe.
Po jego twarzy, było widać oznaki płaczu, a to oznaczało, że okrutnie przeżywa to, co się stało, między nim, a Martą. Nawet Choi czuł względem niego żal, mimo iż w duszy czuł urazę, że jego kumpel odwalił taki cyrk. Gdyby nie Minju, był pewien, iż jego przyjaciel, również byłby teraz w związku, tak jak i Taemin. 
Niestety, zostało mu, to odebrane i był pewien, iż Choi przejmie inicjatywę. W sumie sam mu, to kiedyś obiecał, że gdy zrani Martę, zrobi wszystko, aby więcej go do niej nie dopuścić.
Lider miał już dosyć tego wałęsania się Kibuma, niczym cień i postanowił wraz z Jonghyunem, że pojadą z nim do agencji i tam potrenują śpiew, aby zająć czymś przyjaciela.
Minho i Taemin, w tym czasie, udali się po śniadaniu na siłownię, aby dbać, o swoją formę. Gdy akurat oboje biegali na bieżni, do bruneta zadzwonił telefon. Raper jednym przyciskiem palca spowolnił maszynę, do prędkości marszu, drugim klikając słuchawkę w uchu, odbierając połączenie.
- Tak? - odparł z lekką zadyszką.
- Minho! Mamy problem! - rozbrzmiał w słuchawce zdenerwowanym głos lidera.
- Onew? Co się stało?
- Key gdzieś zniknął! To się stało!
- Co?! - czarnooki zrobił wielkie oczy, całkowicie zatrzymując bieżnię. Taemin, widząc reakcję swojego przyjaciela, sam zrobił, to samo, patrząc wyczekująco w jego stronę. - Jak to zniknął?! Gdzie teraz jesteście?! - brunet jęknął niezadowolony, marszcząc swoją twarz.
- Jesteśmy cały czas w agencji.
- To czekajcie tam na nas! Weźmiemy z Taeminem, szybki prysznic i zaraz tam będziemy! - odpowiedział stanowczo, rozłączając się. Taemin, w tym czasie cały czas patrzył się na niego pytająco.
- Co się stało i kto zniknął? - zapytał niepewnie, mając pewne podejrzenia. Gdy Choi spojrzał się na niego poważnie, te się potwierdziły.
- Key gdzieś zniknął, to się stało! - mruknął niezadowolony, schodząc z oburzeniem z bieżni. Zaczął kierować się w stronę szatni i pryszniców. Odwrócił się jednak do tyłu, gdy jego przyjaciel, nie pojawił się obok, a nadal stał na bieżni, patrząc w jego kierunku, niczym ciele na malowane wrota. Był w lekkim szoku. - Na co czekasz Tae?! Nie mamy czasu! Bierzemy szybki prysznic i jedziemy do agencji!
Gdy oboje dojechali już na miejsce, bez spowodowania kolizji w ruchu drogowym, od brawurowej jazdy Choi, wyszli z pojazdu, wręcz biegnąc na wyznaczone piętro. Każdy z nich kalkulował w głowie, gdzie ten skomplikowany raper, mógł się udać? Oboje mieli nadzieję, jak i zapewne reszta, że uda się go, jak najszybciej odnaleźć.
- I co?! Wiecie coś?! - zapytał zdenerwowany Taemin, patrząc na lidera z pytającą miną, gdy wraz z raperem, weszli do studia.
- Taemin, gdybyśmy wiedzieli, to już dawno, byśmy go odnaleźli. - powiedział z ironią Jonghyun, drepczący w tę i z powrotem, po szarej wykładzinie. Przyprawiała, go już swoim widokiem, o nie małe mdłości, ale nie był w stanie usiedzieć bezczynnie w jednym miejscu.
- Daj mu spokój Jong. Nie czas na to, abyś dogryzał Taeminowi. - skarcił niższego lider, przez co ten, zmierzył go niezadowolonym wzrokiem.
- Kiedy zauważyliście, że zniknął? Przecież, przyjechał tu razem z wami, prawda? - przeżywał zdenerwowany Taemin, martwiąc się, o przyjaciela.
- Gdy pośpiewaliśmy trochę, wydawało się nam, jakby Kibumowi, nastrój się nieco poprawił. Specjalnie unikaliśmy romantycznych i smutnych piosenek, aby się nam jeszcze bardziej nie załamał. - Jinki, westchnął z trudem, wsuwając drżące dłonie w swoje włosy. Nawet jeśli, czuł się zawiedzony zachowaniem Kim, to był za niego odpowiedzialny, jako lider zespołu. - W pewnym momencie Jonghyuna, zaczęło drapać w gardle, więc Key zaproponował, że pójdzie po wodę, dla wszystkich. Jak, tylko wyszedł za drzwi, ślad po nim zaginął.
- Może udał się do Marty?
- Do Marty?! - Choi zakpił, patrząc się niedowierzaniem na Taemina. - I co?! Może jeszcze powiesz, że poleciał do niej z przeprosinami i bukietem róż?! - Choi burknął z ironicznym uśmiechem.
 
- To, tylko sugestia Choi... - młodszy Lee zmierzył go zdegustowanym wzrokiem, a następnie przekręcił oczyma, upijając z butelki łyk wody. - Wiem, że jesteś na niego wkurwiony, ale Marta, jest aktualnie jedną z najlepszych opcji, gdzie mógł się podziać.
- Właśnie Minho. Przecież wam mówiliśmy, że zrobił, to specjalnie, aby zakończyć ich niedoszły związek. Czuł się tak podle z tym, że tak ją zranił i nie okazał zaufania, że posunął się do takiego kroku. - dodał z irytacją Jong, mierząc lodowatym spojrzeniem rapera.
- Może zamiast się kłócić, zaczniemy go szukać? - zasugerowali z kwaśną miną Onew.
- A dzwoniliście do niego?
- Tak i nie odbiera... - Onew, westchnął, patrząc na Taemina.
- Dobra, to co robimy? Rozdzielamy się ?
- Ciekawe, niby jak? Minho, przecież mamy, tylko jeden samochód. Może on faktycznie udał się, do domu dziewczyn? Warto wpierw tam sprawdzić. - Kim stanął w miejscu, przygryzając z nerwów skórkę, przy kciuku. Zaklął siarczyście, gdy zrobił, to zbyt mocno, czując w ustach metaliczny posmak krwi.
-To ja pójdę do domu Marty i Oli. - zaproponował nagle Choi, kierując się do wyjścia. Zatrzymał się nagle, gdy ktoś go zatrzymał, łapiąc za ramię. To był podirytowany Jonghyun. Choi uniósł jedną brew ku górze, patrząc z politowaniem, na przyjaciela, który trzymał palec w buzi.
- Amigo! My mamy iść szukać Key, a nie podrywać Martę!
- Kto niby powiedział, że idę ją podrywać?! - raper obruszył się, strzepując ze swojego ramienia rękę Kim. Następnie zerknął na Onew, który podszedł do nich i spojrzał się na niego z przyjacielską troską.
- Minho, wszyscy bardzo dobrze wiemy, że ona ci się podoba i masz teraz szansę, aby się do niej zbliżyć, ale... Lepiej będzie, jeśli to ja pójdę do nich.
- Ale wy jesteście durni... - wtrącił się nagle młodszy Lee. - Nie łatwiej, byłoby do nich zadzwonić? - dodał z ironią, nie będąc zadowolony z pomysłu lidera. Jeszcze, by tam poszedł i zaczął mącić Oli, w głowie.
Reszta spojrzała się na niego i na siebie, waląc się w czoło roztwartymi dłońmi, że o tym nie pomyśleli.

- To ja zadzwonię do Marty, bo dodzwonić się do Oli, jest tak samo ciężko, jak do Taemina. - Jong, odparł z przekąsem, po chwili śmiejąc się z niezadowolonej miny wspomnianego, który zmierzył go ostrzegawczym wzrokiem. Następnie wyjął komórkę i wybrał numer do brunetki.







*






Marta, wyszła z łazienki ubrana w szlafrok i specjalny ręcznik na głowie. Była zrelaksowana po gorącej kąpieli w pianie, przy świecach i spokojnej muzyce. Ten rytuał był czymś, czego zawsze potrzebowała na zszargane nerwy. Tych nadal nie umiała ujarzmić, przeżywając na nowo wydarzenia z feralnego dnia, po imprezie. Była pewna, że szybko jej nie opuszczą, bo zawsze, była typem człowieka, co zbyt często rozmyślał. Czasami nawet niepotrzebnie...
Na szczęście miała, przy sobie wspaniałych przyjaciół, którzy przez ostatnie dwa dni, wspierali ją na wszelakie sposoby. To naprawdę pomogło jej przetrwać, przez najgorsze. Teraz musiało być, już tylko lepiej.
Marta, podeszła do siedzącej na sofie blondynki, opadając z westchnieniem obok niej. Poprawiła swoją maseczkę w płachcie na twarzy, dziękując bogu za osobę, która je wymyśliła. Wystarczyło, tylko położyć ją sobie na twarzy, aby od razu poczuć się piękniejszą. Przecież, to było niesamowite!
- I jak? Zrelaksowałaś się trochę? - Ola, zapytała z troską, gładząc czule bark przyjaciółki. 
- Yhym... O dziwo, nawet nie uroniłam, ani jednej łzy. - zielono-niebieskie oczy zerknęły, w te ciemnozielone, cały czas patrzące na nią z troską.
- To już jakiś progres. - westchnęła z ulgą. - Rozumiem, że mocno, to przeżywasz, ale może i lepiej, że tak się stało? Widocznie, to nie on jest ci pisany...
- Ta... Na daną chwilę mam potąd romansów. - brunetka wykonała znak linii, przy czole, wykrzywiając usta w niezadowoleniu. Ola, nie skomentowała tego, wiedząc nazbyt dobrze, że uczucia Marty, lubią czasami szybko ulec zmianie. Była pewna, że gdyby ta, spotkała teraz fajnego mężczyznę, to ochoczo umówiłaby się z nim na randkę, tłumiąc w sobie ból, po Kibumie. W najgorszym przypadku, mogłaby wpaść na pomysł szybkiego numerku, z jakimś nieznajomym, bądź o zgrozo, z Minho... Owszem Marta, byłaby do tego zdolna, bowiem raz, już tak zrobiła, gdy rozeszła się ze swoim pierwszym chłopakiem... Tłumaczyła, to tym, że chciała, po prostu się rozerwać i chociaż na chwilę zapomnieć. Dlatego też Ola, przez kilka dni chciała ograniczyć spotkania Marty z Minho, aby oboje nie zrobili jakiejś głupoty. Co prawda wierzyła w to, że Choi, by do tego nie dopuścił, ale... Wolała nie kusić losu.  
Ola, względem Marty, była jej przeciwieństwem. Zawsze uważała się za osobę bardziej poukładaną, jeśli chodziło, o takiego typu relacje z mężczyznami. Aczkolwiek lepszym, byłoby nazwanie tego, że miała swoje zasady. Nigdy nie poszłaby do łóżka z mężczyzną, z którym nie byłaby w związku. Może też dlatego, nadal była dziewicą, mimo jednego krótkiego epizodu miłosnego? Jednak tego nie żałowała. Marta, oddała się po miesiącu i co? Jej związek się rozpadł, bo się okazało, że typ, był typowym ruchaczem. Po tej sytuacji Ola, jeszcze bardziej, szła w zaparte, że nie odda się tak od razu. Nawet Taeminowi, który niezmiernie ją pociągał, a scena z łazienki, do dziś śniła jej się po nocach.
Seks dla Oli, posiadał ogromne znaczenie i uważała, że potrzeba było w nim, dużo zaufania, do drugiego człowieka. 
Aczkolwiek, może i samą siebie, by zaskoczyła, decydując się na coś takiego? Ludzie często lubili łamać swoje zasady, gdy w grę wchodziła przyjemność.
Szybko jednak odtrąciła od siebie te myśl, pozostając przy swoim...
- Łazienka, już jest wolna, więc możesz iść się kąpać. - Marta, westchnęła, opierając kark na zagłówku, z przymkniętymi powiekami. Nie słysząc, jednak żadnej odpowiedzi, zerknęła w stronę przyjaciółki. Ta siedziała dziwnie rozmarzona, patrząc się w ekran telewizora. - Halo ziemia? Łazienka, jest wo...
- Tak, wiem. Zaraz pójdę. - blondynka wtrąciła się jej w z zdanie. - Martuś, czy uważasz, że jestem w typie Taemina? - zapytała niepewnie, siadając się bardziej na boku, aby mieć lepszy widok na brunetkę. Uśmiechała się również z pewnego rodzaju nadzieją w oczach, co wywołało głośne westchnienie z ust Marty.
Zaczyna się...
Marta, czasami uważała, iż Ola, powinna być na kierunku psychologicznym, a nie cukierniczym, bowiem bardzo interesowały ją tematy relacji i uczuć międzyludzkich. Nie raz przyodziewała przyjaciółce łatkę myśliciela.
- Ola, pytasz się mnie, o to, już z setny raz. Skoro jesteście parą, to chyba logiczne, że tak! Ja uważam, że jesteś, jak najbardziej, jak słonecznik. Wierna mu tak, jak ów kwiat, patrzący ciągle, w kierunku słońca. - Marta, uśmiechnęła się ciepło do przyjaciółki.
- Dziękuję, jesteś kochana, wiesz? - blondynka przytuliła przyjaciółkę, po czym wstała i udała się do łazienki.
- Oj Ola, Ola. - Polka westchnęła rozbawiona i po chwili usłyszała, jak dzwoni do niej telefon. Wzięła go do ręki i zdziwiła się nieco, widząc na wyświetlaczu, że to Jonghyun.
- Hej Jonghyun, coś się stało? - odezwała się, lecz w słuchawce usłyszała głuchą ciszę. - Halo? Jonghyun? Jesteś tam? - zapytała, marszcząc swój nos. Gdy zaczęła odsuwać urządzenie, aby spojrzeć, czy czasem się nie rozłączył, usłyszała nagle głos chłopaka.
- Tak! Jestem! - ponownie nastała chwila ciszy, co wywołało dziwny niepokój w ciele dziewczyny. - Um, chciałem się ciebie zapytać, czy Key, czasem nie przyszedł do was, do domu? - Marta, słysząc słowo ,,Key'', poczuła, jak jej oczy zaszkliły się niebezpiecznie.
- Marta?! Marta, jesteś tam?! - brunet ponownie się odezwał, na co ona zamknęła powieki. Po jej policzku spłynęła łza, a z jej ust wydobyło się głośne westchnienie, pełne żalu.
- Jestem. Dlaczego, o to pytasz? - zapytała drżącym głosem i pociągnęła nosem.
- Marta, ty płaczesz? - jęknął zaniepokojony Dino. - Rany, przepraszam cię najmocniej, jeśli powiedziałem coś nie tak. - dodał czułym głosem.
- Dlaczego mnie przepraszasz? Nic złego nie zrobiłeś. Po prostu, gdy słyszę imię, czy ksywkę, tego człowieka, to oczy same zalewają mi się łzami, a serce zaczyna boleć od nowa. - Marta, westchnęła z zaciśniętym gardłem, starając się nie rozkleić, przez ból, jak otaczał jej serce.
- Marta, nie płacz... Nie warto. - westchnął, po czym zaczął uciszać zbulwersowanego Minho, który musiał do niego podejść, zaniepokojony faktem, iż ta znowu płacze..
- Jonghyun, zaraz mi przejdzie i powiedz Minho, że nic mi nie jest. - westchnęła smutno, słysząc po chwili w słuchawce krótką kłótnię, zakończoną wygranymi argumentami Kim, że jest silniejsza, niż im wszystkim się wydaje. To było słodkie z jego strony. - Poza tym, Jonghyun? Nie odpowiedziałeś mi na pytanie, dlaczego pytasz, czy Key jest u nas?
- Ponieważ mamy mały problem.
- Jaki?
- On gdzieś zniknął...
- Co?! - zapytała z przerażoną miną. - U nas go nie ma. - dodała, widząc wchodzącego do mieszkania Gongchana, z dużą sportową torbą. Oboje kiwnęli sobie głowami na przywitanie. Widząc minę lokatora, już wiedziała, że zauważył jej zaczerwienione oczy.
- Jonghyun, poczekaj chwilkę. - odpowiedziała i podbiegła do wysokiego bruneta, który zmierzył uważnym wzrokiem, zapłakaną dziewczynę. - Gongchan, czy widziałeś może, gdzieś w okolicy Kibuma? - zapytała z nadzieją w głosie, gdy ten patrzył na nią, jak ciele na malowane wrota. 
- Nigdzie nie widziałem, tego dupka. - pokiwał przecząco głową, aby utkwić w niej ostre spojrzenie. - Poza tym, to jest sławna gwiazdka kpopu. Chyba nie myślisz, że jak gdyby nigdy nic, będzie sobie spacerował pośród tłumów, bez uprzedniego przebrania? - No uniósł jedną brew ku górze, wzdychając cicho niezadowolony.
- Racja... Od razu poszłoby, to w media. - Marta, westchnęła ze smutkiem, wycierając resztki łez z policzków. - Jonghyun? Gongchan, wrócił przed chwilą do domu i też go nigdzie nie widział. 
- Kurwa... - szatyn jęknął cicho pod nosem, jednak Marta, i tak to usłyszała. - Dobra, dzięki za informację. Najwyżej będziemy szukać gdzie indziej. Gdyby do was przyszedł, to choćbyś miała wpaść w rozpacz, na jego widok, to proszę cię, wpuść go do was i daj nam znać, że się znalazł, ok? - poprosił, wręcz błagalnym głosem.
- Okej, ale jak wy go znajdziecie pierwsi, to poinformuj mnie, o tym, ok? - jej głos zadrżał niebezpiecznie. - Bardzo się teraz, o niego martwię, mimo szkody jaką mi wyrządził. - odpowiedziała, wybuchając płaczem. Zakryła usta drżącą dłonią, próbując opanować swoje emocje.
Cóż, jej dzisiejszy rytuał na zszargane nerwy, właśnie szlag jasny trafił.
- Jasne, więc proszę cię w imieniu swoim i całej... Kurwa Minho! Odwal się już co?! Też miałem zamiar jej, to powiedzieć! Ugh! - w słuchawce ponownie zapanował chaos, gdy odezwało się kilka głosów na raz. - A, więc wracając... W imieniu swoim, reszty i... Minho. - brunetka prawie parsknęła śmiechem, słysząc to zirytowanie w głosie szatyna, gdy wymawiał imię rapera. - Nie płacz już, bo to urodzie szkodzi. - Jong, westchnął zadowolony, że udało mu się skończyć zdanie, bez namolnego przerywania mu, przez pewną Żabę... - Nie wiem, napij się melisy, weź coś nas uspokojenie, lub relaksującą kąpiel?
- Yhym, postaram się... Dzięki za troskę. - odpowiedziała cieniutkim głosikiem i się rozłączyła. Niestety, jej uczucia były silniejsze, od postanowień. Tak też rozpłakała się na dobre, zakrywając twarz dłońmi. Gongchan, widzący wszystko z kuchni, odłożył jedzenie i czym prędzej podszedł do dziewczyny, tuląc ją w swoich ramionach. To było dość zabawne, że po całej akcji w klubie, ta mała kobietka stała się mu bliższa. Był wściekły na Kibuma, mając zamiar bronić brunetkę tak, jakby była jego młodszą siostrą. Oli, też to dotyczyło. Niech, tylko Taemin, coś jej zrobi, to nie ręczył za siebie... Powiesi za jaja jednego i drugiego.
- Nie płacz już i powiedz, co się stało? - westchnął troskliwym głosem, wtulając w siebie bardziej drobną dziewczynę, gładząc jej prawe ramię. Wychodząca z łazienki Ola, gdy to zobaczyła, wręcz od razu do nich podeszła, z szybko bijącym sercem. Ten płacz Marty, również będzie śnił jej się po nocach.
- Co jest? Czemu ona znowu płacze?! - zapytała z troską, parząc z niepokojem na brunetkę. Ta próbując łapczywie łapać powietrze, wytłumaczyła im, że Key gdzieś zniknął i chłopacy nie mogą go znaleźć. Ola, jęknęła niezadowolona. Jeszcze tego brakowało... Czy ten pieprzony blondyn naprawdę chciał doprowadzić jej przyjaciółkę do szaleństwa?! 
- Może pomogę chłopakom, go szukać? - czarnooki westchnął głęboko, na co dziewczyny spojrzały się na niego uważnie. 
- I co? Masz zamiar przeszukać cały Seul, aby go odnaleźć? - brunetka zapytała z ironią w głosie, a z jej oczu poleciało kilka łez.
- Marta! Dlaczego się tak do niego odnosisz? On chce, jedynie pomóc!
- Masz rację Ola... Przepraszam. - Marta, westchnęła skruszona. Teraz, to blondynka objęła ją ramieniem, przez co cała ich trójka, wtulała się w siebie mocno, milcząc kilka chwil.
- Nie martw się. Wszystko będzie dobrze, a Kibum, się odnajdzie. - Ola, pocieszała przyjaciółkę, gdy ta uśmiechnęła się z wymuszeniem, po czym udała się do pokoju.
- Ona ma zbyt dobre serce. - brunet stwierdził, w pewnym momencie, krzyżując umięśnione ramiona na piersi. Następnie zerknął na zamyśloną blondynkę, lustrując ją uważnym spojrzeniem.
- Też tak uważam i mam nadzieje, że po tym wszystkim, przez długi czas, nie zazna już cierpienia. - Ola, odparła ze smutną miną, po chwili czując, jak Koreańczyk, teraz to ją przytula do siebie. Cieszyła się w duchu, że obie z Martą, mają blisko siebie taką osobę, jak No Gongchan.
- Na pewno nie chcesz zostać, moim przybranym szwagrem? - zielone oczy zmierzyły prawie błagalnie wysokiego bruneta. Gdyby Marta, była z Gongchanem, miałaby mieszankę swoich ukochanych biasów.
- Wybacz skarbie, ale niestety nie. - zaśmiał się smutno. - Ona zasługuje na kogoś innego, a nie kopię jej ulubionych biasów, w tym typa, który zranił jej serce... - westchnął, wzruszając ramionami, na co Ola, pokiwała głową na znak, że w sumie zgadza się z jego słowami.







*






Blondyn z maseczką na twarzy i kapturem nisko założonym na głowie, aby nikt go nie rozpoznał, przechadzał się uliczkami, kopiąc co chwila, ten sam kamyk. 
- Iść do niej? Nie iść? Iść do niej? Nie iść? - wyliczał z każdym kopnięciem. Przystał nagle i zaznał szoku, gdy zauważył, że znalazł się po cukiernią. - Iść do niej? - wyszeptał, odnosząc wyrażenie, że chyba jakieś przeznaczenie, go tu przyprowadziło. Spojrzał, więc w górę i zobaczył w dwóch dużych oknach, że w salonie, pali się światło. Następnie opuścił głowę w dół, zagryzając mocno wargi, bowiem nie wiedział, co ma teraz zrobić?
- Dlaczego moje nogi, zaprowadziły mnie, aż tutaj? - zapytał siebie samego, patrząc po chwili w rozgwieżdżone niebo. - Mały wóz, duży wóz... - szeptał, kreśląc palcem w powietrzu tak, jakby wodził nim, po konturach konstelacji. Nagle w jego głowie pojawił się obraz Marty, która cała zapłakana, upada na kolana, a następnie wypada w histerię. Jego czarne oczy momentalnie się zaszkliły. Blondyn zacisnął mocno swoje zęby, zamykając również powieki. Jeszcze tego mu brakowało, aby rozpłakał się na środku drogi, niczym mały chłopiec. Aczkolwiek w danym momencie tak się czuł. Mały i zaginiony, nie wiedząc, co ma zrobić...
Po paru chwilach, wyjął swój telefon i go włączył. Zaklął siarczyście, widząc ponad dwadzieścia nieodebranych połączeń, od chłopaków. Od menadżera jeszcze nic nie było, więc był pewien, iż ten nie wie, o jego zniknięciu.
- Aż tak się, o mnie martwią? Niech nie będą śmieszni... - zadrwił, prychając pod nosem niezadowolony.
- Dobrze wiem, że właśnie mną gardzą... - burknął z ironią, siadając się na schodkach cukierni. Ponownie spojrzał na wyświetlacz, ocierając drugą dłonią niechciane łzy z policzków. Wchodząc w kontakty, zaczął przewijać listę dla zabawy, gdy nagle nieświadomie zatrzymał się na imieniu ciemnowłosej Polki. Uśmiechnął się nikle, sam do siebie, a jedna z jego łez, spadła na ekran. -
 Zadzwonić? Nie zadzwonić? Zadzwonić? Nie zadzwonić? Zadzwonić? - zaczął wyliczać, przybliżając i oddalając swój palec od telefonu. Nagle zamarł, gdy niechcący nacisnął zieloną słuchawkę.







 *





Marta, leżąc już w łóżku, szlochała cichutko, patrząc się na zdjęcie, na którym spała razem z Key, w garderobie. Uśmiechnęła się do siebie mimowolnie, lecz w środku rozpierał ją wielki ból.
Gdy rozbrzmiał się dzwonek telefonu, a przed jej oczami ukazał się napis ,,Okrutny Key'', przestraszona odskoczyła na bok, a komórka wypadła jej z ręki. Następnie spojrzała się nieufnie na urządzenie, jak na jakiś podmiot szatana, nie wiedząc co ma zrobić. Inaczej... Wiedziała, co ma robić, ale się po prostu bała.
W danej chwili miała głowę pełną myśli, zastanawiając się, dlaczego Kibum, do niej dzwonił? Mógł przecież dać znać swoim przyjaciołom, gdzie jest, a nie wydzwaniać teraz do niej, gdy w dalszym ciągu miała poharatane serce. Jednak dla dobra zespołu, musiała się przemóc, więc chwyciła telefon i w ostatniej chwili odebrała.
- Dlaczego do mnie dzwonisz? - zapytała drżącym głosem, gdy łzy zaczęły gromadzić się, w jej oczach. W słuchawce rozbrzmiało głośne westchnienie i brunetka dałaby sobie rękę uciąć, iż Kibum, rozchylał i zamykał aktualnie swoje usta, chcąc coś powiedzieć.
- Wiem, że po tym, co się wydarzyło, nie masz ochoty słyszeć, o mojej osobie, a nawet mnie wiedzieć. Jednak... - zamilkł ponownie, gdy jego głos w słuchawce, podejrzenie zadrżał. - Czy mogłabyś ze mną porozmawiać twarzą, w twarz? - Marta, zrobiła wielkie oczy, na prośbę Kibuma, a dłoń, w której trzymała komórkę, zaczęła bardziej się trząść.
- Nie mamy, o czym. Już wszystko mi powiedziałeś, więc żegnam! - powiedziała stanowczo i już chciała się rozłączyć, lecz usłyszała w słuchawce paniczny głos rapera, który wywołał nieprzyjemne ciarki.
- Marta! Poczekaj! Proszę, nie rozłączaj się! - prawie załkał. - Pozwól mi, to wyjaśnić jeszcze raz, proszę... - dodał już nieco spokojnym głosem, gdy brunetka się nie rozłączyła.
Marta, przełknęła nerwowo ślinę, nie wiedząc co odpowiedzieć. Z jednej strony miała ochotę kopnąć go w dupę, mając już dość tych wahań nastroju blondyna. Z drugiej zaś strony, męczyło ją, to łatwowierne serce, które pragnęło żyć z każdym w zgodzie i każdemu wybaczać. 
- Dobrze... Gdzie mam się z tobą spotkać? 
- Jestem pod cukiernią...
- Co?! 
- Czyli... Przyjdziesz? - nadzieja w jego głosie, stanowczo zbyt mocno roztopiła jej serce.
Pieprzony, masochistyczny narząd...
- Tak, zaraz zejdę. - westchnęła i rozłączyła się, przykładając urządzenie do klatki piersiowej. Z szybko i nadal boleśnie bijącym sercem, zamknęła swoje powieki. Nie wiedziała, czy robi dobrze. Narzekała na swoje serce, a sama w danym momencie zachowywała się, jak masochistka, lgnąc do swojego oprawcy. Z tego wszystkiego, po policzku spłynęła jej łza. Nie mogąc dać się tak ponownie stłamsić emocjom, wzięła głęboki wdech, biorąc się w garść. Następnie powoli wyszła z pokoju, wycierając mokre ślady z policzków. Widząc, jak Ola i Gongchan, stoją do niej tyłem, robiąc coś w kuchni, po cichutku podeszła do schodów, sięgnęła płaszczyk i ubierając go na siebie, po cichu zeszła na sam dół.
Gdy zaczęła, zbliżać jedną dłoń do klamki, a drugą do zamka, nagle je odsunęła. Wstrzymała powietrze na kilka sekund i ponownie je przybliżyła czując, jak trzęsą się niemiłosiernie.
- Marta, głupku! Weź się w końcu w garść! - próbowała podnieść się na duchu, biorąc parę głębszych wdechów, po czym po cichu wyszła na zewnątrz. Zamarła, gdy zamykając za sobą drzwi, ujrzała plecy siedzącego na chłodnych schodkach Key. Wpatrywał się w ekran komórki, zapewne jej nie zauważając. Marta, wpatrywała się w niego z zaciśniętym gardłem, gdy w jej oczach pojawiło się, więcej łez. Kibum, jakby wyczuwając jej obecność, skierował głowę w jej stronę, a następnie wstał gwałtownie, na równe nogi. Marta, wpatrywała się w niego ze smutną miną, dostrzegając błysk w jego smutnych oczach. Płakał i to nie były aktualne ślady. Musiał, robić to wcześniej, o czym świadczyły lekko podkrążone oczy.
Brunetka przygryzła dolną wargę, opatulając się bardziej płaszczem, gdy chłodny wiatr liznął jej odsłoniętą skórę na kostkach. Było jej chłodno, bowiem prócz płaszcza, miała na sobie ubraną, tylko koszulową piżamę, skarpetki i kapcie. Nie umknęło, to uwadze Kibuma, który również, zdawał się odczuwać kaprysy, rozpoczynającego się listopada.
- Marta, ja naprawdę przepraszam za to wszystko. Naprawdę nie chciałem cię zranić, ale... Musiałem. - westchnął, robiąc krok do przodu. Chciał przytulić Polkę, lecz ta odsunęła się niepewnie do tyłu, cały czas patrząc się prosto, w jego oczy. Piękne i tajemnicze, błyszczące smutno od łez, w świetle lampy, stojącej pod cukiernią.
- Kibum, powiedz mi proszę, dlaczego oddałam moje serce, takiemu dupkowi, jak ty, hmm? - ponownie się cofnęła, gdy Kim podchodził do niej, coraz bliżej. - Dlaczego mnie tak ranisz?! Co ja ci takiego zrobiłam?! - podniosła głos. Kibum, widząc jej złość, skorzystał z okazji i złapał ją szybkim ruchem za nadgarstek, przyciągając do siebie. Następnie wtulił ją w siebie mocno, gładząc jej długie, ciemnobrązowe włosy. Gdy oparł policzek, o jej czubek głowy, z jego oczu spłynęły łzy. Tak bardzo brakowało mu jej bliskości, że jeszcze bardziej nie mógł sobie wybaczyć tych wszystkich złych rzeczy, jakie uczynił. Tak też, czując szamoczącą się w jego objęciach brunetkę, wtulił ją w siebie bardziej, nie zamierzając puścić. - Puszczaj mnie, kretynie! Puszczaj! - Marta, krzyczała łamiącym się głosem, próbując się wyswobodzić. Następnie zaczęła walić Kibuma, pięściami po torsie, lecz z każdym kolejnym ruchem, robiła się słabsza. W końcu poddała się i wybuchając głośnym płaczem, z tęsknotą wtuliła się mocno w jego ciało.
- Ta cała sytuacja z Minju, z początku nie była planowana. Dopiero, gdy zobaczyłem, jak bardzo boli cię to, co ci robię, postanowiłem się poddać i pójść na całość. Zapragnąłem, abyś mnie znienawidziła, aby łatwej było ci, o mnie zapomnieć. Uznałem, że tak będzie najlepiej. - westchnął drżącym głosem w jej włosy, a po jego policzku spłynęła łza.
Mocnej wtulił w siebie łkającą brunetkę, ściskając materiał płaszcza, na jej plecach. Był na siebie wściekły, że stracił tak wspaniałą dziewczynę, przez osobę, której tak mocno ufał... - Nie spodziewałem się jednak, że masz na tyle dobre serce, że to się tak na tobie odbije. Wiem, że przeprosiny nic tu nie dadzą, ale proszę, tylko o wybaczenie...








*







- Dobra Gongchan, ja też już idę spać. - blondynka zaczęła się przeciągać. Następnie zasłoniła szybko usta dłonią, gdy dopadło ją ziewanie. Z niewinną miną pokiwała mężczyźnie dłonią i udała się do pokoju. Gdy tam weszła, mina jej zrzedła, bowiem po jej przyjaciółce nie było, ani śladu.
- Co jest? - zmarszczyła swoje czoło, rozglądając się badawczo po pokoju, jakby próbowała doszukać się, jakiś zmian. - Przecież widziałam, jak położyła się spać... - westchnęła i szybko wybiegła z pokoju. Prawie wpadając na bruneta.
- Wiem, że jestem przystojny, ale żeby tak od razu wpadać, w moje ramiona, gdy w tym czasie masz chłopaka? Nie ładnie. - mężczyzna zaśmiał się, jednak spoważniał od razu, widząc to zaniepokojone spojrzenie Oli. - Co jest? Dlaczego masz taką mi...
- Marta zniknęła!
- Co?! Ale, jak to zniknęła? Przecież szła do pokoju spać. - odparł i niedowierzając, zaczął zaglądać do pustego pokoju. Następnie spojrzał się na Polkę, nieco spokojniej. - Pewnie jest w łazience. - zasugerował, jednak widząc otwarte drzwi od pomieszczenia, odrzucił ten pomysł. Nagle jego oczom ukazały się uchylone drzwi wejściowe.
- Zadzwonię do niej. - Ola, wybrała numer przyjaciółki, przez co po chwili oboje usłyszeli dźwięk dzwonka.
- Cóż... Jak widać, zostawiła telefon.
- No coś ty? Serio? - zaniepokojona Ola, burknęła z ironią, po czym zaczęła szukać numeru, do Taemina.
- Kobiety... - westchnął No, przekręcając oczyma.
- No cześć! Key się znalazł? - pełny nadziei głos Taemina, rozbrzmiał w słuchawce, gdy Oli, udało się do niego dodzwonić. Chociaż raz...
- No właśnie nie. Mamy kolejny problem...
- Jaki?
- Ponieważ, to teraz Marta, nam gdzieś zniknęła. - powiedziała do telefonu, z drżącym głosem, zaczynając przemieszczać się po salonie nerwowym krokiem.
- Co?! Jak, to zniknęła?! - Lee zapytał zszokowany. Po chwili dało się słyszeć pisk opon, jakieś trzeszczenie i siarczyste przekleństwa szatyna, w stronę Minho. Zapewne brunet musiał tak gwałtownie zatrzymać samochód, że włączony na głośnomówiący telefon Taemina, wypadł mu z dłoni, pod nogi.
- Taemin?! Wszystko gra?! - zapytała spanikowała, czując po chwili ciepłe ramiona Gonchana. Widząc ją taką roztrzęsioną, przytulił ją do siebie w formie wsparcia. Odebrał od niej telefon i sam włączył go na tryb głośnomówiący.
- Tak skarbie, aczkolwiek mało brakowało, abym nabawił się sińców, przez tą Żabę!
- Ja ci zaraz dam żabę... - dało się słyszeć niezadowolony głos bruneta. - Ola! Jakim cudem Marta, zniknęła? Przecież w domu jest jeszcze Gongchan, a nie mieszkacie w pałacu, aby tego nie zauważyć, że wyszła...
Ola, przekręciła oczyma z ironią, na wysłuchane pretensje Choi, modląc się w duszy, o siłę, aby przy najbliższej okazji, nie zrobić z niego żabich udek... Następnie wzięła głęboki wdech, na uspokojenie, nie zwracając uwagi, na rozbawioną minę No.
- Minho, nie mądruj mi tutaj... - skręciła go. - Marta, nas naszych oczach poszła do pokoju spać. Gdy po jakimś czasie też postanowiłam, to zrobić, jej nie było już w pokoju. Pozostał, tylko jej telefon.
- A patrzyłaś na dole? Może zeszła posiedzieć do cukierni? - zasugerował nagle Lee, przez co Ola i Gongchan, spojrzeli się na siebie porozumiewawczo.
- Poczekaj, już schodzę. - blondynka zaczęła schodzić na dół, po schodach. Gdy poczuła nieprzyjemny chłód, zaniepokoiła się, po czym przyspieszając kroku, wraz z idącym za nią brunetem. Nagle oboje zobaczyli, że drzwi są lekko uchylone. Ola, jako pierwsza podeszła niepewnie w ich stronę, a gdy przez nie wyjrzała, zamarła. Przed oczyma miała widok Kibuma, w którego była wtulona rozpłakana Marta. Gongchan z również, to zauważył i gdy chciał wyjść, aby odciągnąć od brunetki, tego dupka, lokatorka zatrzymała go, przytrzymując jego ramię. Dziewczyna westchnęła ciężko, wyłączyła tryb głośnomówiący. Przyłożyła telefon do ucha, a następnie ukryła się za drzwiami, wraz z czarnookim, aby tamta dwójka, ich nie usłyszała.
- Halo?! Ola?! Co się dzieje?!
- Taemin, powiedz Minho, aby podjechał pod cukiernię, ale to szybko... - Ola, szepnęła drżącym głosem i się rozłączyła. - Albo mam schizę, albo naprawdę widzę wtulonych w siebie Martę i Key. - odpowiedziała przyglądając się dyskretnie tamtej dwójce, przez szparę w rolecie, zasuniętej na oknie.
- Nie masz schizy, to się dzieje naprawdę. - wyszeptał No, zaciskając mocno swoje zęby.
W tym samym czasie Marta, oderwała się od rapera, wycierając resztki łez z policzków. Następnie spojrzała się na niego nieufnie, starając się ignorować nieprzyjemny chłód, zakradający się pod jej płaszcz.
- To dobrze, że tak postanowiłeś. Nie miałabym już siły, zaczynać z tobą od nowa. - odpowiedziała poważnie, zerkając z zawodem w jego czarne tęczówki. - Chłopacy cię szukają, lepiej do nich oddzwoń, nim postawią cały Seul, albo Koreę na nogi. - westchnęła oschle i gdy już chciała wejść do środka, Kim złapał ją za nadgarstek. Marta, odwróciła się gwałtownie, w jego stronę, patrząc na jego skruszoną minę.
Jej serce, aż krajało się na ten widok. Widziała po jego minie, że to nie była dla niego łatwa decyzja i że bardzo cierpiał z tego powodu.
Key proszę cię... Puść mnie. To naprawdę dla mnie, bardzo trudne. - Marta, prawie jęknęła, a jej drżący głos zdradzał, jak bardzo jest roztrzęsioną i nie była, to wina panującego chłodu na zewnątrz.
- Co wy tu razem wyprawiacie?! - Nagle w drzwiach pojawiła się Ola. Jej mina wyrażała niezadowolenie całą tą sytuacją. Gdy spojrzała na Kibuma, jej wzrok emanował zawodem. To zabolało blondyna.
- My? - zapytała zdezorientowana brunetka, patrząc to na nią, to na blondyna. Zdziwiła się jeszcze bardziej, widząc stojącego za Olą Gonchana. O mało nie zabijaj wzrokiem blondwłosego rapera.
- A ty co się wymykasz, po cichu z domu, hmm?! Jesteś nastolatką, czy jak?! - ganiła przyjaciółkę, podpierając pięściami swoje boki. - Wiesz, jak się przestraszyłam, gdy zobaczyłam, że nie ma cię w pokoju?!
- Przepraszam, ale Key... Key chciał mi wszystko wytłumaczyć. - Marta, westchnęła ze skruchą, patrząc na Olę, która mierzyła lodowatym wzrokiem blondyna, tak jak i Gongchan. Jak tak dalej pójdzie, to Kibum, zamieni się w lodowy posąg...
- Na dworze?! Jest początek listopada, a ty w piżamie i niezapiętym płaszczu! - zielonooka złapała się z niedowierzaniem, za nasadę nosa. - Nie mogliście wejść do środka i tutaj pogadać?! Chcesz być chora, czy jak?! - Marta, przekręciła oczyma na reprymendę przyjaciółki, bo teraz to już zaczynała jej matkować. Aczkolwiek na jej miejscu, Polka zapewne postąpiłaby tak samo. - Poza tym, ja już widziałam, jak cię przepraszał... - blondynka dodała ponuro, imitując cudzysłów palcami od rąk.
- Chodzi ci, o to, że ją przytuliłem? - Kim zapytał z zalotnym uśmiechem. Gdyby Ola, była postacią z kreskówki, prawdopodobnie jej oczy, strzelałyby piorunami...
- Kibumie, nie denerwuj Oli... - Marta, ostrzegła rapera, widząc poważną minę dziewczyny. Nagle na drodze pojawiła się jasna łuna światła, za nią biały samochód, który po chwili zatrzymał się pod cukiernią. Taemin i Minho, jak poparzeni wyskoczyli z pojazdu, podbiegając do reszty. 
- Pojebało cię? Dlaczego nie odbierasz telefonu?! Wszyscy cię szukają! - warknął zdenerwowany Minho.
Widząc błyszczące oczy Marty, i mokre ślady łez, na jej policzkach, wręcz od razu odsunął ją od blondyna. Następnie chwycił przyjaciela za materiał kurtki, patrząc wściekłe w jego kpiące spojrzenie. -
 Znowu zamierzałeś ją skrzywdzić?! Chcesz, aby ona kompletnie oszalała?!
- Na moim punkcie? Tak. - blondyn parsknął śmiechem, a Minho, na jego słowa miał ochotę coś mu zrobić.
- Jesteś pojebany! - pchnął przyjaciela do tyłu, ledwo powstrzymując się, od zadania mu prawego sierpowego.
- Ja?! - Kibum, ze sztucznym uśmiechem, patrzył na niego z niedowierzaniem. Nie zważając na swoją wagę piórkową, nagle zaczął zmierzać w jego stronę. W tym momencie swoją zasadę, o byciu pacyfistą, miał gdzieś jeden i drugi. To już była wojna!
Na szczęście Gongchan, wyczuwając nadchodzącą bójkę, w porę odsunął Minho, od Kibuma. Wyglądali teraz niczym bracia, szamoczący się, przez głupią zabawkę. Z tym, że No miał przewagę wzrostu, nad Choi. Taemin, w tym czasie chwycił od tyłu, że ramiona rozjuszonego blondyna.
- Ogarnijcie się do cholery! Już mnie irytujecie swoim dziecinnym zachowaniem! Nic, tylko byście się bili! - odpowiedział zirytowany Lee, odpychając już od siebie Kibuma. Stał jednak blisko niego, w razie, gdyby miał ponownie zainterweniować. Gdy Ola, pojawiła się obok nich, spojrzał na nią z czułością w oczach, a jego ostre rysy twarzy, złagodniały. - Dzięki za telefon. - westchnął, przytulając do siebie Polkę. Widząc, że ma na sobie jedynie piżamę, zdjął z siebie kurtkę, opatulając nią niższa od siebie blondynkę. Lee w dalszym ciągu miał na sobie bluzę, więc nie było mu nie wiadomo, jak zimno.
W tym samym czasie Marta, podeszła do rozjuszonego Minho, któremu, na jej widok również złagodniał surowy wyraz twarzy. Biła już od niego troska i coś jeszcze, czego brunetka nie umiała sprecyzować.
- Minho, ja wiem, że za to, co on mi zrobił, masz ochotę zrobić mu krzywdę, ale proszę was, abyście się pogodzili i trzymali takie przyjazne relacje, jak zawsze. Bo teraz czuję się głównym powodem, popsucia się jej - brunetka chwyciła za nadgarstek Minho, i podprowadziła go do Kibuma, łącząc ich dłonie w uścisku. Raperzy spojrzeli na siebie niechętnie, lecz po chwili zaczęli się śmiać z poprzedniej sytuacji, przytulając siebie nawzajem. Co prawda ich wykrzywione usta w dziwnym uśmiechu zdradzały, że aktualnie delikatnie sobie grożą.
- No! Cieszę się, że w końcu się pogodziliście! - Taemin, objął przyjaciół ramionami, stojąc po środku nich.
- Dobra, to ja zadzwonię do chłopaków i powiem im, że Key się znalazł. - gdy tylko Ola, odeszła na bok, Lee korzystając z okazji, podszedł do Marty.
- Ola, jutro ma zajęcia, czy pracuje normalnie?
- Ma zajęcia, od dwunastej do osiemnastej, a co? - zapytała z tajemniczym uśmiechem. Taemin, zaciągnął ją do środka cukierni, przez co reszta weszła zaraz za nimi, bowiem dzisiejszy wieczór, był naprawdę chłodny. Gdy oboje stali, przy ladzie z kasą i różnego typu lodówkami, powiedział jej swój tajny plan na ucho. Następnie spojrzał na Martę, z cwanym uśmiechem, a że stał tyłem do wszystkich, to nikt prócz brunetki, go nie widział.
- Spoko Taemin, da się zrobić. Gongchan, jutro jedzie po siedemnastej do rodziców na weekend, więc możesz wtedy wpaść, lub szybciej.
- Świetnie!
W tym samym czasie Key zapał Minho, za nadgarstek i odszedł z nim kawałek dalej.
- Co jest? - Minho, popatrzył na przyjaciela z poważną miną, mierzył go wzrokiem, napinając wszystkie mięśnie.
- Powiedz mi tak szczerze... - Kibum, zaczął niepewnym głosem co sprawiło, iż drugi raper nieco się rozluźnił. spodziewał się raczej, iż Key chciał skorzystać z okazji i wszcząć bójkę. - Czy uważasz, że zasługujesz na Martę? - Minho, popatrzył z zaskoczeniem na przyjaciela, nie mogąc uwierzyć w fakt, że Kibum, w ogóle zadał mu takie pytanie!
Zmarszczył swoje czoło, uważnie wpatrując się w hebanowe tęczówki Key, jakby doszukując się jakiegoś przekrętu.
- Dlaczego zadajesz mi, to pytanie? - Choi zapytał nieufnie, wywołując tym ciężkie westchnienie z ust Kim. Oboje nie wiedzieli, że oparty, o ścianę Gongchan, uważnie im się przyglądał. Jakoś nie wierzył im w tę zgodę, woląc być w pogotowiu.
- Minho, myślałem nad tym długo i uważam, że Marta, jednak bardziej potrzebuje takiego faceta, jak ty. - zaczął, a brunet, aż zrobił duże oczy na jego słowa. Przez chwilę nawet się zastanawiał, czy blondyn czasem nie próbuje grać na jego uczuciach, wyśmiewając jego uczucia do brunetki. - Jesteś silnym i mądrym mężczyzną, a przy niej wyglądasz już zupełnie męsko i... - tłumaczył z westchnieniem, ruchem dłoni wykonując jakieś bliżej nieznane ruchy, przy sylwetce Choi. Ten na jego ostatnie słowa i te dziwne gesty, zrobił przerażoną minę, przerywając mu uniesioną dłonią.
- Stop! - chwycił się za nasadę nosa. - Kibum, czy ja, o czymś nie wiem? Czy ty może... - zaciął się, nie wiedząc, jak to powiedzieć?
- Może co? - zapytał Key, robiąc kwaśną minę.
- Czy ty, jednak wolich facetów? - brunet popatrzył na niego zażenowany, przez co Kim zaczął się śmiać.
- Żartujesz sobie teraz, ze mnie?! Czemu tak uważasz?! - śmiał się dalej, jednak już bardziej gorzko. Nawet skrzyżował ręce z niezadowoleniem, w oczekiwaniu na odpowiedź czarnookiego. Był niezmiernie ciekaw, jego teorii.
- No bo zacząłeś mi tutaj wymieniać, jaki to ja nie jestem męski, mądry i bla bla bla... No i te dziwne, sugestywne ruchy rąk! Aż się boję, że zaraz sugestywnie pokażesz moją wielkość penisa! - biadolił zirytowany.
- Aish... Minho, idioto... - Kibum, zakrył twarz dłonią. - Gdybyś mi nie przerwał, to nie miałbyś takich podejrzeń... - następnie wciągnął mocno nosem powietrze, przekręcając oczyma.
- No, to dokończ...
- No, więc uważam, że... Na czym, to ja skończyłem?
- Ugh! Dobra, nie ważne. Przejdź po prostu do sedna!
 - No, więc chcę ci powiedzieć, że poddaje się, jeśli chodzi, o Martę. Poddaje się, bo uważam, że ty bardziej na nią zasługujesz. Ona zaś, przy tobie, będzie czuła się bardziej kochana i bezpieczna, niż przy mnie. Nawet nie wiesz, jak bardzo trudno było mi podjąć tą decyzję. - Kibum, westchnął ciężko, odwracając wzrok w bok, gdy oczy mu się zaszkliły. Nawet zszokowana mina Minho, nie była w stanie go rozśmieszyć. - Nadal coś do niej czuje, ale postaram się wymazać, to uczucie, zastępując je przyjacielską miłością. - Kim odważył się spojrzeć na przyjaciela. Ten stal cały spięty, jakby blondyn przekazał mu informacje, o wygraniu fortuny, a nie darowaniu sobie dziewczyny... - Także Choi... Nie schrzań tego. Za, to spraw, aby rany przeze mnie zadane, w jej sercu, zagoiły się. - dodał, opierając swoje dłonie na jego barkach. Dopiero teraz Key zaśmiał się, przez łzy, na minę swojego przyjaciela... Choi wyglądał teraz tak, jakby zobaczył co najmniej, jakiegoś ducha.
- Kibum, ty... - Minho, w końcu szepnął z niedowierzaniem na słowa, które wypowiedział, przed sekundą raper.
- Mówię serio Minho, więc powtarzam, to jeszcze raz... Nie schrzań tego, bo inaczej się rozmyśle i ci ją porwę. - zażartował, klepiąc silne ramię rapera, ukryte pod kurtką. Minho, prychnął na te słowa, ukradkiem zerkając w stronę brunetki. Serce momentalnie zabiło mu szybciej, a w głowie zaczęły tworzyć się przyjemne wizje. Szybko je jednak odrzucił, woląc nie łudzić się nadziejami na szansę u kobiety, którą tak mocno zraniono. Po akcjach Kibuma, czarnooki był bardziej, niż pewien, iż Marta, będzie unikała wszelakich flirtów z mężczyznami. Aczkolwiek z innymi mężczyznami, mogła tak robić, ale nie z nim. Minho, był gotów pokazać jej, że jemu, może nawet od razu oddać całą siebie.
-  Choćbym miał zginąć, to już ci jej nie oddam. - zaczął kpiąco Choi. - Swoją szansę już miałeś. - dodał kąśliwie, a jego poważna mina, tylko utwierdziła w przekonaniu Kim, iż jego przyjaciel nie żartuje. - Poza tym, dzięki za takie słowa i że odchodzisz, jako moja konkurencja, ale Marta, nie jest rzeczą, aby mówić, o niej, jak o jakieś transakcji w sklepie...
- Racja, dziwnie to zabrzmiało... - obaj raperzy zaśmiali się, gdy w tym czasie obok nich, pojawiła się Marta, z Taeminem.
- Z czego się tak śmiejecie? - zapytała, patrząc na nich pytającym wzrokiem. Przestraszeni jej głosem raperzy, odskoczyli w bok, patrząc na nią z przerażeniem.
- Nic nie słyszałaś, prawda? - bąknął z nadzieją blondyn. Wraz z Minho, prawie przytulali się do siebie, jakby coś ukrywali. Termin, prawie parsknął śmiechem, na ten widok.
- A co? Już mnie obgadywaliście? - brunetka zmrużyła groźnie oczy.
- Coś ty! Ciebie?! - tym razem odpowiedział Choi, uśmiechając się do niej głupkowato. Nie byłoby w tym nic podejrzanego, gdyby Kibum, nie miał podobnego wyrazu twarzy, jakby sytuacje, sprzed kilku dni, w ogóle go nie dotyczyły.
- Dobra, dobra. Ja i tak się dowiem. 
W końcu chłopacy stwierdzili, że jest już późno i muszą wracać. Oczywiście nie obeszło się bez żartów, że Kibum, dostatnie na miejscu prezent, w postaci ttakbam. Blondyn, od razu czuł się przerażony, pytając nieśmiało dziewczyny, czy nie chcą, go czasem przenocować. Przecież nie mógł umrzeć w tak okrutny sposób!
Gdy w końcu lśniąca trójka odjechała w kierunku swojego mieszkania, dziewczyny zaczęły iść na górę za Gongchanem. Ola, jednak zatrzymała idącą, obok niej Martę, w połowie schodów.
- O czym tak namiętnie, dyskutowałaś z Taeminem? - zapytała z podejrzliwą miną.
- A no wiesz, to nic ważnego. Pytał, jak się czuję i tak dalej. - brunetka zaczęła kręcić, mając nadzieję, iż Ola, tego nie zauważy. - A co? Zazdrosna jesteś? - poruszyła sugestywnie brwiami, za co prawie oberwała w ramię.
- Chciałabyś... Taemin, i tak jest mój! - obie poparzyły na siebie uważnie, a następnie ze śmiechem, weszły już na górę. Tam napotkały niezadowolonego Gongchana, który miał skrzyżowane ręce i tupał jedną nogą.
 - Ty! - wskazał oskarżycielsko palcem zaskoczoną brunetkę. - Ładnie, to tak wymykać się z mieszkania? Nastolatką jesteś, czy jak? Wiesz, jak się martwiliśmy?! - gestykulował w złości, swoimi dłońmi. - Zwłaszcza, po tej chorej akcji z Kibumem, któremu mam ochotę ukręcić głowę! - zmrużył groźnie powieki, na co dziewczyny spojrzały się na siebie, prawie wybuchając śmiechem.
- Oj tatusiu, przepraszam za swoje czyny i dziękuję za bycie moim bodyguardem! - Marta, powiedziała słodkim głosem, wręcz od razu przytulając się do wysokiego Koreańczyka. - Wybaczysz mi? - zadarła wysoko głowę, aby ujrzeć to kopiące spojrzenie zirytowanego No. Ola, widząc tę absurdalną scenę, zaczęła się śmiać i płakać, czując przyjemny ból w brzuchu.
- Wy teraz, naprawdę wyglądacie, jak ojciec i córka. - parsknęła śmiechem. - Albo bodyguard i jego pani.
- Cicho siedź i lepiej odklej ode mnie, to małe coś! - brunet burknął sfrustrowany, mając podniesione ręce do góry. Placami wskazywał na przytuloną do niego mocno brunetkę, która aż trzęsła się od śmiechu.







*






- Jest dopiero trzynasta, a gdzie tu do siedemnastej siedzieć? - Marta, westchnęła zdesperowana, opierając się łokciami, o blat. Zakryła dłońmi swoją twarz, rozważając nad kawą, na koszt firmy. Kawa z ekspresu cukierni, była jej zdaniem na razie najlepsza, w kwestii smaku. Nawet jeśli ich nie lubiła.
- Pociesz się faktem, że Ola, ma gorzej, siedząc teraz na uczelni. - No, odłożył na swoje miejsca pudełko z cukrem dla gości, dalej wycierając kurze. - Poza tym, co ci poradzę, że ludzi nie ma? Także, nie marudź mi tu tak...  - Gongchan, pogroził jej placem, przestając wycierać blat kasy. Prychnął zirytowany, gdy brunetka wytknęła mu język. -  Mam ci go usunąć? - zapytał z cwanym uśmiechem.
- Nie! Tylko nie to! Jak późnej będę się całowała, lub robiła lo...
- Nawet nie kończ! - No wtrącił się w idealnym momencie. - Ah kobiety... Wy, tylko byście się całowały i robiły lo... - nie dokończył, wzdychając ciężko. W danym momencie składał żale do niebios, dlaczego musi tu być teraz z tą upierdliwą pchłą, zwaną przez wszystkich Martą.
- No co? Dokończ zdanie! - podjudzała go. - Yhym, nie dokończysz, bo nie masz jaj. To ja ci powiem tak, że wy mężczyźni, chętnie byście chcieli tego lod... - nie dokończyła, czując dłoń na ustach. Już chciała zganić bruneta, za jego niechlujne czyny, gdy zauważyła, jego przerażoną minę. Cały spięty, wpatrywał się w stronę wejścia do cukierni. Ostatnio dzwoneczek zaczął szwankować, nie informując ich, o nowym kliencie. Tym razem, też tego nie zrobił.
Marta, z szybko bijącym sercem i żołądkiem w gardle, odwróciła gwałtownie głowię, widząc zdegustowanego dziadka w drzwiach.
- Dziadek! Jak miło cię widzieć! - zaczęła słodko, prawie pokładając się na ladzie, od przeszywającego spojrzenia starca. - Rozumiem, że nie słyszałeś tego, co przed chwilą powiedziałam, prawda? - zapytała niemrawo, gdy ten zaczął cmokać z niezadowoleniem.
- Udam, że tego nie słyszałem, bo dobry z ciebie dzieciak. - mężczyzna odchrząknął, podchodząc do nich bliżej. - Aczkolwiek, jak to mówią, w każdym zdaniu, jest ziarnko prawdy. - rzucił swoją mądrością, wywołując w swoim wnuku kwaśną minę.
- Dziadku, nie podpuszczaj jej tak i nie wprowadzaj w błąd! Nie wszyscy mężczyźni myślą, tylko o seksie i lo... No wiecie... - odpowiedział zirytowany, po czym zaczął przygotowywać herbatę dla mężczyzny, jeszcze bardziej pragnąc ulotnić się, z tego cyrku żenady.
- No tak, masz rację. Są wyjątki. Na przykład ty, który myśli, tylko o cyckach.
 - Dziadku! - czarnooki obruszył się, jeszcze bardziej, na co Polka zaczęła się z nich śmiać.
- A ty się nie śmiej, bo nie jesteś lepsza! - mężczyzna wskazał palcem Polkę, która zrobiła wielkie oczy.
- No przepraszam bardzo, że ja?! - teraz, to ona samą siebie, wskazywała palcem. - Nie dziadku, ja mam czyste myśli. 
- No, na pewno... A głodnemu chleb na myśli. - sarknął No.
- Głodny głodnemu wypomni! - oboje sprzeczali się, wywołując tym chrapliwy śmiech dziadka. 
- Aigo Gongchan, nie wiedziałem, że tak długo z nimi wytrzymasz!
- No ba, jakoś trzeba wytrzymać z tymi kobietami... Zwłaszcza z taką jedną małą pchłą.
- Słucham?! Ja ci zaraz dam małą pchłę! - zirytowana brunetka, pacnęła dłonią umięśnione ramię bruneta. Skrzywiła się jednak od razu, czując nieprzyjemny ból we wnętrzu dłoni, gdy Gongchan, w tym czasie stał niewzruszony, patrząc na nią z ironią.
- Widzisz dziadku? To jest istotna pchła!
- No Gongchan! - Marta, burknęła zła, robiąc po chwili minę zbitego dziecka. Dziadek zaczął się z nich śmiać, ciesząc się, że jego wnuk jest tutaj szczęśliwy.







*






Gdy dochodziła siedemnasta, brunet za zgodą Marty, wyszedł nieco szybciej, razem z dziadkiem. Uznając, że pięć minut przed zamknięciem, nikt już nie przyjdzie, zaczęła zakładać krzesełka na stoliczki, a następnie odkurzyła i umyła podłogi. Na końcu policzyła gotówkę, część zanosząc do sejfu znajdującego się w mieszkaniu. Przy okazji tych czynności, czekała z niecierpliwością na Taemina, który zaczął się powoli spóźniać.
- Cholera, jak on chce zrobić tą niespodziankę, skoro się spóźnia?! - Marta, burknęła pod nosem, siedząc za ladą kasową, gdy po chwili zobaczyła, że ktoś stoi pod drzwiami i w nie puka. Przez zasłoniętą roletę, widziała jedynie zarys postaci, ale domyśliła się, kto to może być. Czym prędzej podeszła do drzwi, otwierając je, uśmiechniętemu szatynowi.

Miał zarzucony na głowę kaptur, który chociaż trochę przysłaniał jego twarz. Za jego plecami nie znajdował się ich wspólny samochód, więc albo ktoś go przywiózł, albo odważył się na samotny spacer. Co prawda, pogoda dzisiaj nie rozpieszczała, więc raczej mało kto mógł zwracać na niego uwagę, uciekając przed deszczem.
- W końcu! Co tak długo?
- Długo? - mężczyzna zdziwił się, wyjmując telefon, aby spojrzeć na widniejącą, na wyświetlaczu godzinę. - Jest siedemnasta dziesięć, więc nie wiem, o co ci chodzi. - Taemin, zmarszczył swoje brwi, wchodząc w końcu do środka. Marta, zamknęła od razu za nim drzwi za zamek.
- Siedemnasta dziesięć? Eh, widocznie zegarek ponownie się popsuł... - odparła, patrząc na rzecz widzącą na ścianie w holu, na którym widniała godzina osiemnasta. Koniecznie będzie musiała zgłosić, to Gongchanowi, aby jakiś klient nie robił sobie z nich głupa.
- Dobra, to co? Zaczynamy? - Taemin, uśmiechnął się do niej szelmowsko, przez co Marcie, prawie ugięły się kolana. Była, przy tym ciekawa, czy w SM Entertainment uczyli ich tych uśmiechów, czy była, to już wrodzona umiejętność?
- Aish! Kolego! Taki uśmiech, to proszę do Oli, nie od mnie, bo można się zakochać! - brunetka zaśmiała się wstydliwie, ruszając schodami na górę.
- Oh, wybacz. Obiecuję, użyć go dzisiaj na Oli.
- Dobra myśl! - oboje z Taeminem, zaczęli się z tego śmiać. - Dobra! Ja już prawie wszystko przygotowałam... - brunetka potarła dłonie z szatańskim uśmiechem. Taemin, w tym czasie z oniemieniem wpatrywał się na udekorowany salon. Wszędzie były porozstawiane świeczki zapachowe i różnego rodzaju roślinki, które Marta, musiała pozdejmować z parapetów. Stół, był prawie w całości udekorowany, posiadając na sobie piękny szary obrus, złote pod talerze i po środku dużą świecę zapachową. Była ona szklana, w kolorze czerni i złota. W kuchni zaś panował lekki bałagan, bowiem wszędzie leżały produkty, z których Marta, zamierzała zrobić coś do jedzenia. - Także działamy da... Wow Taemin! - odparła zszokowana brunetka, widząc nagle elegancko ubranego szatyna, który zdjął z siebie obszerny płaszcz. Miał na sobie idealnie wykrojoną marynarkę, w kolorze ciemnego grafitu, pod nią czarną koszulkę z lekkim dekoltem w serek i równie dopasowane, garniturowe spodnie, w tym samym kolorze.
- Jest ok? Nie przesadziłem za bardzo?
- Nie skąd! Wyglądasz lśniąco! - brunetka zachichotała wesoło, starając się nie wpatrywać w kumpla, jak sroka w gnat. - Akurat trochę spodziewałam się, po tobie takiej stylizacji. Także cieszę się, że udało mi się namówić Olę, aby ubrała na uczelnię ładną sukienkę. Do tego czerwoną! - Lee, aż zamruczał z zadowoleniem, oczami wyobraźni widząc swoją dziewczynę, w owym stroju. Miał, tyle pięknych kobiet pod nosem, ale to blondynka, ze swoimi niedoskonałościami, wiarygodnością i ślicznym uśmiechem, zwróciła na siebie największą uwagę. Dodatkowo jej egzotyczna uroda, zwracała na siebie największą uwagę, wyróżniając ją w tłumie Koreanek, o praktycznie tych samych twarzach, po operacjach plastycznych. - Uwierz mi, że ciężko było mi ją do tego namówić, bo jak to ona, zadawała mi milion pytań, po co? Na co? Dlaczego? Chcąc najlepiej wszystko wiedzieć! Więc jej powiedziałam, że zabiorę ją na przyjacielską kolację i ma ładnie wyglądać, a ja zajmę się resztą!
- Cała Ola. - Lee zarechotał wesoło, przeczesując w seksowny sposób swoje włosy. Jakby tego było mało, był okrutnie seksowny, przygryzając z lekkim zawstydzeniem swoją dolną wargę. - Ale dziękuję za te starania. Nie wiem, jak ci się odwdzięczę.
Tak... Na bank wszyscy idole, są uczeni tych seksownych ruchów, aby doprowadzać swoich fanów do zawałów serca.
- Coś wymyślimy. - Marta, puściła do niego oczko, kierując się do kuchni, aby zacząć przygotowywać jakieś jedzenie. Nie zostało jej już wiele czasu.
- Wszystko fajnie i pięknie, i dziękuję ci za tę chęć pomocy, ale Marta? Gdzie ty wtedy 
będziesz? - zapytał z troską, odbierając talerze i sztućce od brunetki, aby ułożyć je na stole.
- Ja? Nie wiem... Może się, gdzieś przespaceruję? Albo pójdę do dziadka? Bo, gdybym tutaj została i zamknęła się w spokoju swoim, lub Gongchana, to będzie cię to krępować, prawda? - zapytała nieśmiało, a widząc to tajemnicze spojrzenie szatyna, zaśmiała się nerwowo. - Dobra! Nic nie mów! Przygotujemy wszystko i gdzieś się ulotnie. Tylko w razie, gdybyś miał tu nocować, to daj mi znać, ok? W sumie... Może od razu wpadnę do was? W razie co, będę miała zagwarantowany nocleg. - zamyśliła się na chwilę, rozważając wszelakie za i przeciw. - Nawet, jak będzie Kibum, jakoś przeżyję. - dodała ze sztucznym śmiechem, po czym wzięła się za swoją część pracy. Lee w tym czasie wpatrywał się w brunetę ze smutkiem. On, jak i cała reszta, najchętniej wyciągnęliby z niej cały ból, aby dziewczyna mogła ponownie szczerze cieszyć się z życia, a nie w większej mierze udawać, że wszystko gra.







*






Gdy blondynka, zauważyła przed sobą budynek cukierni i domu, zmarszczyła ze zdziwieniem swój nos. Ani w kuchni, ani w pokoju nie świeciło się światło. Aczkolwiek odnosiła wrażenie, że nie jest na tyle ciemno, aby nikogo tam nie było. Widocznie jej przyjaciółka czekała na nią, umilając sobie czas jakaś dramą, lub grą.
Gdy weszła do środka, włączyła od razu lampkę w telefonie, aby zamknąć drzwi na klucz, a następnie widzieć, gdzie ma iść.
- Matko, ale tu ciemno... - westchnęła, kierując się na schody. Już z oddali, w korytarzu i na schodach, nikle majaczyła jakaś łuna światła. - Świeczki? - zapytała samą siebie, a jej podejrzenia sprawdziły się, gdy zobaczyła palące się świeczki zapachowe w wysokich słoiczkach. Ich przyjemny i aromatyczny zapach wanilii i kwiatów, roznosił się po całym pomieszczeniu. Ola, wchodząc już do środka miała wrażenie, że czuje jakiś zapach, jednak nie zważała na to, większej uwagi, zwalając to na zapach wypieków. - Co tu jest grane? - zapytała samą siebie, marszcząc lekko swój nos. Zaczynała coraz bardziej się zastanawiać, czy namowy Marty, na ubranie przez nią czerwonej sukienki, nie były jakimś podstępem? Owa rzecz, była bawełniana, z długimi rękawami, dodając uroku jej właścicielce. Do tego idealnie przylegała do ciała, eksponując odpowiednie partie ciała.
Nie była zbyt szykowna na uczelnie i przy okazji dość elegancka, na ewentualną randkę.
Ola, starając się nie podpalić, ostrożnie weszła na górę. Tam zastała podobny widok, co na schodach, dostrzegając w nikłym świetle udekorowany salon i stół. W salonie panował równie romantyczny nastrój, co sprawiło, iż serce Oli, zaczęło mocniej bić. Przygryzła dolną wargę, odwieszając na wieszak swoją kurtkę. Następnie zamieniła sneakersy, na puchate kapcie, wchodząc w głąb salonu.
- Czyżby Marta, to zrobiła? Ale po co? Miałyśmy iść przecież wspólnie, na kolację przyjacielską...  A może postanowiła ją zrobić tutaj? Ale... W tak romantyczny sposób? - szeptała do siebie samej i nagle zrobiła przerażoną minę, dochodząc do pewnych podejrzeń. - O kurde! A może ona jest teraz z Minho? - zapytała siebie samą.
Prawie krzyknęła, gdy ujrzała jakiś ruch w kuchni, z której nagle wyłonił się Taemin, idący do niej powolnym krokiem, uśmiechając się szelmowsko.

Oli, prawie szczęka opadła, widząc go tak eleganckiego i zmysłowego. Nawet nie chciała myśleć, nad tym gromadzącym się w podbrzuszu, przyjemnym podnieceniu. Gdyby, to zrobiła, wywołałaby swój samozapłon.
Jakby, tego było mało, motyle w jej brzuchu toczyły, chyba jakąś wojnę, doprowadzając ją do szaleństwa. Widząc Taemina, tak seksownego, pragnęła dotknąć każdej części jego ciała, całować go i czuć jego bliskość i ciepło. Nie ważnym, było też to, iż właśnie tonęła w czerni jego tęczówek. Pragnęła tego mężczyzny całym ciałem i sercem.
Tak też przygryzła mocno swoją dolną wargę, aby nie jęknąć na widok, przed sobą. Ledwo powstrzymywała się, aby nie wpić się w te pełne usta szatyna i nie rozchylić, przed nim nóg, gdy ten stał już przed nią. Zbyt blisko, odbierając jej prawie możliwość oddychania.
Chyba umarłam, albo jestem w raju...
Ola, ponownie prawie wstrzymała swój oddech, gdy mężczyzna wręczył jej prześliczny bukiet składający się z różnych kwiatów i w większej mierze z ozdobnych słoneczników. Uśmiechał się, przy tym zniewalająco, przez co blondynce ponownie zabiło mocniej serce. Nie mogła w to uwierzyć, że jej marzenie, o byciu z Taeminem, właśnie się spełnia. Poza tym, czy to było jednak możliwe, że był tak czarujący i szarmancki, jak ci bogaci bohaterowie w dramach?!
Dziewczyna w końcu spojrzała się na niego, z zaskoczoną miną i lekko szklistym wzrokiem, nie mogąc wydobyć z siebie żadnego słowa. Nagle nie było dla niej ważne, to gdzie jest Marta i dlaczego Taemin, tutaj jest sam? Sam. W tak pięknie przygotowanym pokoju. Jednak jednego była pewna, jej przyjaciółka musiała maczać w tym palce.
- To wszystko moja sprawka. Postanowiłem zrobić ci niespodziankę. Podoba ci się? 
- Yhym... - Ola, dała radę, tylko tyle wydukać, a on zaśmiał się wesoło, odbierając od niej bukiet. Jeszcze, by go upuściła z tego wrażenia, a naprawdę nagimnastykował się, aby zdobyć w jakiejkolwiek kwiaciarni słoneczniki w listopadzie!
Taemin, odniósł bukiet z powrotem do wazonu, wracając ponownie do zszokowanej blondynki. Założył kilka włosów za jej ucho, lustrując uważnym wzrokiem, te ogromne oczy dziewczyny, niczym u przestraszonej sarny.
No, była po prostu słodka i urocza w tym wydaniu!
- Pięknie wyglądasz i cieszę się, że moja niespodzianka, ci się podoba, bo... Właśnie zaczynamy randkę. - Taemin, uśmiechnął się czule. Następnie ujął delikatnie rozgrzane policzki dziewczyny, pochylił się nieznacznie i złożył na jej ustach czuły pocałunek.

Oboje poczuli przyjemny prąd, jaki przeszedł przez ich ciała, gdy blondynka nieśmiało oddała swój pocałunek, mocno chwytając dłońmi za poły marynarki ukochanego.
- Chodźmy coś zjeść. Nie będę ukrywał, że Marta, mi pomogła i coś dobrego nam ugotowała. - Lee, chwycił drobną dłoń zielonookiej, ciągnąc ją za sobą do stolika.
Ola, była jednego pewna, to będzie jeden z jej szczęśliwych dni, w tym roku...






1 komentarz:

  1. Taemin jaki romantyk ^^ jestem ciekawa co się będzie działo dalej

    OdpowiedzUsuń