Prace zamieszczone na tym blogu (jak i szablon) są mojego autorstwa.Więc uszanuj moją pracę jak i czas spędzony przy tym i nie umieszczaj ich na innych stronach! Dziękuje! :D

piątek, 9 września 2022

Rozdział 68

 



                _ _ _ _ _ _ _ _       _ _ _ _ _ _ _ _        _ _ _ _ _ _ _ _      _ _ _ _ _ _ _ _ 





Przyjemnie grzejące słońce, wyjrzało zza małej chmury, w piękne czerwcowe południe. 
Niektórzy Koreańczycy, ukrywali swoje ciała pod przewiewnymi ubraniami, bądź parasolkami, nie chcąc być opalonym, kiedy kanonem piękna w Azji, była blada i nieskazitelna skóra.
Inni zaś, chętnie wystawiali swoje nagie ciała na spotkanie promieni słonecznych, zauroczeni Hollywoodzką opalenizną. Bądź po prostu nie przejmując się, czy się opalą, czy też nie.
Było dziś dość gorąco, bo aż trzydzieści stopni Celsjusza. Nawet chowanie się w cieniu, wiele nie dawało, a niesforny i lekki wiaterek, robił co mógł, aby dać odrobinę ochłody. 
Dobijała godzina trzynasta, co oznaczało, że ów żar z każdą kolejną godziną, będzie opadał. Dla niektórych obcokrajowców, nie zawsze taka pogoda była sprzyjająca, więc cieszyli się, gdy nadchodził wczesny wieczór.
Duże, zielono-niebieskie oczy, wypatrywały zza ciemnych okularów, tylko sobie znaną sylwetkę. Męską sylwetkę, o oliwkowej karnacji, niebotycznie długich, szczupłych nogach, i ciele prawie, że Adonisa.
Dzisiaj Choi Minho, miał kolejną przepustkę, na cztery dni, chociaż lepszym byłoby wspomnieć, że aż na cztery dni. Z reguły wypuszczali maksymalnie tylko na trzy.
Raper od podjęcia służby wojskowej, widział się z Martą, jakieś trzy miesiące temu. Niestety przez to, że Choi wstąpił do marynarki wojennej, oddziałów morskich, miał możliwość skorzystania z przepustki raz, na trzy miesiące. Okazało się, że zasady w siłach morskich, są inne, niż w lądowych. Jednakże skoro Choi, był zadowolony i chciał się dostać akurat tutaj, nie powinno nikomu, to przeszkadzać. Ważne, że sam był zadowolony.
- No gdzie on jest? Zaraz się tu zanudzę... - zniecierpliwiona dziewczyna westchnęła, stukając rytmicznie palcami, o kierownicę mini coopera. Na szczęście klima chłodziła wnętrze samochodu, dając z siebie, co może, więc było jej bynajmniej chłodniej.
Marta, uniosła na czubek głowy słoneczne okulary, o kształcie kocich oczu. 
Musiała przyznać, że były zbawieniem, gdy zasłaniały jej jasne oczy przed rażącymi promieniami słońca. 
Nagle wzdrygnęła się, jakby ją prąd kopnął. Szybko zsunęła okulary na nos, bojąc się, że ktoś jeszcze zrobi jej znienacka zdjęcie. Jakoś nie marzyło jej się zobaczyć swoją osobę w gazetach i na stronach plotkarskich typu ,, Dispatch '', mając zmarszczony nos i przymrużone powieki.
W głębi duszy pragnęła wysiąść z pojazdu, podejść do samej bramy wojska i tam poczekać na ukochanego. Wiedziała jednak, że to nie przejdzie. Musiała być w gotowości, gdy jej ukochany wyjdzie z bazy wojskowej. Nigdy nie wiadomo, czy nie będzie musiała uciekać ulicami Seulu przed nieproszonymi gośćmi.
Nie wiedziała, jak to się dzieje, ale fani jakimś magicznym sposobem, trafiali idealnie na dni przepustek swoich idoli. O prasie, chyba nie trzeba wspominać...
Wszyscy czaili się w krzakach, samochodach, gdzie się dało, aby tylko uchwycić sławne gwiazdy, a tym bardziej teraz sławnych żołnierzy. Jak gdyby byli, jakimś trofeum do zdobycia.
Większa nagonka na ponowną sławę Shinee nastąpiła po kilku rzeczach: śmierci Jonghyuna, ślubie Jinkiego, i narodzinach jego pierworodnego. O tajemniczej brunetce Minho, którą była Marta, na razie ucichło.
Dziewczyna nie miała tak naprawdę w planach odbioru swojego ukochanego z wojska - mimo, iż gdzieś w głębi serca pragnęła - była pewna, że zrobi to ponownie załoga odpowiedzialna za zespół.
Jakie było jej zdziwienie, gdy menadżer zadzwonił i zaproponował jej odbiór rapera. Tłumaczył się tym, że cała ta przepustka wyszła z dnia na dzień, więc raczej nikt nie miał prawa dowiedzieć się i puścić pary z ust do mediów. No i niebieski pojazd przykuwał mniej uwagi, niżeli ogromny biały minivan - którego sasaeng i nachalni fani, bardzo dobrze znali.
Oczywiście menadżer miał zadbać, o ewentualną pomoc, wysyłając dwóch ochroniarzy pod mury wojska. Lepiej było dmuchać na zimne, niżeli czekać na jakieś niespodziewane wydarzenie.
To było dla Marty, co najmniej dziwne, zważając na fakt, co działo się ostatnio.
Cały zespół dostał przepustki w tym samym dniu, aby mogli wziąć udział w audycji radiowej. Wiadomo, zdać relacje z pierwszych dni odbywania służby wojskowej.
Gdy tylko piosenkarze wyszli za bramę, ujrzeli przerażający widok. Pełno ludzi zaczęło do nich podbiegać, krzyczeć, robić zdjęcia, przepychać się nawzajem. Na szczęście ochroniarze zdążyli asekurować cały zespół, do samego pojazdu.
Jak fani dowiedzieli się, że akurat tego dnia cała czwórka dostała przepustki? Nie wiadomo. Musiał być jakiś wyciek. Kolejny.
Marta, to przecież nic nadzwyczajnego w show biznesie. Zwłaszcza w Korei. - pomyślała.
Po tej akcji, menadżer wcześniej nie miał zamiaru wyrazić zgody, aby sama brunetka, czy rodzina, odbierała Minho, z wojska. No bo, jak to tak? Jak mieli mu pomóc w razie obławy fanów?
Jednak tym razem nadarzyła się niespodziewana akcja, z przepustką z dnia na dzień. Babcia Minho, wylądowała w szpitalu. Nie było z nią za dobrze. Menadżer stwierdził, że w sumie, tym razem, to może się udać, gdy tyko dowódca zgodził się puścić Choi. Koreańskie wojsko miało swoje rygory, ale w takich przypadkach pozwalali powrócić na ląd swoim pobratymcom.
Szaleństwo jakieś...
- Oh, to chyba on... - brunetka patrzyła, jak raper wychodzi, zza żelaznej bramki. Była ona wyjściem, w jednej, ogromnej głównej bramie wjazdowej i wyjazdowej.
Cała metalowa brama miała spokojnie z pięć metrów wysokości, a dziesięć szerokości. Nad nią, jak i ogromnym betonowym płotem, który odgradzał teren wojskowy, rozgałęziały się druty kolczaste.
Choi był ubrany w zielony mundur z motywem moro, obszyciami barw Korei Południowej, ciężkie czarne buty wojskowe za kostkę, i obszerną czapkę z daszkiem. Twarz miał zakrytą białą maseczką, jak wcześniej czterech żołnierzy, którzy wyszli przed nim kilka chwil temu.
Nawet w takim wydaniu wywoływał u swojej ukochanej palpitacje serca, mimo iż ta, była jedną z nielicznych, co za mundurem nie idą sznurem.
Minho, przystanął i rozejrzał się przed siebie, w miarę spokojnie. Gdy dojrzał bardzo znany mu pojazd, o niebieskiej barwie, uśmiechnął się pod nosem.
Niestety, jego ukochana nie mogła tego zauważyć przez maseczkę, którą miał na sobie.
Na wszelki wypadek Marta, z ogromną niechęcią, również ją założyła, karcąc się, że nie zrobiła tego od razu, gdy zakładała ponownie okulary. Zaszlachtuje się najwyżej, widząc te nagłówki w mediach typu: ,, Wiemy, jak wygląda dziewczyna Choi Minho! Jest obcokrajowcem! '' i inne tego typu durne teksty. Kto je kurde wymyśla?!
Tak, zapewne wywołałoby, to nie małą furorę i burzę w mediach. Standardowe ocenianie po wyglądzie, narodowości, jakiś mały rasizm, aby nie było za nudno.
Zrobiła zdegustowaną minę, jakby zjadła jakiegoś kwaśnego cytrusa, wyobrażając sobie te niesmaczne docinki. Pokręciła w końcu głową, jakby to miało pomóc pozbyć się natrętnych myśli.
Nie pomogło...
Mężczyzna starając się dyskretnie rozglądać, aby nie zwrócić na siebie uwagi, ruszył stanowczym krokiem przed siebie. Tak, jakby w ogóle nie był, jakimś tam oblanym sławą piosenkarzem. Nie miał ochoty na salwę sasaengów, zaczynających swoje polowanie na gwiazdy.

Marta, widząc zmierzającego ku niej bruneta, zaczęła rozglądać się dookoła, wypatrując niechcianych gapiów. G
dyby nie znała jego chodu, zapewne by go nie rozpoznała.
Gdy tak się badawczo rozglądała, nagle we wstecznym lusterku dojrzała podjeżdżający kawałek za nią pojazd marki Hyundai w sedanie. Siedziało w nim dwóch mężczyzn. Obserwowali również okolicę, jak i piosenkarza, niedbale żując gumę do żucia. Zastygła na chwilę. Miała nadzieję, że są to ci ochroniarze, o których wspominał menadżer, a nie jacyś ''bandyci''.
Mężczyzna w końcu wsiadł do pojazdu i zerknął jedynie przelotnie na ukochaną, zapinając pas. Był nieco zdenerwowany, ale i szczęśliwy jednocześnie. Radość zdradzały jego przymrużone powieki i lekkie kurze łapki przy kącikach oczu.
- Witaj skarbie, buziaczki będą później i tak wiem, że się stęskniłaś, ja też, ale proszę cię, ruszaj, póki nikt podejrzany nie czai się w okolicy. - powiedział, to tak szybko, że dziewczyna nie za bardzo zrozumiała, co miał na myśli.
- Eee, witaj i dalej nie bardzo zrozumiałam, prócz o podejrzanych w okolicy. - patrzyła na niego niczym ciele na malowane wrota, marszcząc swoje brwi. Maseczki w ogóle nie pozwalały im na swobodną komunikację.
-Eh maluszku, po prostu zrób to co umiesz najlepiej. Wciśnij gaz do dechy, ale nie zabij nas przy okazji. - odparł wolniej, a jego kurze łapki przy powiekach, oznaczały, że się uśmiecha.
Brunetka uniosła brew ku górze, co było ledwo zauważalne dla mężczyzny, zza jej okularów. Już chciała mu coś pocisnąć, ale się wstrzymała. Przecież, on jej spokojnie odpowiedział, więc dlaczego miałaby robić gówno-burzę? To pewnie przez te nerwy jest taki zarozumiały. A ona mniej cierpliwa, przez PMS.
- Ok, zapinaj pas i trzymaj się. - odparła, a po upewnieniu się, że może ruszać, starała się wyjechać normalnie, jak człowiek, a nie jakiś rajdowiec. Samochód z stojący nieopodal z mężczyznami w środku, również ruszył za nimi.


*


Po dłuższej chwili jazdy, zrobiło się jej gorąco i duszno, 
od tej maseczki. Zsunęła ją nieco z nosa, aby móc oddychać schłodzonym powietrzem, jakie dawała włączona klimatyzacja w pojeździe. Choi zrobił, to samo, nie mając zamiaru zemdleć.
- Zrobiłam ci niespodziankę, co? - zagaiła, przemieszczając się sprytnie Seulskimi ulicami w kierunku Incheon.
- I tak i nie.
- Jak to?
- Menadżer powiedział, że ktoś mi bliski po mnie przyjedzie. Pomyślałem więc, o rodzicach, i o tobie. Moje przypuszczenia się sprawdziły, ale i tak mnie tym zaskoczył. Bardziej spodziewałem się taty. W ogóle jestem pod wrażeniem, że menadżer wyraził zgodę, aby odebrał mnie kto inny, niż ktoś z ochrony.
- Prawda? Sama byłam tym zaskoczona, że się tak odważył.
- Taa... Albo ci mocno ufa, albo myśli, że ma niezwyciężonych ochroniarzy. - zaśmiał się.

To fakt, miał ktoś mieć ich na oku i asekurować, w razie niebezpiecznej sytuacji.
- Minho? - zielone oczy szybko zerknęły na wspomnianego.
- Hmm?
- Za nami jedzie cały czas biały Hyundai z dwójką mężczyzn. Znasz ich może? Menadżer miał niby kogoś przysłać, aby miał na nas oku, ale wiesz... różnie, to bywa. - westchnęła z niepokojem w głosie.
Mężczyzna spojrzał w boczne lusterko samochodu, ale 
niewiele widział z niego. Zakrył twarz maseczką i dyskretnie obejrzał się do tyłu. Jak na złość, słoneczny dzień odzwierciedlał odbicie lustrzane na szybie pojazdu za nimi. Cóż, odbicie chmur i budynków dookoła wiele mu nie powie.
Dziewczyna stresując się nieco ową sytuacją, już układała w głowie plan, jakby ich tutaj zgubić, jadąc na suwak pomiędzy autami, jadącymi przednimi. Gdy zacisnęła mocniej dłonie na kierownicy i depnęła na gaz, Choi dotknął delikatnie jej dłoni. Przyjemny i ciepły dotyk jego dłoni sprawił, iż uścisk brunetki się nieco poluźnił.
- Nie panikuj, póki nie mamy pewności, że to nie nasi. - uspokoił, kojarząc skądś owego Hyundaia. Zsunął maseczkę na brodę, oglądając się zza zagłówka, dyskretnie do tyłu.
- Chce jeszcze pożyć te kilkanaście lat. - dodał nieco wrednie, śmiejąc się przy tym. Gdyby nie fakt, że dziewczyna była zmuszona na skupieniu się na jeździe, jej spojrzenie strzelałoby morderczymi piorunami, niczym grom z jasnego nieba.
W pewnym momencie natrafili na prostą drogę, z kilkoma sygnalizacjami świetlnymi. Przez trzy udało im się przejechać na zielonym, na czwartym już nie mieli tyle szczęścia i musieli się zatrzymać.
Zatrzymując pojazd na czerwonym świetle, oboje wypatrywali białego Hyundaia, który zniknął z ich pola widzenia. Nagle wyminął ich i stanął równolegle na drugim, prawym pasie. Dopiero teraz go dostrzegli. Minho, naciągnął szybko z powrotem maseczkę z brody na nos. Dziewczyna zrobiła, to samo.
Minho spojrzał się w prawo, przypatrując się uważnie osobom w samochodzie z szybko bijącym sercem.
W końcu klasnął radośnie w dłonie i pomachał do nich energicznie, jakby spotkał na mieście bliskiego znajomego.
Marta, patrzyła się na tą sytuację z niezrozumieniem, będąc gotowym do ucieczki, w razie jakiś komplikacji. No, bo po co on im tak macha, ściąga maseczkę i szczerzy się, od ucha do ucha?! O nie, na pewno to jacyś podejrzani ludzie, a Choi cieszy się, że w końcu przestanie ukrywać swoją ukochaną i fakt, że jest w związku. No, bo ileż, to można żyć w taki wiecznym strachu, czy jej osoba zostanie ujawniona, czy nie, prawda?
Nie no, chyba nie byłby na tyle głupi, aby robić to w taki, a nie inny sposób.
-Minho, co ty...
- Spokojnie, to nasi.
Oboje odetchnęli z ulgą.

*


Kiedy Minho, miał już wychodzić z samochodu, obstawa zdążyła już wysiąść z tego białego, trzymając się odpowiedniej odległości. Czekała cierpliwie na ruch piosenkarza, wtapiając się w tłum, aby nie zdradzać swojej tożsamości.
Brunetka westchnęła pod nosem. Bardzo chciała iść razem z ukochanym, ale nie chciała robić dodatkowego, niepotrzebnego zamieszania. Poza tym, była piękna, choć gorąca pogoda, więc wolała pospacerować po okolicy.
Gdy Choi przebywał w szpitalu, wybrała się do pobliskiego sklepu, aby kupić po jakimś skromnym prezencie dla rodziców Minho. Miała ze sobą słodkości z cukierni Oli, ale uznała, że jednak to trochę za mało. Taka tam, gościnność Polaczków.
Z tego co było jej wiadomo, państwo Choi, również przebywali już u starszej kobiety. Była już wiekowa, więc każde osłabienie organizmu, zagrażało jej życiu. Na szczęście, udało się polepszyć jej wyniki, co bardzo cieszyło dziewczynę. To nie była pora, na kolejny pogrzeb. Jeszcze nie teraz.
Marta, miała przyjemność poznać już kobietę, nawet ją polubić. Wiedziała już na pewno, po kim Choi ma takie poczucie humoru. Mimo czasami małego kaleczenia języka koreańskiego, obie dogadywały się świetnie.
Dziewczyna po zakupach udała się do pobliskiej kawiarenki, na małe cappuccino i ciasto, w torebce chowając dwie nowe książki. Kawiarnia była w bardziej surowym stylu, niż u Oli, jednakże miała w sobie pewnego rodzaju klimat. Czerń z bielą i szarością, współgrały ze sobą idealnie. Przy oknie, nad ladą i na bocznych ścianach lokalu, wisiała girlanda ze sztucznej zieleni, ozdobiona dużą ilością lampek. Siedzenia i stoliki był drewniane, w odcieniach czerni i bieli. Jedynym kolorowym akcentem w pomieszczeniu, były wiszące na ścianach obrazy i kolorowe kwiaty, znajdujące się w wazonikach na stolikach.
Gdy Cappuccino i pyszne ciasto krówka stały przed nią, zadzwoniła do rodziców, na małą pogawędkę i zdanie relacji z ostatnich kilku dni. Jak zwykle jej mama się rozgadała, wypytując nieco dociekliwie, o jej zdrowie, a w szczególności jej związek z Koreańczykiem. Cóż, na daną chwilę słyszała same superlatywy na  temat ''przyszłego'' zięcia, więc była ciekawa, czy kiedyś go pozna, i czy to tak na poważnie? No, bo przecież w razie co, może wrócić do Polski i w ojczyźnie sobie kogoś znaleźć, a nie kilka tysięcy kilometrów stąd, prawda? Dla nich na pewno byłoby, to ogromnym ułatwieniem. Córka byłaby, o wiele bliżej, i nie musieliby się martwić, jak tu się z jej chłopakiem porozumieć?
Brunetka nie dziwiła się, że rodzice nie raz próbowali namówić ją na powrót do Polski. Cóż, robili się powoli wiekowi, więc mieli prawo martwić się, o przyszłość. Nie raz spędzało jej, to sen z powiek , bo rodzina była dla niej bardzo ważna.
Gdy Polka akurat zbierała się do wyjścia z kawiarni, zadzwonił jej telefon. Widząc zdjęcie ukochanego, uśmiechnęła się lekko.
- No hej.
- Właśnie wyszliśmy ze szpitala, gdzie jesteś?
- W kawiarni zaraz obok.
- To może dojedziesz do nas? Ja w tym czasie pojadę z rodzicami do domu. No wiesz, pogadamy, o pierdołach...
- Ok, pewnie. Wyślesz mi adres? Wstyd się przyznać, ale chyba nadal mam problem z pamięcią, gdzie dokładnie znajduje się ich dom. - odparła nieco zawstydzonym głosikiem, nerwowo obracając kluczyki w dłoni.
- No wiesz! Jak, to tak? Trzeba będzie, to zmienić. - odparł z udawana urazą i roześmiał się wesoło. Jej serce zabiło mocniej. - Ok, zaraz wyślę namiary. To do zobaczenia na miejscu.
- Do zobaczenia...



*


Wieczór przebiegał w przyjemnej atmosferze. Rodzice Minho, byli bardzo zadowoleni z wizyty i podarunków od Marty. Bardzo doceniali te starania dziewczyny, myśląc czasami, że w sumie, byłaby bardzo dobrą synową, gdyby ich syn zdecydował się, o zaślubinach z nią. Ona, o tym nie wiedziała, ale Choi od jakiegoś czasu, poważniej myślał nad ich relacją.
Nie zawsze było między nimi kolorowo. Bywały te lepsze i gorsze dni, ponieważ oboje mieli dość temperamentne charaktery i byli uparci, ale jedno z drugim, lubiło też iść na pewien kompromis. 
Minho, pewnego dnia nie wytrzymał i zwierzył się rodzicom, że czuje, jakby to była, ta jedyna. Nie umiał wyobrazić sobie życia bez tej kobiety, a co dopiero z inną?
Jak na rodziców przystało, cieszyli się z tego powodu, że ich syn tak dojrzale myśli, ale też uświadomili go, czy będą w stanie razem z Martą, przezwyciężyć różnice kulturowe i iść na ewentualny kompromis? Zatrwożył się wtedy nieco.
U nie jednej rodziny mieszanej, występowały komplikacje mniejsze, lub większe. Wiadomo, w każdym kraju podejście do różnych tematów i rzeczy, zdarza się być inne.
Gdy Marta, wyszła z łazienki, zarejestrowała, że rozmowy w salonie nagle ucichły. Była pewna, że gdyby drzwi od łazienki były na widoku z salonu, to każdy z osobna przypatrywałby się w jej stronę uważnie. Milcząc oczywiście z nieodgadnioną miną.
Czyżby mnie obgadywali? Pomyślała, biorąc jeden głęboki wdech w płuca.
W końcu dołączyła do reszty. Wchodząc do salonu, poczuła, że atmosfera się zmieniła. Państwo Choi, zaczęli baczniej się przyglądać temu, co robi. W pewnym momencie dłonie tak jej drżały ze stresu, że ulała niechcący trochę herbaty z kubka. Było jej głupio z tego powodu, co zdradzały zarumienione policzki. Minho, zauważył zmianę w jej zachowaniu, więc szybko przybył z pomocą. Już wiedział, że jest zestresowana. Skąd? Zawsze przy stresujących sytuacjach, drżały jej ręce i stawała się nagle nieskoordynowana.
- Oh, nic się nie stało. Dłonie ci drżą, zimno ci? - był zatroskany, czule gładząc plecy młodej kobiety. Ujął w końcu jej drobne dłonie, próbując zajrzeć w jasne tęczówki, które jak ognia, unikały te ciemne.
- Oh, to nie tak, ja...
- W porządku kochana, każdemu mogło się zdarzyć. - mama Minho, uśmiechnęła się czule. - Chodź kochanie, pomożesz mi w czymś. - odparła, wołając gestem dłoni swojego męża.
Mężczyzna w pierwszej chwili nie rozumiał, po co kobieta go woła. Gdy jednak spojrzał na młodą parę zrozumiał, że dziewczyna czymś jest zestresowana. Chyba za bardzo każdy jej się chwilę temu przyglądał. Zwłaszcza on i jego żona.
- Wszystko ok? Jesteś strasznie poddenerwowana, jak nigdy. - zapytał czule.
Kocie oczy spojrzały w lewo, dostrzegając smutne spojrzenie ciemnych tęczówek. Długo nie wytrzymały tego spojrzenia, odbiegając gdzieś w inny kierunek.
Z ust wydobyło się westchnienie.
- Ogólnie tak, ale... to chyba ja powinnam się zapytać, czy wszystko ok.
- Ty? - zapytał zaskoczony
- Odkąd wyszłam z łazienki, jakoś dziwnie się zachowujecie. Zwłaszcza twoi rodzice. Zrobiłam coś nie tak? - przygryzione lekko usta przez dziewczynę, tylko utwierdziły Minho, w przekonaniu, iż ta jest lekko zdenerwowana.
Żałował nieco, że gdy ta była w łazience, on ponownie poruszył z rodzicami temat ich przyszłości. Mógł przecież przewidzieć zachowanie swoich rodziców, ale tego nie zrobił. Teraz było już po ptokach.
- Nie, absolutnie niczego złego nie zrobiłaś. - ujął szybko jej drobne dłonie, w te swoje. - Może ci się wydaje? Dawno się z nimi nie widziałaś. Poza tym, zapuściłaś nieco grzywkę, więc może trochę przyglądają ci się z zaciekawieniem, co się w tobie zmieniło?
- Hmm... faktycznie, to może być to. - dotknęła dłonią wcześniej wspomnianego miejsca, wygładzając opuszkami palców po całej długości.
Choi nie wiedział, jak to zrobił, ale wypuścił powietrze z ulgą, nie dając tego po sobie poznać.
Objął ramieniem ukochaną, całując czule jej skroń. Tak bardzo tęsknił za jej bliskością, dotykiem, głosem i będzie musiał za chwilę ponownie pogodzić się z chwilową rozłąką. Jednakże wiedział, że dobrze im to zrobi. Doda więcej swobody w związku, jak i ujrzenia na oczy, jacy są dla siebie ważni.
- Stęskniłem się za tobą, wiesz? - jego cichy pomruk blisko szyi i ucha dziewczyny, wywołał lekki skok adrenaliny. Męska dłoń powiodła po nagim kolanie, wzdłuż uda, wkradając się nieco pod damską spódniczkę.
Marta, automatycznie zatrzymała dłoń. Zdążyła się już nieco odzwyczaić, od takiego dotyku.
Wciągnęła gwałtownie powietrze, zapominając całkowicie, o oddychaniu, kiedy mężczyzna mimo wszystko zaczął wodzić dłonią po nagiej skórze uda, ruchami w górę i dół.
- Minho, nie tutaj. - jęknęła. Natychmiast odciągnęła dłoń ukochanego, patrząc na niego karcącym spojrzeniem. No, bo jak tak mógł ją zacząć obmacywać w domu jego rodziców? No jak?!
Rozumiała jego zapędy, bowiem i bez rozłąki miał mocny pociąg do niej, no ale bez przesady! Jeszcze trochę, a pewnie wręcz zerżnąłby ją na tym stole, przy którym siedzieli, mając gdzieś rozwalające się jedzenie, i rodziców w pomieszczeniu obok.
Raperowi nie trzeba było więcej tłumaczyć. Przepraszając, odsunął się trochę od jej osoby. Tajemniczy i cwany uśmieszek nie schodził mu jednak z ust.
Oczy mierzyły ją łapczywym wzrokiem.
- Rany, ale ty mnie pociągasz w tej stylówce. - wymruczał wręcz przez zęby. Co mógł poradzić na to, że jest mężczyzną i na pewne niedobory reagował tak, a nie inaczej?
Dźwięczny damski śmiech, rozbrzmiał w pomieszczeniu.
Mężczyzna ucałował czule czoło dziewczyny, ujmując dłońmi jej rozgrzane policzki. Gdy spojrzał w jej zielono-niebieskie oczy, zatopił się na chwilę w ich otchłani.
Do licha! Nie mógł uwierzyć, jak kolor tęczówek może być tak różnorodny! Ola, również miała ciężki do rozgryzienia kolor oczu. Niby takie ciemnozielone, ale przez soczewki kontaktowe, zdawały się być prawie, że czarne, przy ciemniejszym oświetleniu.
- Nie mogę wyjść z podziwu.
- Dlaczego?
- To niesprawiedliwe!
- No, ale co?
- To one mnie tak mamią...
- Ale co? Kto?
- Twoje oczy, ich kolor! - mruknął i złożył szybki pocałunek na ustach dziewczyny. - One są zbyt piękne, aby były prawdziwe!
- Jesteś niemożliwy. - rozbawiona dała mu kuksańca w bok, uspokajając się, gdy rodzice wrócili do salonu z porcją ciasta.


*

Gdy nastał wieczór, para postanowiła udać się już do dormu, aby spędzić resztę wieczoru z Olą, i małym Jongiem. Rodzice mężczyzny, niezbyt ochoczo zgodzili się na taki obrót sytuacji. W końcu ulegli, po zapewnieniu ich, że jutro ponownie się u nich pojawią na obiedzie, a wieczór będzie  przeznaczony tylko dla Minho, i jego rodziny. Brunetka chciała dać też im nieco prywatności, mimo bólu serca, że zaraz ponownie będzie dane im się rozstać na trzy miesiące, bądź więcej.
Gdy zbierali się już do wyjścia, nagle dziewczynę ogarnął dziwny niepokój. Zawiesiła wzrok w jednym punkcie, wyłączając się całkowicie z rozmowy. Dźwięki słyszane były, jak przez mgłę. Ocknęła się dopiero, gdy poczuła czyjś dotyk na ramieniu. Spojrzała się nieco przerażona, wracając do świata żywych. Był, to Minho.
- Wszystko gra? - mruknął troskliwie, gładząc jej ramiona.
Dopiero teraz się zorientowała, że wszyscy się na nią patrzą. Policzki zapiekły, a ciało oblał zimny dreszcz. Jeśli nie pomyślą sobie, że coś ma z głową, to będzie dobrze.
- Um tak, tak. Zamyśliłam się po prostu. Gotowy?
Pożegnali się z rodzicami i wyszli na zewnątrz. Marta, zaczęła się automatycznie rozglądać, bowiem poczucie niepokoju nadal dawało jej się we znaki. Prawdopodobnie wyobrażała sobie niepotrzebnie niezbyt przyjemne sytuacje, które mogłyby ich teraz napotkać.
Ściskając w dłoniach mocniej ramiączka czarnego plecaczka, ruszyła za ukochanym do samochodu stojącego przy kamiennej i wysokiej ścianie. Nie mogła dać po sobie znać po raz kolejny, że coś ją gnębi.
Czy tylko ja tak miałam, gdy miało się coś złego wydarzyć?
- Co robisz? - zapytała z uniesioną brwią, widząc, jak jej dryblas pakuje się na miejsce kierowcy.
- Mam zamiar prowadzić, bo jakaś rozkojarzona jesteś od kilku minut. - jego szeroki i cwany uśmieszek, jedynie na chwilę uspokoił jej zszargane nerwy.
Minho, jeździł bardzo dobrze samochodem, ale ona czuła się jakaś taka zobowiązana, aby samemu prowadzić mini coopera. 
- Nie zgadzam się. - kręci głową, jakby to miało wzmocnić jej dezaprobatę na pomysł ukochanego. - Poza tym, to moje auto.
- No nie takie twoje, bo też i Oli.
- Owszem... - zaczyna z zaciętą miną. - Ale jej tu nie ma, więc aktualnie ja jestem jego właścicielem i ja będę je prowadzić. - kontynuuje pewnie, krzyżując swoje dłonie na piersi. - Szszszsz. - nagle przyciska palec do jego ust, kiedy chce coś powiedzieć. - I z kobietami się nie dyskutuje, zwłaszcza ze mną. Tym bardziej, że jestem przed okresem, wiesz o tym bardzo dobrze. - mruczy prawie w jego usta, zapominając na chwilę, o dziwnym uczuciu i myślach z tyłu głowy. - A, jak Marta, jest przed okresem, to wiesz czego pragnie najmocniej, zwłaszcza po rozłące z ukochanym.
- Mmm, seksu? - Raper uśmiecha się szelmowsko, gładząc ją po policzku.
- Yhym i nie tylko... - Marta, już wie, że wygrała, co ją cieszyło.
Wiedziała bardzo dobrze, że Choi Minho, zrobi wszystko, aby tylko uniknąć z nią kłótni. Dobrze wiedział, że czasami Marta, aż za mocno się nakręca. Cóż, powiedzenie, że małe jest wredne, skądś musiało się jednak wziąć.
- Wygrałaś. - szepcze w jej usta, muskając je czule, motylim pocałunkiem. Oboje mieli gdzieś cały świat i czy ktoś właśnie robi im zdjęcia, przy zachodzącym w tle słońcem, czy nie.
Wokalista bez najmniejszego sprzeciwu wstaje i zmienia miejsce na to, obok kierowcy. Jego uśmiech był tak rozbrajający, że aż momentami brakowało dziewczynie tlenu w płucach.
Cała droga przebiegała bez najmniejszych komplikacji. Ruch nie był nie wiadomo, jak wzmożony, no i co najważniejsze, nikt ich nie śledził.
Dopiero wjeżdżając do Seulu, dziwne uczucie powróciło. Nieprzyjemny dreszcz przeszedł po jej ciele.
Zielonooka spojrzała automatycznie we wszystkie lusterka. Niestety, zaklęcie typu ,,Lustereczko powiedz przecie, czy ktoś czasem za nami nie jedzie?'' nie zdawało egzaminu. Gdyby ktoś ich śledził, na pulpicie pojazdu mogłaby migać jakaś ostrzegawcza lampeczka. Dźwięk również byłby dobrym rozwiązaniem. Taka technologia na pewno by się mocno przydała. Zwłaszcza, gdy wiezie się praktycznie światowej sławy gwiazdę. Chyba, że taka technologia już istniała, a ona jeszcze, o tym nie wiedziała... 
Było już dość ciemno, mimo iż zegarek wskazywał dopiero godzinę dwudziestą pierwszą. W Korei słońce zachodziło nieco szybciej, niżeli w Polsce. 
Żółte łuny świateł lamp pojazdów, odbijały się od nich samych, rozświetlając już i tak oświetlone różnorodnymi kolorami ulice Seulu. Światła aut stojących z naprzeciwka, oślepiały momentami, co wywołało zniesmaczenie u dziewczyny. Nigdy nie lubiła jeździć, o takiej porze. Czuła się wtedy prawie, jak ślepiec, gdy mijała się z innymi autami.
Minho, przysłonił twarz maseczką i zerknął na damską bębniącą dłoń, o kierownicę.
- Stresujesz się czymś?
- Hmm... - westchnęła ciężko. - Mam jakieś nieodparte uczucie, że coś się wydarzy.
- No coś ty. Teraz to wątpię, aby jakiemuś sasaengowi chciało się ruszyć i bawić w śledzenie.
- Żebyś się nie zdziwił. - mruknęła i ruszyła za innymi pojazdami przed sobą. Spojrzała się automatycznie w bok, gdy jakiś samochód się z nimi zrównał. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie pasażer, wlepiający w nią natarczywie swoje czarne tęczówki.
Chociaż wydawać by się jednak mogło, że to nie na nią był skierowany wzrok, a na Minho. Spojrzała się w prawo widząc, jak ten ma zsuniętą maseczkę z twarzy. Mimo, iż w samochodzie było ciemno, to przez podświetlone przyciski w kokpicie, bardzo dobrze było widać profil twarzy Choi. On nie zdając sobie sprawy z sytuacji, pochylał się aktualnie do schowka, po chusteczki nawilżane.
Marta, ponownie zerknęła w lewo, na tę dziwną dziewczynę w samochodzie obok. Była, jakaś taka podekscytowana. Miała aktualnie zakrytą twarz dłońmi, jakby chciała w nie kichnąć.
Może mi się tak tylko wydawało, pomyślała.
Jednakże w końcu, chyba każdy by wczytał z ruchu ust nieznajomej ,,O mój boże!''.
Nagle Polkę ogarnął strach. Ta pasażerka zaczęła szamotać się w tym samochodzie, jak jakiś szatan, widzący wodę święconą.
Marta, nie musiała słyszeć dźwięku, aby ponownie z jej zachowania wywnioskować, że ta krzyczy w podnieceniu, prawie, że łamiąc sobie palec wskazujący, od pukania w szklaną powłokę szyby.
Cholera... Nie, nie, nie, nie... - szeptała w duchu.
Wtedy ujrzała, że kierowcą również była młoda dziewczyna. Ich spojrzenia również spotkały się ze sobą, a później jej wzrok padł na mężczyznę. Teraz, to obie, jak na zawołanie zaczęły piszczeć i drzeć się w tym aucie.
- Cholera... - Marta, mruknęła w ojczystym języku, odwracając gwałtownie głowę w bok. Przysłoniła roztwartą dłonią, swój lewy profil twarzy, aby nie był widoczny.
- Co się stało? - zapytał zaniepokojony piosenkarz, odrywając wzrok od telefonu.
- Nawet się nie wychylaj. - warknęła, czując w ciele wzrastającą adrenalinę. Musiała jednak zachować spokój, nie panikować w takiej sytuacji.
- Dlaczego? - mruknął, robiąc to, czego zabroniła mu dziewczyna.
- Powiedziałam, nie wychylaj się! - krzyknęła, chociaż bardziej zabrzmiało, to niczym jakiś ryk rozwścieczonego niedźwiedzia.
Patrząc na niego gniewnie, wyciągnęła w jego kierunku rękę, nie pozwalając mu, na dalsze wychylanie się zza jej osobę.
- W samochodzie obok, są 
twoje fanki. Podniecone do granic możliwości! - jęknęła, obmyślając w głowie na szybko jakiś plan ucieczki. Musieli je jakoś zgubić, inaczej czekała ich przejażdżka po Seulu, aż do ostatniej kropli paliwa, bądź patrolu policyjnego.
Minho, słysząc jej słowa, pobladł niezdrowo, zakrywając szybko twarz maseczką.
Tym razem, to jego palec wskazywał w stronę szyby. Zsunął się niżej na fotelu, zakrywając dodatkowo twarz dłońmi. Sam czuł, że ta podróż szła im zbyt łatwo i bez żadnych komplikacji.
- Co jest? - mruknęła, odwracając niechętnie głowę w bok, przez co odsłoniła na chwilę twarz. Gdy tylko coś błysło, już wiedziała. Był, to flesz od aparatu w telefonie. Przez chwilę nic nie widziała, od białych mroczków tańczących przed jej oczyma. Oprzytomniała i przysłoniła ponownie dłonią twarz od nosa w dół. Przed jej oczyma ukazywał się już obrazek dziewczyny, wystającej zza otwartego okna drzwi samochodu. Jej ręce był wyciągnięte przed siebie, a dłonie hardo trzymały telefon w dłoniach.
Po zdegustowanej minie nachalnej fanki, widać było, że nie wyszło jej, to pierwsze zdjęcie. Ponowiła, więc próbę uwiecznienia tak ciekawej sytuacji, bez użycia fleszu. Wyginając się na lewo, aby tylko było widać bardziej przód pojazdu Marty. Było wręcz pewne, że nawet nagrywa całe, to zdarzenie.
Jeszcze tego brakowało, aby zaraz cały świat miał się dowiedzieć, o istnieniu brunetki. 
W sumie, to i tak dość długo jej persona pozostawała w tajemnicy.
- Jesteśmy w czarnej du...
- Nawet nie kończ Minho!









Brak komentarzy:

Prześlij komentarz