Prace zamieszczone na tym blogu (jak i szablon) są mojego autorstwa.Więc uszanuj moją pracę jak i czas spędzony przy tym i nie umieszczaj ich na innych stronach! Dziękuje! :D

poniedziałek, 6 czerwca 2022

Rozdział 67/ + 16





Nieco mnie chyba ponosiło, bo mogą zdarzyć się gify +18


____________________________________________________________________




Jak tylko pielęgniarki zabrały Olkę, na salę porodową, Jinki od razu dał znać reszcie, że jego syn lada chwila przyjdzie na świat. 
Przez śmierć ich przyjaciela, rząd zgodził się opóźnić ich nabór do wojska, o tydzień.
Lee cieszyło, to z jednej strony, bowiem mógł pobyć chociaż kilka dni ze swoim nowo narodzonym synkiem, Jonghyunem.
Poród mimo, iż odbył się bez komplikacji, to był dość długi i w pewnym stopniu wyczerpujący dla przyszłej mamy. Gdy Olka, już urodziła, na jej życzenie zostały wstrzymane wizyty gości u niej, o jeden dzień. Jedynie jej mąż mógł przebywać z nimi.
W Polsce zapewne takich ''luksusów'' by nie zaznała...
Mimo, iż cała reszta zespołu pragnęła zobaczyć się z Olką, i nowym członkiem ich szalonej rodzinki, to musieli się wstrzymać. Poszła plotka w świat, o narodzinach syna Jinkiego, i okolice szpitala zostały oblężone przez fanów z plakatami na których widniały gratulacje. Na szczęście wtryniających wszędzie nosa, jak i tych złośliwych sasaengów nie było.
Sujuna, Gongchan i Marta, nie byli w stanie zaprzepaścić okazji, kiedy wizyta była możliwa. Kolejnego dnia, opóźnili otwarcie cukierni i przybyli z szybką wizytą do przyjaciółki. 
Wiadomym było, że na widok małego i bezbronnego niemowlaczka, każdy poczuje moc słodyczy w swoich sercach. Kobiety jeszcze nie będące mamą, poczują nagłą siłę pozostania mamą.
- Omo! Jest taki malusi, ale widać już, że jest z niego słodka Polsko-Koreańska mieszanka. - chichotała Sujuna, nie mogąc oderwać oczu, od śpiącego maleństwa w specjalnym łóżeczku. Jej stopy wręcz tuptały w miejscu, a ciało drżało z zachwytu.
- Bo ja wiem... Na razie, to wykapany ojciec jest. - zaczęła Marta, kręcąc swoim nosem i ustami w zadumie. - Skośne powieki, że oczu nie widać, to jak nic po ojcu. - żartowała dalej, naciągając palcami skórę przy kącikach oczu, przez co jej powieki zrobiły się skośne.
- To źle?! - zagaił zaskoczony Jinki, chyba nie do końca łapiąc sarkazmu w głosie młodej kobiety.
- Kochanie, jak znam moją Martę, to był sarkazm. Chociaż trochę prawdy też w tym było. - Ola, zaśmiała się, gładząc ramię ukochanego.
Lee siedział obok niej na łóżku, czerpiąc z każdej wolnej chwili, jak najwięcej, nim uda się do wojska. Czuł,że nieco głupio wyszło, że będzie musiał zostawić Olę, sama sobie z tym wszystkim. Niby Marta, będzie jej pomagać, ale wiadomo, że ojciec, to ojciec. Na pewno miał w planach korzystać z przepustek, jak tylko mógł.
Rodzice Lee również przybyli w odwiedziny do swojej synowej, a ich zachwyt nad maleństwem, był wręcz bezcenny. Bardzo mocno się cieszyli z zostania dziadkami. Oczywiście, jak w Korei przystało, każdy przyniósł dla Oli, kosz dobroci i kwiatów, w formie gratulacji.
W końcu nadeszła pora, na powrót do domu. Chociaż słowo ,,dom'', miało być dla blondynki czymś nowym, bowiem czekała ją tak zwana przeprowadzka.
Jak wcześniej zostało ustalone, w jej i Marty, mieszkaniu po dziadku, mieli zamieszkać Gongchan i Sujuna, wynajmując je od nich. Przez fakt, iż Polka będzie musiała większą część życia i czasu przeznaczyć na maleństwo, to ktoś musiał na chwilę przejąć stery nad prowadzeniem cukierni. Dlatego też idealnymi kandydatami byli Sujuna i Gongchan. Znali już bardzo dobrze zwyczaje i zasady pracy w cukierni.
Pani Lee zaś, miała zamieszkać razem z brunetką, w rezydencji Shinee, kiedy chłopaków nie będzie w tym czasie w domu.
Dorm był teraz bardzo bezpieczny i miał kilka zabezpieczeń, które mogły w razie co ochronić dziewczyny przed niebezpieczeństwem.
Kiedy Jinki, patrzył jak Ola, powoli, ale dość sprawnie ubiera ich synka, był oniemiały i jednocześnie przerażony, że zaraz coś przez przypadek mu zrobi. Przecież, ten maluch był tak malutki i bezbronny! Kruchutki wręcz!
- Dobra, jesteśmy gotowi do wyjścia kochanie. - dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, spoglądając, to na już praktycznie, że śpiące niemowlę, i na swojego męża. - Czemu masz taką minę?
- Jak... Jak ty go tak szybko ubrałaś?! I nie połamałaś przy okazji?
- Serio Onew? - brew dziewczyny drgnęła do góry. - Uczyłam się tego na zajęciach przedporodowych. - westchnęła, uśmiechając się w końcu. Jej dłoń podążyła po jego ramieniu, gładząc je z czułością. - Idziemy?
- Um, tak, tak. - odparł i chwycił za nosidełko. Spojrzał na ochroniarza stojącego przy drzwiach i skinął mu głową na znak, że wychodzą i ma ich w razie co asekurować.
Wypis i wyjście ze szpitala było nieco kłopotliwe. Przyprawiało, o lekki stres, kiedy kilka osób rozpoznało wokalistę i zagadywało go, próbując zaglądać, do nosidełka. Na szczęście było ono okryte specjalną cienką firanką, która chroniła niemowlę od niepotrzebnych gapiów i możliwe odblaski fleszy.
Jak tylko mały się urodził, Lee walczył ze swoim strachem do małych dzieci. Przecież nie mógł uciekać też i od własnego synka, prawda? Kilka razy pomógł Oli, przy małym, jednak robił wszystko z taką dozą ostrożności i strachem, że Polka, w końcu sama kończyła większość rzeczy. Mimo wszystko trzeba było przyznać, że mężczyzna zrobił mały progres.
Po wszystkich wydarzeniach, młoda para dotarła bezpiecznie do domu i mogła na żywo pochwalić się swoim podopiecznym. Każdy był wniebowzięty, i już praktycznie na wejściu próbował wciskać swój nos do wnętrza nosidełka.
- Halo, halo! Co to za zachowanie! - zaczął zniesmaczony Jinki, mówiąc takim głosem, jakby co najmniej jakiegoś króla zapowiadał. - Proszę mi się tu rozejść, rozsiąść się w salonie i obiecujemy, że każdy będzie mógł zobaczyć
mojego syna. - oczywiście Lee, nie byłby sobą, gdyby nie zaakcentował mocniej dwóch ostatnich słów.
- Ekhem... Naszego syna. - mruknął damski głos za jego plecami. Dobrze wiedział czyj, więc od razu się poprawił, drapiąc się zakłopotany w tył głowy, co rozbawiło resztę. - Ok, dajcie nam się rozebrać i wtedy poznacie naszego Jonga. - uśmiech dziewczyny zaraził wręcz wszystkich, którzy niczym zaczarowani go odwzajemnili.
- Dobra, to ja z Choi idę zrobić herbatę. - zarządziła brunetka, łapiąc ukochanego za nadgarstek i ciągnąc za sobą.
- Yah! A dlaczego nie ze mną?! - biadolił Kibum, idąc od razu za nimi, tak na wszelki wypadek, gdyby zapomnieli po co tam tak naprawdę poszli. Jeszcze by zapomnieli i  wciągnęli się w wir namiętnych pocałunków.
Reszta pokręciła głowami z rozbawieniem i zabrała się za swoje rzeczy, aby wszystko usprawnić.
Taemin, popatrzył jeszcze przez chwilę na swoją byłą, przygryzając wargę. Poczuł pewnego rodzaju nostalgię.
Był przez chwilę ciekaw, co by było, gdyby to dziecko okazało się jednak jego, nie Jinkiego?
Przeraził się nie na żarty, kiedy doszło do niego, że takie myśli przychodzą mu do głowy.
Popukał się pięścią w bok głowy, jakby to miało przynajmniej pomóc mu zapomnieć.
Słysząc ponownie donośne odgłosy z kuchni, udał się również do niej, aby pomóc tej gderliwej trójce.
Młode małżeństwo zaś nie tracąc czasu, rozpoczęło rozbieranie swojego malucha i rozpakowywanie się z bagaży, śmiejąc się cicho z wygłupów reszty.
W końcu nadeszła ta chwila, iż każdy mógł poznać nowego członka ich ekipy. Jedynymi, jacy byli odważni, aby wziąć na ręce małego, był Minho i Kibum. Taemin, był równie niepewny, co Jinki, na trzymanie takiego maleństwa, bowiem bali się, że jeszcze pójdzie coś nie tak i zrobią mu krzywdę.
Nikt tego nie musiał też wiedzieć, ale maknae też jakoś nie za bardzo miał ochotę wziąć na ręce owe niemowlę. Czuł się dziwnie, a myśli o zepsuciu jego całego związku z Olą, nie dawały mu spokoju. Miewał rzadziej takie myśli, jednakże jeszcze takowe się zdarzały.
Więc nawet gdyby się nie bał, to i tak wolał być na uboczu po prostu.
Minho, chyba był najbardziej wniebowzięty małym Jongiem, gdy tylko wziął go na ręce. Patrzył rozmarzonym wzrokiem na niego, wyobrażając już sobie w głowie, jakby to było dziecko jego i Marty.
Był tak rozmarzony i wpatrzony w chłopca, że nawet nie zauważył, jak wszyscy mu się uważnie przyglądają z uniesionymi brwiami.
- Chyba komuś tu się troszkę zaczęło marzyć, o dziecku. - zaczął żartobliwie Taemin, przysłaniając przy okazji dłonią usta, powstrzymując się od śmiechu.
- Halo Minho, tu ziemia! Nie za bardzo odleciałeś?! - mruknął Kibum, bowiem był zaskoczony reakcją kumpla. Nawet on tak nie zamarzył się na widok owego szkraba. - Marta, chyba masz do spełnienia kolejne pewne marzenie tej żaby. - puścił do wspomnianej dziewczyny oczko, dając jej lekkiego kuksańca w bok. Młoda kobieta nieco się oburzyła i zarumieniła, odwracając spojrzenie gdzieś w bok.
No bo, jak on tak mógł mówić?! No, jak?!
Choi nawet nie zareagował na wymianę zdań między przyjaciółmi.
-  Kibum... - z ust brunetki wymsknął się niezadowolony warkot, niczym z rury wydechowej typowego klasyka z lat 80-tych. Krzyżując ręce na piersi, spiorunowała go morderczym spojrzeniem. Gdyby była Zeusem, oj... byłoby bardzo źle dla Kibuma. Zginąłby śmiercią marną.
Niestety na Kim małe zdenerwowane dziewczę, nie zrobiło żadnego wrażenia. Wręcz był tym rozbawiony! Tym bardziej, kiedy to zielonooka przekręciła jedynie oczyma, z wielkim fochem na twarzy.
W końcu wzrok młodej kobiety spoczął na jej chłopaku. Widząc widok przed sobą, uniosła jedną brew ku górze. Minho, nadal mruczał coś do małego, niczym zahipnotyzowany. Przy okazji robił głupie miny, jakby miał nadzieję, że kilkudniowe niemowlę zacznie się śmiać wniebogłosy.
- On chyba oszalał... - zielonooka dotknęła dłonią swojego czoła w niedowierzaniu.
- Oj tam od razu oszalał. Chce mieć z tobą bobasa i tyle. - Key, ujął jej ramiona, szepcząc to wprost do jej ucha.
- Ja ci dam zaraz boba... - męski palec wylądował na jej drobnych ustach, nie pozwalając tym skończyć jej zdania.
- Tak, tak, wpierw byście chcieli zaręczyny i tak dalej. To bardzo w waszym stylu. W ogóle nie jesteście nowocześni!  - zaczął kluczyk, obchodząc ją dookoła, aby w końcu stanąć naprzeciwko i móc widzieć wyraz twarzy przyjaciółki. Była rozgniewana, wyglądając niczym małe obrażone dziecko.
Tak... Kim Kibum stanowczo uwielbiał ją tak denerwować i psocić się.
- Moglibyście odpuścić sobie taką kolejność, być na czasie i już teraz go zrobić. Jak Ola, i Onew hyeong! - Chwycił jej ramiona, uśmiechając się podstępnie.
Marta, aż poczerwieniała z lekkiego wstydu i złości, mając nadzieję, że jakaś nadludzka siła nie pozwoli jej zrobić coś temu Kluczykowi.
Może jednak, jeśli ona nie może być Zeusem, to może Zeus ją wysłucha i strzeli niczym gromem z jasnego nieba, w tą pyskatą Divę.
- True... - wtrąciła Ola, kiwając na potwierdzenie swoich słów głową, jakby to miało dać wypowiedzi rapera większą siłę.
- Olka! No wiesz?! Ty również!?! Po czyjej Ty jesteś stronie, co? - jęknęła urażona.
- Oczywiście, po twojej Martuś, i również wiem... Że tak, jak i Minho, wolałabyś zaręczyny, ślub i dopiero dziecko. Jednak gdybyście zrobili sobie maluszka, to przynajmniej by się wspólnie z moim wychowywał. - dziewczyna uśmiechnęła się szeroko, poruszając sugestywnie brwiami. - A ty Minho! - wyciągnęła palec wskazujący we wspomnianego. - Musisz się w końcu określić no!
Ola, starała się być szczera, ale i obrócić to w lekki żart, aby nie wprowadzić w zbyt mocne zakłopotanie Minho i Martę. Jednak chyba tylko cały czas brunetka była w kontakcie z innymi. Żaby i dzieci, głosu aktualnie chyba nie mieli...
- Huh? - nagle czarnooki mruknął tak, jakby obudził się z jakiegoś amoku.
- Nie ,,huh'' Tylko ja się pytam, ile ta moja Marcia, ma jeszcze czekać? - głos Olki, i śmiech reszty ekipy, rozniósł się po salonie. Byli cicho tylko zawstydzona Marta, i chwilę zdezorientowany sytuacją raper.
W końcu ten drugi zrobił się nieco poważny, zdumiony, jakby w końcu doszło do niego, co każdy ma na myśli.
Podobno lepiej późno, niż wcale...
- Nie rozumiem? - Nadzieja u reszty prysła niczym bańka mydlana, gdy ogromne czarne oczy rapera, wpatrywały się z niezrozumieniem na dziewczyny.  Bądź tylko udawały, że nie rozumieją, tak jak ich właściciel.
W pierwszej chwili dryblas pomyślał, że chodzi, o zaręczyny, na które plany, nie miały prawa jeszcze wychodzić na światło dzienne. Już miał coś odpowiedzieć, wykręcić się jakoś, kiedy to jego ukochana go wyprzedziła.
- Ola, no.... dajcie mu spokój. - mruknęła niezadowolona, mrużąc groźnie powieki. Ręce hardo skrzyżowała na piersi, podbródek uniosła wyżej, jakby to miało wywrzeć strach u reszty domowników. Jednak było inaczej.
Nagle w jej oczach zabłysła niepewność, przez co wyraz jej twarzy wydawał się być na pozór zmartwiony. Odważna poza zniknęła w mgnieniu oka. Nieprzyjemne ciarki przeszyły jej całe ciało.
Nic dziwnego, kiedy nagle poczuła strach na myśl, że straci ukochaną osobę. Miała jakieś takie złe przeczucia, że jak Choi pójdzie do wojska, coś się między nimi popsuje. Ostatnio było już dość ciężko, kłócili się, wychodziły mikro nieporozumienia. Wszystko w związku ma przecież swój umiar.
- Co ,,Dajcie mu spokój''? Kochana, na was, jak się patrzy, to każdy by powiedział, że jesteście dla siebie stworzeni, jako para i przyszła rodzina. - czuły uśmiech przyjaciółki wpierw nieco zakłopotał tę drugą. Po chwili już obie obejmowały się nawzajem. Choi widząc to, uważając na maluszka, wzruszył lekko ramionami i dalej zamarzył się na jego widok.
W końcu kiedy między zgromadzonymi nastało kilka sekund ciszy, charyzma wypalił nagle, bez namysłu:
- Kochanie, jeśli doczekamy się naszego maleństwa, też będzie takie cudowne?!
Raper chyba nie do końca zrozumiał co powiedział w ostatnich słowach.
- O kurwa... - Marta, wypluła całą zawartość wody z buzi przed siebie i przeklęła pod nosem w swoim ojczystym języku. Choi zrobił jedynie zaskoczoną minę na tą sytuację.
- No co? - zagaił głupkowato. 
No cóż.... Choi trochę się wkopał ze swoją wypowiedzią. Jeszcze tego by brakowało, aby młoda kobieta domyśliła się, że ten planuje z nią wspólne życie.
Tymczasem ona chyba takiego wyznania się nie spodziewała...
Trzeba było przyznać, że wyznanie wywołało w niej ogromny szok, jak i zasiało nadzieję, że ten żabi książę bierze ją na poważnie. Może faktycznie marzenia się spełniają, i kiedyś zostanie panią Choi?
Nadzieja matką głupich podobno, ale dobrze mieć czasami takie nadzieje.
- Jak to co? To ja się pytam! Jak ,to n-nasze dziecko?
Czarnooki dopiero teraz zorientował się, co powiedział kilka chwil wcześniej. Spojrzał, to na Jonga, to na nią. Jego mina wyrażała teraz więcej, niż tysiąc słów.
Kurwa... 
Wszystko przez ten długi żabi język...
Oczy mężczyzny był teraz tak duże, że prawie wyszły z oczodołów.
O ile Choi Minho, może mieć bardziej wyłupiaste oczy, niż miał dotychczas...
- Wiem, że prawie mieliśmy wpadkę... - jej głos drżał, a reszta uważnie się jej przyglądała, będąc w szoku na słowa dryblasa. - Taka sytuacja trochę zobowiązuje, gdy nie jest się zaręczonym, lub po ślubie. - westchnęła i przygryzła dolną wargę. - Jednak... Mimo, to... - teraz, aż zasychało jej w gardle, ręce drżały, a wzrok starał się uciekać gdzie indziej, byleby nie patrzeć w te ogromne czarne oczy ukochanego. Niestety, jej zielononiebieskie, trochę nie miały wyboru. Tym bardziej, że Marta, miała taką przypadłość, patrzenia w każde, w trakcie rozmowy.
- Marta, ja...
- Nie chciałabym, abyś po tamtej sytuacji z moją fałszywą ciążą, czuł się zmuszony do planowania takich rzeczy. - wtrąciła się dość niepewnie w słowo mężczyzny jej życia.
Głos Marty, był coraz cichszy i niepewny, a jej cera była już całkowicie blada. Tak blada, jakby zobaczyła co najmniej jakiegoś potwora, bądź ducha.
- Chociaż nie powiem, cudownie byłoby być matką twojego dziecka. - lekki uśmiech pojawił się na jej drobnych ustach. - Jeśli mogę dodać coś od siebie, to wolałabym, aby kolejny większy krok w naszym związku, wywiódł się z twojego serca, nie z przypadku. - dziewczyna odważyła się spojrzeć na ukochanego. - Ola, Onew, bez obrazy oczywiście. Dla mnie wasza sytuacja akurat była przeznaczeniem. 
Ola, widząc całą sytuację, chwyciła dziewczynę za rękę, bowiem każdy stał obok siebie i podprowadziła ją do fotela, aby ta usiadła. Jeszcze by tego brakowało, aby ta im tutaj zemdlała i wyzionęła ducha.
Była bardzo dumna ze słów przyjaciółki i dopingowała jej mocno z całego serca.
Minosz, przygryzł swoją dolną wargę i popatrzył ponownie na malca i na swoja ukochaną. Oddał maleństwo świeżo upieczonej mamie, i gdy był przy fotelu, kucnął naprzeciwko swojej dziewczyny. chwycił jej dłonie w te swoje, przez chwilę na nie patrząc.
Po krótkiej chwili uniósł wzrok na swoją ukochaną, czując, że serce to chyba zaraz wyrwie mu się z piersi.
- Skarbie... Masz rację. - ucałował czule wierzch jej bladej dłoni. - Może jeszcze nie teraz, ale... - dryblas zaczął się tłumaczyć, jąkając przy okazji drżącym głosem. - Ale myślę nad...
- Dobra, koniec tych romansów! Zawstydzacie tylko moją biedną Martę! Charyzmę zaraz doprowadzicie do zawału! No co to ma być?! - zarządził Kibum, stając po środku całej reszty ekipy. Tylko Marta, siedziała, a Choi nadal przy niej klękał. - Tylko, ja mogę to robić!
Mruczał zirytowany, chcąc jakoś uratować przyjaciół z tej niezręcznej dla nich sytuacji.
- Marta nie słuchaj tej żaby, bo już się chłopak chyba za bardzo rozmarzył i za dużo dram naoglądał i... - mruczał dalej swoje.
- Sam zacząłeś, to wszystko wredna divo, więc...- mruknęła, wtrącając się w słowo przyjaciela. Była już co najmniej wściekła! Niestety nie było dane jej dokończyć.
- Ciii... Daj mi skończyć! - przycisnął palec do ust dziewczyny, również jej przerywając.
Marta, wręcz natychmiast odtrąciła jego rękę, piorunując go ostrzegawczym spojrzeniem. - A więc, wracając... No wiesz, zaraz trzydziestka na karku, a on ani zaręczyn, czy tam ślubu, ani dzieci. Mogło mu się troszkę w głowie poprzekręcać, ewentualnie komórki poprzepalać. - Key biadolił dalej swoje wywody mądrości. W ogóle nie przejął się tym, że Choi wręcz zabija go swym ognistym spojrzeniem.
O ile, to było w ogóle możliwe...
- Ola, trzymaj tego bąbla, bo coś czuję, że Minho, to ci je zaraz porwie i nie odda. Prawda ropuszko? - Wszyscy się zaśmiali, prócz Marty i Minho, którzy unikali siebie wzrokiem, bowiem oboje czuli się nieco niezręcznie. 
- Też tak myślę Key. Onew, w razie co, atakuj! - Ola, zaśmiała się.
- Ja ci dam zaraz ropuszko! - mrukną Choi, wstając gwałtownie na równe nogi. Dosłownie w ciągu sekundy znalazł się naprzeciwko niższego kumpla, łapiąc go za poły koszuli.
- Odwal się! Zaraz mi koszulę pognieciesz! To najnowsza kolekcja Tommiego Hilfigera!
- Mam, to w nosie...
- Dobra, spokój już! Bo mi dziecko straszycie. - mruknął lider, stając między podopiecznymi.
Blondynka korzystając z okazji, że chłopacy się uspokoili, podeszła do Choi bliżej, opierając sobie niemowlę na piersi, aby mogło się w nią wtulić.
- Minho, spokojnie, jako dobra wróżka Ola, przepowiadam ci, że twoje marzenie w końcu się ziści. - szepnęła do niego tak, aby zdezorientowana Marta, nie usłyszała tego. Puściła do niego oczko, uśmiechając się przy tym szeroko. Ucieszyła się i jednocześnie miała ubaw, widząc te diabliki w oczach mężczyzny, wpatrującego się wpierw w nią, a następnie w swoją ukochaną. 



*


Dzisiejszy dzień i noc były ostatnimi dla młodych mężczyzn w ich dormie, przed udaniem się na służbę wojskową. Jutro mieli się stawić na godzinę dziesiątą, także też byli zmuszeni wstać dość wcześnie. Z tego też powodu pożegnanie odbyło się dzień wcześniej, aby mężczyźni byli w stanie przyjąć się do służby, bez niechcianego kaca.
Każdy wie, jak kac potrafi być uporczywy i psuć wszelakie chęci do życia, a co dopiero do jakiejkolwiek pracy.
Żaden z nich nie chciał zaciągać się do wojska, jednakże niestety, trzeba było, chyba, że naprawdę było się niezdolnym do niczego.
Marta, jak i Ola, spędziły też wspólny dzień u rodziców swoich drugich połówek.
Jeśli chodziło, o młodszą z dziewczyn, to widomym było, iż z teściową, będą widywały się częściej. Chociażby ze względu na małego Jonghyuna, przy którym świeżo upieczona babcia, zaoferowała się pomagać.
Trochę inna sytuacja była u starszej. Nie wiedziała do końca, jak się zachowywać przy rodzicach Minho. Nie byli, ani zaręczeni, ani po ślubie.
Mimo to, Polka była zawsze bardzo ciepło przyjmowana w progu ich domu.
Pani Choi oczywiście ochoczo zasugerowała, aby dziewczyna odwiedzała ich co jakiś czas. Było, to bardzo miłe z jej strony. Takie zachowanie czasami wywoływało pewne podejrzenia w Marcie. Koreańczycy bywali z reguły dość tradycyjni. Gdzieniegdzie jeszcze bywało tak, że niektórzy przedstawiali dopiero swoje wybranki rodzicom, kiedy planowali ślub.
Marta, stanęła w progu drzwi, opierając się ramieniem, o framugę. W ciszy przyglądała się Minho, paradującemu w samym białym ręczniku. Drugim wycierał jeszcze mokre włosy po kąpieli. Zagubione gdzieniegdzie krople wody, perliły się na jego wyrzeźbionym torsie i brzuchu.
Mężczyzna był tak seksowny i pociągający w danym momencie, że dziewczynie, aż zmiękły nogi na ten widok.
O zaraz mokrych majtkach z podniecenia, chyba nie trzeba wspominać...
Dla niej, to wszystko było niczym bajka. Jak te Koreańskie seriale, kiedy to przystojni i utalentowani mężczyźni, o boskich ciałach, zakochują się w zwykłej, nieco niezdarnej dziewczynie.
Ona taką trochę była. Lubiła ubierać się w różnych stylach: na sportowo, elegancko, po domowemu w dres, w stylu casual.
Włosy najczęściej miała rozpuszczone, średniej długości. Grzywka była już nieco zapuszczona, do połowy twarzy. Codzienny makijaż składający się z BB kremu, jasnego cienia na powiekach, eyelinera i tuszu do rzęs, dodawał jej uroku osobistego.
Mimo swojego wieku, nadal wyglądała tak, jakby miała co najmniej z osiemnaście, bądź dziewiętnaście lat.
Serio, chyba, nigdy nie przestanie się zastanawiać, co ta seksowna żaba widzi w takiej osobie, jak ona. Figury modelki też nie miała. Była po prostu dość zwyczajną, niską kobietką, o wzroście około metr pięćdziesiąt pięć. W kapeluszu rzecz jasna...
Miała też bardziej kobiece kształty, niż inne dziewczyny, o bardzo szczuplej figurze i takim samym wzroście.
Przecież mało która miała pupę,  prawie jak ''szafa'', cycki pomiędzy małą, a średnią wielkością i prawie, że talię osy. Zielonooka zawsze żartowała, że na siłownię nie ma co chodzić, bo gdyby miała wysportowaną figurę, reszta lasek zjadła by ją żywcem z zazdrości.
Marta, ponownie przygryzła lekko swoją dolną wargę, czując jeszcze większe rozlewające się ciepło w jej ciele. Zwłaszcza w tej dolnej części ciała. Mało brakowało, a jęknęłaby niczym rasowa kotka.
Choi nadal jej nie zauważając, właśnie odebrał telefon, który kilka sekund wcześniej zaczął wydzwaniać.
Młoda kobieta nie tracąc ani chwili dłużej, weszła głębiej pomieszczenia, zamykając za sobą po cichu drzwi. Nie zamykała na kluczyk, bowiem każdy był zajęty i nie było mowy, aby ktokolwiek im przeszkodził. No bo przecież byli najbardziej perwersyjną parą w tym domu.
Gdy jej ukochany w końcu ją dojrzał, uśmiechnął się czule, zachęcając gestem dłoni, aby weszła głębiej i rozsiadła się na łóżku.
Zrobiła, to ochoczo, nie spuszczając go ani na chwilę z oka. Kiedy jego rozmowa z kimś po drugiej stronie słuchawki nie kończyła się, postanowiła nie zwlekać, i pomóc mu zakończyć owe połączenie, jak najszybciej.
Była już tak rozpalona, że był możliwe tylko dwie opcje: albo Choi ją zerznie, albo ona popełni samogwałt pod prysznicem.
Liczyła na to pierwsze.
Jednak nie miała zamiaru przerywać mu w taki zwyczajny sposób, jak każdy. Posiadała szatański plan w głowie.
Jej sukienka z lekkim dekoltem, miała tylko pomóc go zrealizować.
Podeszła do niego pewnym kocim krokiem, stając naprzeciwko niego. Ten oczywiście, jak zwykł robić, przywarł palec do swoich ust na znak, aby była cicho. Knując wcześnie ów szatański plan, pomyślała sobie wtedy: Zobaczymy, czy on też będzie w stanie słuchać w milczeniu, osobę po drugiej stronie, tak jak ona go słucha.
Zaczęła wodzić palcem wskazującym po jego torsie, coraz to niżej i niżej, patrząc mu prosto w oczy. Podstępny uśmieszek na jej ustach, wywołał u Minho, pewnego rodzaju strach. Znał ten wyraz twarzy i to bardzo dobrze.
Nim zdążył zareagować, Polka ściągnęła mu szybkim ruchem ręcznik z bioder, wpatrując się bezlitośnie w jego ogromne czarne tęczówki. Te wpatrywały się w nią zaskoczone, a usta był rozkosznie rozchylone w szoku.
Musiała mocno walczyć, aby nie spojrzeć się w dół, na jego męskość w stanie spoczynku.
O nie, wolę zobaczyć ją w pełnej okazałości. - pomyślała.
Kobieta przybliżyła się i chwyciła za oba końce ręcznika, który Choi miał przewieszony przez szyję. Patrząc mu ponownie kokieteryjnie prosto w oczy, uśmiechnęła rozkosznie. Zaczęła składać motyle i czułe pocałunki na jego umięśnionym i napiętym torsie, czyli tam, gdzie jej niski wzrost był w stanie jej pozwolić.
Odgłos przełykanej głośno śliny przez rapera, dodał jej tylko więcej odwagi i satysfakcji.
Marta, gdy była w końcu na dobrym poziomie, bezceremonialnie zaczęła się wpatrywać prosto w jego oczy, schodząc z pocałunkami coraz, to niżej.
Minho, w trakcie rozmowy, zająknął się do osoby po drugiej stronie słuchawki. Zaczął nerwowo dotykać swojego karku i włosów na głowie, jakby nie wiedział, co ma z tą drugą ręką zrobić.
O tak, utrudnię ci trochę tę rozmowę - pomyślała.
Naprzeciwko jej twarzy ujawnił się już budzący się mocno do życia penis. Był średniej długości i grubości, więc jak na azjatyckie standardy był duży, dla niej idealny.
- Nie, proszę... - jęknął cicho Choi, kręcąc przy okazji przecząco głową. - Co? Nie, nie! To nie do ciebie Changmin, po prostu... kurwa... - wręcz ostatnie słowo warknął, kiedy bez ostrzeżenia, wsunęłam go całego w swoje usta, aż po same gardło.
Więc rozmawia ze swoim przyjacielem, cudownie...
Wysuwając członka ze swoich ust, nie odrywałam wzroku od tych pięknych czekoladowych oczu, pełnych charyzmy i podniecenia. Widać było w nich wahanie, czy chce takiej zabawy, czy jednak nie.
- Nie, nie musimy przekładać rozmowy na inny dzień, mogę jeszcze chwilę porozmawiać. - głos mężczyzny, o ciemnobrązowych włosach stał się stanowczy i władczy.
Po chwili dziewczyna poczuła, jak jedną dłonią chwyta jej włosy z tyłu głowy w kucyk.
Wiedziała, że kiedy ona zaczyna rządzić, on nie pozwala jej tego robić za długo.
Teraz, to nie Marta, pieprzyła go ustami. To on pieprzył jej biedne drobne usta, wsuwając się w nie i wysuwając nieco agresywnie.
To było takie rozpalające, gdy tak starał się z całych sił brzmieć normalnie przez telefon, a nie, jak rozleniwiony kot z przyjemności. 
Kiedy Choi poczuł, że jest blisko, odsunął brunetkę szybko od siebie. Ta opadła na pośladki, wycierając wierzchem dłoni wilgoć z ust.
Minho, pokręcił przecząco palcem, aby w następnej kolejności podnieść ją za ramię.
Polka została podprowadzona do komody i oparta, o nią przodem. Ruch mężczyzny nakazał wypiąć się jej ku niemu. Naparł na nią całym ciężarem, kiedy to opierała się brzuchem, o mebel, i wsunął dłoń pod jej sukienkę, odnajdując ukrytą pod majtkami kobiecość.
 Jęknęła cicho, kiedy jego palce przejechały w okolicach jej intymnego wejścia.
- Ale jesteś mokra kocie. Za karę zerżnę cię tak, że będziesz pamiętać do kolejnego spotkania. - mruknął jej do ucha, odsuwając nieco swój telefon, aby Changmin, nic nie usłyszał. Jednak niestety, dało się usłyszeć w słuchawce głośne westchnienie.
