Na miejscu przywitała ich cała paczka, wyczekująca z niecierpliwością ich powrotu. Sujuna, z Gongchanem, też nie mogli przegapić takiej okazji i cieszyli się, że akurat dziś mieli wolne od pracy.
Mimo, iż wszyscy byli pewni, że Marta, zgodzi się wyjść za mąż, za Choi, to i tak każdy wyczekiwał nowiny z niecierpliwością. Dlatego też, jak tylko się pojawili, zostali wręcz osaczeni przez Kibuma, Taemina, Sujunę i Gongchana. Onew, również miał ochotę się wyrwać do przodu, ale postanowił zachować spokój, jak jego ukochana, i dać więcej przestrzeni przyjaciołom. Był liderem, jakiś przykład powinien był czasami od siebie dawać, prawda?
- Halo, rozejść się! Dajcie im chociaż...
- Ty naprawdę się zgodziłaś! O mój boże! - wrzasnął wniebowzięty Kibum, przerywając tym wypowiedź lidera.
- Oszaleję kiedyś z nimi... - westchnął i również poszedł się przywitać i pogratulować parze dobrej nowiny.
Wieczór wszyscy spędzili na rozmowach. Marta, wychwalała ciekawy pomysł na zaręczyny. Jazda motocyklem spodobała jej się na tyle, że zaczęła marzyć, o jakimś własnym. O ile jakiś znajdzie dla takich maluchów, co ona... Swoim pomysłem zainspirowała również i Olę, która żartobliwie zasugerowała, że mogą złożyć się na jeden, wspólny.
W pewnym momencie skończyło się soju i niektóre przekąski. Marta, wstała z sofy i podążyła do kuchni, aby donieść wszystkiego. Kiedy Olka, wstawała z gotowością pomocy, Kim wyprzedził ją mówiąc, że się tym zajmie. Nakłonił ją, by się z powrotem usiadła i nie zawracała sobie głowy. Blondynka uśmiechnęła się czule, pozwalając na chwilę prywatności dla niego i Marty. Wiedziała, że również są dla siebie ważni. Traktowali siebie, jak pewnego rodzaju rodzeństwo, którego oboje nie posiadali. Kłócili się, kochali po przyjacielsku i jeden za drugiego wskoczyłby w ogień.
Marta, odwróciła się w stronę mężczyzny, wyciągając z szafki dwie butelki soju. Czując się bardziej, niż obserwowaną, skinęła głową z aprobatą, aby tylko te kocie oczy, przestały świdrować ją wzrokiem słodkiego dziecka. Kim zaś, sięgnął po pustą już miseczkę ryżu i zaczął nakładać jedzenie do naczynia. Panowała między nimi dość dziwna cisza, co rzadko się zdarzało.
W pewnym momencie, to co trzymał w dłoniach, odłożył na wyspę kuchenną i odwrócił się do przyjaciółki, która stała do niego tyłem.
- Maluszku?
- Hmm? - gdy dziewczyna na niego nie spojrzała, zabrał szklane butelki soku pomarańczowego z jej dłoni i odłożył na czarnym blacie. Następnie odwrócił ją w swoją stronę, trzymając jej ramiona. Zielone tęczówki popatrzyły na niego zaskoczone.
- Ciesze się, że się zgodziłaś. - przytulił nagle do siebie przyjaciółkę, starając się nie robić tego za mocno, aby czasem jej nie udusić. Choi i tak już lustrował ich uważnie, jakby w oczach miał jakąś przeklętą miarę.
- Jemu, to chyba nigdy nie przejdzie przesadzanie z tą zazdrością. - fuknął bardziej do siebie pod nosem, niż do dziewczyny.
- Huh?
- Nic, nic.
Przecież, to było już przesądzone! Marta, miała być jego, więc chyba nikt już nie rozumiał, dlaczego Minosz, nadal miewał dni zazdrości.
Przyjaciele odsunęli się od siebie, patrząc na siebie z lekkimi uśmiechami. Oczywiście Kibum, nie byłby sobą, gdyby nagle nie zaczął wytykać w opryskliwy sposób swojego języka, w stronę rapera. Widząc większe naburmuszenie żabiego spojrzenia, dodatkowo uśmiechnął się chytrze i na nowo przytulił brunetkę do siebie. Wręcz specjalnie odwrócił ich tak, aby ta była tyłem do salonu, a on mógł z satysfakcją patrzeć w gromkie spojrzenie hebanowych oczu Choi. Kibum, musiał przyznać, że za każdym razem bawił się znakomicie, grając na nerwach kumpla po fachu.
- Ok Divo, wystarczy już, bo Choi zaraz mi tam spłonie przez ciebie. - dziewczyna zaśmiała się, odsuwając się od mężczyzny. Zauważyła, że spoważniał i przyglądał jej się przez chwilę z uwagą. Jego poważna mina, aż wywołała lekkie ciarki na jej ciele.
- Co? Mam coś na twarzy? - panicznie ocierała palcami okolice oczu i kącików ust, na których najczęściej widniały jakieś niespodzianki. Jak nie rozmazany tusz do rzęs, to ślady po jedzeniu w kącikach ust.
- Będziesz przy nim naprawdę szczęśliwa maluszku.
Może Marcie, się to wydawało, ale miała wrażenie, że głos Kim nieco drży, a oczy zaszły lekką szklistą powłoką. Raczej nie była, to wina święcących się w kuchni listw ledowych, nadających pomieszczeniu półmroku.
- Gratuluję wam. - jego oczy jakby smutno na nią patrzyły, a jej do głowy ponownie przyszła myśl, że nadal ją oszukuje, że nic do niej nie czuje, że jej nie kocha. Uśmiechnęła się czule, od razu wyrzucając z głowy, to podejrzliwe myślenie i zwątpienie, w dawne słowa przyjaciela.
- Dziękuję Bumi. - westchnęła, wtulając się mocno w drobne ciało mężczyzny. Przymykając powieki, starała się uspokoić i nie dopuścić do pojawienia się łez. Nie wiedziała dlaczego, ale czuła ogarniający ją smutek. Może, to ze strachu, że ich przyjaźń przez, to wszystko osłabnie? - Mam nadzieję, że na czele z Olą, wyświadczysz mi tą przysługę w wyborze sukni ślubnej. - odparła dość cicho, nieco niepewnie, bojąc się, czy nie urazi takimi słowami przyjaciela. Nie chciała tego. Po tym wszystkim co przeszli, Kibum, całkowicie inaczej ją traktował, niżeli na samym początku. Ich relacja wydawała się być lepsza i silniejsza. Widocznie przyjaźń służyła im lepiej, niżeli próba podjęcia się związku.
Popatrzyła prosto w szkliste, hebanowe spojrzenie kocich oczu, przeczesując niesforny kosmyk z jego czoła. Uśmiechała się czule, jak często robiła, to w jego towarzystwie.
Marta, chyba miała dla każdego przydzielony dany uśmiech, bo do każdego uśmiechała się w czuły, ale tak bardzo inny sposób.
- Oh, będę zaszczycony! - pisnął podekscytowany, ponownie przytulając przyjaciółkę. Szybko otarł uronioną łzę z policzka, przywdziewając już na ustach szeroki i szczery uśmiech, To uspokoiło lekkie podejrzenia dziewczyny.
- To się cieszę Bummie. Ola, jest niezastąpioną przyjaciółką i siostrą, a ty niezastąpionym przyjacielem i bratem. Jesteście dla mnie niczym rodzeństwo, którego nigdy nie miałam.
- Halo, a co z nami? - burknął z udawanym oburzeniem Onew, jak zawsze mając pełną buzię jedzenia.- My, to chyba od przysłowiowej macochy jesteśmy. - Taemin, stanął przy swoim hyeongu, cmokając również z udawanym oburzeniem. Długo jednak tej powagi nie wytrzymał, chichocząc cicho w zwiniętą w pięść.
- Oczywiście, że tak! Ja jestem jej numerem uno! - klatka piersiowa Kluczyka wystrzeliła z ogromną dumą do przodu.
- Chyba w snach Divo. To ja jestem jej najlepszym przyjacielem.
- Kochankowie się nie liczą Żabko. - Kibum podszedł do stolika, odstawiając naczynia z jedzeniem. - Odkąd jesteście razem, wasza przyjaźń przerodziła się z przyjacielskiej, w tą romantyczną.
- Ekhem, pragnę zaznaczyć, że to nie wy, a ja byłam pierwsza. - fuknęła Olka, patrząc na nich z uniesioną brwią.
- Prawda. - Marta, zawtórowała jej, obejmując ją ramieniem i całując czule w bok policzka. Następnie dała całusa w głowę małemu Jonghyunowi, który siedział na udach mamy. Był mocno zaintrygowany tym co się działo dookoła.
- To nie fer! - rozbrzmiały się oburzone głosy dwóch raperów, co sprawiło, że reszta zaczęła się z tego śmiać.
*
Choi na samą myśl, miał ochotę uśmiechnąć się szeroko tak, jak prawie robili, to rodzice Marty, zwłaszcza jej mama. Byli naprawdę sympatyczni.
Gdy jego dziewczyna mówiła mu, że jej rodzicielka jest jeszcze od niej nieco niższa, nie chciał w to uwierzyć. Znał niższe Koreanki od brunetki, ale sądził, że niższych Europejek już nie ma, niż ona sama. No chyba, że były to dzieci i młodzież...
Minho, był przekonany, że w Europie dziewczyny, czy kobiety, należą do tych wyższych, jak i mężczyźni. Jakże był zaskoczony, gdy słowa Marty, okazały się prawdą, a jej mama faktycznie była niższa od niej. Kobieta do tego była bardzo otwarta i przyjaźnie nastawiona do ludzi. Już, gdy tylko przekroczyli próg drzwi, wpierw przytuliła mocno swoją córkę, a następnie chciała Minho. Na szczęście brunetka uprzedziła go, o takiej możliwości, więc nie zareagował na to zaskoczeniem. Widząc jednak niepewność na twarzy niskiej kobiety, zachęcająco wyciągnął ręce na boki, pozwalając jej się do siebie przytulić. Zaśmiał się wesoło, gdy kobieta zrobiła, to ochoczo, mocno przyciskając do siebie.
Od samego wejścia do mieszkania czuł, jak małżeństwo przygląda mu się uważnie. Zapewne byli zaskoczeni faktem, że jak na Azjatę, to jest bardzo przystojny, wysoki, a jego oczy nie są mocno skośne, jak często, to bywało u innych jego nacji. Wiadomym było, jak sobie większa część świata kojarzy Azjatów, prawda? Niscy, skośnoocy, o ciemnej, ewentualnie nieco żółtej karnacji.
Nagle przez głowę Minho, przeszła pewna myśl: Czy wiedzą, jak się oboje poznali z Martą? Czy jednak zastanawiają się, skąd go wytrzasnęła? Przecież mimo okropnie długiej podróży, wyglądał niczym wycięty z jakiejś gazetki, o modzie! Musiał sobie przyznać rację, że dbanie, o swoją cerę, wychodziło mu tylko na lepsze.
Choi miał już przyjemność wcześniej poznać, to miłe i ciepłe małżeństwo, poprzez wideo rozmowę. Nawet kilka razy się udzielał, czy ochoczo witał, gdy nie miał czasu na dłuższą rozmowę. Jednak, to nie było to samo, co teraz. Na żywo.
Przy Marcie, cała rozmowa odbywała się w miarę łatwo. Nawet, aż tak nie dukał i nie prosił swojej narzeczonej, o pomoc z językiem polskim. Pomyślał sobie, jakby to było, gdyby został teraz sam na sam z przyszłymi teściami i musiał sobie jakoś poradzić? I nagle bum! Wydarzył się cud, a raczej obrót życia Minho, o jakieś sto-osiemdziesiąt stopni.
- Zaraz wracam. - nie zdążył dobrze tego usłyszeć z ust ukochanej, a już siedział sam z teściami, w niedużym salonie. Odwrócił szybko głowę w stronę przedpokoju, a następnie skierował ją ponownie na nieco starsze małżeństwo, wdychając cicho pod nosem.
No tak, jego ukochana wybyła za potrzebą do łazienki.
Minho, zastanawiał się, jak bardzo mocno widać teraz na jego twarzy zmieszanie i lekkie przerażenie. Serce waliło mu tak mocno, że echo jego bicia odbijało się w jego uszach i miał nadzieję, że tylko on, to słyszy, i nikt więcej.
Rodzice Marty, uśmiechali się serdecznie w jego stronę, starając się nie wpatrywać w niego nonstop. Jednakże złapanie kontaktu wzrokowego, było pierwszym krokiem, do rozpoczęcia rozmowy. Mimo, iż zdążyli zamienić już kilka słów ze sobą, to Koreańczyk miał wrażenie, że ani on, ani rodzice miłości jego życia, nie bardzo wiedzą, jaki temat zacząć. Może też bali się, że nie zrozumieją polskiego z jego ust? Owszem, nieco kaleczył wymowę, ale starał się, naprawdę się starał udzielać i do tego pilnie się uczył w wojsku i po wyjściu, aby móc się mało wiele dogadać.
- Minho? - odparła nieśmiało kobieta, jakby bojąc się, czy aby nie przekręciła wymowy jego imienia. Marta, uczyła ją tyle razy, jak i jej męża, jak mają poprawnie wymawiać owe imię. Nie zawsze im, to wychodziło, ale praktyka czyni mistrza, prawda?
- Tak? - Choi, również zerknął na przyszłych teściów z szerokim uśmiechem, niczym jakiś zaprogramowany robot. W głowie już zaczął układać jakieś proste słowa po polsku, w razie gdyby musiał bardziej wysilić się z rozmową.- Zjedz coś sobie, śmiało! - niebieskooka kobieta, uśmiechała się szeroko, zachęcając gestem dłoni, do poczęstunku. - Śmiało, nie wstydź się. Pewnie oboje jesteście głodni i zmęczeni, po takiej podróży... - hebanowe tęczówki niczym rozbiegane, zerkały raz na jedną, a po chwili na drugą twarz. Raper od samego przyjazdu, musiał się nie raz powstrzymywać, aby ciągle się nie kłaniać w ich kierunku, jak to było w zwyczaju w Korei. Powód był prosty - w Polsce tego starsi nie wymagali, a wręcz mogli sami czuć się nieco dziwnie, że ktoś im się kłania.
No właśnie, podróż...
Faktycznie odczuwał zmęczenie tak długą podróżą i lekki głód. Coraz bardziej zaczęła mu się udzielać ośmiogodzinna zmiana czasu i fakt, iż w Polsce właśnie dochodziła osiemnasta.
Cała ich podróż odbyła się bardzo podobnie do tej Onew i Oli. Też mieli oboje ochronę, gdy tylko dotarli na lotnisko w Incheon. Lądując w Gdańsku, oboje odczuli większą ulgę, że niechcianych fanów nie będzie dookoła i z zasłoniętymi twarzami przez maseczki, ruszyli po wynajem auta na te kilka dni pobytu w Polsce. Równie dobrze mogliby dojechać pociągiem do rodzinnego miasta Polki, ale woleli nie kusić, jak na razie spokojnego losu i ryzykować przyłapaniem przez jakiegoś fana. Po ostatniej akcji z fankami, bywali stokroć bardziej ostrożniejsi, niż wcześniej.
- Dobrze, dziękuję. - odparł miłym tonem, sięgając po bigos, który zasmakował mu od samego początku, gdy tylko spróbował go po raz pierwszy. Dodał do tego trochę ryżu, który pewnie specjalnie dla niego ugotowali i jakiejś surówki. Zrobiło mu się miło, a tym bardziej, jak tylko wsunął do ust nieco jedzenia. Było przepyszne!
Jedzenie smakowało mu nawet lepiej niż to Marty, ale nie musiała przecież, o tym wiedzieć, prawda? To będzie jego mała słodka tajemnica.
W salonie ponownie nastała cisza. Marta, nadal nie wracała z łazienki, więc ledwo co przełykał kolejny kęs. W myślach odmawiał kolejne prośby do niebios, aby wróciła w końcu do nich wszystkich. No, bo ileż można siedzieć w tej łazience, prawda?
- Utopiła? - raper odparł wpierw pytająco, próbując sobie przypomnieć znaczenie słowa.
- No wiesz, że umarła w wodzie na przykład. To takie powiedzenie.
- Głupoty gadasz już! Idź lepiej zapalić na ten balkon, bo chłopak zestresował się przez ciebie. - rodzicielka Marty, zaczęła nagląco machać jedną z rąk w stronę męża. - Minho, nie słuchaj go, on tak tylko żartuje. - naburmuszyła się nieco. Wtedy, to do Minho, doszło. Znaczenie słów teścia. Zaskoczony podniósł się z krzesła na równe nogi, nie myśląc już, o dalszych słowach teściowej, że to tylko żarty.
- Omo! Jak, to utopiła?! Ona nie może! - krzyknął w przerażeniu.
Ojciec Marty, zaśmiał się nieco nerwowo, nie sądząc, że przez taki żarcik wywiąże się nieporozumienie. Zrobiło mu się nagle miło, że ten facet, tak bardzo martwił się, o jego jedyną córkę. Już chciał coś dodać, gdy jego przyszły zięć wstał gwałtownie od stołu, z nadal przerażonym wyrazem twarzy.
- Kochanie, spokojnie... - przyszła teściowa chwyciła go za ramię, gdy chciał kierować się już do łazienki. - Mąż tylko...
- Ona nie może się utopić! Przecież ma zostać moją żoną!
W salonie nastała głucha cisza. Ojciec Marty, spojrzał zaskoczony na rapera, który oddychał nierównomiernie, jak jakieś zdziczałe zwierzę, a następnie na swoją żonę. Ta wpatrywała się, to w niego, to w Choi w osłupieniu. Wtedy zrozumiał, że się nie przesłyszał. Ten Koreańczyk, właśnie nazwał Martę, swoją przyszłą żoną.
- Chwila... Jak, to żoną? - kilka bruzd pojawiło się na czole starszego mężczyzny. Jego żona zaś siedziała blada, jak ściana, chyba nie wiedząc, czy ma płakać, uśmiechać się, czy być zła, że córka, o niczym im nie powiedziała. No bo przecież, jak tak mogła, prawda? - Ja naprawdę muszę zapalić...
Minho, wpatrywał się w nich równie zaskoczony. Do niego również doszło, co zrobił i to przez głupie niezrozumienie polskich powiedzonek.
Westchnął ociężale, gładząc się dłonią po karku. Czuł, że musi wziąć sprawy w swoje ręce. Tym bardziej, że rodzice Polki nadal nie wiedzieli, o dobrych nowinach.
Przed przylotem tutaj, oboje stwierdzili, że osobiście powiedzą swoim rodzicom, o zaręczynach. Chociaż rodzice Minho, już wiedzieli, o jego zamiarach, to i tak byli wniebowzięci, gdy wraz z Martą, złożyli im wizytę kolejnego dnia, z dobrymi nowinami. Następnie przyszła pora na rodziców brunetki. Tutaj była nieco trudniejsza sytuacja, jeśli chcieli wyznać wszystko osobiście. Musieli przylecieć ponad siedem tysięcy kilometrów, aby uszczęśliwić drugą parę rodziców swoją nowiną.
Choi czując silniejsze bicie serca, odsunął się od stołu i stanął przed nim, nisko się kłaniając.
- Chciałbym państwa prosić, o...
- Minho, co ty robisz? - zapytała w pewnym momencie Marta, przerywając tym wypowiedź bruneta. Wypięta w jej stronę zgrabna pupa rapera, napawała jej oczy nieziemskim widokiem. Potrząsnęła głową, aby nie fantazjować na jej punkcie. Skrzyżowała ręce na piersi, patrząc na wszystkich z nieco uniesioną brwią do góry. Była ciekawa, co ten przystojny dryblas wymyślił, a raczej, o co chciał ich prosić?
- Ja nic nie wiem, ale... On nazwał cię chwilę temu przyszłą żoną. Chcesz, a raczej chcecie nam, o czymś powiedzieć? Jakieś zaręczyny, czy coś? - ojcowski śmiech, rozniósł się po niedużym salonie. - Przez was, to chyba wypalę na raz z pięć papierosów.
- Jesteś w ciąży?! - wystrzeliła nagle kobieta, ponownie nie wiedząc, jak się zachować. Na nowo miała ochotę płakać, śmiać się i czuć się obrażona.
- Co?! Nie! - Marta, jęknęła cierpiętnico, bowiem nie tak, to sobie wszystko wyobrażała. Jej zgromione spojrzenie zlustrowało teraz Minho. Widziała, jak wręcz od razu poczuł siłę jej spojrzenia, unikając go, niczym małe dziecko, które coś zbroiło.
- Minho... coś ty nabroił?
- Hę? - Marta, uniosła jedną brew ku górze. - Dobra, nie ważne. Usiądźmy i wszystkiego się dowiecie. - westchnęła, mimo wszystko uśmiechając się nieśmiało. Gdy już wszyscy siedzieli na swoich miejscach, poczuła, jak Minho, obejmuje pod stołem jej prawą dłoń, na której widniał pierścionek. Przez chwilę naszła ją myśl, jakim cudem oni tego nie zauważyli? Może dlatego, iż pierścionek, był bardzo delikatny i skromny? W końcu oboje poinformowali rodziców, o dobrych nowinach.
- O matko! Naprawdę?! - dodała z radością mama brunetki. - Niech no cię przytulę! - wstała od stołu i jak to ona, nie krepując się niczym, objęła w pasie zaskoczonego rapera, który też zdążył wstać. Choi nie wiedząc do końca co robić, zaśmiał się nieco nerwowo, nieśmiało obejmując, o wiele niższą kobietę.
To w ogóle możliwe?
- Minho? To, o co w końcu chciałeś prosić moich rodziców?
- Chciałem prosić ich, o błogosławieństwo. - wypalił nieco łamaną polszczyzną, czując uważne spojrzenie pary jasnych oczu na swojej osobie. Był wręcz pewien, że ci są zaskoczeni jego postawą i słowami.
- Błogosławieństwo? - zawtórowała mama Marty. - Oh, moi kochani, oczywiście, że je dostaniecie! - śmiejąc się wesoło, objęła dwójkę młodych ludzi. Po chwili zrobił, to i starszy mężczyzna.
- To ja idę w końcu zapalić... Może, sześć papierosów starczy. - odparł na co wszyscy zaczęli się z tego śmiać wesoło.
- Gdybyśmy cokolwiek wiedzieli, to zapewne ty również.
- A może hyeong planuje od nas odejść?
- Nawet tak nie żartuj smarkaczu! - burknął Kim. - Już wystarczy, że... Jonghyuna z nami nie ma. - każdy spuścił na chwilę wzrok, wracając wspomnieniami do tego tragicznego wydarzenia. Minęły prawie dwa lata od tragedii, ale nadal każdy odczuwał pustkę, spowodowaną brakiem Kim Jonghyuna.
- Dobra, jestem! - Lee wręcz wybiegł z sieni, do łączenia kuchni z salonem. Był, jak zawsze szeroko uśmiechnięty i nieco zbyt frywolny, jak na swój wiek. Chociaż, kto by tam na to patrzył? Ważne, że czuł się wiecznie młody, prawda? - Sorka, że zawracam wam głowę, ale to naprawdę ważne. - Jin, nagle spoważniał, stając przed chłopakami. Zacisnął usta w wąską linię i popatrzył nieco smutno na siedzących na sofie Taemina i Minho, a następnie na Kibuma. Ten ostatni, zajmował miejsce w dużym fotelu, siedząc tak, jak na divę przystało. Jedną nogę miał założoną na drugą, a przedramiona oparte były na podłokietnikach.
- Coś się stało z Olą? Jonghyunem?
Tae, wyrwał się nagle na równe nogi, reagując nazbyt poważnie, niż powinien, co nie umknęło uwadze liderowi grupy. Zignorował jednak dziwne myśli w głowie, tłumacząc to tym, że Taemin, to przecież też przyjaciel Oli. Chociaż nadal nie był pewien, czy na pewno, bowiem relacja tej dwójki, bywała czasami skomplikowana. No i każdy mądry wie, że nie jest tak łatwo się odkochać. Cóż, młodszy Lee zawinił, więc tak, jak i Kibum, musiał zapomnieć i ułożyć sobie życie z kimś innym.
- Na szczęście nie, ale fakt, ta dwójka ma ze sobą co nieco wspólnego z tym, co zamierzam wam przekazać. - wszyscy w pomieszczeniu popatrzyli po sobie, prócz Jinkiego, kierując w końcu wzrok na niego. - Mam upatrzone czteropokojowe mieszkanie, niedaleko nas. Zamierzam je kupić i przeprowadzić się tam razem z Olą i Jonghyunem. - Tae i Kibum, siedzieli z minami pełnymi szoku. Tylko Minho, siedział z zamyślonym wyrazem twarzy, jakby sam nad czymś się zastanawiał.
- Wybacz Kibum, ale moja sytuacja jest już inna, niż wasza. Założyłem rodzinę i potrzebujemy razem z Olą, mieć swój własny kąt. No wiesz, więcej prywatności i tym podobne.
- No tak, bo akurat tak często tutaj jesteśmy, że nie macie prywatności! Co ty za głupoty opowiadasz? Ola, z Martą, mieszkają tutaj częściej, niż my i nie narzekają!
- Tak, ale jak powiedziałem...
- Może od razu odejdź jeszcze z zespołu?! Bo tutaj tym bardziej prywatności nie masz! - Key był tak zaślepiony swoją złością na lidera, że nawet nie zauważył, że nieświadomie sprawił mu tymi słowami przykrość.
Minho, wstał i podszedł do Kibuma. Chwycił go za ramiona, aby nad nim zapanować. Dwoje hebanowych oczu, wpatrywało się w siebie stanowczo, bez mrugnięcia okiem.
- Kibum, przestań zachowywać się, jak dzieciak i zrozum, że w życiu Jinkiego, nadszedł czas na odcięcie pępowiny.
- A Ty coś taki poważny się zrobił?! Może ty też się wyprowadź, bo przecież zaraz stworzycie z Martą, kolejną rodzinę w naszej ekipie! - Kim wyswobodził się spod silnych rąk Choi, odpychając je od siebie. Odszedł kilka kroków, poprawiając swoją fryzurę. Mierząc tygrysim wzrokiem drugiego rapera, marszczył przy tym groźnie czoło. Nagle dojrzał dziwnie smutny wyraz twarzy rapera i spoważniał. W końcu, to do niego doszło... - Chwila moment... Co to za mina Choi? - skierował na niego palec wskazujący, chcąc się upewnić swoich podejrzeń. - No nie mów, że ty...
- Co? - Taemin i Jinki, krzyknęli równocześnie.
Wszyscy skierowali wzrok na Choi, który siedział spokojnie, patrząc na nich tym smutnym, żabim wzrokiem.
Nie chciał ich ranić, a tym bardziej wywoływać pewnego rodzaju zawodu i żalu. Jednak, czuł w głębi serca, że tak to się skończy. To było bardziej, niż pewne, że jeśli Onew, wyleci z ich gniazdka, to raper zrobi to zaraz po nim.
- Chwila moment, to prawda Minho? Też masz w planach wyprowadzkę? - lider zmarszczył czoło, kalkulując sobie, to wszystko. Aż przysiadł, nie będąc w stanie z tego wrażenia dłużej stać na nogach. Tego, to nawet on sam się nie spodziewał. Był pewien, że tylko on zszokuje wszystkich, a tu proszę bardzo Choi Minho, chyba zgrał się z nim w telepatyczny sposób, wpadając na taki sam pomysł, co on. Rozumiał jego decyzję, bowiem zapewne kierował się takimi samymi powodami, co on. Nie jeden raz rozmawiał z Minho, o rodzinie. Ten również chciał już mieć dziecko z Martą, bowiem bardzo je kochał i uwielbiał. Jednak na razie wolał poczekać do ślubu i zapewnić dach nad głową sobie i Marcie.
- A może, to jest, to samo mieszkanie? - Minho i Jinki, przez chwilę wpatrywali się w siebie z pewnego rodzaju zaskoczeniem. Lider w końcu podał namiar na swoje przyszłe lokum, na szczęście rozwiewając narastającą panikę Minho. Tylko utwierdził go w przekonaniu, że śmiesznym trafem będą mieszkać bardzo blisko siebie. Jak się okazało, blok obok tego Lee, na obrzeżach Seulu. - Ale czad! Dobrze będzie mieć kogoś blisko siebie! - Lee, śmiejąc się razem z Choi, zaczęli przybijać sobie piątki, aż w końcu zamknęli się w niedźwiedzim uścisku, żartując sobie z zaistniałej sytuacji.
Nie myślał, o tym, że będą tutaj żyć wiecznie, jako zespół i przyjaciele. Wiedział, że w końcu dojdzie do momentu, gdzie każdy pójdzie w swoją stronę, mimo dalszego wspólnego koncertowania. Jednak Key... Żył marzeniami, o wspólnym życiu z przyjaciółmi. Żył tym, że nigdy się nie rozejdą, nawet posiadając drugie połówki. Widać było po jego wyrazie twarzy, iż właśnie dochodziło do niego, jak szczeniackie marzenie w sobie posiadał.
Marzenie, które nie miało racji bytu, a jeśli już miało, to tylko w konfiguracji osobnego życia z kimś innym. Jinki z Olą, i Jonghyunem, a Minho z Martą, i być może kiedyś ich dzieckiem, bądź dziećmi. Nie spodziewali się jednak z Taeminem, że nadejdzie, to tak szybko. Czy również będą musieli się przenieść do mniejszego domku, bądź mieszkania? Przecież tak naprawdę mieszkali w dormie tak niewiele czasu.
- Ola, wie?
- Tak, nawet sami szukaliśmy czegoś tu w okolicy, ale prosiłem ją, aby na razie nikomu nie mówiła, no prócz Marcie, bo wiadomo, to są psiapsiółki.
- A Marta? Wie, o twoich planach Choi?
- Nie, jeszcze nie, ale sądzę, że będzie zadowolona, gdy powiem jej, że będziemy mieszkać blisko Oli, i Jinkiego. - wyszczerzył się szeroko, wyobrażając sobie jej reakcję na jego niespodziankę.
- Nie, no ja z wami oszaleję! Dosłownie! Tae! Pieprzyć to! Też się przenosimy, obok nich! Będę ich dręczył za tę decyzję po kryjomu, do końca moich dni! - raper burczał głosem nieznoszącym żadnego sprzeciwu. Nie mógł przecież okazać, jak owa informacja go zabolała.
- Nie powiedziałem, że jesteście problemem Kibum.... - Lee zmierzył przyjaciela politurującym wzrokiem.
- Słucham? Minho, teraz to chyba ty sobie żartujesz? To wy się wyprowadzacie, więc powinniście wcześniej pomyśleć nad tym, co dalej ze mną i Taeminem. Ewentualnie powiedzieć nam szybciej, o swoich planach. Rozmawialiście już z menadżerem? On, o wszystkim wie?
- Ja tak i wyraził zgodę, bo halo ziemia, mam aktualnie rodzinę, więc potrzebuję nieco prywatności... - Onew, przekręcił z ironią oczyma. Wstał z miejsca i udał się do kuchni po dzbanek wody z cytryną i cztery szklanki. Po chwili wrócił do reszty, rozstawiając szklane naczynia przy każdym z nich i polał im wody. Może, to ich nieco uspokoi, zwłaszcza rozjuszonego Key.
- Minho, hyeong? A ty? - Tae, popatrzył na niego przyjacielsko. - Mówiłeś już, o swoich planach menadżerowi? - Minho, nieco zatkało po tym pytaniu, co nie umknęło przyjaciołom. Popatrzyli po sobie, w końcu wpatrując się w Choi.
- Ja... Dzisiaj mam zamiar mu, o tym powiedzieć. Bo, zaraz też stworzę rodzinę, prawda? Też chcę mieć z Martą, wspólne gniazdko. - odparł z westchnieniem.
Spojrzał w stronę lidera, jakby oczekując od niego jakiegoś wsparcia. Jinki, dojrzał minę Minho, i westchnął. Wiedział, że przyjaciel ma pewnego rodzaju rację. Nie mają jeszcze dziecka z Martą, ale samo małżeństwo jest oznaką założenia nowej rodziny, prawda?
Mieszkanie w tak licznej grupie zawsze było ciekawym doświadczeniem, jednak nie raz bywały dni, kiedy każdy potrzebował chwilę spokoju, prywatności. Zakładając rodzinę, potrzeba jej jeszcze więcej. Też nie zawsze każdy czuł się dobrze, gdy między Olą, a Jinkim, dochodziło do spięć, a tym bardziej między Martą, a Minho. Oboje byli głośni, czasami nieco dumni. Jeśli dochodziło do porozumień, to Ola, z Jinkim, załatwiali najczęściej sprawę rozmową. Marta, zaś z Minho... Tutaj wiele nie trzeba było mówić, aby każdy się domyślił, jak ta zdeprawowana dwójka się godziła.
- No tak, wy akurat potrzebujecie ogrom prywatności, migdaląc się tu i ówdzie. W sumie, tego na pewno mi nie będzie brakowało, gdy się wyprowadzicie z Martą. Aż uszy czasami pękają, gdy nie widzicie się za długo i puszczacie wodze fantazji w łóżku. - biadolił Key.
- Tak, jak wtedy, gdy was przyłaphawew... - Taemin, nie mogąc już słuchać tego pieprzenia Kim, zakrył mu usta dłonią. Jego hyeong nie musiał wszystkiego przypominać, bo wszyscy nazbyt dobrze wiedzieli, jak to wyglądało...
- Hyeong, wystarczy już. Poza tym, wbiłeś wtedy do pokoju Minho, hyeonga bez pukania, więc...
- Dobra, wystarczy! - warknął starszy Lee, mrożąc poważnym spojrzeniem wyniośle wpatrującego się w niego Kibuma. - Key, przestań już gwiazdorzyć, bo to robi się już na domiar irytujące. Jeśli naprawdę chcesz żyć blisko nas, to faktycznie możesz z Taeminem, wykupić mieszkanie niedaleko nas. Tylko wtedy bez tego dręczenia, jasne? Wystarczą mi sassaeng, gdy tylko odkryją, gdzie mieszkamy z Olą.
- A może, ja nie chcę się nigdzie przeprowadzać? Może mi tu dobrze? Tu jest tak spokojnie i cicho! Nie ma sassaeng! - Kibum, wstał z sofy, przechadzając się po całym salonie i holu z uniesionymi ku górze rękoma, niczym diva. Pokręcił się kilka razy dookoła, jakby chcąc pokazać, jak cudowne jest to miejsce. - A Ty Tae? Co myślisz?
- Też nie chcę się wynosić, ale jak będzie trzeba, to... No cóż, tak zrobię.
- Rany dzieciaku... Cofam chyba słowa, o tym, że wojsko zrobiło z ciebie mężczyznę... Powinieneś się zbuntować, jak ja! - maknae przekręcił na te słowa jedynie oczyma.
- Nie hyeong, nie masz racji. W tym momencie mam większe jaja od ciebie, bo nie zachowuję się, jak rozhisteryzowana baba. - każdemu opadła kopara, na słowa wypowiedziane przez Taemina. Zwłaszcza zatkało Kibuma, który wręcz zaniemówił.
- Rany Tae... - szepnął Minho, patrząc na maknae w ogromnym szoku. - Jakim cudem, taki język u Marty, mnie tak nie szokuje, jak u ciebie? Skoro jesteście w tym samym wieku? - Tae, wzruszył ramionami, nie uważając, że powiedział coś złego.
- Bo go znamy od dzieciaka Minho, dlatego. - westchnął Onew, upijając łyk wody ze szklanki. Spojrzał na osłupiałego Kim, chichocząc pod nosem. - Ah, cóż za cudowna cisza dla mych uszu.
- Spadaj... - fuknął Kibum, dochodząc już do siebie, po doznanym szoku.
Spodziewał się mniejszego buntu ze strony Kibuma, na wieści, o przeprowadzce jego i Jinkiego, ale cóż, on zawsze był i będzie rodzinny, więc to było zrozumiałe. Musiał, to wszystko po prostu przetrawić i przestać żyć w tej mydlanej bańce nadziei, że będzie z nimi wszystkimi żył pod jednym dachem, do przysłowiowej śmierci...
Całe
spotkanie z menadżerem nie do końca odbyło się na spokojnie. Mężczyzna na
wieści, o planowanej wyprowadzce nie tylko Jinkiego, ale i Minho, pobladł
niezdrowo, mrucząc pod nosem, że owa dwójka chyba pragnie wpędzić go do grobu. Odkąd
członkowie zespołu odzyskali możliwość wychodzenia na randki, przysporzyli mu
więcej atrakcji i stresu w życiu, niż przeżył przez całe swoje
czterdziestoletnie życie. Gdy byli w wojsku, wszelakie problemy
zniknęły. No może kilka razy pojawiły się artykuły, o Polkach, z wymyślonymi
historiami, które na szczęście dało radę nieco wyciszyć. Gorzej było z kilkoma krążącymi zdjęciami, jakie zostały im zrobione z ukrycia.
Menadżer z bladym wyrazem na swojej twarzy, przeszedł się kilka razy po swoim gabinecie. W końcu opadł bez sił na sofę, naprzeciwko zespołu nad którym trzymał pieczę. Jeszcze... Bowiem łapiąc się teatralnie za serce, oddychał ociężale i mruczał
dalej, że jak tak dalej pójdzie, to on naprawdę nabawi się jakiegoś zawału!
Kibum, oczywiście mruczał, że on i Taemin, to złoto, w przeciwieństwie do owej
dwójki, na co menadżer zmierzył go groźnym spojrzeniem. Kim walnął oczywiście
focha, a Lee siedział spokojnie, starając się nie łamać pod ostrym spojrzeniem
ich opiekuna. Każdy dobrze wiedział, że oni również naprzykrzyli się ich
menadżerowi.
Gdy menadżer ochłonął, rozmowa została kontynuowana, tym razem na spokojnie. W jej trakcie, zaczął rozumieć
decyzję owej dwójki, bowiem wiedział już bardzo dobrze, o planowanych ślubach. Drugim Oli i Jinkiego, jak i dwóch Marty i Minho. Chwilę dumał nad rozwiązaniem owej sytuacji. Gdy w głowie przejrzał wszelakie możliwe wybory, zarządził, że Taemin i Kibum, mogą zostać w dormie. Marta, wraz z Olą, również mogły przecież tam zamieszkiwać, gdy zespół będzie koncertować. Była też opcja ''ratująca życie'', gdyby któryś z chłopaków pragnął uciec od swojej drugiej połówki, chroniąc się przed dniem zagłady po jakiejś kłótni. Z tym ostatnim oczywiście żartował,
wywołując rechot u wszystkich zgromadzonych. Wiadomym było, że lepiej, gdy w
trakcie nieobecności mężczyzn, ktoś w dormie będzie urzędować. Zabezpieczenia
były tam regularnie sprawdzane, więc Polki mogły się tam czuć bezpiecznie,
będąc same.
Menadżer wyraził w końcu aprobatę na przeprowadzkę dwóch członków zespołu,
dając im tym zielone światło na kupno wypatrzonych mieszkań. Były one duże, czteropokojowe i
o dziwo w miarę dobrej cenie, jak na tak strzeżone osiedle. Składały się one z
salonu z kuchnią i trzema pokojami, do wykorzystania dla nich, przyszłych
dzieci, i gości. Pomieszczenie przeznaczone na łazienkę nie było za duże, ale
śmiało było w stanie pomieścić dość dużą wannę i inne potrzebne urządzenia i
meble.
Po zakupie wypatrzonych mieszkań, Minho z Jinkim, zarządzili, że przeprowadzą się dopiero po
ślubie w Polsce jednego, jak i drugiego z nich. W tym czasie, zamierzali zlecić
remont odpowiednim firmom wykończeniowym. Z pomocą projektantki wnętrz,
rozplanowali wystrój, trzymając się tego, co każdy z ich czwórki lubił, więc
ekipa mogła zacząć działać.
Mężczyźni mieli nadzieję, że efekt końcowy spodoba
się ich drugim połówkom.
- To tutaj? - Ola, popatrzyła zaskoczona na dziesięciopiętrowy budynek, obok
innych, wręcz identycznych. Przez to, że budynki w większej części były oszklone,
wywoływały złudzenie wyższych, niż w rzeczywistości. Większość
okien biegnących przez środek budowli było dużych, ale nie wszystkie. Były też i mniejsze, dodając
oryginalności budownictwu.
Między budynkami były ścieżki z kostki, a po ich bokach znajdowały się trawniki, średniej
wielkości zielone drzewa i krzewy, dodając całemu miejscu uroku. Całe osiedle
było dobrze strzeżone. Wszędzie były rozmieszczone kamery, a wysokie ogrodzenie
palisadowe miało chronić przed obcymi z zewnątrz. Poza tym, aby wjechać, bądź wejść na
teren mieszkalny, trzeba było otworzyć bramę na pilota, a w bloku przejść obok
portiera. Całe, to miejsce było przeznaczone bardziej dla osób sławniejszych,
aby mogły żyć w spokoju i bez namolnych fanów.
- Tak, podoba ci się? – Jinki, objął ukochaną ramieniem, całując czule bok jej
głowy. Jakim cudownym uczuciem było dla niego, móc okazać czułość ukochanej, bez węszących
paparazzi. Oboje mogli czuć się tak, jakby byli zwykłą mieszaną parą, zamieszkującą Seul. Chociaż i to wywoływało jeszcze w mieszkańcach pewnego rodzaju zainteresowanie.
Niestety nie było z nimi małego Jonga, bowiem pozostał dzisiaj z resztą zespołu ku namowom lidera. Chciał, aby w takiej chwili oboje mieli czas dla siebie.
- Tak, jest tutaj bardzo pięknie. – Ola, rozejrzała się dookoła, czując szybsze
bicie serca. Mniej więcej tak sobie wyobrażała, to osiedle z opowiadań Lee, gdy
tylko udało mu się je odnaleźć. Był wtedy taki nakręcony i szczęśliwy, że w
Seulu jest miejsce, w którym będą mogli czuć się, jak zwykli obywatele.
Praktycznie od razu zbombardował ją zdjęciami i informacjami, oczekując opinii. Niestety sława
Jinkiego, była udręką nie tylko dla niego, ale i blondynki, więc jeśli mieli
już się wyprowadzać, to tylko tam, gdzie zaznają nieco spokoju.
Gdy Lee, poinformował Olę, o zakupie wypatrzonego przez nich mieszkania, ucieszyła
się bardzo mocno z tego powodu, ale i zaznała smutku. Nie chciała opuszczać
dormu, bowiem dobrze jej się tam mieszkało, ale prywatność robi swoje. Zawsze
jest fajnie mieszkać z większą grupą, ale są dni, że pragniemy własnego
towarzystwa. Mieszkanie w domu zespołu, nie zawsze spełniało owe warunki. Zwłaszcza przez Kibuma, który potrafił włazić do czyjegoś pokoju bez uprzedniego pukania. Sytuacja, gdy wbił niespodziewanie do pokoju Choi, w trakcie igraszek z Martą, niestety nie zmieniła jego zachowania i frywolnego stylu życia.
- A w tym bloku obok, o którym ci opowiadaliśmy z Minho, będzie mieszkała ich
przyszła rodzinka Choi, także bardzo blisko nas. – Lee wskazał palcem budynek znajdujący
się praktycznie obok. Widać było po nim, jak bardzo z tego powodu się cieszy.
- Chyba tak, albo za dwa tygodnie będzie, bo jakaś inna firma miała się tym zająć.
- Myślę, że Marta, będzie zadowolona z takiej niespodzianki. Chociaż szczerze mówiąc Minho, jest słabym kłamcą i ona coś już podejrzewa.
- Naprawdę? Eh, nic się przed nią nie ukryje. – oboje zaśmiali się wesoło, na to stwierdzenie.
Ola, ponownie rozejrzała się dookoła. Uśmiechnęła się wesoło, widząc nawet plac zabaw dla małych dzieci. Na pewno przybędzie tutaj wraz z synkiem, jak tylko utwierdzi się w przekonaniu, że całe, to osiedle jest faktycznie tak bezpieczne, jak uważali wszyscy. Jak głosiło powiedzenie: Przezorny, zawsze ubezpieczony.
Małżeństwo w końcu ruszyło do odpowiedniego bloku, aby zobaczyć efekt końcowy remontów ich mieszkania. Lee nadzorował cały remont w wolnych chwilach, odpowiednio ukrywając swoją tożsamość, więc wiedział, czy praca idzie zgodnie z planem. Choi również miał stosować podejście przyjaciela, aby później nie było niejasności.
Witając się z portierem, podali mu dodatkowe dane osobowe, aby mogli dostać od niego specjalne karty i kod, dzięki którym będą mogli wejść do dalszej części klatki, gdyby go aktualnie nie było.
Mieszkanie znajdowało się na czwartym piętrze, więc mieli wybór, albo udać się schodami, albo podjechać windą. Wybrali drugą opcję. Może i pierwsza opcja była zdrowsza, ale podekscytowanie brało w górę.
- Gotowa? – zapytał podekscytowany Jinki, wyciągając kartę z kieszeni, kiedy stali już przed drzwiami do ich nowego domu. Nawet nie omieszkał poruszać sugestywnie brwiami, co wywołało u Oli, cichy śmiech.- Oczywiście! Jestem mega ciekawa efektów! Jednak troszkę ci podpowiedziałam.
- No wiem, wiem i mam nadzieję, że ci się spodoba. – Lee przesunął kartą po specjalnym czytniku i wpisał specjalnie przydzielony kod. Czytnik wydał melodyjny dźwięk i drzwi były już otwarte. Para weszła do środka, czując uderzający zapach świeżych mebli i ogólnego remontu. Zaczęli powoli przemieszczać się po całym mieszkaniu, zwiedzając każde z pomieszczeń. Było ono wykończone w nowoczesny, ale też klimatyczny, domowy sposób. W większej mierze rządziła biel, czerń i jasne drewno.
Po wyrazie twarzy Oli, było widać, że mieszkanie, jak i całe wykończenie, bardzo jej się podobało. Zwłaszcza te przestrzenne duże okna, które na szczęście dało się przysłonić ciemnymi roletami i długimi, ciężkimi zasłonami, gdy zapadnie zmrok.
Na podłodze, przy owych oknach, stało kilka dość wysokich i zielonych kwiatów w ozdobnych donicach. Sięgający prawie do sufitu regał, znajdujący się w salonie, posiadał kilka ułożonych książek i zdjęć, zachowując mimo to, dość minimalistyczny wygląd.
Biało-czarna łazienka, mimo swojej surowości, zachwycała swoją przytulnością. Być może, była to zasługa puchatego dywanu po środku, w kolorze ciemnego grafitu, białych latarenek, bądź wanny z kabiną prysznicową.
Dodatkowy wolny pokój, dla ewentualnych gości, był zaprojektowany w barwach bieli i drewna. Jedynie kilka sztucznych kwiatków przełamywało surowość barw.
Pokój Jonghyuna, był jedynym pokojem, w którym panował inny kolor. Był on jasnoszary, z dodatkami niebieskiego i błękitu. Do tego na ścianach wisiało kilka plakatów, z jego ulubionymi postaciami z bajek.
Sypialnia ze swoją stylistyką, nadal była pod znakiem zapytania dla zielonookiej.
Jak w każdym związku, były wzloty i upadki, ale zawsze znajdywali jakiś kompromis na pogodzenie się. Tym bardziej, że oboje mieli stonowane charaktery i zachowywali większy spokój, niż na przykład przyszłe państwo Choi, którzy bywali w gorącej wodzie kąpani, czasami, aż za bardzo.
– Jestem z ciebie dumna, że tak ładnie wszystko zaprojektowałeś. – pogładziła ponownie policzki mężczyzny, przeczesując następnie jego dłuższe włosy na czubku głowy. Uśmiechała się w czuły sposób, zarażając tym swojego męża.
- Ah tak? – cwany uśmiech pojawił się na pełnych ustach Lee. – Poczekaj, jeszcze nie pokazałem ci sypialni. – założył kilka kosmyków włosów za ucho blondynki. – Tam, to dopiero jest ładnie i klimatycznie. - szepnął zmysłowo do jej ucha, składając kilka czułych pocałunków na jej bladej szyi.
Gdy zadrżała, uśmiechnął się szelmowsko, jeszcze gładząc dłonią szyję pod jej lewym uchem, aby pogłębić pieszczotę.
- Wyczuwam podstęp, panie Lee. - blondynka zachichotała, gdy poczuła męskie dłonie nad pośladkami.
- Instynkt cię nie myli, panno Lee. - cichy męski pomruk na nowo rozpieścił skórę na jej szyi. Westchnęła cicho i spojrzała głęboko w hebanowe tęczówki, lustrujące ją pożądliwie. Nastała między nimi cisza, naładowana narastającym napięciem seksualnym. Stanęła, więc nieco na palcach, opierając dłonie na silnych barkach mężczyzny. Musnęła jego dolną wargę, pragnąc w danym momencie tego samego co on.
Lee nie będąc jej dłużny, chwycił dłońmi jej policzki i wpił się w drobne usta, całując je namiętnie.
- Jesteś taka piękna, moja mała blondyneczko. - wyszeptał ponętnie, wywołując kobiecy śmiech na wypowiedziane słowa. Sam też się zaśmiał, po chwili poważniejąc. Wisząc nad Polką, przyjrzał się jej uważnie i pochylił, aby złożyć czuły pocałunek na jej ustach.
- Kocham cię... Żono.
- Ja ciebie również... Mężu... - zachichotali na wypowiedziane słowa. Nie trwało, to długo, bowiem następnie zatracili się w namiętnym pocałunku.
Rozbierając się z ubrań wierzchnich, pieścili swoje ciała, poprzez dotyk i pocałunki. Łapali się nawet momentami na pośpiechu, bo dawno nie było im dane kochać się w spokojnej i romantycznej atmosferze. Dziś na szczęście mieli w zanadrzu więcej wykupionego czasu, który zamierzali przeznaczyć tylko dla siebie. Ich synek stawał się większy, więc i problem zostawiania go z przyszywanymi wujkami i przesłodką małą ciocią, sprawiał mniej problemów. Zwłaszcza Kibum i Minho, szaleli na punkcie małego chłopca, bowiem uwielbiali dzieci.
Lee zsuwał się niżej, znacząc mokrymi pocałunkami ścieżkę do kobiecości Polki. Rozsunął jej uda, całując czule ich wnętrze. Tą pieszczotą wywołał ciche westchnienie i gęsią skórkę na kobiecym ciele. Nie spieszył się, wiedząc bardzo dobrze, jak jego ukochana potrzebuje dłuższej gry wstępnej.
Nie mogąc się już jednak doczekać zasmakowania jej, ucałował czule kobiecość, a następnie drażnił koniuszkiem wysuniętego języka. Wpierw robił, to wolno, zmysłowo. Chciał, jak najlepiej przygotować ukochaną. Czując zwiększoną śliskość, wzmocnił ruchy narządu, rytmicznie liżąc i ssąc różowe płatki, jak i łechtaczkę.
Blondynka pojękiwała cicho, wiercąc się nieznacznie. Nawet kilka razy próbowała zakleszczyć uda z tej przyjemności, jednak Jinki, jej to uniemożliwiał, przytrzymując je rękoma. Nie widziało mu się mieć ściskanej głowy, podczas dawania rozkoszy.
Łapiąc spragniony oddech, spojrzał na rozanieloną twarz jasnookiej. Była taka piękna. Wyglądała niczym anioł, z tymi blond włosami, zaróżowionymi policzkami i bladą skórą.
- Wszystko ok księżniczko?
- Yhym... Nie przestawaj, proszę... - jęknęła, a jej dłoń podążyła samoistnie w dół, gładząc mokre wargi sromowe. Lee wręcz jęknął na ten widok, czując bolesność w prąciu od nadmiaru podniecenia. Wrócił więc do pieszczot, w dalszym ciągu zadowalając się smakiem i zadowolonymi odgłosami z ust ukochanej.
- Ok kochanie, starczy. Teraz ja.
- Ale, co że ty?
- No... Chcę cię popieścić. - Koreańczyk słysząc to zdanie, aż zaniemówił. Ola, nie zawsze była chętna na robienie tak zwanego - loda. Jednak ostatnio, to ona częściej wychodziła z taką inicjatywą. Teraz zamiast siedzieć zarumieniona i zawstydzona całą sytuacją, wpatrywała się w jego oczy z pożądaniem, uśmiechając się kokieteryjnie. Jeszcze większym szokiem było dla niego, kiedy ta bez skrupułów chwyciła jego dłoń i zaczęła wsuwać i wysuwać w ustach jego palec wskazujący. Nie miał zamiaru ukrywać zadowolenia z takiego obrotu sprawy.
- Mmmm, podoba mi się, to co robisz.
- Naprawdę? - szepnęła, unosząc się na swoje kolana. Przysunęła się bliżej, aby móc chwycić sterczącego penisa. Patrząc nieco nieśmiało na Lee, zaczęła przesuwać dłonią w górę i dół. Była nieco zestresowana, ale i podniecona. Serce waliło jej niemiłosiernie, ponieważ miała więcej odwagi i chęci, na dodatkowe urozmaicenia w łóżku.
- Tak... - Onew, jęknął na pieszczotę, przymykając na chwilę swoje powieki. Spojrzał w końcu w ogromne oczy dziewczyny. Ujął dłońmi jej policzki i wpił się w drobne usta, całując je zachłannie. Nie będąc gorszym, wsunął ostrożnie w kobiece wnętrze wpierw jeden palec, a następnie drugi. Poruszał nimi ostrożnie, nie przerywając pocałunków. Oboje wzdychali wzajemnie w swoje usta, pieszcząc się wspólnie. W pokoju roznosiły się ciche westchnienia i jęki przyjemności.
Ola, ostatecznie odsunęła się od Jinkiego, siadając obok na łóżku. Chwyciła prężącą się męskość w dłoń i ostrożnie zaczęła wsuwać ją między swoje usta. Trzymając się rad Marty, robiła co w jej mocy, aby dać, jak najwięcej przyjemności swojemu partnerowi.
- O kurwa skarbie... - wychrypiał Jinki, ostrożnie łapiąc z tyłu jej głowy, pukiel blond włosów. Przyglądał się uważnie akcji dziejącej się poniżej jego podbrzusza. Zarumieniona Ola, ssała jego męskość z czułością, nie wykazując ani grama obrzydzenia, bądź pewnego rodzaju dyskomfortu.Wręcz wydawało się, że bardzo jej się to podoba. Lee zaczęło nieco zastanawiać, skąd ta zmiana?
Czując szybsze ruchy ust i języka na swoim prąciu, odchylił głowę do tyłu. Było mu tak niesamowicie dobrze, iż obawiał się, że jeszcze chwila, a dojdzie w tych cudnych usteczkach. Miał jednak jeszcze siły, aby wytrzymać niebezpiecznie nadchodzący orgazm. Chwycił mocniej włosy dziewczyny, sprawując kontrolę nad tempem i czując, że jeszcze da radę chwilę wytrzymać, wręcz zaczął pieprzyć jej usta.
W duszy miał nadzieję, że Olka, nie zgładzi go zaraz za to nieco agresywne tempo, rezygnując z dalszej części pieszczot i seksu. Jego wątpliwości rozwiały się, gdy cała zasapana odsunęła się, patrząc na niego pożądliwie. Otarła nieśmiało kąciki ust, dopiero teraz się rumieniąc.
- Chyba ci się podobało, co?
- Mi? Skarbie, to tobie chyba podobało się bardziej! Jestem zaskoczony, jak odważna dziś jesteś. - ujął jej policzki i wpił się w napuchnięte od wysiłku usta. Całował ją z czułością, okazując wdzięczność. Nagle do jego głowy przyszedł pewien pomysł. Skoro Ola, była dzisiaj tak odważna i nieco zbereźna, to czemu by tego nie wykorzystać? - Ogólnie, co ty na to, aby urozmaicić sobie tę chwilę? - brwi Onew poruszyły się w sugestywny sposób. Jego dłonie wodziły po nagim ciele dziewczyny, badając strukturę jej ciała.
- Zależy w jakim sensie.
- Nie żebym rozmawiał z Minho, na temat jego zabaw z Martą, ale...
- Yhym, ale? - brew Oli, uniosła się zaskoczona ku górze. Zaśmiała się, widząc roztargnienie na twarzy Lee.
- Ale podsunął mi fajne urozmaicenie seksu, które się u nich sprawdza i... Może też da radę przejść i u nas?
- Nie wiem, czy mam się bać, czy być ciekawa, bo wiesz... Oni mają czasami szalone pomysły. - zachichotała, rumieniąc się przy tym, gdy wodziła dłońmi po umięśnionym torsie.
- Tak, wiem wiem. - Lee uśmiechając się tylko tajemniczo, gładząc dłonią swój kark.
Podszedł w końcu do szafki nocnej, obok łóżka i wyjął z niej zapas gumek, żel intymny i malutki wibrator. Z szerokim uśmiechem wszedł na obszerny materac łóżka, kładąc rzeczy między nimi. Wyglądał teraz niczym małe dziecko, które za dobre sprawowanie dostało stos słodyczy i przyszło się nim pochwalić.
- Albo, to zaplanowałeś, albo to istny przypadek, że jesteś taki przygotowany. - blondynka uniosła jedną brew ku górze, mając w duszy niezły ubaw. Minho, stanowczo daje Onew, dużo pomysłów, bo sam z siebie to nie wiadomo, czy by był, aż tak szalony. Oboje byli raczej zdystansowani, jeśli chodziło, o mocniejsze szaleństwa łóżkowe. Nie to co niektórzy...
Chociaż, trzeba było przyznać, że jednak ostatnio budziło się w nich więcej szaleństwa. Może, to przez brak czasu i tęsknotę? A może, to rozmowy z przyjaciółmi, tak ich nakręcały na nowe doświadczenia? Mały Jongi, też zajął w ich życiu znaczną część czasu wolnego, co nie pozwalało na zbyt częste rozkosze.
- Oczywiście, że przypadek! To już było w tej szafce, gdy ją przywieźli! Przyrzekam! - żartował, starając się zachować powagę.
- Ta... - nastała między nimi chwila ciszy, którą po chwili przerwał wesoły śmiech obojga.
Ciekawi nowych doświadczeń położyli się na łóżku obok siebie. Gdy całowali się namiętnie, Lee włączonym i zwilżonym żelem wibratorem, wodził badawczo po kobiecości blondynki. Ola, nieco pomagała Jinkiemu, nakierowując dokładniej jego dłoń z wibrującym jajeczkiem, ku swoim wrażliwym miejscom. Było, to dla nich coś nowego, więc metodą prób i błędów, doszli do tego, aby nowy gadżet dawał dodatkowej przyjemności.
Ola, westchnęła w pełne usta mężczyzny, gdy udało się jej zaznać pierwszej rozkoszy. Zamglonym, zielonym spojrzeniem, zerknęła w hebanowe tęczówki, uważnie jej się przyglądające. Biło od nich ciepło, jak i nasilające się pożądanie. Uwielbiała, to spojrzenie. Wiedziała bardzo dobrze, że było zarezerwowane tylko dla niej.
Na jednej takiej pieszczocie się nie skończyło, bo gdy Ola, doszła do siebie, wokalista ponowił próby pieszczenia jej ich nową zabawką. Za trzecim orgazmem, zaprzestał pieszczot, widząc w ukochanej potrzebę wytchnienia, gdy jej klatka piersiowa falowała rytmicznie, jak po jakimś biegu.
Lee nie mogąc wytrzymać dłużej z podniecenia, nałożył prezerwatywę na swoje przyrodzenie i usadowił się między kobiecymi udami. Wpijając się czule w usta Polki, zaczął ostrożnie wsuwać się w ciepłe wnętrze pochwy. Nie czując żadnego oporu, zaczął poruszać powoli biodrami. Falując nimi z lekkością wsuwał się i wysuwał w kobiecym wnętrzu.
Ciche jęki, które wydobywały się z ich ust, ulatniały się w głąb pokoju, stając się momentami głośniejsze. Nie przeszkadzało im to jednak, bowiem cieszyli się swoją bliskością i samotnością we dwoje, której już dość dawno nie mieli szansy zaznać.
Po czasie na czułości, zaczęli zabawę na nowo. Jinki, poruszał się w kobiecie wpierw powoli, a co jakąś chwilę rytmiczniej. Tak wciągnęli się w seks, że nawet udało im się zaliczyć stojący pod oknem stolik, kochając się przy nim i na nim. Ola, starając się nie jęczeć za głośno, przysłaniała swoje usta dłonią. Było jej ciężko, kiedy to Lee ciągnął ją za włosy i delikatnie ujmował jej szyję dłonią.
Jednak Marta, miała rację, że sam dotyk tej części ciała, potrafił zdziałać cuda, bowiem blondynka doszła, zaciskając się mocno na prąciu Jinkiego. Po chwili poczuła, jak ten przenosi się z nią ponownie na łóżko. Całowali się namiętnie, wodząc dłońmi po nagiej strukturze skóry.
Onew, chcąc dać więcej rozkoszy ukochanej, przykładał małe jajeczko wibrujące do miejsca, w którym była łechtaczka. Uważnie obserwował jej reakcję. Nieco uciekała biodrami, od wibrującej rzeczy, w końcu i tak jej się poddając.
Lee uwielbiał, to robić. Przyglądać się, jak jest jej dobrze.
- Skarbie, jesteś taka piękna...
Ola, chciała już coś odpowiedzieć, ale wiele jej nie było trzeba, aby doznała orgazmu. Lee korzystając z tego, przyspieszył ruchów biodrami, dając tym kolejne spełnienie ukochanej. Patrzył w jej zamglone oczy, czując narastające podniecenie i z tym związany finisz. Kilka ruchów później, sam doszedł w gumowe opakowanie, opadając ostrożnie na ciało Oli. Objął ją ramionami, przyciągając bliżej siebie. Zgarnął kilka kosmyków za jej ucho, całując czule w czoło.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz