Prace zamieszczone na tym blogu (jak i szablon) są mojego autorstwa.Więc uszanuj moją pracę jak i czas spędzony przy tym i nie umieszczaj ich na innych stronach! Dziękuje! :D

niedziela, 2 grudnia 2012

Rozdział 1








12 marca, 2016 roku. Seoul.


Siedziała w pokoju na parapecie i popijając ciepłą czekoladę, wpatrywała się przez okno na zatłoczone ulice Seulu. Dzisiejszego dnia były wyjątkowo bardziej zatłoczone, niż zazwyczaj. Ludzie idący, bądź biegnący w pośpiechu, do tylko sobie znanego celu, non stop na siebie wpadali, lub niechcący trącali barkiem inne osoby. To było dość śmiesznym zjawiskiem dla Marty. Może dlatego, że dziś był poniedziałek i każdy musiał przystosować się na nowo, do rozpoczęcia nowego tygodnia? Mieszkała w Seulu już pół roku i nadal ciężko jej było przywyknąć, do pewnych zachować Koreańczyków.
Marta, miała w tym roku skończyć dwadzieścia dwa lata. Była Polskiej narodowości brunetką, o ciemnobrązowych włosach i zielono-niebieskich oczach. Mimo swojego niskiego wzrostu, bo osiągającego jedynie metra pięćdziesięciu dwóch centymetrów, miała kobiecą figurę w typie gruszki. Była przeciwnością większości niskich kobiet, które były z reguły bardzo szczupłe.
W
estchnęła cicho, a rozbawienie sprzed chwili, zniknęło z jej twarzy. Przecież niedługo sama będzie tak wyglądała, spiesząc się do pracy, aby wykonać swoją powinność.
Miała wyznaczone różne godziny pracy, aby zadbać o czystość wyznaczonego mieszkania. Wszystko było ustalone tak, aby ta nie była w stanie spotkać mieszkających tam osób. Bywało czasami i tak, że jej godziny pracy potrafiły się zmienić z dnia na dzień, albo i w ciągu dnia! Czasami ją, to irytowało, bo nie zawsze była w stanie sobie coś zaplanować. No, ale... Dobry zastrzyk gotówki, którego nie dostałaby w innej agencji sprzątającej, rekompensował jej irytację.
Pracą brunetki było sprzątanie niedużego mieszkania. Znajdowało się ono w bloku, prawie na obrzeżach Seulu. Sprzątała tam prawie dopiero dwa miesiące i musiała przychodzić tylko wtedy, gdy nikogo tam nie było.
Podobno było, to mieszkanie jakiś sławnych osób. Nie wiedziała jednak, czy chodziło, o jakiś zespół, trainee, czy aktorów. Była tego bardzo ciekawa, mimo iż wiedziała, że nie powinna. Wszystko, o czym się dowiedziała, musiało zostać objęte tajemnicą. Wygadanie czegoś, o czym mogłaby się przypadkowo dowiedzieć, skutkowałoby, to karą grzywny, plus wyrzucenie z pracy, czego nie chciała, ponieważ musiała z czegoś żyć. Mimo czasami niewielu godzin pracy, zarabiała nawet lepiej, niż dobrze i to jej dopowiadało.
Marta, do Korei przeprowadziła się wraz z Olą, która dostała się tutaj na studia i miała je rozpocząć, od marca. Cóż, rozpoczęcie roku akademickiego, wyglądało nieco inaczej, niż w Polsce.
Obie Polki, wynajmowały niewielkie dwupokojowe mieszkanie, o dziwo w przystępnej cenie, mimo lokalizacji blisko centrum. Ola, była również Polką, mając dwadzieścia lat. Miała krótkie blond włosy, sięgające jej prawie do ramion i ciemnozielone oczy. Była też wyższa, jakieś dziesięć centymetrów, od swojej przyjaciółki. Miała podobny typ figury, co tamta, więc nie raz mogła wymieniać się ciuchami z brunetką. Nosiła, też czasami okulary, jednakże starała się częściej nosić soczewki kontaktowe.
Blondynka zaczęła dopiero w marcu studia, na pierwszym roku, studiując cukiernictwo. Jej marzeniem było, aby kiedyś w przyszłości otworzyć swoją własną cukiernię. Marta, chcąc pomóc jej się zbliżyć do tego marzenia, postanowiła, że będzie odkładała trochę pieniędzy na wynajęcie jakiegoś małego lokum. Ola, również pracowała, chcąc samemu zarabiać na siebie i swoje marzenia. Miała na tyle szczęścia, że udało się jej znaleźć pracę w pobliskiej, niedużej i rodzinnej cukierni. Pomagała tam starszemu mężczyźnie, który uczył ją fachu.
Mimo, iż obie mieszkały tak krótko w Korei, to do tej pory nie spotkały żadnej znanej gwiazdy, a podobno, to nie było niczym trudnym. Trochę miały nadzieję, że im się poszczęści. Do dziś obie zastanawiały się, do czego posuwają się niektórzy fani, którym udało się spotkać swoich idoli, lub idolki. Chociaż z drugiej strony, chyba tak naprawdę nie chciały tego wiedzieć.
Gdy Marta, siedziała nadal na parapecie, jej przyjaciółka przysiadła się obok, również trzymając w ręku kubek z gorącą czekoladą.
- Na którą dzisiaj idziesz?
- Hmm, dzisiaj akurat dopiero na dziewiątą trzydzieści, a ty czemu nie w pracy? Myślałam, że od ósmej pracujesz.
- No widzisz, ja akurat dzisiaj też idę na późniejszą godzinę. - upiła łyk słodkiej cieczy, również zerkając na to, co dzieje się za oknem. - Słuchaj mam dla ciebie niespodziankę. Chodź ze mną do kuchni. - Obydwie poszły do kuchni, a oczom Marty, ukazało się pudełeczko na ciastka.
- Proszę weź te babeczki dzisiaj ze sobą do pracy i zjedz je. Jak wrócisz do domu, to powiesz mi, czy ci smakowały. - czuły uśmiech pojawił się na bladej twarzy blondynki. Była w oczach Marty, bardzo kochana z tym, co robiła względem niej. Wiedziała, o tym bardzo dobrze. Gdy obie poznały się po raz pierwszy, od razu poczuły, że łączy je pewnego rodzaju więź. Sprawiło to, że zaczęły spędzać ze sobą coraz więcej czasu, mając dużo wspólnego. Najbardziej jednak zjednoczył je Kpop i Koreańskie dramy, które uwielbiały. Obie również były fankami zespołu Shinee. Słuchały też innych wykonawców, ale ci lśniący mężczyźni, mieli w swojej muzyce i głosach, to coś! Wyróżniali się z wyglądu, jak i głosu.
- No nie wiem, a jak są otrute? - zielonooka zrobiła zamyśloną minę, drocząc się przy tym z blondynką. Ta spojrzała się na nią z lekkim grymasem na ustach.
- Rozumiem, że to miał być jeden z twoich sucharów? - brew drgnęła jej do góry. - Wybacz mi, ale ja lubię żarty na poziomie. Wiesz, o tym bardzo dobrze. - Ola, ledwo powstrzymywała się od wybuchnięcia śmiechem, gdy to mówiła. Jej próba bycia poważną nie trwała długo, bowiem po chwili zaczęła się śmiać, widząc zdegustowaną minę przyjaciółki. Czasami naprawdę była nazbyt łatwowierna na to, co ktoś mówił.
- Pff, po co tak mówisz, skoro mój rzekomy suchar, jednak cię rozśmieszył? - mruknęła, bawiąc się palcami od rąk.
- Oj, żartuję przecież. Kocham twoje suchary, bo są jedyne w swoim rodzaju. - blondynka pokazała jej kciuki uniesione ku górze, uśmiechając się od ucha do ucha.
- Dobra, dobra. - zmierzyła wzrokiem przyjaciółkę, udając podejrzliwą. - O kurcze! To już taka godzina? Muszę się już zbierać. - Marta, udała się do pokoju, aby się przebrać. Zrobiła lekki makijaż, używając BB kremu, czarnej kredki do oczu, tuszu do rzęs i czerwonego balsamu do ust. Ubrała wiosenny płaszczyk w kolorze cappuccino i wróciła do kuchni po babeczki, które zrobiła dla niej Ola. - To do wieczora!
- Ok i smacznego! - Marta, słysząc to, wyjrzała zza drzwi i dodała.
- Jeśli przeżyję po ich zjedzeniu, to dopiero ci podziękuje! - wytknęła język w stronę blondynki, chichocząc przy tym wesoło. Uwielbiała się z nią droczyć.
- Idź już sobie, póki co, mam jeszcze dobry humor! - ostrzegła.
- Ok, ok, już sobie idę. 
Blok w którym mieszkały dziewczyny, znajdował się około pół godziny drogi na pieszo, od tego, w którym sprzątała Marta. Mimo, iż ona, jak i Ola, posiadały prawo jazdy, to niestety nie było ich jeszcze stać, na kupienie samochodu. Nie chciały też obarczać swoich rodziców dodatkowymi kosztami, mimo iż ci nie raz przesyłali im pieniądze.
Gdy Marta, doszła na miejsce, weszła do mieszkania. Kiedy wchodziło się do niego, był malutki przedpokój. Po prawej stronie był nieduży salon, łączony z aneksem kuchennym, który rozdzielała nieduża wyspa. 
Na wprost był mały korytarzyk, gdzie były drzwi do trzech pomieszczeń. Po lewej stronie była łazienka i jeden tajemniczy pokój. Zaskakującym było to, że drzwi do niego były cały czas zamknięte. Po prawej zaś stronie znajdował się pokój, w którym były dwa łóżka piętrowe, a po środku leżał materac. Na pewno musiały tutaj mieszkać przynajmniej z cztery osoby.
Gdy zielonooka weszła głębiej do mieszkania, zaznała szoku, na widok całego bałaganu. Wszędzie były porozwalane rzeczy, jak i ubrania. Mimo, iż te mieszkanie zastawała z reguły w dobrym ładzie, dziś wyglądało, jak po jakiejś wojnie. Trzeba też zaznaczyć, iż ta nie przychodziła tutaj raz na miesiąc, a dwa, lub trzy razy w tygodniu!
Brunetka westchnęła cierpiętniczo, że czeka ją dziś ciężki dzień, bo nie wiedziała, czy się wyrobi w wyznaczonym czasie.
Poszła, więc do łazienki, aby szybko się przebrać w wygodniejsze ciuchy. Włączyła sobie muzykę w telefonie i przystąpiła do porządków. Zajęło jej, to trzy i pół godziny, więc i tak dobrze, bowiem myślała, że zajmie jej, to dłużej. Na szczęście, w razie gdyby się nie wyrobiła, nie ponosiła za, to żadnych konsekwencji. Jednak mimo to, starała się zawsze ze wszystkim wyrobić.
Ostatnia czynność jaką musiała zrobić, to umyć podłogi. Zrobiła, to sprawnie i szybko. W czasie, gdy podłogi schły, postanowiła, że się przebierze i spróbuję nowych babeczek Oli. Gdy, to już zrobiła, spojrzała na godzinę w telefonie. Nagle usłyszała, jak ktoś krzyczy zza drzwi, a później huk upadania czegoś. Szybko wybiegła z łazienki, a jej oczom ukazał się młody mężczyzna, który z jękiem próbował wstać. Podbiegła do niego ostrożnie, aby samemu nie wywinąć orła, na jeszcze mokrej podłodze.
- Przepraszam, naprawdę przepraszam! Nie wiedziałam, że ktoś przyjdzie tutaj tak szybko. -  kiedy, to mówiła i pomagała wstać mężczyźnie, zorientowała się, że to Onew z Shinee. Zamurowało ją. Koreańczyk również spojrzał na nią z wielkim szokiem, nie wiedząc co powiedzieć.
Oczy brunetki, były tak samo wielkie z szoku, jak jego i nie wiedziała czy ma się śmiać z jego Onew Condition, czy być poważna. Wybrała drugą opcję.
W tym czasie zdążyła przyjrzeć się liderowi zespołu i musiała przyznać, że był chyba jeszcze bardziej przystojniejszy, niż na tych wszystkich zdjęciach. Aż, strach było pomyśleć, jak wygląda reszta zespołu... Ah, no tak, nie będzie jej przecież dane, bo kto wie, czy dzisiejszy dzień w pracy, zaraz nie okaże się tym ostatnim.
- Kim jesteś i co robisz w naszym mieszkaniu? Powiedz tylko, że nie jesteś żadną sasaeng, która się tu włamała, aby coś ukraść, albo co najgorsze, mnie porwać, albo któregoś z chłopaków?!
- Nie, to nie tak! - zaczęła się tłumaczyć, tracąc nieco wiarę w swoją umiejętność rozmów po koreańsku. Wzięła kilka głębszych wdechów, aby się uspokoić i zacząć mówić po ludzku w języku koreańskim, a nie jakby próbowała połączyć go, wraz z polskim i angielskim jednocześnie. - Jestem Marta, i sprzątam tutaj, kiedy ciebie i um, chłopaków nie ma w domu. - wysłała w jego stronę uśmiech, nadal będąc w szoku, że piosenkarz z jej ulubionego zespołu, stoi przed nią, tak realny i żywy. Przez myśl jej przeszło, że szkoda, że nie był, to Minho, bądź Kibum. Niestety, nie można wszystkiego posiadać w życiu.
Lee wpatrywał się w nią nieufnym wzrokiem, karcąc się w duszy, że wygadał się też, o mieszkających tutaj chłopakach.

Pokręcił lekko głową, spoglądając ponownie w stronę dziewczyny. Jak się jej tak przypatrzył, mimo wyraźnego szoku malującego się na jej twarzy, to nie stwarzała wrażenia groźnej osoby. Uznał nawet, że wyglądała dość uroczo, z tymi rumieńcami na policzkach i dobrze jej się z oczu patrzyło. Niesamowicie jasnych oczu. Jinki, nigdy nie widział takiego odcienia koloru oczu. Nawet, gdy udawało mu się w życiu spotkać obcokrajowców. Prędzej widział jasnoniebieskie.
- Mar... Mara? Mata? Ale masz trudne imię, skąd jesteś ? - Marta, uśmiechnęła się lekko, będąc rozczuloną tym uroczym widokiem, gdy mężczyzna walecznie podejmował próbę wymowy jej imienia.
- Jestem z Polski. - posmutniała nieco, tęskniąc za rodzicami mieszkającymi w danym kraju. - Polska leży w Europie Środkowej. - dodała szybko. - Dla ciebie moje imię może być trudne do wymówienia, poczekaj chwilkę, napisze ci na kartce, jak to się pisze.
- Ok. - westchnął i podążył niepewnym krokiem do salonu za niską dziewczyną. - Dobrze mówisz po koreańsku. Długo tutaj mieszkasz?
- Dziękuję, staram się nie kaleczyć tego języka. - odparła nieco zawstydzona i zadowolona z takiej pochwały. - Mieszkam tutaj jakieś pół roku, razem z przyjaciółką. - odparła, po czym oddała mu kartkę, gdzie napisała swoje imię po polsku i po angielsku. Po angielsku brzmiało podobnie, tylko tyle, że pisało się je, przez literkę h, czyli Martha. 
- M. A. R. T. A. - przeliterowała ponownie w powolny sposób.
- Marta, tak? -  mężczyzna ponowił próbę wymowy trudnego, jak dla niego imienia.
- Tak dobrze! - oboje uśmiechnęli się do siebie. -  Jesteś Onew, z Shineee, prawda? - wypaliła nagle, sprawiając tym, że uśmiech na twarzy szatyna, zniknął momentalnie. Miał teraz zakłopotaną i nieco przestraszoną minę. Brunetka widząc to, poczuła się okropnie źle. Jej długi język zawsze musiał coś palnąć, w najmniej oczekiwanym momencie. - Um, nie ważne. Przepraszam za to, sprzed chwili. Lepiej będzie, jak będę się już zbierać i... - spojrzała w hebanowe tęczówki osłupiałego piosenkarza. - Nie martw się nie podam do prasy , że sprzątam w mieszkaniu Onew, bądź Shinee.
- Ok mam nadzieje, że mówisz prawdę. Jeśli jednak coś wypłynie do prasy, gdzie mieszkamy, to sądzę, że masz świadomość, że od razu, o tym poinformuję twoją agencję. Będzie, to skutkowało poniesieniem przez ciebie kary.
- Um, tak. - zielone tęczówki spojrzały w dół, kryjąc się pod kotarą długich czarnych rzęs. Mężczyzna przyjrzał się jej jeszcze przez chwilę.
- Nie wiem dlaczego, ale coś mi podpowiada, że można ci zaufać. W sumie, nic tu jeszcze nie wybuchło, a ty mnie nie związałaś, więc chyba możemy zacząć od początku. - mężczyzna uśmiechnął się lekko. - Masz rację, jestem Onew z Shinee. Moje prawdziwe imię, to Lee Jinki, ale wolę jak się mówi do mnie Onew. Dziękuję za twoją ciężką pracę! - wysłał w stronę młodej kobiety szeroki uśmiech. Sprawiło to, że Polka czuła się mocno zdezorientowana aktualną sytuacją.
- Proszę i obiecuję, że nikomu nic nie powiem. - no może tylko Oli, dodała w myślach. - Pójdę już. - uśmiechnęła się tylko, ubrała buty i wyszła pośpiesznie z mieszkania, nim piosenkarz zdążył coś jeszcze powiedzieć.
Całą drogę do domu rozmyślała, o tym dzisiejszym zdarzeniu. Nie mogła uwierzyć w to, co się wydarzyło! Przecież takie rzeczy działy się tylko w filmach, bądź dramach, prawda?
- Ja nie wierzę, przez ten cały czas sprzątałam w domu Onew? Tfu! W domu Shinee! I nic, o tym nie wiedziałam... 



*


                                                                  
- Jestem! Co jest na kolacje?!
- Nawet się nie przywitasz, tylko pierwsze co pytasz, o kolacje!? Pff... - Marta, podeszła do przedpokoju, udając niezadowolenie z zachowania przyjaciółki.
- O przepraszam. - Ola, westchnęła z udawanym szokiem. Widać było, że ma dzisiaj bardzo dobry humor. Wyszła za drzwi, a brunetka przyglądała się temu z uwagą, co ona robiła. Przecież tylko z tym żartowała! W końcu blondynka na nowo weszła, do mieszkania, do tego kłaniając się jej przy tym. - Witaj Martuś! Co dziś dobrego na kolacje?! - podeszła do niej bliżej, robiąc maślane oczka. Po chwili dodała do tego wielki uśmiech. - I jak może być?
- Chyba czas na zmianę dilera moja droga. - westchnęła, kręcąc przy tym z rozbawieniem głową, po czym wróciła do kuchni.
- Co?!
- Nic, nic, dziś na kolację zrobiłam kimbap.
- O, no to fajnie. Idę się umyć i zaraz przyjdę zjeść.
- Ok, ale się pośpiesz, bo mam dla ciebie szokującą wiadomość.
- Uuu, ok!
 Zanim Olka, się ogarnęła minęła prawie godzina. Marta, zaś siedziała już przy stoliczku, czekając na nią. W międzyczasie myślała, jak ma jej powiedzieć, o dzisiejszym dniu.
- No, to co takiego ważnego może mi powiedzieć moja Marta? - usiadła się i zaczęła jeść podany na talerzyku kimbap z sosem sojowym i wasabi. - Jak tam babeczki? Smakowały?
- Babeczki? Jakie babeczki? - czoło brunetki zmarszczyło się w zadumie.
- No nie mów mi, że ich nie zjadłaś! - uśmiech z twarzy blondynki zniknął i dopiero wtedy doszło do Marty, o co chodziło przyjaciółce. Nie zjadła babeczek otrzymanych od Oli. To była jedna kwestia, kolejna była taka, że skoro ich nie zjadła, to na bank zostawiła je w mieszkaniu chłopaków.
- Cholera jasna! Babeczki! - brunetka szybko stanęła na nogi. - Przepraszam, nie ruszyłam ich. Wybacz mi. - z przyzwyczajenia zaczęła się kłaniać Oli, i pocierać, o siebie swoje dłonie,  jak to robili w Korei, gdy kogoś się przepraszało.
- Marta, jak mogłaś ich nie spróbować? Przecież wiedziałaś, że chciałam znać twoją opinię na ten temat. To dla mnie ważne... - westchnęła będąc nieco zawiedziona i smutna. - To nowy przepis i chciałam go zademonstrować dziadkowi. - dodała smutnym głosem.
- Naprawdę cię przepraszam. - westchnęła, łapiąc za dłonie przyjaciółki. - Gdy powiedziałaś mi, o tych babeczkach, właśnie sobie przypomniałam, że musiałam je zostawić w mieszkaniu. Wszystko przez pewną małą akcję, o której zamierzam ci zaraz powiedzieć, ale musisz siedzieć, bo to będzie mocne.
- Przecież siedzę. - wepchnęła kolejny kawałek gimbapu do ust. - No powiedz co takiego się zdarzyło, że nie byłaś w stanie zjeść moich babeczek? - założyła ręce na piersi.
- Ola?
- Hmm?
- Ja chyba sprzątam mieszkanie Shinee!
-Co?! Jak to?! Jesteś pewna? - blondynka, aż poprawiła się na krześle z tej ciekawości. To był również jej ulubiony zespół. Gdy Marta, zaczęła opowiadać jej, o wszystkim, na początku sceptycznie do tego podchodziła. Jednak z każdym słowem zaczynała wierzyć jej coraz, to bardziej. Przecież Marta, praktycznie nie umiała kłamać, a też nie miałaby po co oszukiwać swojej przyjaciółki, prawda? Tym bardziej, że Onew, był jej biasem.
- Jesteś pewna, że to był on? Może, to był chłopak podobny do niego?
- Ola, co jak co, ale najlepszy wzrok w naszym duecie mam ja, więc sorry, ale jestem bardziej, niż pewna tego, co widziałam. No i głos Lee też umiem rozpoznać. - brunetka poczuła się nieco urażona brakiem ufności Oli, co do tego, co powiedziała. - Ola! To, jak nic był Onew, z krwi i kości, ponieważ sam mi się przedstawił, jako Lee Jinki i Onew, w jednym! - Marta, prawie, że piszczała z radości, opowiadając, o tym wszystkim. Nagle zachowanie przyjaciółki ją nieco zaniepokoiło. Siedziała cała zesztywniała, jakby właśnie zobaczyła Jinkiego, na własne oczy, stojącego gdzieś za Martą. - Ola? Ola? Halo, żyjesz?!
- Jestem po prostu w szoku. - westchnęła głęboko, budząc się z dziwnego transu. - Marta, czy nasze marzenie właśnie się spełnia? Nie no, w sumie, to tobie się spełniło. Zobaczyłaś jednego z członków Shinee. - ciemnozielone oczy dziewczyny, patrzyły smutno w te jaśniejsze, zielononiebieskie.
- Co tylko tobie?! Ola, poczekaj tylko! Ja załatwię nam jakieś autografy! Albo nie, lepiej! Zapoznam cię z samym Onew! Oczywiście, jak go lepiej poznam. O ile jeszcze się spotkamy. - z każdym kolejnym wymówionym słowem, plan Marty, wydawał się jej nie mieć sensu, ani szansy realizacji. Jak zwykle, chciała dobrze, wyszło odwrotnie.
- Ta, ciekawe jak? Raz ci się zdarzyło go spotkać. Ok, ale to nie znaczy, że spotkasz go kolejny raz.
- Wiesz,  zawsze mogę zostać dłużej w pracy, niż mam, to ustalone i poczekać na niego. Wkręcę mu coś w stylu, że się nie wyrobiłam.
- Przecież ty nawet kłamać nie umiesz.
- No wiem, ale...
- Marta, rozumiem twoje intencje i bardzo, to doceniam, ale proszę cię, nie rób tego, gdy taki pomysł, mógłby być przyczyną utraty pracy przez ciebie. Nie wybaczyłabym sobie, gdyby tak się stało. - przytuliła z wdzięcznością swoją przyjaciółkę, kochając ją jeszcze bardziej za to, jaka jest oddana ich przyjaźni. - Oj Martuś, ty to zawsze masz jakieś zwariowane pomysły.
- Tak, też to zauważyłam. - westchnęła i obie zaczęły się śmiać z tego wszystkiego. - Ok, nie będę się narażać. Ewentualnie zawsze mogę spróbować z listem i prośbą, o mały autograf.
- Marta, serio... Daruj sobie.
- Ok, ok.
Na drugi dzień, brunetka dostała telefon od agencji i poproszono ją, aby przyszła do kierowniczki Park Sori. Marta, zastanawiała się co było powodem wezwania. Miała nadzieję, że nic złego nie zrobiła. Wtedy przypomniała sobie, o spotkaniu z Onew. Może musiał powiadomić menadżera, o zaistniałej sytuacji, a on jej agencję?
Poszła, więc na drżących nogach, z szybko bijącym sercem na umówioną godzinę. Po minie kierowniczki, nie było widać, że jest na nią zła, lub wściekła.
 - Dzień dobry... - brunetka miała nogi, jak z waty, gdy pojawiła się w drzwiach.
- Witaj! Chciałabym z tobą porozmawiać, proszę usiądź. - Polka weszła do środka, zamknęła drzwi, a następnie usiadła w wyznaczonym miejscu. Zastanawiała się, czy widać było po niej, jak mocno jest blada w danym momencie.
- Proszę niech tylko pani nie mówi, że mnie zwalnia. 
- Nic z tych rzeczy. - uśmiechnęła się miło. - Wiem jednak, że dowiedziałaś się przez przypadek, że w mieszkaniu w którym sprzątasz, mieszkają chłopcy z Shinee. Nie zwolnię cię, bo to z naszej strony wystąpił błąd. Mam jednak nadzieję, że zachowasz, to w tajemnicy, bo inaczej wiesz co będzie musiało się stać? - spojrzała na dziewczynę poważnie.
- Tak, tak. Nic nie podam do prasy, czy mediów, może być pani, o to spokojna.
- Dobrze, cieszę się. - kobieta uśmiechnęła się lekko. - Dzwonił do mnie menadżer Shinee i powiedział, że podobno zostawiłaś jakieś babeczki w domu chłopców.
- Um, tak, ale to przez...
- Podobno tak im smakowały i spodobał się sposób, w jaki były udekorowane, że poprosili menadżera, o kontakt z tobą.
- Ze mną? Ale, te babeczki zrobiła moja przyjaciółka, nie ja.
- Rozumiem. To nieco krzyżuje pewną sprawę.
- Huh?
- Menadżer chce się spotkać z twórcą tych babeczek. Także, najwyżej weźmiesz przyjaciółkę ze sobą, bo pewnie ona i tak już wie, o Shinee prawda?
- Skąd pani wie, że jej powiedziałam? - Marta, odparła nieco przestraszona. Po chwili doszło do niej, że właśnie sama się wkopała, z wyznaniem prawdy. - Um, przepraszam, ja...
- Pracujesz tu dopiero z pół roku, ale wiem, że jesteś rozsądną dziewczyną i, że nikomu więcej nic nie powiesz, prawda?
- Oh, oczywiście pani Park! Będę milczała! - ukłoniła się nisko, pocierając swoje dłonie w formie przeprosin i prośbę wybaczenia tego, co zrobiła. - Jeśli chodzi, o moją przyjaciółkę, to...
- To, że jej powiedziałaś, o spotkaniu Lee Jinkiego, to dla tego, że jej ufasz, prawda? - wtrąciła nagle pani Park, rozsiadając się wygodniej w swoim dużym fotelu. Popatrzyła poważnie na Polkę, lustrując uważnie jej zachowanie.
- Tak. Wiem, że ona też zachowa, to w tajemnicy.
- Dobrze, to jeśli możesz, porozmawiaj z nią, o tym ok? Daj mi odpowiedź, jak najszybciej, kiedy by wam pasowało się spotkać z menadżerem. Z tego co wiem, chłopcy mają jakiś plan i zależy im na czasie.
- Oh, oczywiście! Zadzwonię jeszcze dziś do pani, a jak nie, to wpadnę tutaj rano.
- Dobrze, będę czekała na informacje. Ah, i Marta?
- Tak?
- Proszę cię na przyszłość, postaraj się nie zostawiać jedzenia, ok? Gdyby te babeczki okazały się zatrute, czy wywołały niechciane skutki uboczne u chłopaków, miałabyś poważne problemy.
- Dobrze, rozumiem. Postaram się być bardziej rozważna.
- Ciesze się, a teraz zmykaj.
Marta, pożegnała się i wyszła z biura. Kiedy szła do domu, modliła się tylko, aby nie upaść. Miała tak miękkie nogi, a w jej głowie krążyły ciągle słowa menadżerki. Nie mogła w to uwierzyć, jak głupi przypadek sprawił, że nadarzyła się szansa, na zrobienie czegoś słodkiego dla chłopaków. Kto wie? Może uda im się z nimi nawet zobaczyć?
Brunetka po drodze zaszła do sklepu i kupiła reklamówkę soju, nieco wołowiny, i jakiś dodatkowych przekąsek na wieczór. Gdy miała już wszystko, prawie biegiem udała się do domu.
- Ola! Ola! Nie uwierzysz! - młoda kobieta prawie weszła z drzwiami do domu. Szybko zmieniła obuwie na puchate kapcie i ruszyła do salonu, w którym znajdowała się aktualnie Ola.
- Co się stało? Czemu jesteś taka zadowolona? - ulżyło jej w duchu, że rozmowa przyjaciółki z kierowniczką, nie okazała się jednak zwolnieniem. Gdy Marta, dostała telefon z wezwaniem do agencji, bo dowiedzieli się, że poznała Onew, martwiła się, że zakończy się, to końcem jej pracy tam.
- Byłam dzisiaj w agencji i powiedzieli mi, że babeczki, które zrobiłaś i które ja feralnie zostawiłam, przez przypadek, spodobały się i zasmakowały Shinee! - odłożyła szybko reklamówkę na stolik kawowy, siadając się obok przyjaciółki na obszernej sofie.
- Co?!
- Ale, to tak im zasmakowały, że poprosili menadżera, aby poprosił, o numer tej osoby, albo o spotkanie, bo prawdopodobnie planują zlecenie w związku z tym! - Ola, siedziała z szokiem namalowanym na twarzy. Nie mogła, w to wszystko uwierzyć. Była nawet zdziwiona faktem, że wszystko zrozumiała, bowiem Marta, mówiła wszystko szybko i chaotycznie.
- O kurde... Ale...
- Cudownie, prawda?! Istnieje szansa, że dostaniesz zlecenie i! Może uda się poznać chłopaków!- wtuliła się mocno w blondwłosą przyjaciółkę, ściskając ją przy tym mocno, a raczej nie za mocno, aby jej czasem przez przypadek nie udusić.
- To chyba nie dzieje się naprawdę. - szepnęła, szczypiąc się palcami w wierzch dłoni. - Marta, jak nic żartujesz sobie! W tym momencie przestań, bo robisz mi już nadzieję. - gromiła groźnym wzrokiem przyjaciółkę, przygotowując dłoń, aby ewentualnie trzepnąć w ramię kumpelę, za te zgrywanie się.
- Ale, ja mówię prawdę!
- Serio?
- Serio! - Ola, słysząc to, zaczęła wykonywać swój ''taniec szczęścia'', a co miała zrobić Marta, jak nie przyłączyć się od niej? 
- No i co zgadzasz się, aby się z nimi spotkać? Znaczy z menadżerem, ale kto wie, czy później, nie spotkamy się też z Shinee! - pisnęła podekscytowana, aż uszy zabolały ich obojga.
- No pewnie, ale wiesz co? Weź daj im swój numer, albo mój i się wtedy umówimy same z menadżerem. Przecież nie będziesz zawracała głowy agencji, aby specjalnie umawiali cię na, to spotkanie. - radziła blondynka, rozsiadając się wygodniej na sofie.
- Racja... To ja zaraz zadzwonię do pani Park i jej powiem, aby dała im mój numer. W razie co, to będzie bezpieczna opcja.
- Ok. - Ola, westchnęła ze szczęściem wymalowanym na twarzy. Jej wzrok spoczął na dużej reklamówce, wypełnionej czymś po brzegi. - A co tam kupiłaś ciekawego?
- No, jak to co ? Soju trzeba to oblać!
- Do porzygu?! 
- Nie przesadzasz czasem? - Marta, burknęła, patrząc się na blondynkę krzywo.
- Nie, skoro, to taka okazja, to...
-
 A co mi tam! Do porzygu! - obie zarechotały wesoło, po chwili przygotowując wszystko do świętowania. Po wypiciu jednego kieliszka, brunetka zadzwoniła do swojej kierowniczki.




*




W poniedziałek rano, około godziny dziewiątej, zadzwoniła komórka Marty. Akurat ogarniała w mieszkaniu, w którym mieszkała wraz z Olą, i była ciekawa, kto dzwoni, o tak wczesnej porze. Spojrzała na wyświetlacz i ujrzała obcy numer. Serce zabiło jej nienaturalnie szybciej, gdy przeczuwała, kto to może być.
- Halo?
- Dzień dobry, z tej strony Kim Woobin, menadżer Shinee. Dzwonię odnośnie sprawy z babeczkami.
- Oh, dzień dobry. Tutaj Marta _____.
- Pani Park mi wszystko powiedziała, że babeczki zrobiła twoja przyjaciółka, ale podała mi twój numer, aby wszystko odbyło się pewnie i bezpiecznie.
- Tak, poprosiłam ją, o to. Nie chciałam stwarzać więcej problemów. - głos brunetki brzmiał na pełen pokory.
- W porządku. Pani Park, mocno deklaruje, że twoja tajemnica nie ujrzy światła dziennego. Liczę na to, że ona, jak i ja nie zawiedziemy się tym przekonaniem. - głos mężczyzny brzmiał na nieco srogi, ale można było też wyczuć nutkę dobroci.
- Oczywiście, że nie!
- Czy byłaby możliwość spotkania się dzisiaj z tobą i twoją przyjaciółką? Ponieważ mamy sprawę do was, a raczej moi chłopcy. - Marta, słysząc słowo ,,chłopcy'', zarumieniła się nieco, wyobrażając sobie całą cudowną lśniącą piątkę, która prosi, o te przepyszne babeczki. Mało brakowało, aby się zaśmiała, gdy fantazja nieco ją jednak poniosła.
- Myślę, że tak. O, której godzinie?
- Może być, o szesnastej?
- Pewnie! - odparła nieco nazbyt entuzjastycznie, co wywołało ciche westchnienie po drugiej stronie połączenia.
- Dobrze, wyślę ci jeszcze wiadomość SMS, odnośnie miejsca spotkania. Do zobaczenia.
- Dobrze, to do zobaczenia. - odparła i gdy była już pewna, że połączenie zostało zerwane, pisnęła wniebogłosy, wyginając się na lewo i prawo, w formie tańca zwycięstwa. Mało brakowało, a nabawiłaby się jeszcze jakiejś niechcianej kontuzji, od tej euforii.
Marta, przekazała wszystko Oli, więc przed szesnastą obie udały się do miejsca spotkania. Była, to skromna restauracja, gdzie nie było zbyt wiele osób. W pomieszczeniu panował półmrok, więc klimat w niej, był w sam raz na spotkania biznesowe. Dziewczyny znalazły bardziej odosobnione miejsce, jak poprosił menadżer w wiadomości, w której podał miejsce spotkania. Poprosił też, aby obie ubrały czerwone sukienki, aby łatwiej i szybciej było mu je rozpoznać.
Obie zamówiły po soku do picia, i czekały. Czas mijał, było chwilę po szesnastej, a nikogo nie było. Dziewczyny stwierdziły, że poczekają jeszcze z pół godziny, bo zapewne były ogromne korki, i dopiero sobie pójdą. Nastała w końcu szesnasta dwadzieścia, a one piły już kolejny sok z rzędu, nie chcąc siedzieć na darmo i zajmować bez sensu wolne miejsce.
- I gdzie on jest? Może nas wykiwał, albo sobie z nas bekę kręci? - westchnęła Ola, upijając łyk soku pomarańczowego. Miejsce, które zajęły, nie bardzo pozwalało, na ujrzenie tego, kto wchodzi do budynku, a kto wychodzi.
- Raczej nie, jak z nim rozmawiałam przez telefon, to wydawał się być rozsądną i odpowiedzialną osobą
- Marta, proszę cię, przestań być taka naiwna. - Ola, popatrzyła na nią z troską, nie chcąc, aby jej przyjaciółka, w zły sposób odebrała jej słowa. - Co ty możesz wiedzieć, o człowieku, którego nie widziałaś na oczy, a tylko rozmawiałaś przez telefon?
- No w sumie niewiele... - westchnęła i nagle usłyszała dźwięk świadczący, o tym, że dostała wiadomość. Chwyciła telefon, patrząc kto napisał.
- Kto, to?
- Menadżer...
- Co napisał?
- Przepraszam was bardzo, ale nie dam rady dzisiaj przyjść na spotkanie. Wysłałem, więc na nie kogoś innego. Mam nadzieję, że nie będziecie złe i zszokowane, i dochowacie kolejny raz tajemnicy.
- Co to ma znaczyć, że nie będziemy złe i zszokowane, i dochowamy kolejny raz tajemnicy? - Ola, uniosła nieco brew ku górze, wzdychając po chwili cicho. Zaczynała mieć już powoli dość całej tej dziwnej sytuacji.
- Nie wiem... - westchnęła brunetka, wpatrując się w dalszym ciągu w wiadomość. Nagle obie zauważyły, że dwóch nieco zamaskowanych mężczyzn podeszło do ich stolika.
- Marta i Ola? - zapytał jeden z mężczyzn, widocznie puszczając do Marty, oczko. Ta rozpoznała skądś ten głos i wymowę jej imienia.
Co do cholery...?
- Um, tak? - odparła nieśmiało Marta.
Mężczyźni słysząc zadowalającą ich odpowiedź, przysiedli się i odsłonili na chwilę swoje maski, aby ukazać im swoją tożsamość. Obie popatrzyły na tajemniczych mężczyzn, czując prawdopodobnie nadchodzący zawał na to, co widziały przed sobą. Ledwo co, powstrzymywały się też od piśnięcia.
- Nie wierze w to, co widzę... - odparły obie kobiety, w tym samym momencie.





<><><><><><><><>KONIEC<><><><><><><><>
Kto przyszedł na spotkanie zamiast menadżera ? , i co zszokowało Martę i Ole o tym dowiecie się w następnym odcinku ;)

3 komentarze:

  1. Genialne ;) Czekam na dalsze rozwinięcie akcji. Ciekawe kto przyjdzie zamiast menedżera. Nie mogę do doczekać się kolejnego odcinka :D

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. ŚWIETNE ŚWIETNE jeszcze raz ŚWIETNE X3
    Onew Condition hahaah XD padłam na tym <3333
    Uwielbiam pierwszy rozdział, a to co dopiero będzie z następnymi częściami? ~ X3

    OdpowiedzUsuń