- Dobra Choi, słyszałem... Mimo, iż nie miałem ochoty. Nie mam zamiaru słuchać porno przez słuchawkę, więc rozłączam się i w kontakcie, nara! 
- Przed tobą to nic nie da się ukryć... Nie chciałem chamsko się rozłączać. - zaśmiał się, wsuwając palec do wnętrza pochwy. Brunetka robiła co w swojej mocy, aby nie jęknąć z rozkoszy. Niestety, zdradzieckie usta sprawiły, że cichutko jęknęła.
- Rany! Poczekałbyś, aż się rozłączymy! Napaleniec jeden! Marta! Jeśli mnie słyszysz, to na twoim miejscu bym się ucieszył, że ten zboczeniec da mi spokój na jakiś czas.
Marta, słysząc głos z głośnika telefonu, wręcz zalała się większym rumieńcem. Policzki ze wstydu, to jej nie piekły, a wręcz paliły niczym żywym ogniem.
Polka zamknęła na chwilę powieki, obiecując sobie, że przez co najmniej rok będzie unikać Changmina, jak ognia.
- Tak, tak. Nara! - raper rozłączył się, odkładając smartfona na komodzie, przy dłoni ukochanej.
- A teraz dokończę to, co zaczęłaś. - mruknął w jej szyję, składając również na niej czułe pocałunki.
Kobiece ciało wręcz od razu zadrżało z podniecenia, i ciepłego oddechu na bladej szyi.
Mężczyzna dodał kolejnego palca do wnętrza kobiecości, dając tym samym dodatkową przyjemność ukochanej. Ta wręcz automatycznie stanęła na palcach, łapiąc mocno dłońmi boki komody. Knykcie pobielały, od siły włożonej w uścisk
Długie i szczupłe palce zaczęły poruszać się posuwistymi ruchami, coraz to szybciej. Szukały tego magicznego punktu, jakim był punkt G.
- Matko Minho... - kobiecy jęk wydobył się z drobnych ust. Kobieta zaciskając swoje drobne dłonie na ramach mebla, przymknęła powieki, bardziej wypinając się w stronę ukochanego. Z każdą chwilą pragnęła go jeszcze bardziej, czując przypływającą rozkosz.
Nie było jej jednak dane dojść. Wiedziała, że ten uwielbia się z nią droczyć i trzymać na granicy, aby później miała intensywny orgazm.
Poczuła chłód między nogami, kiedy to jej majtki zniknęły ze swojego miejsca, a spód sukienki został uniesiony do góry.  Prawy pośladek zapiekł, gdy męska dłoń lekko go uderzyła i ścisnęła.
Dłoń mężczyzny chwyciła uchwyt od stojącej przed nimi szuflady. Wysunęła jedną z górnych półek w stronę stojącej naprzeciwko dziewczyny.
Minho, szukał czegoś przez chwilę, wyjmując w końcu opakowanie z prezerwatywami.
Wyjął lateksowa gumkę z opakowania i patrząc cały czas na ukochaną, założył rzecz na sterczącą męskość.
Miał, to już tak opanowane, że nie musiał nawet spoglądać, czy dobrze wszystko robi.
Przywarł ponownie dziewczynę do komody, masując jedną ręką jej pierś, drugą łechtaczkę.  Otarł się męskością, o pupę dziewczyny, słysząc ciche zadowolone westchnienie.
Czasami miał wrażenie, że zielonooka w poprzednim wcieleniu była kotem. No sami przyznajcie: oczy zielononiebieskie, pomruki niczym rasowa kotka, przymilanie się, gdy czegoś potrzebowała, lub pragnęła więcej czułości. Do tego te jej kocie ruchy w seksownych sukienkach, czy bieliźnie.
- Mam cię zerżnąć tutaj, na biurku, czy na łóżku? - mruknął czule w jej ucho, dalej masując jej nabrzmiałą kobiecość. Z ust dziewczyny wydobyło się westchnięcie, które próbowała przytłumić przygryzaniem zębami swojej dolnej wargi.
- A co to? Koncert życzeń? - spojrzała na niego tak, jakby chciała rzucić mu, jakieś wyzwanie. - A nie możesz wszędzie? - wymruczała, odchylając swoją głowę do tyłu. Zachęcająco otarła się, o niego swoją pupą, kręcąc nią, gdy męskość znalazła się idealnie w samym rowku.
- Kusząca propozycja. - odparł, gryząc lekko płatek jej ucha.
Podsunął bliżej krzesło, aby ta na nie weszła, klęcząc na kolanach.
Niestety ze względu na ich różnicę we wzroście, Choi nie do końca był w stanie na stojąco zabrać się za robotę. Zawsze wymagało, to od obojga pewnego rodzaju gimnastyki, co mogło nie zawsze dobrze kończyć się dla ich biednych stawów.
Dziewczyna rozkosznie wypinała się na krześle w jego stronę, kręcąc dodatkowo zachęcająco swoją pupą.
Raper podszedł bliżej, chwycił ją za szyję pod gardłem, jak zawsze lubiła i zaczął powoli się w nią wsuwać. Czując, że jej się to podoba i nie czuje żadnego dyskomfortu, zaczął wykonywać pewniejsze ruchy biodrami.
Oboje byli tak otumanieni tą chwilą, że nie przejmowali się za bardzo faktem, że odgłos uderzania ciała, o ciało, może być słychać za drzwiami pokoju.
- Rany, jak ja wytrzymam tyle czasu bez ciebie i cudownego seksu po kątach? - mruczał niezadowolony wprost w jej ucho, przygryzając w końcu od niego lekko płatek. Dziewczynie było tak dobrze, że nie była w stanie wypowiedzieć żadnego słowa. Każde słowo, które próbowała wypowiedzieć, grzęzło jej w gardle z kolejnymi pchnięciami Choi.
Minho, poczuł bardzo dobrze znajomy mu uścisk na prąciu, świadczący o tym, że dziewczyna doznała orgazmu.
Uśmiechnął się pod nosem. W mgnieniu oka oboje znaleźli się przy jego biurku, obok stojącej komody, przy której chwilę temu się kochali.
Usadził ukochaną na meblu, rozsuwając jej nogi szeroko na boki, aby móc ujrzeć nabrzmiałą i zaróżowioną kobiecość. 
Klatka piersiowa dziewczyny, unosiła się miarowo. Niewielkie piersi razem z nią, eksponując wykwintne sterczące sutki.
Spojrzenie kocich oczu było lekko zamglone, drobne usta rozkosznie rozchylone, policzki zaróżowione.
- Mmmm, muszę się napawać tym widokiem na zapas. - mruknął, spoglądając w zamglone od przyjemności spojrzenie Marty.
- Oj ja również. Dobrze, że masz kilka zdjęć w internecie, gdy jesteś bez koszulki. Będę mogła zabawiać się do nich, gdy mi ciebie zabraknie. 
- Eh, szkoda, że ja nie będę mógł tak robić. - westchnął smutno, przybliżając się, aby ująć twarz dziewczyny w dłonie i namiętnie ją pocałować. Całowali się czule przez chwilę, dając tym samym ochłonąć galopującym sercom.
Mężczyzna w końcu wsunął się w nią ponownie. Patrząc prosto w jej zamglone oczy, chwycił mocniej jej uda i pieprzył ją mocno, i szybko.
Bardzo mu się podobał ten widok i dodatkowo coraz bardziej go rozpalał. Jednak musiał się hamować i przerywać wpatrywanie z uwielbieniem, aby nie dojść za szybko.
Ta mała wariatka była tak ponętna i podniecająca w rozkoszy, że chyba każdy musiałby się hamować, by nie dojść w dwie sekundy.
Przyssał się do sutka ukochanej, obiema rękoma ujmując jej pośladki. Zwolnił nieco, wysuwając się powoli, by wejść ponownie stanowczo i szybko.
Ciche jęczenie i stękanie Polki, było dla niego niczym przyjemna melodia dla uszu.
Znali swoje ciała już na tyle dobrze, że wiedzieli co jest dla obojga najprzyjemniejsze.
- Mam ochotę związać ci ręce i zakryć oczy. - mruknął prze szczęśliwy.
- Kusząca propozycja, panie Choi. - mruknęła, gryząc delikatnie zębami dolną wargę ukochanego.
- Poczekaj. - mężczyzna wyszedł z niej i podszedł do komody. Szukał w niej, jakiś swój krawat, i szalik. Jednym miał zamiar związać oczy ukochanej, drugim ręce. Kilka razy podobnie się bawili w taki sposób, co dawało obojgu ogromną przyjemność i satysfakcję.
Gdy dziewczyna miała już zakryte oczy szalikiem i związane krawatem ręce u nadgarstków z tyłu pleców, dryblas przeniósł się z nią na jego ogromne łóżko. 
Marta z pomocą dryblasa podniosła się na kolanach.
- Minho... Weź mnie proszę, chcę więcej. - jęknęła kokieteryjnie słodziutkim głosikiem, odchylając głowę do tyłu, plecy wyginając w łuk. Mężczyźnie nie trzeba było wiele mówić. Od razu znalazł się przy niej, obejmując ją rękoma, gdy znajdował się za nią. Namiętne pocałunki składane przez tak pełne usta, były czymś cudownym. Nawet na dolnej części szyi zielonookiej, znalazły się dwie malinki.
Delikatnie pochylił młodą kobietę do przodu. Ta opierając się na kołdrze bokiem policzka, miała twarz skierowaną w stronę drzwi. 
Wypięta wysoko w górę pupa, tylko zachęcała bardziej, do zerżnięcia różowego kwiatu między nogami.
Ujął prawą ręką długie i ciemne włosy, drugą obejmując lewy pośladek, gdy się ponownie wsuwał do ciepłego wnętrza.
Cichy jęk i westchnienie wydobyło się z drobnych ust.
Kiedy zaczynali zabawę na nowo, Choi nieco ciągnął ją za włosy, drugą już ręką przytrzymując dziewczynę za związane ręce.
Seks był bardzo namiętny i ostry, a jęki Marty, stawały się głośniejsze, mimo jej prób powstrzymywania ich w kołdrze. Było jej po prostu nazbyt dobrze, a czarna opaska potęgowała jedynie już i tak silne doznania.
Materac uginał się miarowo pod ciężarem rozgrzanych ciał, z każdym kolejnym pchnięciem bioder mężczyzny.
Jak zaczął się w niej szybko poruszać, ta po chwili zaznała podwójnej rozkoszy, szczytując z niemym wyrazem twarzy i głosem uwięzionym w gardle.
Jej ciało drżało, gdy szczytowało, a kobiecość zaciskała się mocno, na twardej męskości.
Miała wrażenie, że na chwilę straciła kontakt z rzeczywistością, a jej chłopak razem z nią.
Kiedy doszła do siebie, Minho, kolejny raz zaczął ją rżnąć, chcąc dać jej kolejną falę przyjemności. Miał na celu dać jej tyle dobroci, aby zapamiętała ten dzień na bardzo długo.
- Lubisz, to mała suczko co? - mruknął, wykonując wolniejsze, ale mocne uderzenia.
Owinął sobie mocniej jej długie włosy dookoła nadgarstka, ciągnąc ją tym samym za nie w swoją stronę.
- Sorry Choi, że tak bez pukania, ale... -  Kibum, zamarł, a oczy chyba wolały oślepnąć, niżeli widzieć to co miały przed sobą. - Ja pierdole! Co tu się wyrabia?! - jęknął przerażony, zakrywając usta dłonią.
O ile to możliwe, to twarz Kima była bielsza od ściany znajdującej się obok niego.
- Czy, to Key?! - jęknęła dziewczyna, rozpoznając przyjaciela po głosie. - Czy on nas właśnie widzi nagich, w akcie seksualnym?! - choćby mocno chciała, miała tak zakneblowane ręce, że nie była w stanie sama sobie zdjąć opaski z oczu. - Ja pierdolę... co za wstyd. - jęknęła w ojczystym języku.
- Kibum, wypieprzaj! - burknął Choi, próbując jedną ręką zasłaniać piersi Polki, i przy okazji drugą zakryć ich obojga kołdrą, co nie wychodziło. Dlaczego? Po prostu oboje na niej się znajdowali, to raz. Dwa, Koreańczyk nie mógł wyjść z wnętrza Marty, od tak, bowiem Kim, ujrzałby jego całkowicie już nagiego. Tak, to chociaż był częściowo zakryty.
Cała ta sytuacja z boku, musiała wyglądać zabawnie.
- Nie macie za grosz wstydu?! - jęczał niższy raper, zakrywając swoje oczy palcami, jednakże głupia ciekawość kazała mu nieśmiało podglądać nagich kochanków. Zwłaszcza nagą przyjaciółkę.
- To ty nie masz za grosz wstydu. Od kiedy włazi się do kogoś bez pukania? - fuknęła Marta, mając ochotę zapaść się gdzieś pod ziemię.
- Wy naprawdę jesteście zboczeni! - mruknął Kim, i nim zdążył wyjść z pokoju, w wejściu zgromadziła się reszta członków.
- Kibum, co tak drzesz ry... O cholera... - jęknął Jinki, zakrywając również usta dłonią, kiedy ujrzał przed sobą obrazek, niczym z jakiegoś porno.
- Wy lubicie naprawdę lubicie grzmocić się na ostro! Wiedziałem! Sado-maso też lubicie, co?
- Minho, czy teraz widzi nas i Onew? - jęknęła zażenowana brunetka, chowając twarz w pościeli. - Chcę umrzeć... - mruknęła po Polsku.
- Niestety... Wypad stąd, już! Porno nie wiedzieliście nigdy? - mruczał Choi, już sam nie wiedząc, jak ma ich zakryć obojga w takiej pozycji.
- Samo porno? Tak. Porno z wami w roli głównej? Kiedyś prawie, teraz na żywo, już tak... - burknęła diva, z tym swoim zirytowanym wyrazem twarzy. 
- Dziecko mi zaraz obudzicie. - odezwała się nagle blondynka, również na równi z Taeminem, zaglądając do pokoju. - Ops... - westchnęła zaskoczona. - Co tak patrzycie na nich, jak cielaki na malowane wrota? Czemu nikt z was ich jeszcze nie przykrył! - mruknęła wkurzona. No, bo jak tak Kibum i Onew, mogli na nich patrzeć i dyskutować? Widać było, że para jest tak zażenowana, jak nigdy!
Olka, czym prędzej podleciała do biednej dwójki, chwytając jakiś koc po drodze, aby ich nim zakryć.
- No i co za sensacje robisz Kibum? Nigdy porno nie widziałeś, czy jak? - stanęła tyłem i zakryła ową dwójkę tak, aby mogli się rozłączyć. Minho, od raz wyszedł z Marty, rozwiązując jej ręce i odsłaniając oczy, aby mogła zmienić pozycję. Na szczęście nie widziała nikogo prócz tyłu Oli i swojego Minosza.
Brunet, zawiązał prezerwatywę i odrzucił na podłogę po tej stronie łóżka, po której było okno i brak ciekawskich oczu.
- Jak, już mówiłem, widziałem! Ale to... no byście mogli uważać bardziej, a nie!
- A Ty byś lepiej zaczął pukać do drzwi, a nie wpierdalać się do pokoju. - żabol ubrał pospiesznie białe bokserki leżące wcześniej na łóżku, schodząc w końcu z niego. 
On nie był wściekły. On był wręcz wkurwiony na kociookiego.
- Właśnie hyeong. - odezwał się nagle Taemin. - Przecież sam wiesz, jak lubią uprawiać seks. - brwi Tae, poruszyły się w sugestywny sposób, a ciało aż wręcz zakołysało się w pełnym rozbawieniu z sytuacji.
- Więc hyeong Minho, ma racje, powinieneś pukać, zanim do niego wejdziesz.
- Jak dobrze, że nie muszę widzieć twarzy innych. Dzięki Olcia... - jęknęła Marta. Okrywając się kocem cała, aż po czubek głowy, siedziała odwrócona tyłem do reszty.
Jak dobrze, że idą od jutra do wojska. Nie będzie musiała ich unikać przez kolejne dni, będąc przepełniona zażenowaniem.
- Spoko, do usług kochana. - odparła rozbawiona przyjaciółka Marty, patrząc czule w jej stronę. Chociaż stwierdzenie, że patrzyła bardziej w jej plecy, byłoby lepszym stwierdzeniem.
Choi usiadł na łóżku i objął niską kobietę ramieniem. Ucałował w bok głowy, następnie piorunując charyzmatycznym spojrzeniem resztę.
- Czy mogę umrzeć? - jęknęła brunetka, wtulając się w gorący i nagi tors ukochanego.
Odwróciła nieśmiało głowę do tyłu, aby spojrzeć na zgromadzenie znajdujące się przy wyjściu.
Mimo, odsłoniętych oczu, zamknęła swoje powieki, aby nie musieć wpatrywać się dalej w resztę gapiów.
Pragnęła zapaść się pod ziemię i jeszcze głębiej. Najlepiej tam, gdzie nikt nigdy jej nie znajdzie...
- Oj już nie przesadzaj. Nie ty jedna zostałaś przyłapana.
- Ta...
- Ola ma rację! Sądzę, że nadawalibyście się nawet do jakiegoś porno. - zażartował Kibum, udając, że wcale nie rusza go, to mordercze spojrzenie Żabola. - Nic tylko ciągle się pieprzycie.
- O! Może zainwestujecie w jakąś kamerkę i będziecie dawać audycje online?
- Hyeong, czyżbyś im tego zazdrościł? Jeśli chcesz, to mogę zagadać z kimś, o...
- Lee Taemin, jeszcze słowo i w dziób dostaniesz! - Kibum, syknął, unosząc ostrzegawczo w górę swoją rękę. Lee, wręcz do razu się od niego odsunął, nie chcąc kusić losu i dostać po głowie od przyjaciela.
- Długo macie zamiar tutaj jeszcze być? Chciałbym spędzić, jak najwięcej czasu z Martą, nim jutro przyjmą nas na służbę wojskową.
- Oh, ależ oczywiście, że już idziemy! Tylko domu nie rozwalcie i mebli, tym ostrym pieprzeniem się. Rany boskie, kto by pomyślał, że taka cicha Marta, i mało mówiąca Żaba będą się tak grzmocić? - Key gestykulując rękoma, zaczął wypraszać resztę z pokoju.
Kiedy już wszyscy wyszli, kochankowie popatrzyli na siebie i wybuchli śmiechem.
- Ale wstyd. - śmiech dziewczyny rozbrzmiał w pokoju. Zasłoniła dłońmi twarz, opadając na plecy. Raper również się zaśmiał i położył obok niej, przykrywając ich obojga nieco kocem.
- Oj tam, nic się takiego nie stało. Najwyżej będą mieć sprośne sny z nami w roli głównej. - poruszył sugestywnie brwiami, co jeszcze bardziej rozbawiło dziewczynę. Pocałowali się czule, a ich spojrzenia spotkały się po chwili.
- Może... jednak kontynuujemy naszą zabawę? - męski głos przyjemnie zamruczał przy jej uchu, wywołując uśmiech na ustach. - Bardzo mi się podobała nasza zabawa, twoje pragnące rozkoszy ciało, jęki. - męska dłoń zsunęła się z biodra kobiety niżej, odnajdując kobiecość między jej udami. Zwinne i zgrabne palce zaczęły przesuwać się w górę i w dół w miejscu, gdzie znajdowała się łechtaczka.
- Hmm... ok, tylko zamknij drzwi na klucz.
- Oh, w pierwszej kolejności! Już wystarczy im oglądania naszych nagich ciał. - zaśmiał się i wykonał prośbę, po chwili zaczynając zabawę na nowo.


*


Seul dzisiejszego dnia tonął w pięknie białego puchu dookoła, jaki go otulał. Było dość zimno, jak na słoneczny dzień. Słońce wyglądające zza chmurek, dawało z siebie wszystko, aby tylko otulać ludzkie twarze ciepłymi promieniami.
Ruch na ulicach był znowu duży. Ludzie szli pośpiesznym krokiem przed siebie, chcąc być o czasie, w wyznaczonym przez siebie miejscu.
Nadszedł ten dzień. Dzień rozstania się z zespołem na dwa lata.
Fanki były zrozpaczone, że ich ulubione gwiazdy zawieszają swoją działalność na kolejne dwa lata. Gazety i płyty z Shinee, zwiększyły swoją sprzedajność. Tym bardziej, że został wypuszczony nowy singiel, jeszcze z żyjącym wtedy Jonghyunem. Jego zdjęcia i solowe płyty, sprzedawały się bardziej, niż albumy całej grupy.
Przez ostatnie dni, były konsultacje, odnośnie brania pod uwagę krótkich wywiadów z młodymi mężczyznami. Kiedy? Gdy ci będą mieli możliwość pojawić się na przepustce.
Oczywiście, że owe rozstanie, nie miało być, bez możliwej przepustki, czy widzeń! Co to to nie!
Kto by wytrzymał tyle czasu bez widzeń z rodziną, przyjaciółmi, czy... ukochanymi, prawda?
Zespół w trakcie odbywania swojej służby wojskowej, miał możliwość skorzystania z dwudniowej przepustki raz w miesiącu. Mogli wybrać sobie dzień, aby móc zobaczyć się z bliskimi, przyjaciółmi, bądź załatwić jakieś sprawy.
W przypadku Onew, czy Minho, było to bardzo korzystne. Mieli swoje ukochane kobiety, za którymi na pewno będą bardzo tęsknić.
Nie zapominajmy oczywiście, o rodzinie. Ta była, jak najbardziej na pierwszym miejscu.
Jeśli, więc piosenkarze nie daliby rady spotkać się z przyjaciółmi, to mogli zrobić to, przy kolejnej przepustce, w danym miesiącu.
Wszyscy stali przy wejściu do przedsionka. Mianowicie na korytarzu dzielącym kuchnię od salonu. Kilkanaście walizek stało pod białą ścianką, znajdującą się zaraz przy kuchni.
Między znajomymi trwała konwersacja, wymiana czułych słów i troskliwych rad.
Mały Jonghyun, jakby czując, że jego ojciec wybywa na dłużej, od rana rozpaczliwie płakał.
Aktualne wtulanie drobnego ciałka do ciała matki, nie pomagało uspokoić biednych zszarganych nerwów niemowlęcia. Nawet zabawne miny Kibuma, czy Taemina, niewiele były w stanie wskórać, co każdego dziwiło. Przecież w ,,Hello Baby'' z małym Yoogeunem, umieli sobie poradzić. Teraz mieli ciężki orzech do zgryzienia.
Ku zaskoczeniu innych, w takich momentach, jak ten, pomagała tylko bliskość Jinkiego. Kiedy ostatnio ośmielił się na wzięcie syna pierwszy raz na ręce, ten przestał płakać. Jego małe oczka wpatrywały się wtedy uważnie, w te duże i czarne oczy ojca.
Było, to dla Lee ogromnym przedsięwzięciem. Wymagającym odwagi, cierpliwości i spokoju. Gdyby spanikował, niezbyt dobrze mogłoby, to się skończyć i dobrze, o tym wiedział.
Wyobraźcie sobie beczącego ojca, na przemian z beczącym synem. Brzmi strasznie, co?
Lider od tamtego dnia, czuł ogromną dumę ze swojej odwagi. Teraz rozumiał, dlaczego każdy, kto wziął, to maleństwo na ręce, zakochiwał się wręcz od razu.
Był zakochany w pierworodnym też za to, że w większej mierze był do niego podobny.
Na razie...
Taka mała wersja Lee Jinkiego.
Najważniejsze było to, że z dnia na dzień mniej bał się tego małego człowieczka.
Lee Jinki, ostrożnie ostatni raz wziął syna na ręce, całując czule blade czółko.
Głośny płacz ucichł na chwilę.
- Chłopacy, musimy już jechać. - rozbrzmiał się męski głos w salonie, należący do kierowcy. Cała ekipa pokiwała twierdząco głowami na znak, że rozumieją przesłanie.
Wydawać by się mogło, że od tego momentu, dom z każdą kolejną chwilą robił się osamotniony, cichy. 
Grupa przyjaciół zaczęła się w końcu ze sobą żegnać. Najciężej rozstać się było Marcie.
Tak cholernie bała się tej rozłąki, że nawet nie była w stanie zauważyć u Choi podobnych obaw. Gorzkie łzy napływały jej do oczu, kiedy powstrzymywała się z całych sił, aby tylko się nie rozpłakać. Jedna niesforna łza i tak znalazła ujście, podążając wzdłuż bladego policzka.
- Kocham cię skarbie i mam nadzieję, że przetrwamy ten trudny dla nas okres.
- Ja też Minho. - cichy szept wydobył się z ust młodej kobiety. Jej policzki zostały ujęte przez duże dłonie jej chłopaka. W końcu ten pocałował ją czule i namiętnie, jakby pocałunek miał być ich ostatnim.
- Zostawiłem ci moje perfumy, abyś gdy zatęsknisz, mogła sobie popsikać na poduszkę, misia, na cokolwiek, co ci będzie mnie przypominać. - ogromne czarne oczy ilustrowały uważnie twarz dziewczyny. Zapamiętywały każdy elementy, jak na przykład jej piękne kolorowe tęczówki, zgrabny nosek.
- Minho...
- No wiesz... jak zatęsknisz, użyj perfum i mocno przytul się do danej rzeczy. Tak, jakbym to był ja. - westchnął cicho i wtulił dziewczynę w swój tors.
- Ktoś mi tu chyba pomysły podkrada. - zacmokał Jinki, patrząc na przyjaciela z ironią.
Choi zmroził go swym charyzmatycznym spojrzeniem pogardy, dając tym samym znak liderowi, że Marta, nie musi przecież, tego wiedzieć.
Ba! Nawet sam miał ochotę wyjawić większość porad, jakie dał swojemu hyeongowi, gdy ten szykował romantyczne niespodzianki dla Oli.
Chłodne powietrze wdarło się do pomieszczenia, gdy kierowca zaczął wynosić wszystkie walizki do samochodu stojącego na zewnątrz. Takie zamieszanie wystarczyło, aby pożegnań stało się zadość. Nikt nie chciał też, aby pierworodny Oli, się przeziębił. Wystarczył już sam fakt, że gdy trafił z powrotem w ramiona matki, ponownie płakał wniebogłosy.
Ostanie uściski, miłe słowa i w końcu drzwi od sieni się zamknęły, a po chwili te główne.
Nastała tak bardzo nieoczekiwana cisza. - pomijając oczywiście dalszą rozpacz najmłodszego.
Marta, poszła jedynie jeszcze sprawdzić, czy któryś z mężczyzn zamknął drzwi na klucz. Były zamknięte. Mogła, więc wrócić do przyjaciółki, mając spokojną głowę, że nikt się nie wkradnie.
Usiadła na dużej szarej kanapie narożnej, stojącej po środku salonu. Naprzeciw na ścianie wisiał duży telewizor plazmowy, a w nim jakaś nowa drama. Promienie słoneczne wpadały przez szybę, z którego widać było podjazd pod domem, oświetlając pomieszczenie. Jeszcze brakowało godziny, aby zapadł wieczór.
Brunetka spojrzała się w stronę przyjaciółki ze smutną miną. Mały Jongyun, nadal płakał, będąc uspokajanym przez swoją mamę, jednak wiele, to nie dało.
- No i pojechali. - ciche westchnienie wydobyło się z ust brunetki. Odchyliła głowę do tyłu, opierając kark na zagłówku. Przymknęła na chwilę powieki, aby po kilku sekundach, ponownie spojrzeć na przyjaciółkę. - Ciekawa jestem, jak nasze życie będzie teraz wyglądać? Pewnie będzie spokojniejsze.
- Sądząc po zachowaniu Jonga, nie sądzę. - westchnęła świeżo upieczona mama, kołysząc się na boki, z niemowlęciem w ramionach. Jej uśmiech z nutką ironii, wyrażał więcej niż tysiąc słów. Widać było po niej, że jest nieco zmęczona, ale co się dziwić? Każdy byłby, gdyby nie był w stanie uspokoić ciągle płaczącego niemowlaka.
Marta, podniosła się do siadu i popatrzyła z lekkim współczuciem na przyjaciółkę.
- Szkoda, że jednak nie zaszłaś wtedy w ciążę, to byśmy teraz obie przeżywały to co ja. - śmiech Olki, rozbrzmiał w salonie, kiedy słowa obróciła w żart.
Ucałowała czule czółko dziecka, ciesząc się w duchu, że te z każdą kolejną chwilą się uspokaja. Byłą mamą dopiero ponad tydzień, ale już wiedziała, co jej rodzeństwo przeżywało, mając swoje pociechy. Zabawy czekał ją ciąg dalszy, przez kolejne lata.
- I tak przeżywam, bez dodatkowego bąbla i będę przeżywać przez nadchodzący czas. - przyjaciółka wytknęła język do tej drugiej, chwytając szklankę z sokiem, ze stojącego przed nią stoliczka. - Może ja go teraz wezmę? Nieco się uspokoił, to go trochę potrzymam. 
- Lepiej, abyś znalazła sposób, jak go uspokoić, jak ponownie wpadnie w rozpacz. To niesamowite, że akurat do tej pory wychodziło to tylko Jinkiemu.
- No cóż... synuś tatusia. - nastała chwila ciszy, aby po chwili po salonie rozbrzmiał się cichy śmiech. - W sumie... gdyby wydrukować zdjęcie z jego twarzą, zrobić z tego maskę i puszczać jego głos, gdy mały będzie płakać? - zasugerowała, gładząc się po podbródku, jakby miała tam jakąś brodę.
- To nie jest wcale taki zły pomysł. - pomyślała, kiwając twierdząco głową. - Na pewno wezmę, to pod uwagę. - czule się uśmiechnęła. - Dobra, weź go, a ja zaparzę w tym czasie herbatę dla nas. 
Gdy Polki wymieniły się maleństwem, Marta, z czułością wpatrywała się w małego człowieczka. Prawie, że już spał w jej ramionach, zaciskając swoje drobne paluszki.
Delikatnie pogładziła palcami kilka ciemnobrązowych włosków na jego głowie, zjeżdżając na pyzaty policzek.
W sercu poczuła dziwne ukłucie, zamyślając się nad tym co powiedziała jej przyjaciółka.
Potrząsnęła jednak głową na boki, chcąc odwieść myśli od tego tematu. Było minęło i nie można tego wiecznie roztrząsać. Może, kiedyś z Minho, stworzą rodzinę. Czas pokaże...
Gdy Ola, wróciła z herbatami, mały spał już jak zabity w ramionach swojej przybranej ciotki.
- Oho, widzę, że mój mąż jest zawodowcem w uspokajaniu, a ty w usypianiu. 
- Wcale nie. - cicho szepnęła. - Po prostu pewnie zmęczyły go te dramy, bo ojca nie ma obok i tak dalej... No, a że ja mam dobrą aurę, to pewnie dlatego szybko zasnął.
- Może... Ale i tak wiem, już kto będzie pomagał mi przy usypianiu. 
- Tak? A kto? - zagaiła, udając, że się rozgląda na boki, w poszukiwaniu kogoś jeszcze. W końcu obie cicho się zaśmiały.
Ola, odebrała swojego synka z rąk przyjaciółki i zaniosła go do pokoju. Tam go zostawiła na widoku kamerki i tak zwanej elektronicznej ''niani''.
Była bardzo zadowolona z takiej technologi, bowiem mogła być na dole, robić coś i przy okazji mieć maleństwo na oku. Kamerka pilnie czuwała nad ruchami dziecka, a elektroniczna niania nad niepokojącymi dźwiękami.
- Co taka zamyślona byłaś, gdy siedziałaś sama z małym?
- Ja?
- No toć nie ja. - blondynka odparła sarkastycznie. - Co tak krąży ci po głowie? Jakieś obawy? - oparła swoją głowę na barku Marty, gdy obie siedziały na sofie. Ich uwagę przykuł teledysk zespołu Big Bang, lecący aktualnie na programie telewizyjnym.
- A to nic takiego. - zielonooka spojrzała w dół na kubek, który obejmowała swoimi dłońmi.
W takie dni, jak dzisiaj, ciepło bijące od ciepłej herbaty i koca, którym były okryte, było czymś cudownym. 
Przez chwilę siedziały cicho. Marta, była wdzięczna przyjaciółce za to, że tak ją zna i nie naciska, jeśli ta nie chce jej, o czymś powiedzieć. Dobrze wie, że jeśli będzie chętna i gotowa, to się na nią otworzy.
- No dobra... Powiem ci, co mnie tak zamyśliło. - przerwała panującą ciszę. - Chodziło, o tą fałszywą ciążę i po prostu odpłynęłam myślami, jakby było, gdyby...
- W porządku, wiem już wszystko. - czuły uśmiech jasnookiej, uspokoił starszą z dziewczyn. Objęły się, tuląc swoje ciała w swoich objęciach. 
- Myślisz, że przetrwamy tą rozłąkę z Minoszem?
- Nie wiem kochana. Nie chcę nic obiecywać, bo życie potrafi być przewrotne. - cicho westchnęła, upijając łyk herbaty z białego kubka. - Ale mam nadzieję, że tak. Pasujecie do siebie. - puszczone przez Olę oczko, uspokoiło nieco zaniepokojoną Martę. Teraz, to ona westchnęła, upijając łyk ciepłej herbaty. Gorąca ciecz przyjemnie rozgrzała jej gardło i zszargane nerwami ciało.
- No cóż... jakoś trzeba będzie przetrwać ten czas. - zielone tęczówki popatrzyły przed siebie. Niepokój panujący w jej głowie, nie pozwalał jej zachować spokoju.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz